Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Fortel Megatrona

Gdy tylko Darkfire oddalił się z reliktem, Knock Out, Breakdown i Starscream natychmiast odzyskali zdolność myślenia.

- Jakim cudem się tu znaleźliśmy? - chciał wiedzieć Seeker.

- Przez ciebie tłuku! - warknął Knock Out - Po kiego wała wyrywałeś relikt Darkfire'owi?

- Chciałem zobaczyć jak działa!

- To poznałeś jego działanie na własnej karoserii! Musimy się stąd jak najszybciej wydostać! Darkfire zabrał ze sobą Carmen!

- I co z tego? Przecież jej nie zabije! - Starscream nie mógł zrozumieć wzburzenia medyka.

- Ma wobec niej inne zamiary!

- Knock Out natychmiast do mnie! - na kanale ogólnym rozleglo się wezwanie Megatrona.

- Z tym będzie mały problem Lordzie Megatronie. - odpowiedział medyk, używając komunikatora.

- Jaki znowu problem?

- Bo widzisz... Razem ze Starscreamem i Breakdownem siedzimy w areszcie.

- Że co???

- Darkfire nas tu zamknął z pomocą reliktu!

- Wyślę kogoś, kto was uwolni.

- A czy mogę mieć do ciebie prośbę mój panie?

- O co chodzi?

- Carmen jest w niebezpieczeństwie. Darkfire zabrał ją ze sobą i chce ją skrzywdzić!

- Zajmę się tym. A was ktoś zaraz uwolni.

- Jeszcze tylko taki mały drobiazg Lordzie Megatronie. Darkfire jest w moim ciele, a ja w jego. Byłbym ci niezmiernie zobowiązany, gdybyś uważał na lakier.

- Co takiego??? Jakim cudem...

- To dłuższa historia mój panie! Wyjaśnię ci wszystko później. Aha, jeszcze jedno! Darkfire ma przy sobie relikt. Musisz być ostrożny, żeby nie użył go przeciwko tobie!

- Będę miał to na uwadze.

Megatron zerwał połączenie i rozkazał Dreadwingowi uwolnić pozostałych z aresztu. Sam natomiast poszedł szukać Darkfire'a i Carmen.

Wpierw postanowił sprawdzić osobistą kwaterę mecha. Gdy okazało się, że jest pusta, skierował swoje kroki do zatoki medycznej. Gdy wszedł do środka, natychmiast usłyszał krzyki dziewczyny. Leżała naga na jednym ze stołów operacyjnych unieruchomiona przez Darkfire'a, który właśnie uwolnił swój generator przyjemności.

Pochłonięty dziką żądzą zupełnie nie zwracał uwagi na otoczenie, nie usłyszał więc kroków Megatrona. Wielki mech jedną ręką chwycił zaskoczonego Darkfire'a za kark i uniósł go w górę, a drugą zerwał z jego ręki relikt.

- Jak śmiesz łamać moje rozkazy? - warknął Lord Decepticonów mierząc mniejszego mecha groźnym spojrzeniem.

- P-Panie to przecież tylko węglowiec!

- To pełnoprawny Decepticon! Mówiłem chyba wyraźnie, że jest pod moją ochroną! - Megatron cisnął mechem o najbliższą ścianę.

Następnie podszedł do nieco oszołomionego Darkfire'a i wbił w niego swoje mordercze spojrzenie.

- Gdybyś był w swoim ciele, raz na zawsze oduczyłbym cię gwałtu! - warknął - Urządziłbym cię tak, że własna matka by cię nie poznała!

Następnie odwrócił się i podszedł do stołu, na którym siedziała Carmen. Dziewczyna zdążyła się z powrotem ubrać, ale widać było, że jest roztrzęsiona.

- Wszystko w porządku? - spytał Megatron.

- Kurwa nic nie jest w porządku! - wybuchła - Dwa razy podczas jednego dnia ten zjeb próbował mnie zgwałcić! Mam tego serdecznie dosyć! Żądam skutecznej ochrony!

Megatron wydawał się zaskoczony reakcją dziewczyny. Niby takie maleństwo, ale jak się wydarła, natychmiast poczuł przeciążenie w audio receptorach.

- Hej, spokojnie! Chcesz ochrony, to ją dostaniesz. Co powiesz na Breakdowna? Chyba ty, on i Knock Out lubicie się?

- Break świetnie się będzie nadawał. Dzięki! - Carmen zaczęła się powoli uspokajać.

Nagle do sali medycznej wparadowali Knock Out, Breakdown i Starscream. Starscream z wielkim hukiem, bowiem źle wymierzył odległość dzielącą go od framugi i porządnie przywalił ramieniem w ścianę, czemu towarzyszył wściekły krzyk bólu.

- Chudzinka nie mieści się drzwiach? - kpił Breakdown.

- Zamknij się napakowany debilu! - warknął Starscream.

Nie zwracając uwagi na ich słowne przepychanki, Knock Out podszedł do Carmen.

- Mam nadzieję, że Megatron zdążył?

- W ostatniej chwili, jak poprzednio ty. Co za popierdolony dzień! Nerwicy się przez was nabawię! - odparła Carmen.

- Breakdown od dzisiaj będziesz osobistym ochroniarzem dziewczyny. - rozkazał Megatron patrząc na wielkiego mecha.

- Ale ja jestem Starscream. - poprawił go tamten.

- Breakdown to ja. - odezwał się Seeker.

- Nie można zostawić was nawet na chwilę, bo od razu musicie coś odjebać! - widać było, że Megatron z trudem hamuje wybuch złości - Wyjaśnijcie mi jak doszło do tej waszej zamiany?

Knock Out pokrótce opowiedział lordowi, co się wydarzyło podczas walki z Autobotami.

- Jakim cudem Soundwave pierwszy nie namierzył tego reliktu? - zastanawiał się głośno Megatron - Soundwave! Pozwól do zatoki medycznej! - lord wezwał swojego asa wywiadu - A co do ciebie Darkfire, to za dzisiejsze wyskoki posiedzisz sobie parę dni w areszcie. Na zmniejszonych dawkach Energonu.

- W takim razie powinieneś ukarać też Knock Outa za bzykanie węglowca! - zasugerował Darkfire.

- Nie udawaj debila! Twoja kara nie jest... Zaraz, zaraz. Co? - Znaczenie słów Darkfire'a dotarło do Megatrona z opóźnieniem - Knock Out interfejsujesz z Carmen?

- Jakby ci to powiedzieć mój panie... Tak. Od jakiegoś czasu jesteśmy parą. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.

- Nie obchodzi mnie twoje życie intymne, dopóki nie zaczniesz partolić roboty. - odparł Megatron - A wracając do ciebie Darkfire, Knock Out zabawia się z Carmen za jej zgodą, a ty próbowałeś wziąć ją siłą. I za to poniesiesz konsekwencje. Tak jak mówiłem wcześniej, ciesz się, że nie jesteś w swojej skórze, bo wybiłbym ci te gwałty z głowy raz na zawsze!

W tym momencie do pokoju medycznego wszedł Soundwave.

- Soundwave czy możesz mi powiedzieć, jakim cudem nie namierzyłeś pewnego reliktu, który wpadł w łapy Autobotów? - zwrócił się do niego Megatron.

~ Relikt był namierzony. Zabrakło czasu i ludzi.

Na ekranie zakrywającym twarz Cona wyświetlił się zapis daremnej próby przejęcia reliktu przez Shockwave'a.

- Dlaczego na miejscu był tylko Shockwave? I czemu tak późno się tam pojawił? - warknął Megatron.

~ Nikt inny nie był dostępny. Wszyscy hibernowali po Stężonym Energonie. Ściągnięcie Shockwave'a chwilę potrwało. - wyjaśnił Soundwave.

- Dziękuję Soundwave. Możesz wracać do swoich zajęć.

Gdy tylko as wywiadu opuścił pomieszczenie, Megatron zmierzył Knock Outa gniewnym spojrzeniem.

- Między innymi tego typu sytuacje miałem na myśli zabraniając imprezowania! - warknął - Leżeliście schlani, a Autoboty tymczasem dostały nową broń w swoje łapy! Teraz poniesiecie tego konsekwencje! Pomęczycie się w swoich nowych ciałach przez jakiś czas!

- Ale Lordzie Megatronie... - zaczął Starscream.

- Nie ma żadnego ale! - przerwał mu lider - To raz na zawsze oduczy was beztroski! Carmen pozwól ze mną. Chciałbym porozmawiać z tobą na osobności. A wy zamknijcie Darkfire'a w areszcie! - Megatron podniósł dziewczynę , posadził sobie na ramieniu , po czym opuścił pokój medyczny.

- Gdybyś nie był w moim mega seksownym ciele, odpowiednio bym cię urządził! - warknął Knock Out.

- Masz na myśli na przykład taką karę? - Darkfire przejechał szponami obu rąk po wypolerowanej powierzchni swojej klatki piersiowej, robiąc długie i liczne rysy.

- Natychmiast przestań! - warknął Knock Out.

- Bo co mi zrobisz?

- Zamknijcie go w tym areszcie! - rozkazał Starscreamowi i Breakdownowi.

- Jeszcze czego! - roześmiał się Darkfire, po czym transformował się w auto - Najpierw będziecie musieli mnie złapać! - to mówiąc z piskiem opon wyjechał z zatoki medycznej.

Ponieważ nie miał zielonego pojęcia o jeździe, nie wyrobił się na pierwszym zakręcie i koncertowo władował się w ścianę.

- NIE!!! - krzyk medyka słychać było chyba na całym Nemesis - Coś ty kurwa zrobił z moją karoserią?!?

- Nie martw się stary. To się wyklepie! - próbował pocieszać go Breakdown.

- Starscream na co czekasz? Zaciągnij go do aresztu, nim narobi więcej szkód!

- A dlaczego akurat ja?

- Bo teraz jesteś z nas najsilniejszy debilu!

- Jak nie skończysz mnie obrażać, to przysięgam, że przefasonuję ci buźkę swoim młotem!

- Dobra, dość tego! - wtrącił się Breakdown podchodząc do tyłu alt-mode'a Darkfire'a - Starscream ty będziesz ciągnął, a ja pchał.

- Nie dotykajcie mnie! - warknął Darkfire transformując się z powrotem w robota.

- Myślałeś, że nam nawiejesz? Niestety jazda samochodem nie jest taka prosta jak mogłoby ci się wydawać! - roześmiał się Breakdown przytrzymując Darkfire'a z jednej strony.

Z drugiej trzymał go Starscream.

- Puszczajcie mnie do cholery!

- W przeciwieństwie do ciebie, my respektujemy rozkazy Megatrona. - stwierdził Breakdown.

- Tresowane pieski! - prychnął Darkfire.

- Ja ci dam tresowane pieski! - Breakdown otworzył drzwi celi, a Starscream brutalnie wepchnął do środka Darkfire'a - Miłej odsiadki zboczeńcu!

W tym samym czasie Carmen i Megatron przemierzali labirynt korytarzy Nemesis.

- Jeszcze nie zdążyłam podziękować ci za pomoc Megatronie. - uśmiechnęła się do niego dziewczyna.

- Nie ma za co. Tak naprawdę to powinnaś podziękować Knock Outowi. To on poprosił mnie, żebym cię odszukał. Zastanawiało mnie, czemu się tak o ciebie troszczy. Teraz już wiem. Nigdy bym nie przypuszczał, że tego typu związek może w ogóle istnieć.

- Jak widać na naszym przykładzie, może. Jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać, prawda?

- W zasadzie to nie chcę rozmawiać, tylko zabrać cię w pewne miejsce.

Carmen zdążyła się zorientować, że podążają do centrum dowodzenia.

- A mogę wiedzieć dokąd i po co? - spytała

- Dowiesz się na miejscu. - Megatron podszedł do Soundwave'a i poprosił go o otwarcie mostu ziemnego.

Po chwili oboje stali pośrodku skalistej pustyni. Słońce już dawno skryło się za horyzontem, a srebrzysta poświata rzucana przez księżyc w pełni sprawiła, że świat wyglądał niezwykle tajemniczo i trochę jak nie z tej ziemi. Chłodny wiatr owiewał okolicę, sprawiając, że dziewczyna momentalnie zaczęła marznąć. Rzuciła pytające spojrzenie Megatronowi.

- Dlaczego mnie tu sprowadziłeś?

- Masz komórkę? - mech odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Mam.

- Dzwoń do Prime'a.

Zdziwiona Carmen zrobiła o co poprosił. Gdy uzyskała połączenie, Decepticon nakazał jej przestawić rozmowę na tryb głośnomówiący.

- O co chodzi Carmen? - usłyszeli głos Prime'a.

- Optimusie chcę z tobą natychmiast porozmawiać. Przybądź do mojej lokalizacji. Sam! - odpowiedział natychmiast Megatron.

- Megatronie skąd masz telefon dziewczyny?

- Nie twoja sprawa Prime! Jeśli nie chcesz, żeby węglowcowi coś się stało, rusz swój zderzak i przybądź na miejsce. Nie będę długo czekał! - to mówiąc rozłączył się.

Słysząc jego słowa, Carmen poczuła się bardzo niepewnie. Czyżby zamierzał ją wykorzystać do odzyskania reliktu?

- Co ty kombinujesz Meg? - spytała.

Poczuła jak wielka, szponiasta ręka zaciska się wokół niej.

- Lepiej módl się, żeby Optimus zgodził się na moje warunki. - odparł Megatron mierząc ją groźnym spojrzeniem. - W przeciwnym razie będę zmuszony cię poświęcić dla dobra Decepticonów.

- Że kurwa co? - dziewczyna nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała - Ty dupku! A ja ci zaufałam!

- Duży błąd. Optimus nie mówił ci, żebyś przenigdy nie ufała Decepticonom?

- Mówił, ale wierzyłam, że się myli!

Ich rozmowę przerwało pojawienie się mostu ziemnego, z którego wyszedł Optimus Prime.

- Czego chcesz Megatronie? - spytał.

- Oddaj mi relikt! W przeciwnym razie zabiję tego węglowca na twoich oczach! - ścisnął mocniej dziewczynę, która wydała z siebie cichy jęk.

Wzrok Optimusa zatrzymał się na Carmen. Jego spojrzenie zdawało się mówić "A nie mówiłem?". Po chwili transformował rękę w blaster, który wymierzył prosto w głowę przywódcy Decepticonów.

- Uwolnij dziewczynę, albo spotkasz się z Wszechiskrą!

- Zanim to nastąpi, zdążę jeszcze załatwić węglowca! Chcesz mieć ją na swoim sumieniu Prime? - Megatron przystawił swój szpon centralnie do klatki piersiowej dziewczyny i lekko nacisnął - Jeden prosty ruch i ta mała spotka się ze swoim stwórcą! Wybieraj więc! Jej życie, czy relikt?

Carmen myślała, że serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. W myślach błagała Prime'a, by zgodził się na warunki Megatrona. Teraz była już całkowicie pewna, że wybrała złą stronę. Przez chwilę, która zdawała się trwać wiecznie, Optimus analizował sytuację. W końcu opuścił blaster.

- Wygrałeś Megatronie. Dostaniesz to, czego chcesz.

To mówiąc odwrócił się i wszedł w ciągłe otwarty portal.

Megatron spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się triumfalnie.

- Wiedziałem, że będziesz przydatnym sprzymierzeńcem!

- Pierdol się! Jak mogłeś mnie tak oszukać? - warknęła Carmen.

- Hej, wyluzuj! Ja tylko udawałem! Nic złego bym ci nie zrobił! - ku wielkiemu zdziwieniu dziewczyny mech uśmiechnął się do niej.

Carmen nie mogła się nadziwić, jak bardzo zmieniło się wówczas jego zazwyczaj groźne oblicze. Wielki wódz Decepticonów wyglądał wręcz przyjaźnie.

- Kurde to mogłeś mnie wcześniej uprzedzić! I tak miałam zbyt dużo stresu jak na jeden dzień!

- Bałem się, że jak cię uprzedzę, nie będziesz autentyczna.

- Przecież nie odezwałam się ani słowem!

- Twoja przerażona mina zapewne mówiła sama za siebie. - roześmiał się Megatron - Naprawdę uwierzyłaś, że mógłbym cię skrzywdzić?

- Kiedy rzuciłeś tekst o dobru Decepticonów, byłam przekonana, że mówisz poważnie. W końcu nie jestem dla was nikim ważnym.

- Wręcz przeciwnie. Możesz się nam dobrze przysłużyć!

- Mówiłeś, że na razie nie będziesz chciał odzyskiwać reliktu. Co się zmieniło?

- Mówiłem tylko, że przetrzymam tych moich oszołomów w zamienionych ciałach. Niech mają nauczkę na przyszłość. Sam zadecyduję, kiedy odwrócić działanie reliktu. Niech się trochę pomęczą!

- Nie jesteś dla nich zbyt surowy? W końcu nie zrobili nic złego. Każdy musi się czasem zabawić! Z resztą nie chcę nic mówić, ale ty też z nimi imprezowałeś!

- Powiedz otwarcie, że chodzi ci o Knock Outa.

- O Breakdowna też. Nie czują się zbyt komfortowo w ciałach Starscreama i Darkfire'a. Poza tym przypuszczam, że gdyby przyszło wam walczyć z Autobotami, mogliby stać się dla nich łatwym celem.

- A to niby czemu?

- Nie są przyzwyczajeni do nowych broni. A chyba nie chcesz stracić jedynego medyka, co?

- W porządku. Twoje argumenty mnie przekonały. Jak tylko Prime dostarczy nam relikt, odwrócimy efekt zamiany.

Baza Autobotów

- Optimusie czego chciał Megatron? - spytał Ultra Magnus, gdy Prime wrócił do bazy.

- Żebyśmy oddali mu Transferator Umysłów. Niestety, jestem zmuszony spełnić jego prośbę.

- Chyba nie mówisz poważnie! - nie dowierzała Arcee.

- Jak najbardziej poważnie. Megatron zagroził, że jeśli tego nie zrobię, zabije Carmen.

- Sama jest sobie winna! Mogła nie utrzymywać kontaktów z Decepticonami! Wielokrotnie ją przed nimi ostrzegałeś, to nie chciała cię słuchać. Więc teraz ma za swoje! - prychnęła botka - Wepchała się w łapy Megatrona na własne życzenie! Dlaczego przez jedną, głupią dziewczynę mamy tracić przydatną broń?

- Wszyscy popełniamy błędy, Arcee. A ja nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że choć mogłem ocalić czyjeś życie, nie zrobiłem tego.

- A skąd wiesz, czy to nie jakiś podstęp? Może dziewczyna współpracuje z Megatronem i właśnie próbują zrobić cię w balona? - wtrącił Cliffjumper.

- Nie wydaje mi się. Carmen była naprawdę przerażona. Chyba nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

- Może jest po prostu dobrą aktorką?

- Nie mam pewności, czy Megatron mówi poważnie, czy udaje. Ale nie zamierzam ryzykować życia dziewczyny. Smokescreen przynieś mi relikt z magazynu.

Młody mech niechętnie wykonał jego polecenie.

- Szkoda tego cacka... - westchnął, z ociąganiem podając relikt Optimusowi. - Chętnie jeszcze bardziej namieszałbym Conom w głowach!

- Nie martw się młody! Może w niedalekiej przyszłości uda nam się go odzyskać! - próbował pocieszać go Wheeljack - A wtedy zaszalejemy!

Zaopatrzony w relikt Optimus zniknął w portalu.

- To twoje zamiłowanie do węglowców kiedyś cię zgubi, Prime! - przywitał go Megatron - Dawaj relikt!

Przywódca Autobotów powoli podszedł do lidera Decepticonów.

- Ja podam ci relikt, a ty mi dziewczynę.

- Niech będzie.

Po bezproblemowej wymianie, Megatron transformował się w odrzutowiec i odleciał, zostawiając Carmen sam na sam z Optimusem.

- Wszystko w porządku? - spytał Autobot mierząc dziewczynę uważnym spojrzeniem.

Miała wrażenie, że jego jasne, błękitne optyki prześwietlają ją na wskroś.

- Tak. Jest okej. - odparła opuszczając wzrok - Przepraszam. Przeze mnie straciliście wartościowy relikt.

- Najważniejsze, że tobie nic się nie stało. - Optimus skierował się do portalu.

Gdy znaleźli się w bazie Autobotów, dziewczyna od razu wyczuła panującą tam gęstą atmosferę. Spojrzenia wszystkich zebranych skierowane były wprost na nią. I nie były one przyjazne. W spojrzeniu Arcee dostrzegła wręcz otwartą wrogość.

- I co, ostatecznie wyszło na nasze? - odezwała się botka - Na własnej skórze przekonałaś się, jakie naprawdę są Cony!

- Daj jej spokój Arcee. - Smokescreen stanął w obronie Carmen - Nie widzisz, że i tak jest przybita? Nie musisz jeszcze bardziej jej dołować!

- Właśnie, że muszę! Straciliśmy przydatną broń, bo zachciało jej się romansować z Knock Outem! A Megatron od razu wykorzystał sytuację, by ugrać coś dla siebie!

- Czy ja wchodzę z butami w twoje życie osobiste? - warknęła Carmen, którą wypowiedź femme momentalnie wyprowadziła z równowagi. - Moje życie, moje romanse i nikomu nic do tego!

- To następnym razem sama ratuj się z opresji, a nie narażasz nas na straty!

- Ja o nic nie prosiłam. Optimus sam podjął decyzję, że przekaże relikt Megatronowi.

- Bo gdyby tego nie zrobił, już byłabyś martwa, ty niewdzięczna dziewucho!

- Właściwie to co ty do mnie masz? - spytała wprost Carmen - Jesteś zazdrosna, że Knock Out wybrał mnie, a ciebie totalnie zlewa?

- Nie bądź śmieszna! Nie zainteresowałabym się nim, nawet wtedy, gdy byli byśmy ostatnimi botami na świecie! A co do ciebie, to bardzo nie podoba mi się, że utrzymujesz kontakty z naszym wrogiem. Nie ufam ci i tyle!

- Dobrze wiedzieć... - Carmen nagle poczuła się bardzo zmęczona - Optimusie czy mogę już wrócić do domu?

- Oczywiście. Ratchet otwórz most. - robot zestawił dziewczynę na podłogę.

- Jakby co, to przepraszam, że przeze mnie straciliście relikt. Nie chciałam tego, naprawdę. - odezwała się na odchodnym. - I Optimusie... dziękuję.

- Nie ma za co Carmen.

Dziewczyna odwróciła się i wkroczyła w otwarty most ziemny.

Gdy znalazła się z powrotem w swoim domu, od razu poszła wziąć gorącą kąpiel. Czuła się psychicznie przytłoczona wydarzeniami minionego dnia. Miała nadzieję, że ciepła woda i lawendowy zapach olejku do kąpieli pomogą jej się choć trochę odprężyć. Niestety, nie potrafiła pozbyć się natłoku myśli. Wiedziała, że Autoboty są przekonane, iż przez szantaż Megatrona zerwała kontakty z Conami. Problem w tym, że to nie była prawda. Będzie teraz musiała bardzo uważać, aby się nie zdradzić. Gdyby wyszło na jaw, że pomimo tego, co chciał zrobić jej lider Decepticonów, nadal utrzymuje z nimi kontakty, Autoboty od razu zorientowałyby się, że tak naprawdę przez cały czas współpracowała z ich wrogiem. A wtedy na pewno nie udałoby jej się pozyskać żadnych przydatnych informacji dla Megatrona. Już teraz ta zimna suka - tak Carmen przechrzciła Arcee - nie ufa jej. Dziewczyna zastanawiała się, skąd wzięła się ta nagła zmiana nastawienia botki wobec niej? Przecież na samym początku ich relacje wyglądały zupełnie inaczej, choć Carmen nigdy nie darzyła Arcee jakąś szczególnie silną sympatią. Jak dla niej botka podchodziła do wszystkiego zbyt poważnie, a poza tym wyraźnie dystansowała się do innych. Nie można było o niej powiedzieć, że jest ciepłą i otwartą osobą.

Nagły hałas dobiegający z salonu przerwał rozmyślania dziewczyny. Przestraszona natychmiast wyszła z wanny, założyła na siebie czerwony, satynowy szlafrok i zachowując ostrożność podążyła do salonu. Widok zielonkawej łuny sączącej się z salonu sprawił, że odetchnęła z ulgą. Pewniejszym krokiem ruszyła w stronę pomieszczenia. Jakież było jej zdziwienie, gdy zamiast Knock Outa ujrzała skulonego Smokescreena.

- Strasznie ciasne te wasze mieszkania! - odezwał się na przywitanie.

- Dla własnej wygody proponuję ci zmniejszyć swój rozmiar! - roześmiała się dziewczyna widząc, jak nieudolnie próbuje usiąść na podłodze, jednocześnie nie demolując salonu.

- Może i masz rację. Zaraz wracam! - mech cofnął się do portalu, a po chwili wyszedł z niego w swojej zmniejszonej postaci - Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam?

- Nie no skąd! Ale strasznie jestem ciekawa, co cię do mnie sprowadza? - dziewczyna usiadła na kanapie i dała znać Smokescreenowi, żeby zrobił to samo.

- Chciałem przeprosić cię za zachowanie Arcee.

- Daj spokój Smoke. Nie przejęłam się zbytnio tym, co mi powiedziała. Nie jest osobą, której opinia ma dla mnie znaczenie. A tobie dziękuję, że się za mną wstawiłeś.

- Wiesz, czułem się winny, bo to przeze mnie Megatron mógł cię zabić. - odparł Smokescreen.

- Nie bardzo rozumiem.

- To ja użyłem Transferatora Umysłów. Chciałem pomścić Bumblebee. Oczywiste było, że Cony będą chciały przejąć relikt, by odwrócić jego działanie.

- A jak się miewa Bee?

- Ratchet twierdzi, że się z tego wyliże. Choć jego stan jest dość poważny. Carmen mogę cię o coś spytać?

- Śmiało.

- Czy to, co powiedziała Arcee to prawda? Jesteś z Knock Outem?

- Tak. A dlaczego cię to interesuje?

- Pytam tylko z ciekawości! Dlaczego wybrałaś akurat Decepticona?

- Smoke to nie była kwestia wyboru pomiędzy Autobotami a Decepticonami. Po prostu się w nim zakochałam. I jak się okazało, z wzajemnością.

- Kto by pomyślał, że ten Narcyz będzie potrafił pokochać kogoś innego niż siebie! - roześmiał się Smokescreen - Z drugiej strony szkoda...

- Czego szkoda?

- Że jesteś zajęta. Bo wiesz, przez ten krótki czas, który spędziłaś w naszej bazie ja... Zdążyłem cię bardzo polubić... - mówiąc to Smokescreen opuścił głowę, by nie patrzeć na dziewczynę.

Carmen nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Czyżby bot właśnie wyznał jej miłość?

- Smoke ja też cię lubię. - uśmiechnęła się dotykając do jego ramienia - Ale tylko lubię.

- Wiem. Ale może kiedyś dasz się zabrać na wyścigi?

- No jasne!

W tym momencie w salonie otworzył się portal, z którego wyszedł Knock Out. Carmen przez chwilę zastanawiała się, czy to naprawdę on, czy może Darkfire. Widząc Smokescreena siedzącego obok dziewczyny, czerwony mech natychmiast transformował rękę w piłę.

- Co ty tu robisz gnojku? - warknął podchodząc bliżej.

- Nie widzisz? Siedzę. - Smokescreen rozparł się nonszalancko na kanapie.

- Jakim prawem wbijasz o tej porze do mojej kobiety? - medyk szybkim krokiem ruszył w kierunku Autobota - A ty czemu jesteś tak ubrana? - zwrócił się do Carmen.

- Knock Out uspokój się! - krzyknęła stając mu na drodze - Smoke tylko przyszedł przeprosić mnie za zachowanie Arcee!

- Musiał to robić o trzeciej w nocy? Wypad stąd, ale już! Bo inaczej pogadamy! - warknął Knock Out.

- Coś ty taki zazdrosny doktorku? - drwił Smokescreen - Czyżbyś nie spełniał się jako kochanek i boisz się, że Carmen wymieni cię na lepszy model?

- Teraz to przegiąłeś!

Knock Out wyminął dziewczynę, chcąc dopaść Autobota, który przygotowany na taką reakcję, błyskawicznie się podniósł i zablokował wymierzony w niego cios.

- Twoja reakcja świadczy o tym, że trafiłem w sedno! - roześmiał się Smokescreen odpierając kolejne, zaciekłe ataki medyka.

Wkurzony nie na żarty Knock Out podciął przeciwnika, po czym dopadł do niego, przysuwając wirujące ostrze piły do jego klatki piersiowej.

- Szykuj się do operacji młody!

- Tak bez znieczulenia? Gdzie twój medyczny kodeks doktorku? - drwił Smokescreen.

- Knock Out zostaw go! - krzyknęła Carmen próbując odciągnąć medyka od unieruchomionego Autobota.

- Nie wtrącaj się maleńka!

- Zapaskudzi mi Energonem cały dywan!

- Lepiej Energonem, niż czymś innym!

- Przegiąłeś! Nie odzywam się do ciebie!

Słysząc te słowa Knock Out natychmiast zostawił Smokescreena w spokoju i podszedł do Carmen.

- Co ja takiego powiedziałem iskierko?

- Smoke lepiej będzie jak wrócisz do siebie. - dziewczyna kompletnie zignorowała medyka.

- Chyba masz rację. To... do zobaczenia!

Gdy tylko Smokescreen zniknął w portalu, Carmen bez słowa odwróciła się od Knock Outa i podążyła na piętro, gdzie mieścił się jej pokój. Ogłupiały medyk przez chwilę stał w miejscu, a potem podążył za nią.

- Carmen no nie gniewaj się na mnie! Ja naprawdę nie wiem, co powiedziałem nie tak!

- Myślałam, że żeby skończyć medycynę, trzeba być inteligentnym! - warknęła siadając na swoim łóżku.

- Tak się składa, że inteligencja nie ma nic wspólnego z rozumieniem irracjonalnych zachowań kobiet!

- Irracjonalnych? Przed chwilą zasugerowałeś, że mogłabym się przespać ze Smokescreenem! Masz mnie za jakąś dziwkę, czy co?

- Co??? Kiedy ja coś takiego powiedziałem?

- A ten tekst o zapaskudzeniu dywanu czymś innym niż Energon? Myślisz, że nie umiem czytać między wierszami?

Knock Out usiadł obok Carmen i próbował objąć ją ramieniem, ale wściekła dziewczyna odepchnęła go.

- Kochanie ja nie miałem nic złego na myśli! Palnąłem to bez zastanowienia! Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że mogłabyś zainteresować się tym szczawikiem!

- To skąd ta twoja zazdrość? I czepianie się mojego ubioru?

- Mogłaś go w ten sposób sprowokować!

- Nie bądź śmieszny!

- Zrozum mnie maleńka. Ja wiem w jaki sposób myślą faceci. Przy atrakcyjnej kobiecie tylko jedno nam w głowie.

- Nawet jeśli Smokescreenowi zachciałoby się mnie podrywać, to przecież ja też mam coś do powiedzenia w tej kwestii! A ten twój wybuch zazdrości świadczy o tym, że mi po prostu nie ufasz.

- Ależ oczywiście, że ci ufam! Nie ufam jemu! Poza tym wiesz jak się poczułem widząc cię z nim, o tej porze i tak ubraną? Wyobraź sobie odwrotną sytuację. Wchodzisz do mojej kwatery i zostajesz mnie z Arcee. Co byś sobie w pierwszej chwili pomyślała?

- Że mnie zdradzasz. - emocje Carmen natychmiast opadły.

Zdała sobie sprawę z tego, że reakcja Knock Outa była jak najbardziej naturalna. Gdyby zastała go w sytuacji, którą opisał, z pewnością byłaby zazdrosna.

- A ufasz mi?

- Tak.

Knock Out ponownie objął Carmen, lecz tym razem dziewczyna nie odepchnęła go.

- Sama widzisz, że nad zazdrością trudno jest zapanować. I nie ma to nic wspólnego z brakiem zaufania. - uśmiechnął się.

- Masz rację. - westchnęła przytulając się do niego.

- To jak? Godzimy się? - na twarzy Knock Outa wykwitł szelmowski uśmieszek.

- A czy ty to naprawdę ty? Skąd mogę wiedzieć, czy Darkfire nie zmienił strategii działania?

- Twoim marzeniem jest pojeździć z łowcami burz, a ostatnio zakochałaś się w remiksie piosenki Hypnotic*. Darkfire nie mógłby tego wiedzieć.

- W porządku, to ty. - uśmiechnęła się Carmen - Bierz się zatem do roboty, doktorze!

- Przebadam cię dogłębnie! - Knock Out popchnął dziewczynę na łóżko i nachylił się nad nią - Od czego mam zacząć maleńka?

- Knock Out gdzieś ty znowu wybył? - w komunikatorze usłyszał głos Megatrona.

- Ten to ma wyczucie! - westchnął mech i położył się obok Carmen.

- O co chodzi mój panie?

- Zdaje się, że miałeś pobrać próbki do badań! Chcemy jak najszybciej oczyścić transportowiec z zainfekowanych karoserii! Łaskawie rusz swój zderzak i weź się w końcu do roboty!

- Już pędzę. Niech Soundwave wyśle mi most.

- No i nici z upojnej nocy! - uśmiechnęła się Carmen.

- A ja już zdążyłem się napalić... - westchnął Knock Out - Tak w ogóle to dzięki, że przekonałaś Megatrona, żeby cofnął działanie reliktu.

- Nie ma za co. Dałam mu takie argumenty, że nie mógł się nie zgodzić!

- Muszę iść maleńka. - medyk nachylił się nad dziewczyną i pocałował ją. - Megatron chce, żebym pobrał próbki od zgaszonych Conów.

- Tylko uważaj i nie złap jakiegoś świństwa!

- Spokojna twoja piękna główka! Wiem jak postępować w takich przypadkach! - Knock Out podniósł się i ruszył do wyjścia - Do zobaczenia iskierko!

Gdy tylko wyszedł, Carmen przebrała się w koszulę nocną i położyła spać. Wydarzenia minionego dnia tak ją wyczerpały, że gdy tylko położyła głowę na poduszce, od razu zapadła w głęboki sen.

##########################################################

* Mowa o piosence Zelli Day - Hypnotic (Solidisco Remix)

Oryginał piosenki odkryłam dzięki temu music video:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro