34. Zemsta Autobotów (18+)
Knock Out przyspieszył jeszcze bardziej, pozostawiając pozostałych daleko w tyle. Gdy znaleźli się za zakrętem, dziewczyna krzyknęła przerażona. Po obu stronach drogi stali Smokescreen i Bumblebee w formie robotów. Obwodnica miała zainstalowane wysokie, nieprzezroczyste ekrany dźwiękoszczelne, w związku z tym, pozostali uczestnicy wyścigów nie mogli zobaczyć olbrzymich robotów. Stojący bliżej Smokescreen wyciągnął ręce i pochwycił pędzącego Astona Martina. Bumblebee w tym samym czasie wezwał most ziemny.
Gdy tylko znaleźli się w bazie, Smokescreen postawił Knock Outa na podłodze. Carmen natychmiast wysiadła, a wkurzony nie na żarty medyk transformował się.
- Co wy wyrabiacie? – warknął – Przez was nie dokończyłem wyścigu!
- Wyścig to w tej chwili twoje najmniejsze zmartwienie! – odezwał się Optimus podchodząc do niego bliżej.
- Po jaką cholerę nas tu ściągnęliście? – spytał Knock Out mierząc lidera Autobotów morderczym spojrzeniem.
- Jesteś nam potrzebny, aby wymierzyć sprawiedliwość za zwyrodniały czyn, jakiego dopuścili się Darkfire i Barricade. Zapłacą najwyższą cenę, za to, co zrobili.
- A co ja mam z tym wspólnego? – prychnął medyk.
- Będziesz naszą gwarancją, że Megatron zrobi to, czego od niego zażądamy.
- Możecie sobie pomarzyć! Nie zamierzam tu zostać ani chwili dłużej! – Knock Out bez ostrzeżenia wysunął działko i zaczął strzelać nabojami ze środkiem usypiającym. Prime'owi udało się odskoczyć w bok, ale Bumblebee i Smokescreen oberwali. Niewiele myśląc, Optimus podciął Decepticona i szybko dopadł do niego, unieruchamiając mu ręce w taki sposób, że Knock Out nie mógł mu wstrzelić środka usypiającego.
- Przynieś kajdanki. – rozkazał Ultra Magnusowi.
- Nie wiedziałem, że lubisz takie zabawy, Optimusie!
- Daruj sobie te głupie żarty. Po tym, co zrobiliście Arcee, nie mam nastroju do śmiechu.
Ultra Magnus przyniósł kajdanki i skuł medykowi ręce z przodu.
- Do izolatki! – warknął popychając go.
- Znowu? – westchnął teatralnie Knock Out – Kiepsko traktujecie gości!
- O wiele lepiej niż wy! – warknął Ratchet.
Czerwony Con widział, że Autoboty są ostro wkurzone i posłusznie ruszył we wskazanym kierunku. Carmen chciała iść z nim, ale powstrzymał ją Optimus.
- Ty zostajesz. Mamy dla ciebie zadanie.
Dziewczyna wymieniła spojrzenia z Knock Outem, nim ten wszedł do izolatki, a potem spojrzała na Optimusa. Gdy był zdenerwowany, nie wyglądał już tak przyjaźnie.
- Co niby mam zrobić? – spytała.
Prime wziął z pobliskiego pulpitu cybertroński odpowiednik pendrive'a i podał jej go.
- Ten nośnik zawiera informację dla Megatrona. Dostarczysz mu go, a potem przyniesiesz odpowiedź.
- Mam robić za gońca?
- W rzeczy samej. Ratchet, otwórz jej most ziemny.
Medyk Autobotów posłusznie wykonał polecenie i dziewczyna wkroczyła w aktywny portal, który wyprowadził ją w pustym kanionie. Dziewczyna pragnęła jak najbardziej odwlec chwilę spotkania z Megatronem. Jak się okazało, jej zemsta pociągnęła za sobą poważne konsekwencje. Jeśli dobrze zrozumiała Optimusa, Autoboty zamierzały zabić Darkfire'a i Barricade'a. Carmen nie spodziewała się, że posuną się aż tak daleko. Megatron z pewnością nie będzie zadowolony, gdy dowie się o ich zamiarach. Właściwie to mało powiedziane! Dziewczyna oczami wyobraźni widziała jego wkurw. A najgorszy z tego wszystkiego był fakt, że skierowany on będzie w kierunku jej osoby. W końcu to ona napuściła Darkfire'a na Arcee. Barricade napatoczył się zupełnie przypadkowo. Carmen obawiała się, że tym razem nie uda jej się tak łatwo ułagodzić wybuchowego lidera Decepticonów.
„No trudno, lepiej mieć to już za sobą." – pomyślała dziewczyna łącząc się z Soundwave'em.
- Sound przyślesz mi most? Mam dla Megatrona wiadomość od Autobotów.
Chwilę potem obok niej pojawił się znajomy wir. Gdy dziewczyna znalazła się w centrum dowodzenia, lider Decepticonów już na nią czekał.
- Wróciłaś sama? – zdziwił się – A gdzie Knock Out?
- W bazie Autobotów.
- Co takiego?
- Dopadli nas podczas wyścigu. Kazali mi przekazać ci to. – dziewczyna podała mu nośnik danych.
Megatron przekazał go Soundwave'owi, który podłączył przenośną pamięć do najbliższej konsoli i odtworzył nagraną wiadomość.
- Megatronie mamy twojego medyka. – w centrum dowodzenia dało się słyszeć głos Optimusa – Jeśli chcesz go odzyskać, wydaj nam Darkfire'a i Barricade'a. Ci zwyrodnialcy są zbyt niebezpieczni, by żyć obok gatunku ludzkiego, a nie wierzę, że zgasisz ich osobiście. Jutro o dwudziestej pierwszej mają stawić się w miejscu, do którego współrzędne są w załączonym pliku. I nie próbuj żadnych sztuczek! Jeśli nie spełnisz naszych żądań, zgasimy Iskrę Knock Outa.
Słysząc ostatnie zdanie, Carmen poczuła, jak cała krew odpływa jej z twarzy, a nogi dosłownie się pod nią uginają.
- Nie...
Megatron z wściekłym rykiem uderzył pięścią w najbliższą konsolę sterującą, po czym zmierzył Carmen morderczym spojrzeniem.
- Widzisz, do czego doprowadziłaś?! – krzyknął wyciągając szponiastą dłoń i próbując złapać przerażoną nie na żarty dziewczynę.
Działająca jak dopalacz adrenalina krążąca w jej żyłach sprawiła, że udało jej się w porę uskoczyć. Następnie zrobiła jedyną rzecz, która wydawała jej się w miarę sensowna. Jak na złamanie karku popędziła w kierunku Soundwave'a i skryła się za jego nogą.
- Wracaj tu! Rozkazuję ci! – warknął wściekły lord.
- Nieszczególnie spieszy mi się na tamten świat! Powinieneś nauczyć się kontrolować swoje emocje!
- Powinienem lepiej kontrolować tę bandę oszołomów, którą dowodzę! Przez twoją chęć zemsty Prime śmie mnie szantażować! Nie mogłaś załatwić tego inaczej?
- Czyli jak?
- Mogłaś uwieść Cliffjumpera! Nie pomyślałaś o tym?
- Nie jest w moim typie. – Carmen odetchnęła z ulgą, widząc że największą eskalację negatywnych emocji Megatrona ma już za sobą.
I przeżyła! To dopiero wyczyn! Powoli wyszła ze swojego tymczasowego ukrycia i nieco zbliżyła się do lorda Conów.
- Megatronie, ja nie przypuszczałam, że Autoboty posuną się do tak drastycznych środków. Przepraszam. Co zamierzasz zrobić?
- Muszę pomyśleć.
- Ale... chyba zależy ci na tym, by odzyskać jedynego lekarza, prawda? – spytała, choć bardzo obawiała się odpowiedzi.
- Oczywiście, że mi zależy! Ale to kiepski interes! Życie jednego intelektualisty, kosztem dwóch bezwzględnych żołnierzy...
- A może uda się wymyślić jakiś sposób, żeby wszyscy wyszli z tego bez szwanku?
- Zwołam naradę. A ty wracaj do Autobotów i przekaż im, że rozważę ich propozycję.
***
Carmen leżała otoczona ramionami pogrążonego w stanie hibernacji Knock Outa. Udało jej się namówić Autoboty, żeby zdjęły mu kajdany, argumentując, że i tak nie ma szans uciec z zabezpieczonej kodem izolatki.
Dziewczyna nie mogła zasnąć. Cały czas słyszała w głowie głos Optimusa. „Jeśli nie spełnisz naszych żądań, zgasimy Iskrę Knock Outa." Czy on naprawdę zamierzał to zrobić? Autoboty nie mogły być aż tak bezwzględne! Przecież Knock Out niczym im nie zawinił!
Carmen nic mu nie powiedziała o groźbie Prime'a, gdyż nie chciała go martwić. Przecież nie wiadomo, jaką decyzję podejmie Megatron. Dziewczyna wiedziała, że potrafi myśleć strategicznie i najprawdopodobniej poświęci Darkfire'a i Cade'a, by odzyskać jakże potrzebnego podczas wojny lekarza. O ile pierwszego wcale nie żałowała, to drugiego było jej szkoda. Ich pierwsze spotkanie nie należało do zbyt udanych, ale czuła, że odkąd Barricade zaakceptował ją jako jedną z Conów, potrafiłaby się z nim dogadać. Jeśli tylko będzie miała jakąś szansę.
Popatrzyła na spokojnie hibernującego Knock Outa. Miała ogromną nadzieję, że nie jest to ich ostatnia wspólnie spędzona noc. Starała się nie dopuszczać do siebie negatywnych myśli, lecz okrutny umysł cały czas podsuwał jej wizję najgorszego.
Optimus podchodzi do unieruchomionego przez Autoboty medyka. Przykłada blaster do piersi czerwonego mecha. Pogodzony z losem Knock Out wymienia z nią ostatnie spojrzenie. W jego optykach widzi smutek i nieskończoną miłość do niej. Pada strzał. Z ogromnej dziury w klatce piersiowej mecha strugami wypływa Energon. Piękny, czerwony blask jego optyk stopniowo przygasa. Autoboty puszczają jego ciało, które bezwładnie upada na zbroczoną Energonem posadzkę.
„Dość!"
Siłą woli Carmen starała się odsunąć od siebie tę okropną wizję.
„To się nie stanie! Musi być dobrze! Po prostu musi!"
Dziewczyna mocniej wtuliła się w Knock Outa, próbując uspokoić rozszalałą wyobraźnię. Bliskość i ciepło mecha sprawiły, że złe myśli powoli odpłynęły, a jej wyczerpany umysł stopniowo zapadł w stan błogiej nieświadomości.
***
Punktualnie o dwudziestej pierwszej Autoboty, Knock Out i Carmen czekali w wyznaczonym miejscu na pojawienie się Decepticonów.
Carmen była tak zdenerwowana, że aż rozbolał ją brzuch i zrobiło jej się niedobrze.
- Wszystko w porządku, Iskierko? – spytał Knock Out, który zauważył, że z dziewczyna nagle pobladła.
- Denerwuję się, to wszystko.
- Nie ma czym. Nawet jeśli Megatron nie przyśle Darkfire'a i Cade'a, to najwyżej wrócę do aresztu.
- Jest coś, o czym ci nie powiedziałam... – zaczęła Carmen, ale przerwała, gdy w kanionie, w którym się znajdowali, pojawił się most ziemny.
Z bijącym mocno sercem, dziewczyna wpatrywała się w wir. Czy wyjdą z niego Darkfire i Barricade, czy może sam Megatron i obwieści, że nie pozwoli się szantażować? Sekundy ciągnęły się jak godziny, aż w końcu z portalu wyłoniły się dwie sylwetki, które Carmen od razu rozpoznała. A więc jednak! Megatron uznał, że medyk jest dla niego ważniejszy, niż dwóch sprawnych wojowników. Z jednej strony poczuła wielką ulgę, lecz z drugiej zrobiło jej się żal Barricade'a. Właściwie to Darkfire'a też. Był sadystycznym psycholem, ale to ona namówiła go, by zgwałcił Arcee. Choć z drugiej strony specjalnie się nad tym nie namęczyła.
Ciekawe tylko, czy Megatron powiedział im, co ich czeka?
- Jak się czuje Arcee, Optimusie? – spytał z szelmowskim uśmiechem Darkfire – Gotowa na powtórkę z rozrywki?
- Jeszcze masz czelność pytać, ty chory sadysto? – krzyknął Cliffjumper – Zapłacisz najwyższą cenę za to, co jej zrobiłeś!
- Była niegrzeczna, więc musieliśmy ją ukarać! – roześmiał się Barricade.
- Autoboty! Na nich! – zakomenderował Optimus – I nie miejcie litości!
Drużynie Prime'a nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Wszyscy jednocześnie rzucili się w stronę Decepticonów, z wyjątkiem Ultra Magnusa, który pilnował, by KnockOut nie nawiał. Wprawdzie mech miał ręce skute kajdankami, nie mógł więc się transformować, ale w ferworze walki mógłby skontaktować się z Nemesis i poprosić o most ziemny, a wówczas Cony mogłyby przysłać portal ratunkowy także Darkfire'owi i Barricade'owi. Powodzenie misji zależało od dopilnowania, by medyk Conów za wcześnie nie wrócił do swoich.
Carmen i Knock Out mogli tylko się przyglądać rozwojowi akcji. Darkfire i Barricade stali tyłem do siebie i próbowali odeprzeć zmasowany atak wroga. Autoboty były tak zdeterminowane, by pomścić krzywdę Arcee, że nie przejmowały się grą fair play i atakowały jednocześnie. Widząc, że szanse na pokonanie wroga są zerowe, Darkfire postanowił zastosować taktyczny odwrót. Gdy próbował się transformować, złapał go Optimus i z całej siły cisnął nim o ziemię. Oszołomiony upadkiem mech przez chwilę leżał bez ruchu, co wykorzystał Prime. Podszedł do niego i stopą przygniótł do ziemi. Następnie transformował przedramię w długi, ostry sztylet i nachylił się nad rozpaczliwie próbującym się uwolnić Decepticonem.
- Najchętniej zrobilibyśmy ci to samo, co ty zgotowałeś biednej Arcee. – odezwał się – Ale nie jesteśmy takimi sadystami jak ty. Dlatego przed śmiercią unikniesz dodatkowego cierpienia. – lider Autobotów wycelował ostrze prosto w pierś przerażonego Darkfire'a – Czy chcesz coś powiedzieć przed śmiercią?
- Pierdolę cię Prime! – czarny mech pokazał mu środkowy szpon.
W odpowiedzi Optimus zamachnął się i opuścił sztylet, który z łatwością zagłębił się w ciele Decepticona. Darkfire wrzasnął z bólu, gdy ostrze przebiło jego Iskrę. Prime wyciągnął broń i zadał jeszcze jeden cios, a potem dwa kolejne. Z głębokich ran strugami wypływał Energon, Darkfire charczał dławiąc się życiodajnym paliwem, a jego ciałem wstrząsały gwałtowne spazmy. Czerwony blask w jego optykach stopniowo przygasał, aż w końcu całkiem znikł i Decepticon legł bezwładnie na ziemi.
Optimus przez chwilę przyglądał się pozbawionej życia karoserii, po czym spojrzał w stronę, gdzie reszta drużyny rozprawiała się z Barricade'em. Pozbawiony przytomności Decepticon leżał na ziemi, a Autoboty kopały go i okładały pięściami. Pancerz mecha był cały powgniatany i pokryty licznymi ranami, z których obficie wypływał Energon.
- Dość już! – rozkazał Prime podchodząc do leżącego nieruchomo Cade'a – Najwyższy czas skończyć z nim raz na zawsze! – To mówiąc transformował rękę w blaster, przystawił ją do głowy mecha, po czym oddał strzał.
- Już nikt nie zazna krzywdy od tych zwyrodnialców! - Optimus wyprostował się i spojrzał na Knock Outa – Ultra Magnusie, możesz go uwolnić. Megatron dopełnił swojej części umowy, więc i my dopełniamy naszej. Jesteś wolny. Nie zapomnijcie zabrać karoserii waszych kompanów. Byłoby źle, gdyby wpadły w ręce ludzi. Autoboty! Misja wykonana! Wracamy do bazy!
Carmen i Knock Out przez chwilę patrzyli, jak mechy znikają w otwartym portalu. Dziewczyna była zszokowana tym, co zobaczyła. Pierwszy raz widziała śmierć Cybertrończyków i widok ten bardzo nią wstrząsnął. Darkfire i Barricade praktycznie zostali zamordowani z zimną krwią. A najgorsze było, że zginęli z jej winy! Okropnie się czuła z tą świadomością. Darkfire może i był niebezpiecznym psychopatą, mimo wszystko żałowała i jego. Odwróciła się do Knock Outa i mocno się w niego wtuliła. Chciała za wszelką cenę wymazać z pamięci widok martwych ciał Darkfire'a i Cade'a. Medyk objął ją i trwali tak przez chwilę.
- Nie żyją przeze mnie... – odezwała się w końcu – To ja ich zabiłam.
- Nie gadaj głupot Iskierko. Zginęli z ręki Optimusa.
- Ale gdybym nie napuściła Darkfire'a na Arcee, to wszystko by się nie wydarzyło.
- Myślę, że prędzej, czy później sam wpadłby na pomysł, że może zabawić się z Autobotką. Poza tym, miał swój rozum. Nie musiał robić tego, o co go poprosiłaś. – Knock Out delikatnie głaskał ją po plecach. – Wracajmy do domu.
Skontaktował się z centrum dowodzenia i poprosił o most ziemny. Już na Nemesis wysłał kilku vehicońskich żołnierzy po ciała zamordowanych Decepticonów. Prime miał rację. Nie mogły wpaść w ręce ludzi, a szczególnie tych technoświrusów z MECH-u.
- Jak podobało wam się przedstawienie? – spytał Megatron wchodząc do pomieszczenia.
Tuż za nim dumnie kroczyli... Barricade i Darkfire. Carmen i Knock Out patrzyli na nich, jak na zjawy.
- Ale... widzieliśmy jak Autoboty ich gaszą! Jakim cudem? – odezwała się w końcu dziewczyna.
- Na szczęście mamy w drużynie niezastąpionego Shockwave'a. Okazało się, że pracował nad urządzeniem, które pozwala na przybieranie postaci wybranego mecha. Choć to dopiero prototyp, przed chwilą przekonaliśmy się, że znakomicie spełnia swoje zadanie. Wprawdzie musiałem poświęcić dwóch vehicońskich żołnierzy, ale, mam nadzieję – Megatron spojrzał wymownie na Darkfire'a i Barricade'a – że było warto.
- Oczywiście Lordzie Megatronie! Nie zawiedziemy cię! – odezwał się Barricade.
- Sprytnie to rozegrałeś Megs! Jestem pod wrażeniem! – uśmiechnęła się do niego Carmen – Ale Autoboty się zdziwią, gdy zobaczą Darkfire'a i Cade'a!
- Mam nadzieję, że wy dwaj nie dalibyście się tak łatwo pokonać, jak te klony, które dla was poświęciłem. – lider Conów zwrócił się do swoich niesfornych podwładnych.
- Oczywiście, że nie! Zanim by nas pokonali, na pewno zgasłoby kilka Iskier, co nie, Dark?
- Na sto procent! O ile w ogóle by nas pokonali!
- Skąd wiecie, co wydarzyło się w wąwozie? Czy Soundwave...
- Tak. Wysłał Laserbeaka, by obserwował całe zajście.
- Megatronie, a gdyby Shockwave nie posiadał tego prototypu... co wtedy byś zrobił?
- Nie miałbym wyjścia i musiał kierować się przyszłym dobrem Decepticonów, czyli odzyskać mojego medyka. Na szczęście nie byłem zmuszony dokonywać wyboru. A teraz zejdźcie mi wszyscy z oczu. Mam dość wyciągania was z opresji. Jeszcze jedna taka sytuacja, a będziecie musieli radzić sobie sami. Czy to jest jasne?
- Jak najbardziej mój panie! – Knock Out skłonił się lekko przed liderem, po czym razem z Carmen opuścili centrum dowodzenia.
***
Po interwencji medycznej Ratcheta, Arcee powoli dochodziła do siebie w skrzydle medycznym. Fizyczne rany nie były takie straszne, doktor Autobotów zapewniał ją, że w przeciągu tygodnia wszystko się ładnie zagoi. O wiele gorsza była psychiczna trauma. Botka nie mogła normalnie hibernować, ponieważ w dręczących ją koszmarach od nowa przeżywała tę okropną noc. Na jawie natomiast cały czas wracały do niej straszne wspomnienia tamtego sadystycznego gwałtu. Mimo wsparcia swojej drużyny, nie potrafiła wyprzeć ich z psychiki.
Najgorsze ze wszystkiego było to, że mech, na którego pomoc najbardziej liczyła, ani razu jej nie odwiedził. Jak widać, nie był w stanie wybaczyć jej tej feralnej nocy. Ta wredna suka narcystycznego medyka Conów skutecznie rozwaliła ich związek. A najgorsze było to, że jej misternie uknuty plan zemsty się nie powiódł. Smokemscreen powiedział jej, że Knock Out i Carmen ciągle są razem. Niech to rdza! Ale jeszcze pokaże tej dziwce, że nie warto z nią zadzierać!
Mściwe myśli przerwało jej pukanie do drzwi. Po chwili do pomieszczenia zajrzał Cliffjumper.
- Arcee mogę wejść? – spytał.
- Proszę.
Mech podszedł do łóżka na którym leżała femme i przysiadł obok niej.
- Na początku chciałbym ci powiedzieć, że jest mi niezmiernie przykro z powodu tego, co spotkało cię na Nemesis. Ale chcę, żebyś wiedziała, że przed chwilą ci dwaj psychole, którzy cię skrzywdzili, zapłacili za twoją krzywdę najwyższą cenę.
- Co masz na myśli?
- Zgasiliśmy ich.
- Słucham? – Arcee gwałtownie usiadła – Czy ja was o to prosiłam? – krzyknęła – Sama chciałam się na nich zemścić! Sprawić, że błagaliby mnie o litość, której by ode mnie nie otrzymali!
- Optimus uznał, że tych dwóch może być bardzo niebezpiecznych nie tylko dla ciebie, ale także dla ludzkich kobiet. Darkfire już próbował zgwałcić Carmen i...
- Szkoda, że tego nie zrobił! – przerwała mu femme.
- I według naszego przywódcy byłoby tylko kwestią czasu, że zainteresowałby się ziemiankami. – dokończył Cliffjumper. – A znając Barricade'a, pewnie wziąłby z niego przykład. Ale nie przyszedłem do ciebie po to, aby rozmawiać o tych psycholach. Chciałbym wyjaśnić parę rzeczy, które się ostatnio wydarzyły.
- A więc słucham.
- Kiedy cię nie było, miałem czas przemyśleć sobie parę rzeczy i doszedłem do wniosku, że tak naprawdę mnie nie zdradziłaś. Jeśli jest tak, jak mówisz i byłaś pod wpływem doprawionego prochami Energonu, zapewne nie miałaś pojęcia, co robiłaś. Zdrada byłaby wtedy, gdybyś przespała się z Wheeljackiem i Smokescreenem z pełną świadomością tego, co robisz. Dlatego chciałbym, abyśmy oboje zapomnieli o tym incydencie i aby między nami było tak, jak dawniej. Zgodzisz się na to? – spytał Cliffjumper niepewnie biorąc ją za rękę.
- Cieszę się, że doszedłeś do takich wniosków. – uśmiechnęła się do niego Arcee – Nawet nie wiesz, jak pragnęłam coś takiego usłyszeć! I oczywiście zgadzam się byśmy znowu byli parą! Tęskniłam za tobą Cliff!
- Ja za tobą też, mimo, że jednocześnie byłem na ciebie wściekły. Ale mała pogadanka z Optimusem i moje własne przemyślenia sprawiły, że zrozumiałem iż nie ma mowy o zdradzie. I jeszcze jedno. Tamtego ranka, gdy znalazłem was w lesie, powiedziałem ci kilka okropnych rzeczy. Chciałbym cię za nie przeprosić. Byłem wzburzony i nie zastanawiałem się nad tym, co mówię. Wybaczysz mi? – uśmiechnął się ciepło do Arcee.
- Jasne. Zamknijmy tamten rozdział i rozpocznijmy wszystko od nowa!
Cliffjumper nachylił się nad botką i chciał ją pocałować, jednak ta powstrzymała go.
- Cliff proszę nie. Po tym, co przeżyłam, jeszcze nie jestem gotowa na tego rodzaju bliskość.
Cliffjumper pogłaskał ją po policzku, na którym widniała szrama zrobiona przez Barricade'a.
- W porządku Słoneczko. Rozumiem to. Poczekam tyle, ile będzie trzeba.
***
Breakdown nie zdążył na dobre zapaść w stan hibernacji, gdy nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi swojej kwatery. Niechętnie zwlókł się z wygodnego łóżka, którym zastąpił twarde leżysko będące podstawowym wyposażeniem kwater Conów. Aby się na nim zmieścić, musiał transformować się do mniejszej postaci, ale czego się nie robi dla wygody?
Bardzo się zdziwił, gdy pod drzwiami ujrzał Carmen. Dziewczyna miała na sobie seksowną, intensywnie czerwoną, satynową koszulkę nocną, która znakomicie podkreślała jej figurę.
- Carmen, ty nie z Knock Outem? - spytał próbując oderwać wzrok od kuszących krągłości, ledwo zakrytych przez cienki materiał.
Natychmiast przypomniał sobie widok dziewczyny kochającej się z medykiem w loży dla VIP-ów. Na to wspomnienie jego Iskra zabiła mocniej, a on sam poczuł przyjemne pulsowanie w obrębie podwozia.
- Shockwave poprosił go o pomoc w badaniach, a ja jakoś nieswojo się czuję będąc sama w tej mojej wielkiej kwaterze. Czy mogłabym u ciebie zostać dopóki nie wróci?
- No jasne mała! - Breakdown cofnął się, wpuszczając dziewczynę do środka - Czuj się jak u siebie! Zamierzałem właśnie hibernować, ale skoro tu jesteś, to może obejrzymy jakiś film? – zaproponował kładąc się z powrotem do łóżka.
- Nie chcę ci robić kłopotu. Ja też chętnie wypocznę. - uśmiechnęła się do niego Carmen.
- W takim razie kładź się mała! - Breakdown odsunął kołdrę i zapraszającym gestem poklepał materac obok siebie.
Dziewczyna położyła się i szczelnie okryła się pościelą. Breakdown czuł, że cała drży.
- Wszystko w porządku? – spytał.
- Tak. Muszę się tylko rozgrzać.
- Pozwól, że ci pomogę. - uśmiechnął się i przysunął się bliżej do Carmen - Poczuj ciepło moich wentylatorów mała. - mruknął otaczając ją silnymi ramionami i dociskając do siebie.
- Jak przyjemnie... - westchnęła dziewczyna układając wygodniej do snu.
Breakdown poczuł przyjemne pobudzenie, gdy jej pośladki otarły się o jego podwozie. Ze wszystkich sił próbował stłumić gorące myśli, które pojawiły się w jego procesorze. Oczami wyobraźni widział już, jak razem z Carmen oddają się zmysłowym przyjemnościom.
"Co się z tobą dzieje chłopie?" - próbował pozbyć się tych namiętnych myśli - "To dziewczyna twojego przyjaciela! Nawet nie myśl o niej w taki sposób!".
Łatwiej było pomyśleć, lecz trudniej wykonać. Czując delikatne, miękkie i ciepłe ciało Carmen tuż przy swoim, Breakdown powoli zaczął tracić kontrolę nad swoim zachowaniem. Jego procesorem zawładnęło niepohamowane pragnienie rozładowania narastającego napięcia. Tuż obok niego leżała atrakcyjna dziewczyna, z którą teoretycznie mógłby przeżyć cudowne chwile przyjemności. Ta myśl sprawiła, że przez jego obwody przebiegł rozkoszny dreszcz. Poczuł, że jego generator przyjemności sztywnieje, ocierając się o zamkniętą pokrywę krocza.
Poruszył się nerwowo, próbując pohamować nieuchronnie zbliżającą się katastrofę. Ze wszystkich sił starał się zapanować nad odruchem uwolnienia generatora przyjemności. Ze zgrozą uświadomił sobie, że jest już za późno. Pokrywa rozsunęła się, a jego twardy członek wsunął się pomiędzy nogi Carmen.
Zaskoczona dziewczyna natychmiast odwróciła się przodem do niego.
- Breakdown co ty robisz? - spytała.
- Wybacz mała. To nie było zamierzone. Po prostu... Nie wiedziałem, że twoja bliskość tak silnie na mnie podziała... - jęknął mech odsuwając się od niej.
- Musisz być bardzo spragniony... - stwierdziła, po czym po omacku wyszukała jego prężący się generator przyjemności.
Zacisnęła na nim dłoń i powoli zaczęła przesuwać ją wzdłuż całej powierzchni. Breakdown spojrzał na nią zaskoczony.
- Carmen co robisz? Przecież ty jesteś z Knock Outem!
- Spokojnie Break. On nie musi się o niczym dowiedzieć. Bardzo cię lubię i chcę ci pomóc rozładować twoje napięcie. A czuję, że jesteś bardzo napięty... - jej ręka mocniej zacisnęła się na jego sztywnym generatorze przyjemności - Co powiesz na przyjacielski seks?
Breakdown nie zdołał pohamować jęku, gdy niezwykle przyjemne doznania przepłynęły przez jego obwody.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - wykrztusił.
- Gdybym nie była, nie proponowałabym ci. - uśmiechnęła się dziewczyna delikatnie uciskając prężące się prącie Breakdowna - Zdaję sobie sprawę z tego, że facetowi bardzo trudno jest żyć zachowując seksualną wstrzemięźliwość. A jazda na ręcznym to nie to samo co seks z partnerką...
- Carmen lepiej przestań, nim całkowicie stracę nad sobą kontrolę... - ostrzegł Breakdown, który czuł, że za chwilę owładnie nim czysty, niepohamowany popęd.
Dziewczyna była taka drobna i delikatna. Bał się, że kiedy podda się gorącemu pożądaniu, może ją uszkodzić.
- Nie krępuj się twardzielu! - Carmen posłała mu figlarny uśmieszek, a jej dłoń zacisnęła się na gładkiej, gorącej żołędzi wielkiego mecha - Oczekuję, że tej nocy będziesz szalony... - jej palec powoli ślizgał się po niezwykle wrażliwym czubku.
- Carmen proszę... - jęknął w odpowiedzi zaciskając dłonie na prześcieradle - Nie baw się ze mną w ten sposób!
- Nie podoba ci się? - dziewczyna przysunęła się do niego bliżej, a jej wolna dłoń spoczęła na masywnej klatce piersiowej Breakdowna - Przecież widzę, jaki jesteś naładowany... Twój niszczyciel jest gotowy do oddania strzału... - przesunęła dłoń po całej długości sztywnego prącia.
Breakdown przymknął optyki, a z jego gardła wyrwał się jęk rozkoszy.
- Carmen bo zaraz nie będzie odwrotu! - ostrzegł obejmując dziewczynę masywnym ramieniem i przyciskając do siebie.
Drugą rękę wsunął pomiędzy jej uda. Gdy jego palce natrafiły na gorącą wilgoć, od razu zorientował się, że dziewczyna nie ma na sobie bielizny. Carmen przysunęła się do niego bliżej, zarzucając mu nogę na biodro, a tym samym ułatwiając mu dostęp do najgłębszych i najwrażliwszych stref swojego ciała.
- Taka gorąca i mokra... - mruknął Breakdown niespiesznie pocierając jej wrażliwe miejsca - Co ty ze mną robisz maleńka?
Carmen uśmiechnęła się do niego zalotnie i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Właściwe pytanie brzmi, co ty zamierzasz robić ze mną? - szepnęła do jego audioreceptora.
- Myślę, że doskonale znasz odpowiedź na to pytanie. Ale czy naprawdę tego chcesz?
- Gdybym nie chciała, nie prowokowałabym cię... – uśmiechnęła się dziewczyna, po czym delikatnie musnęła jego usta – Tej nocy będę tylko twoja Break! Niczym się nie przejmuj i daj się ponieść chwili!
Nie musiała mu tego dwa razy powtarzać. Zachłannie wpił usta w jej miękkie wargi i całował namiętnie. Carmen ochoczo odwzajemniła pieszczotę, szczelniej przylegając do niego. Nie przerywając pocałunku, Breakdown delikatnie masował jej rozpalony kwiat kobiecości, sprawiając, że dziewczyna jęknęła mu w usta. Czuł, jak jej ręka ponownie zaciska się na sztywnym, pulsującym pożądaniem generatorze przyjemności.
- Zwolnij mała! – sapnął, gdy Carmen zaczęła rytmicznie go masować.
Dziewczyna ponownie jęknęła, gdy wsunął dwa palce w jej rozpalone pożądaniem wnętrze. Poruszał nimi powoli, stopniowo zwiększając tempo. By odpowiednio ją rozciągnąć, dołożył jeszcze trzeci palec. Carmen wygięła plecy w łuk i zaczęła poruszać biodrami, nadając tempa. Jej dłoń ponownie przyspieszyła, doprowadzając Breakdowna na skraj rozładowania. Położył dziewczynę na plecach, a sam uklęknął nad nią.
- Nadal tego chcesz? – upewniał się.
W odpowiedzi Carmen uśmiechnęła się figlarnie i oplotła nogami jego biodra, dając mu nieme przyzwolenie. Niewiele myśląc Breakdown wsunął się w nią, czując rozkoszną przyjemność, gdy gorąca wilgoć szczelnie otuliła jego generator przyjemności. Owładnięty dziką żądzą, zaczął poruszać się w Carmen, stopniowo przyspieszając. Dziewczyna pojękiwała cicho, gdy pogłębił penetrację. On sam czuł, że gwałtownie zbliża się rozładowania. Długotrwała przerwa w spółkowaniu z partnerką, sprawiła, że był niezwykle pobudliwy. Na szczęście udało mu się rozpalić Carmen na tyle, że jako pierwsza osiągnęła szczyt, o czym świadczył głośny krzyk rozkoszy, połączony z gwałtownymi skurczami ścian jej waginy. Breakdown czuł już niezwykle przyjemne impulsy przebiegające przez jego ramę. Jeszcze chwila i...
Ocknął się w łóżku, w swojej kwaterze, rozpalony do granic możliwości, z rozsuniętym panelem interfejsowania. Jego wentylatory pracowały jak szalone, próbując schłodzić rozgrzane ciało.
Co to był za sen? Jak on mógł w ogóle pomyśleć w taki sposób o dziewczynie swojego najlepszego przyjaciela? Dla niego Carmen była nieosiągalna! Nie zmieniło to faktu, że w tej chwili pragnął ziszczenia swojego gorącego snu. Gdyby tak dziewczyna pojawiła się teraz w jego pokoju, kto wie, czy udałoby mu się oprzeć ogromnej pokusie...
Im więcej miał z nią styczności, tym bardziej rozumiał wybór Knock Outa. Carmen miała w sobie to coś, co przyciągało do niej jak magnes. Ładna, seksowna i charakterna dziewczyna mogła zawrócić w głowie!
„Breakdown stop!" – upominał się w myślach – „Zapomnij o niej! T o j e s t d z i e w c z y n a t w o j e g o n a j l e p s z e g o k u m p l a! Z którym prawdopodobnie teraz uprawia seks... Nie! Nie myśl o tym!" – próbował uspokoić rozbudzony umysł.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie uda już mu się zasnąć, postanowił więc pójść do łaźni i wziąć zimny prysznic, który ostudzi jego zapędy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro