Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Niespodziewany wybór

Knock Out zauważył, że w centrum dowodzenia pojawił się most ziemny. Zastanawiał się, po co on komu, gdy nagle z jego wnętrza wyszedł Megatron w towarzystwie niewiele ustępującego mu wzrostem mecha.

Lider Decepticonów przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu, a jego mina świadczyła o tym, że bardzo nie podoba mu się to, co widzi. Potężny głos Lorda usłyszałaby chyba cała załoga Nemesis, gdyby akurat wszyscy nie byli zgromadzeni w jednym miejscu.

- KNOCK OUT!!! CO TU SIĘ WYRABIA DO JASNEJ CHOLERY???

Słysząc gniewny wrzask Megatrona, Knock Out aż skulił się w sobie. Zdawał sobie sprawę z tego, że będzie się musiał słono tłumaczyć. Nie spodziewał się, że lider Decepticonów tak szybko wróci ze swojej wyprawy. W dodatku przyprowadził ze sobą Dreadwinga. Medyk obawiał się, że w obecnej sytuacji jest bardzo prawdopodobne, że pożegna się ze stanowiskiem zastępcy Megatrona.

- Zdaje się Break, że mamy przejebane.

- My? To ty sprawowałeś tu władzę. – odparł niebieski mech.

- Wielkie dzięki stary!

- Dobra, nie stresuj się. Chodźmy i miejmy z głowy spotkanie z wkurzonym Megatronem.

Transformowali się do normalnych rozmiarów, Knock Out posadził Carmen na ramieniu i opuścili lożę dla V.I.P-ów.

- Czy możesz mi łaskawie wyjaśnić, co tu się dzieje? – warknął lord, gdy tylko Knock Out i Breakdown stanęli przed jego gniewnym obliczem.

- Lordzie Megatronie, postanowiłem trochę poprawić morale załogi! – odparł medyk – Uznałem, że odrobina rozrywki dobrze im zrobi.

- Żołnierze mają być zawsze zwarci i gotowi do walki, a nie leżeć pokotem pod ścianami! – warknął Megatron wskazując na Cony, które wprowadziły w siebie za dużo Stężonego Energonu i zaliczyły tak zwany zgon. – Ciekawe co byś zrobił, gdyby napadły na was Autoboty?

- Nie było takiego zagrożenia, mój panie.

- Dopóki Prime stąpa po tej ziemi, zawsze jest zagrożenie! Powierzyłem ci moje stanowisko, a ty postanowiłeś urządzić sobie imprezkę! Swoim zachowaniem udowodniłeś, jak bardzo jesteś nieodpowiedzialny!

- Meg wyluzuj troszkę! – wtrąciła się Carmen – Odrobina rozrywki jeszcze nikomu nie zaszkodziła!

Megatron zmierzył dziewczynę groźnym spojrzeniem.

- Prosiłem cię chyba, żebyś zwracała się do mnie z należytym szacunkiem.

- A ja mówiłam ci, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Zwracasz się do mnie per ty, więc ja tak samo zwracam się do ciebie. Nie czuję się kimś gorszym.

- Lordzie Megatronie, zneutralizować węglowca? – spytał Dreadwing.

- Nie trzeba. Dziewczyna jest nieszkodliwa. Tylko irytująca.

- Bo nie poddaję się twoim rozkazom?

- Między innymi dlatego. Naruszasz mój autorytet przy podwładnych!

- Ani mi to w głowie! To moja wina, że znam swoją wartość i nie pozwolę sobą dyrygować?

- Gdybym tylko chciał, zmusiłbym cię do posłuszeństwa.

- Więc czemu tego nie zrobisz? – Carmen wyzywająco spojrzała w świecące na fioletowo optyki Megatrona.

Wielka dłoń robota wystrzeliła do przodu i pochwyciła dziewczynę wypychając z niej całe powietrze.

- Nie tak mocno! Chcesz mnie zgnieść? – warknęła Carmen próbując nieco rozchylić zaciskające się na niej szpony.

Doskonale zdawała sobie jednak sprawę z tego, że z takim samym skutkiem mogłaby próbować popchnąć dziesięciotonową ciężarówkę.

- Chyba jednak nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, co mogę ci zrobić. – odezwał się Megatron nieco zwiększając uścisk.

- Ugh... w tej chwili to mnie miażdżysz... - sapnęła Carmen próbując nabrać powietrza w płuca.

- Rozluźnię chwyt, jeśli obiecasz mi, że będziesz się mnie słuchać.

- Mowy nie ma!

Megatron ściągnął brwi i zmierzył dziewczynę morderczym spojrzeniem. Czuła, jak jego uścisk ponownie się zwiększył.

„Jeszcze chwila, a połamie mi żebra!" – pomyślała.

Nie zamierzała jednak poddać się jego woli.

- Meg no co jest? Obiecałeś, że z waszej strony nie spotka mnie nic złego! – przypomniała mu – Czyżby twoje słowo nie było nic warte?

- Dotrzymuję danego słowa. – odezwał się Lord rozluźniając uchwyt – Tylko temu zawdzięczasz fakt, że nie zmiażdżyłem cię na oczach całej załogi.

- Niezmiernie się cieszę z tego powodu! – dziewczyna odetchnęła z ulgą, gdy Decepticon posadził ją z powrotem na ramieniu Knock Out'a.

Była bardzo z siebie zadowolona, że wygrała tę rundę i nie dała zastraszyć się Megatronowi, który powolnym krokiem ruszył w stronę mostka.

- Co to kurwa ma być!?! – ponownie rozległ się krzyk Lorda.

Najwyraźniej nie spodobała mu się przybudówka wykonana na zlecenie medyka.

- Zrobiliśmy dla ciebie prezent powitalny, mój panie! – Knock Out podszedł do loży i otworzył drzwi, prezentując jej wnętrze. – Pomyśleliśmy sobie z Breakdown'em, że dobrze by było, gdybyś miał jakiś cichy, przytulny kąt, w którym mógłbyś na spokojnie opracowywać nowe strategie. Nie wiedzieliśmy, że tak szybko wrócisz, więc postanowiliśmy dzisiaj skorzystać z tego pomieszczenia.

- Niby jak miałbym się zmieścić na tych ludzkich siedziskach?

- Wystarczy, że zmniejszysz swój rozmiar. Może i technologia węglowców jest daleko w tyle za naszą, ale trzeba przyznać, że na luksusie to się znają! Przekonaj się sam Lordzie Megatronie! – zachęcał medyk.

- Niech będzie.

Lider wszedł do środka, zmniejszył swój rozmiar i rozsiadł się na jednej z kanap. Knock Out miał nadzieję, że udało mu się udobruchać lorda.

- Rzeczywiście bardzo wygodnie. – odezwał się w końcu Megatron – Właściwie to mieliście całkiem dobry pomysł... moje prywatne centrum konferencyjne...

- Ty to masz łeb! - szepnął Breakdown podchodząc do Knock Out'a. - Wybrnąłeś z tego koncertowo!

- Carmen też dużo pomogła odwracając uwagę Megatrona. - odparł medyk - Gdy wyjechał z tą odpowiedzialnością, byłem pewien, że odda moje stanowisko Dreadwingowi. Dzięki słoneczko. - uśmiechnął się do dziewczyny. - A tak w ogóle to nic ci nie jest?

- Nie. Pewnie skończy się tylko na siniakach. Wasz lord nie należy do najdelikatniejszych typów.

- To bardzo łagodne określenie! - skomentował Breakdown.

- Co tam tak stoicie? Zapraszam tu do mnie! - przywołał ich lider - Dreadwing ty też!

Kiedy wszyscy rozsiedli się w "centrum konferencyjnym", Megatron od razu zwrócił się do Carmen:

- Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, jeśli na przyszłość nie będziesz mi się stawiać przy prostych żołnierzach.

- Traktuj mnie z szacunkiem, a odwdzięczę ci się tym samym Megatronie. - odparła przygotowując sobie kolejnego drinka.

- Nie dałaś mi się złamać. Muszę przyznać, że zaimponowało mi to.

- Dzięki. - szturchnęła Knock Out'a i dała mu niemy znak, żeby polał Stężonego Energonu - Rzeczywiście nie powinnam była podkopywać twojego autorytetu. Obiecuję, że w przyszłości to się nie powtórzy. Przy podwładnych będę grzeczna i potulna wobec ciebie. Możemy nawet odegrać jakąś szopkę, jak to uczysz mnie respektu. Ale w zamian prosiłabym, abyś traktował mnie jak równą sobie istotę, a nie podrzędnego węglowca.

- Ale ty nie jesteś mi równa. Mógłbym zgnieść cię jedną stopą! - zaprotestował Megatron.

- Nie miałam na myśli gabarytów! - dziewczyna z trudem pohamowywała śmiech. - Zbyt dosłownie zrozumiałeś moje słowa.

- W porządku, zgadzam się. Ale przy podwładnych zwracaj się do mnie Lordzie Megatronie.

- Niech będzie. A teraz proponuję uczcić twój szczęśliwy powrót na Nemesis! I powitać na Ziemi nowego Decepticona! - dziewczyna uniosła szklankę, a Knock Out i Breakdown natychmiast poszli w jej ślady.

- Chcecie mnie upić?

- Założę się, że nawet gdybyśmy chcieli, my poleglibyśmy pierwsi. - odparł Knock Out.

- Lordzie Megatronie chcemy cię tylko powitać w domu! - dodała Carmen - Na pewno jesteś zmęczony po podróży i należy ci się chwila relaksu!

- Lider frakcji nie ma czasu na relaks!

- A kto tak powiedział? Możesz robić co tylko chcesz! W końcu to ty tu rządzisz! - przekonywała dziewczyna. - Nie powiesz mi chyba, że nigdy nie imprezowałeś!

- Kiedyś owszem. Jeszcze przed wybuchem wojny robiłem to dość regularnie.

- Więc może warto by było przypomnieć sobie stare, dobre czasy, co?

- Może i masz rację. Niech będzie. - Megatron chwycił szklankę z Energonem.

Dreadwing natychmiast poszedł w jego ślady. Po wypiciu kilku kolejek Stężonego Energonu, wódz Decepticonów rozluźnił się nieco. Knock Out i Breakdown pilnowali, aby szklanki Megatrona i Dreadwinga zawsze były pełne. Medyk miał nadzieję, że udało mu się ułagodzić lidera i nie straci swojej pozycji. Trochę żałował, że dni jego panowania nad Decepticonami tak szybko dobiegły końca. Miał nadzieję, że Lord Megatron będzie nieobecny przez dłuższy okres czasu.

- Po twoich optykach widzę, że udało ci się znaleźć Mroczny Energon mój panie. - odezwał się.

- Podczas podróży przez Układ Słoneczny natknąłem się na cybertroński transportowiec. Na jego poszyciu widniał symbol Decepticonów. Zdziwiło mnie trochę, czemu załoga nie próbowała wysyłać sygnału na Ziemię, więc postanowiłem to sprawdzić. Okazało się, że podróżujące statkiem Cony zostały zgaszone. Przypuszczam, że przez jakąś zarazę. Przeszukałem statek i w jego ładowni znalazłem ogromne zapasy Energonu. Zwykłego i Mrocznego. Gdy szedłem do sterowni, natknąłem się na Dreadwinga, który również odebrał sygnał Decepticonów. Próbowaliśmy uruchomić silniki, ale dostęp do systemu zabezpieczono hasłem. Postanowiliśmy więc wrócić po Soundwave'a. Niestety podczas wchodzenia w ziemską atmosferę, poszły osłony statku Dreadwinga, najważniejsze obwody usmażyły się i całkowicie stracił nad nim kontrolę. Byliśmy zmuszeni się ewakuować. Poprosiłem Soundwave'a o most, żeby nie tracić cennego czasu, a po powrocie na statek co zastałem? Knock Out ostrzegam cię, żeby mi to było ostatni raz, bo za następnym odbiorę ci stanowisko komandora. Czy to do ciebie dotarło?

- Oczywiście. Będzie jak chcesz Lordzie Megatronie.

- Panie zrobiłeś z niego swojego zastępcę? - zdziwił się Dreadwing

- Masz z tym jakiś problem? - najeżył się medyk.

- To stanowisko pasuje do ciebie jak Scraplet do węglowca.

- Żebyś się nie zdziwił! - prychnął medyk - Tak się składa, że pod moim dowództwem przejęliśmy jeden z Iacońskich reliktów!

- Doprawdy? Zainteresował się Megatron - A jakie ma właściwości?

- Prawdę mówiąc to jeszcze nie wiemy. Soundwave miał rozpracować to cacko. Niestety wygląda dość niepozornie.

- Nie zapominaj, że pozory czasem mylą. Jego moc może być potężna.

- I taką mam nadzieję.

- No, no spisałeś się Knock Out. Okazuje się, że jak chcesz, to potrafisz zrobić coś więcej, niż tylko dbać o swój lakier. - pochwalił go Megatron - Być może przypominasz swojego ojca nie tylko z wyglądu. Wielka szkoda, że go tu nie ma. Darkstar też była świetną Seekerką.

- Właściwie to co się stało z twoimi rodzicami? - spytała Carmen - Czy oni...

- Mam nadzieję, że wszystko z nimi w porządku. - odparł medyk - Gdy Cybertron przestał nadawać się do życia, liczne grupy botów opuszczały naszą planetę w poszukiwaniu nowego domu. Moi rodzice byli członkami jednej z takich ekspedycji poszukiwawczych. Niestety, musieliśmy opuścić naszą planetę, nim zdążyli wrócić.

- Nie mogliście zostawić im jakiejś wiadomości, dokąd się wybieracie? - spytała Carmen.

- Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że trafimy na akurat na Ziemię.

- A właściwie to jakim cudem poznaliście tego węglowca? - Dreadwing wskazał na Carmen.

- Ten węglowiec ma imię! - wtrąciła dziewczyna.

- Knock Out porwał ją, żeby zastawić pułapkę na Prime'a. - wyjaśnił Megatron - Późniejsze wydarzenia pokazały, że dziewczyna jest dosyć przydatna. Dzięki niej nadal mam w swoich szeregach medyka. - lider Decepticonów popatrzył na Carmen - Nadal masz kontakt z Autobotami?

- Sporadyczny. Częściej przebywam w towarzystwie Conów. A czemu pytasz?

- Bo chciałbym zaproponować ci współpracę. Byłbym ci niezmiernie zobowiązany, gdybyś dostarczała mi przydatnych informacji z obozu wroga.

- Krótko mówiąc miałabym być twoim szpiegiem?

- Dokładnie tak. Pomogłabyś nam wygrać tę wojnę.

- Jestem zmuszona odrzucić twoją propozycję. Jak już wcześniej mówiłam Knock Out'owi, nie zamierzam się mieszać w wasz konflikt. Nie stoję po żadnej ze stron. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Bawcie się sami w swoją wojnę. Ja nie przyłożę do tego ręki.

- Już przyłożyłaś. Ratując mojego medyka. Bez niego moja i tak mała armia szybko by się wykruszyła.

- To zupełnie co innego. Ratowałam przyjaciela, nie twojego medyka.

- Zastanów się dobrze. Jesteś jedynym człowiekiem, który dostał propozycję przystąpienia do Decepticonów. - nie odpuszczał Megatron.

- Byłoby bardzo nielogiczne, gdybym przystała do kogoś, kto chce wybić lub zniewolić mój własny gatunek.

- Nie chcemy zniszczyć ludzkości, tylko ją sobie podporządkować. - sprostował lord.

- To jeszcze gorzej! Nikt nie chce żyć w niewoli. Wolność to dla ludzi jedna z najwyższych wartości.

- A zastanawiałaś się czasem co robicie z tą swoją wolnością?

- Nie bardzo wiem, do czego zmierzasz?

- Pozwól, że cię oświecę. Obserwujemy wasze poczynania od dłuższego czasu. Doszliśmy do wniosku, że jesteście bardzo nieodpowiedzialną i agresywną rasą. Z premedytacją mordujecie się nawzajem w imię religii, dla władzy i pieniędzy. Zbudowaliście broń masowego rażenia, która może zgasić wszelkie życie na tej planecie. Niszczycie faunę i florę Ziemi, która stanowi przecież wasz dom...

- Chwilunia Meg! - wpadła mu w słowo Carmen - Akurat jeśli chodzi o wojny, żądzę władzy i niszczenie swojego domu, to jesteście dokładnie tacy sami jak my! Ziemia przynajmniej nadaje się do zamieszkania, w przeciwieństwie do Cybertronu!

- Masz rację, uśmierciliśmy Cybertron, dlatego wiemy, czym jest utrata domu. Wasza planeta stała się poniekąd naszym drugim domem i nie zamierzamy dopuścić do tego, żeby ludzka ignorancja doprowadziła do powtórki wydarzeń z Cybertronu. A jeśli się nie opamiętacie, Ziemia wkrótce podzieli los naszej planety. Chcę zaprowadzić tu nowe rządy, by nie dopuścić do tego. A Autoboty ciągle krzyżują moje plany, chroniąc wasz chory gatunek.

Carmen przez chwilę zastanawiała się nad słowami Megatrona. Musiała przyznać, że miał dużo racji. Ludzie byli bezwzględni w swoich poczynaniach, zarówno wobec siebie, jak i względem środowiska naturalnego. Dla władzy i pieniędzy byli w stanie zrobić dosłownie wszystko. Zdawała sobie sprawę, że Ziemia jest coraz bardziej niszczona przez nieodpowiedzialne i krótkowzroczne działania człowieka. Sama często powtarzała, że ludzie to złośliwy rak powoli toczący błękitną planetę.

- Carmen opowiadałaś mi jak bardzo boli cię to, w jaki sposób niektórzy ludzie traktują zwierzęta i jak niszczą przyrodę. - jej rozmyślania przerwał Knock Out - Mówiłaś też, że gdyby tylko pozwalało na to prawo, najchętniej zrobiłabyś z nimi dokładnie to samo, co oni robią zwierzętom. Jeśli zdecydujesz się przystąpić do Decepticonów, twoje pragnienie może się ziścić.

- Cholera! Knock Out, zajebisty argument!

Argumenty Megatrona i medyka sprawiły, że pomysł przystąpienia do frakcji Decepticonów nagle wydał jej się nadzwyczaj atrakcyjny. Skoro panowanie wielkich robotów z kosmosu miało nauczyć ludzi szacunku dla Matki Ziemi, to ona chętnie weźmie w tym udział!

- Megatronie zmieniłam zdanie. - oznajmiła - Przystępuję do Decepticonów!

- Jak widzę, rezolutna z ciebie dziewczyna! - uśmiechnął się lord wznosząc szklankę Energonu. - Koniecznie musimy to uczcić!

Pozostali zrobili to samo i stuknęli się naczyniami.

- Witaj wśród Decepticonów, Carmen! - uśmiechnął się Megatron.

- Cudnie! Od teraz jesteś jedną z nas! - cieszył się Breakdown, gdy wypili następną kolejkę.

- Dostaniesz własny komunikator i kwaterę, którą dopasujemy do twojego wzrostu. - obiecał lider.

- Skoro tak, to nie zapomnijcie o grzejnikach!

Megatron posłał jej zdziwione spojrzenie.

- Carmen niezbyt dobrze znosi o p t y m a l n ą temperaturę panującą na naszym statku. - wyjaśnił Knock Out.

- Optymalną! - prychnęła dziewczyna - Nie mogę się nadziwić, jak wy możecie wytrzymać w tej latającej lodówie?

- Dla nas to przyjemna temperatura. Gdyby było cieplej, nasze podzespoły uległyby przegrzaniu. - wyjaśnił medyk.

- Pozostaje tylko pytanie w jaki sposób zdobędziemy potrzebne rzeczy? - zastanawiał się Megatron.

- O właśnie, zapomniałem ci powiedzieć! Poprosiłem Soundwave'a, żeby założył nam konto w ludzkim banku i przelał na nie trochę gotówki z innych kont. Dzięki temu możemy robić zakupy przez internet. - poinformował go Knock Out.

- Ludzie się nie zorientują?

- Nie ma obaw. Soundwave zastosował wiele różnych zabezpieczeń. Próbował mi to tłumaczyć, ale i tak nic z tego nie zrozumiałem. Grunt, że mamy kasę.

- Ile?

- Nie dużo. Jakieś pięć milionów.

- Ile??? - Carmen omal nie zakrztusiła się popijanym drinkiem - Knocky... a kupisz mi dom? - spytała posyłając mu zalotny uśmiech.

- Sama sobie kupisz. Ja cię tylko zasponsoruję!

- Nie no, jaja sobie robię! Chciałam tylko sprawdzić twoją reakcję!

- A ja mówię serio! Z przyjemnością spełnię wszystkie twoje marzenia!

- Mam jedno marzenie, którego z pewnością nie spełnisz! – uśmiechnęła się Carmen.

- No jakie?

- W sezonie burzowym chciałabym pościgać burze w Alei Tornad.

- A jaki to problem?

- Pojechałbyś ze mną? – zdziwiła się dziewczyna – Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że gwałtownym burzom towarzyszą gradobicia?

- A to zapomnij! Wiesz jak po wszystkim wyglądałby mój lakier?

- Wiedziałam, że to powiesz!

- Breakdown może z tobą pojechać! Jego gruby pancerz dużo zniesie! – zaproponował Knock Out.

- Rozporządzaj własnym zderzakiem z łaski swojej! – ofuknął go niebieski mech, po czym zwrócił się do Carmen – Jak będziesz chciała, mogę z tobą pojechać. Nigdy nie widziałem tornada z bliska.

- To cudownie. Dzięki Break!

- Na co komu ściganie burz? - zdziwił się Megatron.

- Dla silnych wrażeń. - wyjaśniła dziewczyna - Kiedy staje się oko w oko z potężnym żywiołem, emocje sięgają zenitu! Strach i fascynacja mieszają się ze sobą tworząc stan swoistej euforii... Chodź na tobie Meg pewnie nasze nawałnice nie robią żadnego wrażenia. W żaden sposób ci nie zagrażają. Co innego nam, ludziom.

- Masz rację. Ale wiem o czym mówisz. Mniej więcej to samo czułem wychodząc na arenę. Nie wiem, czy wiesz, ale byłem kiedyś gladiatorem.

- Knock Out mi o tym mówił. Podobno byłeś niezwyciężony!

- Na arenie nie miał sobie równych. – potwierdził Breakdown.

Nagle do centrum dowodzenia wszedł Shockwave. Przez chwilę spoglądał na nieźle już wstawione Vehicony i "trupy" leżące pod ścianami, po czym skierował swoje kroki do Soundwave'a. Rozmawiali o czymś przez chwilę, a potem jednooki bot podążył prosto do loży dla V.I.P-ów przechrzczonej przez Megatrona na centrum konferencyjne.

- Nie wiem czemu, ale on mnie trochę przeraża. - odezwała się Carmen

- Shockwave? Jest nieszkodliwy. Nie musisz się go obawiać. - uspokajał ją Megatron.

- O ile nie jesteś obiektem, na którym eksperymentuje. - wtrącił Knock Out.

- Mówiłam ci już, że cudownie podnosisz na duchu?

- Podziękował.

- To nie był komplement!

- Shockwave! - przywitał go Knock Out, gdy masywny bot stanął w wejściu. - Jakież to silne wiatry wywiały cię z twojego laboratorium?

- Soundwave prosił, żebym zerknął na relikt, który przytargałeś. Udało mi się odkryć, na czym polega jego działanie.

- Jestem niezmiernie ciekaw. - odezwał się Megatron - No mów, na co czekasz?

- Prościej będzie, jak je zaprezentuję.

Kiedy tylko Shockwave przystawił tajemnicze urządzenie do przedramienia, zaczepy błyskawicznie wydłużyły się, oplatając jego rękę. Pozostała część transformowała się w dość niepozornie wyglądające działko.

- To broń? - Knock Out wyglądał na rozczarowanego.

- Owszem, ale nie byle jaka broń!

Działko zaczęło emitować dźwięk o niskiej częstotliwości, aż w pomieszczeniu dało się odczuć delikatne wibracje. Głęboki pomruk zdawał się przenikać wszystko na wskroś, a w połączeniu z regularnymi wibracjami sprawił, że z umysłów wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu, nagle uleciały wszelkie myśli. Siedzieli nieruchomo, jakby pogrążeni w jakimś transie, zupełnie niezdolni do podejmowania samodzielnych decyzji.

- Przygotować się do walki! – polecił Shockwave.

Na dany rozkaz niemal jednocześnie podnieśli się z kanap stając w bojowych pozycjach. Megatron nagrzewał swoje naramienne działo, Dreadwing wyciągnął bazookę, Breakdown transformował rękę w wielki młot, dłonie Knock Out'a zmieniły się w piły tarczowe, natomiast Carmen obtłukła denko jednej ze stojących na stole, pustych butelek po Energonie, tworząc klasycznego „tulipana".

Shockwave wyłączył urządzenie i nagle wszyscy z powrotem odzyskali zdolność myślenia. Patrzyli na siebie zdziwieni, zupełnie nie rozumiejąc, czemu przygotowali się do ataku.

- Co tu się właśnie odwaliło? – spytał Breakdown.

- Relikt to miotacz fal o specyficznej częstotliwości, które całkowicie zmieniają aktywność mózgu, wprowadzając go w stan podobny do hipnozy. – wyjaśnił Shockwave – Poddani jego działaniu stają się całkowicie bezwolni i podatni na wszelkie rozkazy. Gdybym kazał wam walczyć, z pewnością byście to zrobili.

Na twarzy Megatrona pojawił się mroczny uśmiech.

- Cóż za cenne znalezisko! Knock Out moje gratulacje, że nie pozwoliłeś, aby to cacko wpadło w ręce Autobotów! Czy zdajecie sobie sprawę, jakie możliwości ono przed nami otwiera?

- Możemy zmusić Autoboty, żeby pozgaszały się wzajemnie! – poddał pomysł Knock Out.

- To bardzo niehonorowy sposób zabicia przeciwnika. – odezwał się Dreadwing.

- Liczy się efekt końcowy, a nie sposób jego osiągnięcia! – odparł medyk.

- Myślałem raczej o uwięzieniu Prime'a wraz z jego wesołą gromadką i próbie przekabacenia ich na naszą stronę. – przerwał im Megatron.

- Chyba wypiłeś za dużo Stężonego Energonu! – stwierdziła Carmen – Autoboty nigdy nie przejdą na naszą stronę!

- Dobrowolnie nie. Ale jakby tak pozbawić ich pamięci... mógłbym ukształtować ich umysły od podstaw!

- Lordzie Megatronie ty to masz łeb! – uśmiechnął się Breakdown – Chętnie zobaczę odmóżdżonego Bulkhead'a!

- Nie będzie odmóżdżony, tylko straci pamięć. – poprawił Knock Out.

- Czy to nie to samo?

- Jakby się tak głębiej zastanowić... może masz rację. Czysta karta, zero wspomnień...

- Mała, a co ty trzymasz w ręce? – zainteresował się Breakdown.

- To tak zwany tulipan. Jak ma się pod ręką tylko szklane butelki, można z nich zrobić sobie świetną broń. Świetną na węglowców rzecz jasna, bo wam mogłabym tym co najwyżej zarysować lakier.

- Zabierz to jak najdalej ode mnie! – Knock Out odsunął się przezornie, gdy dziewczyna pomachała przed nim butelką.

- A czemu to się tak nazywa? – zainteresował się Shockwave.

- Bo kształtem przypomina taki kwiat, tulipan.

- O właśnie, Shockwave! Skoro już jesteśmy przy temacie, może spróbowałbyś stworzyć jakąś broń dla Carmen? Tylko taką, która naprawdę może obezwładnić przeciwnika.

- Zobaczę, co da się zrobić.

- Po co jej broń? Jest jedną z nas, żaden Decepticon jej nie tknie. – odezwał się Megatron.

- Wiesz jak to mówią mój panie. Przezorny zawsze zabezpieczony.

- Chyba ubezpieczony! – poprawiła go dziewczyna.

- Czasami mylą mi się te wasze powiedzonka. – uśmiechnął się Knock Out.

- Niech Soundwave dobrze zabezpieczy nasze cenne znalezisko. – wydał dyspozycję Megatron – Przy najbliższej sposobności zrobimy z niego dobry użytek!

- Tak jest mój panie!

Gdy Shockwave odmaszerował, zadowolony lider chcąc uczcić swoje rychłe zwycięstwo nad Autobotami, narzucił takie tempo picia, że pół godziny później wszyscy byli już totalnie wstawieni. W końcu Megatron stwierdził, że najwyższy czas udać się na spoczynek, jednak gdy tylko wstał, natychmiast przegrał walkę z niezwykle silną grawitacją i na czworaka wylądował podłodze.

- Co tu się tak wszystko buja... - warknął, czepiając się oparcia kanapy i próbując się na nią z powrotem podciągnąć.

Wyglądało to tak, jakby wspinał się po stromej ścianie. Knock Out chciał mu pomóc, lecz kiedy tylko wstał, poczuł takie zawroty głowy, że całą bezwładnością runął z powrotem na kanapę i to tak niefortunnie, że oparcie przeważyło i mebel przewrócił się do tyłu.

- Knock Out co ty wyrabiasz? - jęknęła Carmen masując sobie obolały kark.

Medyk odtoczył się na bok i próbował wstać, ale kompletnie sobie z tym nie radził. Obserwując jego heroiczne zmagania z nasiloną grawitacją, Breakdown i Dreadwing zwijali się ze śmiechu.

- Hej! Może przestaniecie rżeć z łaski swojej i pomożecie mu! - krzyknęła Carmen.

- Toś się chłopie załatwił! - Breakdown w końcu zlitował się nad Knock Out'em, chwiejnym krokiem podszedł do niego i próbował pomóc mu wstać.

Carmen przezornie odsunęła się na bok, gdyż niebieski mech również był zdrowo podchmielony, choć do medyka sporo mu brakowało. Wolała nie ryzykować, że dwa ciężkie boty nagle zwalą się na nią z całym swym impetem.

Dreadwing, który był chyba najbardziej trzeźwy z nich wszystkich, podszedł do przewróconej kanapy i z powrotem ustawił ją na miejsce, a następnie pomógł usiąść Megatronowi, który przez to całe zamieszanie ponownie wylądował na podłodze.

- No chłopaki, koniec imprezy! - zarządziła Carmen, gdy Breakdown posadził Knock Out'a z powrotem na kanapie.

Dziewczyna bardzo pilnowała, by nie upić się zbytnio i pomimo, że w pojedynkę wypiła całą butelkę wódki, była tylko trochę podchmielona, najprawdopodobniej dlatego, że picie rozłożyła sobie w odpowiednio długim czasie. Jednak drinki to był zdecydowanie dobry pomysł!

- Jeszcze nie! - medyk sięgnął po kolejną butelkę Stężonego Energonu, lecz zamiast ją chwycić, przewrócił ją, a cała zawartość rozlała się po stole.

- Knock Out tobie już na dzisiaj starczy! – Carmen popchnęła go, by oparł się na kanapie.

- Ale ja nie jestem pijany maleńka!

- Jak ty nie jesteś pijany, to ja jestem zakonnicą! Koniec tego dobrego!

- Ej, no mała weź! Nie psuj zabawy! – odezwał się Megatron.

- Zabawy? Jeszcze chwila i schlacie się na sztywno! Dość tego! – w głosie dziewczyny słychać było stanowczość – Dreadwing, myślę, że powinieneś odprowadzić Megatrona do jego kwatery. A ty Breakdown pomożesz Knock Out'owi?

- Jasne! – masywny mech wstał z miejsca i pomógł podźwignąć się medykowi – Chodź stary! Odprowadzę cię do pokoju!

- A gdzie Carmen?

- Będę szła za wami, nie martw się!

- No to dobrze...

Dziewczyna patrzyła, jak Breakdown z niemałym trudem wyprowadza Knock Out'a z centrum konferencyjnego. Ponieważ wielki mech był również nieźle wstawiony, dotarcie do kwatery medyka zajęło im trochę czasu, głównie dlatego, że szli slalomem, zataczając się od ściany do ściany. Dodatkowym utrudnieniem były leżące pod ścianami, spite do nieprzytomności Vehicony.

- Zostajesz tutaj mała, czy wracasz do siebie? – spytał Breakdown, gdy wreszcie udało mu się położyć ledwo kontaktującego Knock Out'a na jego łóżku.

Aby tego dokonać, musiał transformować się do normalnych rozmiarów.

- Zostanę. Muszę go przypilnować, żeby nigdzie się stąd nie ruszał.

- No to... dobrej nocy wam życzę! – niebieski mech podsadził dziewczynę na łóżko medyka.

- Dzięki Break. Tobie też! Dasz radę dojść do swojej kwatery?

- Jasne! Znajduje się tuż obok. Do zobaczenia jutro!

- Pa! I dzięki za pomoc!

- Od czego są przyjaciele? – Breakdown puścił dziewczynie oczko, po czym opuścił kwaterę Knock Out'a.

Gdy tylko zostali sami, Carmen poczuła, jak medyk przygarnia ją do siebie.

- Co powiesz na małą powtórkę z loży? – zamruczał jej do ucha.

- Nic z tego grzejniczku! Dla twojego dobra radzę ci zapaść w stan hibernacji! – dziewczyna zatrzymała jego dłoń, którą próbował wsunąć pod sukienkę.

Knock Out rzucił jej pełne rozczarowania spojrzenie.

- Ale dlaczego nie chcesz? Nie kochasz mnie już?

Carmen przytuliła się do niego mocniej, obejmując dłońmi jego twarz.

- Co za głupoty przychodzą ci do tego procesora? – spytała patrząc prosto w jego piękne, czerwono-czarne optyki – Kocham cię, ale jesteś zbyt pijany, by podołać zadaniu.

- Chętnie udowodnię ci, że się mylisz iskierko. – uśmiechnął się zawadiacko i pochylił głowę, by pocałować dziewczynę.

Ta jednak odsunęła się od niego.

- Knocky powiedziałam nie!

- Wy kobiety mówicie nie, a myślicie tak! – Knock Out objął Carmen na biodrach i próbował na powrót ją do siebie przysunąć.

Dziewczyna szybko strząsnęła z siebie jego dłonie i rzuciła mu gniewne spojrzenie.

- Zapamiętaj sobie raz a dobrze! Nie ZAWSZE znaczy nie!

- Ale na filmach...

- Nie wiem jakie filmy masz na myśli, ale życie to zupełnie coś innego. Mówię ci, jak jest.

- Już dobrze, nie wkurzaj się maleńka... Chodź odpoczniemy sobie trochę. – medyk wskazał na miejsce obok siebie.

Carmen położyła się tyłem do niego, a Knock Out otoczył ją ramionami.

- Naprawdę nie wiem, jak uda mi się hibernować mając przy sobie tak gorącą dziewczynę... – westchnął delikatnie pieszcząc jej nagie ramiona.

- Knocky i tak nic nie wskórasz. Śpij już.

- Jak możesz tak znęcać się nade mną, co?

- Mam wrócić do siebie?

- Nie!

- To przestań pieprzyć głupoty i śpij!

- Żeby przestać pieprzyć, najpierw trzeba zacząć. – wyszeptał jej do ucha.

- Co ja się z tobą mam... - westchnęła Carmen – Ja idę spać, a ty rób sobie co chcesz.

- Co chcę? – na twarzy Knock Out'a wykwitł szelmowski uśmieszek.

- Z wyjątkiem tego, o czym przed chwilą sobie pomyślałeś!

- A skąd wiesz, o czym pomyślałem?

- Bo bardzo dobrze cię znam. Dobranoc Knocky!

- Dobranoc iskierko.

Nim dziewczyna zapadła w sen, poczuła jeszcze, że medyk przytula ją mocniej i delikatnie całuje w policzek.

„Mój kochany zboczuszek. Kiedy chce, potrafi być naprawdę słodki." – pomyślała nim oddała się  w ramiona Morfeusza.

Baza Autobotów

Podczas gdy niemal wszystkie Decepticony pogrążone były w stanie hibernacji po spożyciu dużych dawek Stężonego Energonu, w drużynie Autobotów panowało poruszenie spowodowane odkryciem przez Ratcheta sygnału kolejnego reliktu z Iaconu. Znajdował się na tej samej budowie, co poprzedni. Optimus czekał na sygnał od agenta Fowlera, który miał przygotować teren do akcji. Otrzymawszy pozwolenie na rozpoczęcie poszukiwań Prime, Arcee, Bulkhead, Wheeljack i Bumblebee udali się na miejsce.

- Bierzmy się za poszukiwania, zanim pojawią się Decepticony. – zarządził Optimus – Zdobyli już jeden relikt. Nie możemy pozwolić, aby kolejny wpadł w ich ręce.

Autoboty rozdzieliły się i zaczęły przeczesywać rozległy teren budowy.

- Optimusie chyba go mam! – Bulkhead wyciągnął z ziemi metalowy pojemnik pokryty cybertrońskimi symbolami.

- Znakomicie. W takim razie wracajmy do bazy. Tam sprawdzimy, jakie właściwości posiada ten relikt.

W tym momencie pojawił się kolejny portal, z którego wyszedł Shockwave.

- Optimusie walczymy? – spytał Wheeljack.

- Zdobyliśmy relikt. Wolałbym uniknąć niepotrzebnego rozlewu Energonu. Zarządzam odwrót!

Shockwave uruchomił miotacz fal mających ubezwłasnowolnić przeciwnika, jednak Autoboty były już tak blisko mostu ziemnego, że dźwięk nawet nie zdążył do nich dotrzeć. Rozczarowany Shockwave patrzył jak portal przeciwników zamyka się. Nie tylko nie udało mu się przejąć reliktu, ale i nie sprowadził Autobotów na Nemesis. Gdyby Knock Out'owi nie zachciało się urządzać zakrapianej Stężonym Energonem imprezy, Soundwave mógłby wcześniej przysłać na miejsce posiłki i kolejny relikt trafiłby w ręce Decepticonów. Jednooki mech mógł mieć tylko nadzieję, że zdobyty przez Autoboty przedmiot nie ma zbyt wielkiej mocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro