12. Walka o stołki cz. 2
Nagłe uderzenie wyrwało ją z zamyślenia. Serce jej zamarło, gdy spojrzała w okno i zobaczyła jarzące się czerwonym blaskiem optyki Darkfire'a. Jego usta rozciągnęły się w iście diabolicznym uśmiechu.
- Koniec zabawy, mała! Zaraz przekonany się, ile znaczysz dla tego nawoskowanego doktorka!
Carmen w myślach posłała sobie długą wiązankę przekleństw. Jak mogła tak bardzo się zamyślić, by nie usłyszeć jak w jej stronę zbliża się siedmiometrowy robot? W pierwszym odruchu włączyła zapłon, by zamknąć okno, które było na tyle szeroko otwarte, że Darkfire mógłby bez problemu ją przez nie wyciągnąć. Gdy bot zobaczył zasuwającą się szybę, natychmiast położył na niej dłoń i mocno nacisnął, blokując ją.
- Myślisz, że uda ci się przede mną uchronić? - warknął - Czemu nie jesteś taka wyszczekana jak na Nemesis?
- Mówiłam już, że nie gadam z takimi pierdolcami jak ty! - odparła dziewczyna
- Na twoim miejscu byłbym nieco milszy! - Darkfire przystawił swój ostry pazur do odsłoniętego ramienia Carmen i powoli przesunął go po jej skórze zostawiając krwawiące nacięcie.
Dziewczyna obiecała sobie, że nie da mu satysfakcji i nie okaże strachu. Udało jej się opanować odruch cofnięcia ręki i wyzywająco spojrzała w oczy Darkfire'a. Ten uśmiechnął się tylko i przez chwilę przyglądał się stróżce krwi powoli spływającej z ręki Carmen.
- Czerwony Energon. Interesujące.
- Ty naprawdę masz nieźle najebane w tym swoim łbie!
- Ależ z ciebie pyskate maleństwo! - roześmiał się bot - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że twój los zależeć teraz będzie od Knock Out'a. Ciekaw jestem, co wybierze. Twoje życie, czy władzę? - wsunął rękę głębiej i rozerwał pasy bezpieczeństwa przytrzymujące Carmen.
- Kurwa uważaj z tymi szponami! - krzyknęła dziewczyna czując, że jego pazury ranią jej skórę - Było powiedzieć, to sama wypięłabym się z pasów!
- Potraktuj to jako preludium do tego co się stanie, jeśli Knock Out nie zgodzi się dobrowolnie przekazać mi władzy! Będziesz umierać w męczarniach na jego oczach! A wiedz, że znam się na torturach! Byłem jednym z najlepszych w wyciąganiu informacji od Autobotów! To jak będzie mała? Wysiądziesz sama, czy mam wyciągnąć cię siłą?
Carmen gorączkowo myślała jak wyplątać się z tej sytuacji. Użycie komunikatora nie miało w tej chwili sensu, pewnie Darkfire wyrwał by go jej, zanim zdążyłaby z kimkolwiek się porozumieć. To samo tyczyło się komórki.
- Widzę, że nie doczekam się odpowiedzi! - Darkfire wsunął rękę głębiej próbując chwycić dziewczynę.
Carmen błyskawicznie przesunęła się na fotel pasażera, po czym otworzyła drzwi i wysiadła z drugiej strony.
"Nie daj się złapać temu oszołomowi!" - to była jedyna myśl, która w tej chwili zaprzątała jej umysł.
Spanikowana dziewczyna rozejrzała się po otoczeniu poszukując miejsca, w którym mogłaby się schronić i w którym nie zmieści się wielki robot. Jakieś sześć metrów od siebie dostrzegła drzwi. Oby tylko były otwarte! Nie namyślając się długo, pędem rzuciła się w ich stronę uprzednio zerkając na Darkfire'a. Czarny mech właśnie ruszył za nią w pogoń. Carmen dopadła do drzwi i szarpnęła za klamkę. Zamknięte!
- Kurwa! - dziewczyna ze złością uderzyła pięściami w drzwi.
Odwróciła się by zobaczyć jak daleko od niej jest Darkfire i w tym samym momencie poczuła zaciskającą się na niej wielką, szponiastą dłoń robota. Jego uścisk był tak silny, że dosłownie wycisnął z niej powietrze. Nie mogła złapać tchu i miała wrażenie, że za chwilę popękają jej żebra.
- Trochę wyczucia! Zgnieciesz mnie! - krzyknęła gdy Darkfire uniósł ją do góry.
- Nawet nie wiesz jaką mam ochotę to zrobić za te wszystkie twoje inwektywy pod moim adresem! - warknął bot, lecz po chwili jego ucisk nieco zelżał - Niestety potrzebuję cię żywej, przynajmniej na razie... - mroczny uśmiech zagościł na twarzy Darkfire'a - Zdradzić ci pewien sekret? Nawet jak Knock Out zdecyduje się oddać mi władzę, zamierzam cię zabić...
Carmen poczuła jak cała krew odpływa jej z twarzy z przerażenia.
- Co? Przecież mówiłeś wcześniej coś innego!
- Zmieniłem zdanie. Mówiłem, że powinnaś być dla mnie milsza!
- Co ci da moja śmierć?
- Przyjemność? Uwielbiam słuchać jak ofiara błaga o litość! A potem patrzeć jak gaśnie życie w jej oczach... Poza tym skoro mój wymuskany braciszek tak cię polubił, to twoja śmierć będzie dla niego porządnym ciosem prosto w iskrę! A ja chcę jego cierpienia!
- Ty jesteś jakimś psycholem!
- Ups! Zdemaskowałaś mnie! Ale dzięki temu jestem taki dobry w tym, co robię! - roześmiał się Darkfire - Czekaj no! Właśnie coś innego przyszło mi do głowy! Może jednak daruję ci życie... mógłbym wtedy korzystać z twojego żeńskiego potencjału! - powoli zlustrował dziewczynę pożądliwym spojrzeniem - Tak... To jest jakiś pomysł...
Carmen w mig pojęła, o czym mówi czarny mech. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że musiałaby z nim... Nie! Nie chciała nawet dopuszczać do świadomości takiego scenariusza! Darkfire z wyglądu może i był bardzo podobny do Knock Out'a, ale w przeciwieństwie do swojego brata był zły do szpiku kości co czyniło z niego wyjątkowo odrażającego typa.
- Sorry, ale nie gustuję w takich pojebach jak ty! – wyrwało się dziewczynie
Zawsze, gdy była zdenerwowana, nie potrafiła pohamować swojego słownictwa i klęła jak szewc lub robiła wszystko, by tylko rozdrażnić rozmówcę. Darkfire rzucił jej mordercze spojrzenie.
- Spokorniejesz, gdy tylko wezmę cię w obroty, węglowcu! Właściwie, to czemu by nie zrobić tego teraz? Chętnie się trochę zabawię, nim przejmę władzę nad Decepticonami!
Gdy odstawił Carmen na ziemię, dziewczyna natychmiast rzuciła się do ucieczki. Miała nadzieję, że ta chwila, gdy bot będzie się transformował do swojej mniejszej postaci wystarczy jej, by dotrzeć do samochodu. Usłyszała charakterystyczny szczęk metalu, potem następny, a chwilę później ciężkie kroki goniącego ją robota. Właśnie dopadła do swojego Camaro i już miała wsiąść do środka, gdy poczuła mocny ucisk w talii i została brutalnie odciągnięta od upragnionego celu.
- Puszczaj mnie! – wrzasnęła próbując za wszelką cenę wyrwać się z żelaznego uścisku Darkfire'a, który przycisnął ją do siebie.
Wywijała się i rzucała niczym rozwścieczony kot, z całych sił wbijała szpilki w nogi bota, ale były one zbyt dobrze chronione zbroją, by mogła wyrządzić mu jakąś krzywdę. Carmen była naprawdę przerażona tym, co za chwilę się wydarzy, o ile nie stanie się jakiś cud.
- Myślałaś, że uda ci się uciec? – roześmiał się Darkfire popychając szamoczącą się dziewczynę pod ścianę parkingu – Twoja naiwność jest naprawdę rozbrajająca...
- Ty skurwielu, nie dostaniesz mnie po dobroci! – warknęła Carmen, gdy bot obrócił ją twarzą do siebie i przycisnął do ściany
- Bardzo dobrze. Będę miał z tobą więcej frajdy! Opór mnie tylko podkręca, więc nie krępuj się mała! – uśmiechnął się Darkfire unieruchamiając ręce dziewczyny nad jej głową.
„W takim razie nie dam ci tej satysfakcji!" – pomyślała Carmen nieruchomiejąc – „Trudno, niech się dzieje co chce, teraz już i tak nie mam na nic wpływu... po prostu zamknij oczy i spróbuj się wyłączyć."
Nagle dziewczyna dostrzegła jakiś ruch przy wjeździe na parking. Po chwili odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła jak w ich stronę ostrożnie zaczyna skradać się znajomy bot. Aby ułatwić mu zadanie, Carmen zaczęła krzyczeć na Darkfire'a i obrzucać go najróżniejszymi wyzwiskami.
- Możesz się w końcu zamknąć? – zirytował się czarny mech - Falami dźwiękowymi na pewno mnie nie powstrzymasz!
- Ale siłą i owszem! – Knock Out chwycił zaskoczonego Darkfire'a za skrzydła i cisnął nim o ścianę.
Czarny mech błyskawicznie transformował się do swoich normalnych rozmiarów, lecz ledwo zdążył stanąć na nogach jak dopadł do niego młodszy brat i podciął go.
- Teraz się przekonasz jak to fajnie jest dostać łomot! – warknął Knock Out klękając obok niego i z żądzą mordu w oczach zadał kilka potężnych ciosów w głowę i twarz Darkfire'a.
Gdy zobaczył swojego brata napastującego Carmen, wezbrała w nim potężna fala złości, która w tej chwili znalazła swoje ujście. Zaślepiony żądzą zemsty uderzał raz za razem, nie zważając na to, że może zabić Darkfire'a. Wszystkie nagromadzone przez lata emocje, cały ból, strach, złość wybuchły w nim niczym wulkan. Zupełnie stracił kontrolę nad tym, co robi. Zaskoczony Darkfire próbował jakoś się bronić, ale już pierwsze ciosy Knock Out'a zamroczyły go i nie był w stanie powstrzymać swojego brata.
- To za moje krzywdy! – krzyknął medyk wymierzając potężny cios w twarz Darkfire'a – A to za Carmen! – kolejne uderzenie wylądowało na klatce piersiowej bota pozostawiając po sobie głębokie wgniecenie.
Carmen przyglądała się wszystkiemu z boku. Po raz pierwszy widziała Knock Out'a w takiej furii. Mimo, że Darkfire już dawno przestał się poruszać, medyk wciąż zadawał nowe ciosy. Po wydarzeniach tej nocy dziewczyna szczerze nienawidziła jego brata, ale nie chciała, żeby Knock Out przez niego stał się mordercą.
- Knock Out wystarczy! – krzyknęła
- O nie! Jeszcze nie skończyłem z tym skurwielem! – warknął medyk transformując swoją dłoń w piłę tarczową.
Uruchomił ją i powoli zbliżał do klatki piersiowej nieprzytomnego Darkfire'a.
- Ten śmieć nie zasługuje na to, aby żyć! Za chwilę zgaszę jego iskrę, tak jak on chciał zgasić moją!
- Uspokój się!!! Knock Out jesteś medykiem! Masz leczyć, nie zabijać! – krzyknęła Carmen
Bot zatrzymał wirujące ostrze i spojrzał na dziewczynę. Wściekłość w jego oczach powoli przygasła. Zamiast niej pojawiło się zaskoczenie. Popatrzył na leżącego nieruchomo Darkfire'a, jakby zdziwiony tym, co się stało.
- Nie wiedziałem, że będę w stanie go pokonać... - odezwał się w końcu sprawdzając parametry życiowe bota.
Mimo tego, że mech zdrowo oberwał, jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Żaden z ważniejszych systemów nie został uszkodzony.
- Byłeś w jakimś amoku. – Carmen podeszła bliżej do Knock Out'a – Czysta, niepohamowana furia. Pierwszy raz widziałam cię takiego.
- Piękna akcja doktorku! – zza jednego z filarów wyszedł nagle Starscream – Kto by pomyślał, że potrafisz tak przywalić?
- Co tu robisz Screamer? – Knock Out podniósł się szybko i stanął przed Carmen
- Chciałem zamienić parę słów z Darkfire'em, ale widzę, że w tej chwili to niemożliwe. – Seeker spojrzał na nieprzytomnego bota
- Wracaj na Nemesis. To jest rozkaz!
- Nie bądź taki spięty Knock Out! – uśmiechnął się Starscream powoli zbliżając się do medyka – Tak się składa, że i do ciebie mam sprawę.
Carmen usłyszała jak w samochodzie rozdzwonił się jej telefon komórkowy. Zastanawiała się, kto chce się z nią skontaktować o tej porze? To musiało być coś bardzo ważnego, skoro nie mogło zaczekać do rana. Pobiegła w stronę swojego Camaro, a wówczas Starscream gwałtownie wyminął Knock Out'a i ruszył za nią. Medyk transformował się w auto i z piskiem opon wyrwał do przodu, jednak nim dotarł do dziewczyny, Starscream już trzymał ją w żelaznym uścisku.
„Kurwa znowu?" – pomyślała Carmen w przypływie wisielczego humoru – „To już się zaczyna robić nudne! Czemu wszyscy używają mnie jako karty przetargowej?".
Knock Out z powrotem przybrał postać robota i powoli zbliżał się do Seeker'a.
- Ani kroku dalej, bo mogę ją trochę pokaleczyć! – zagroził Starscream przystawiając swój najostrzejszy pazur do szyi dziewczyny
Medyk natychmiast się zatrzymał.
- Czego chcesz od Carmen? – warknął
- Powinieneś raczej spytać czego chcę od ciebie! – Starscream posłał mu złośliwy uśmiech
- Nietrudno zgadnąć! – prychnął Knock Out
- No więc za chwilę grzecznie wrócisz ze mną na statek i oficjalnie przekażesz mi swoje stanowisko, a dziewczynie nic się nie stanie. W przeciwnym razie... poleje się sporo Energonu węglowca...
- Nie stać cię na wymyślenie jakiegoś bardziej spektakularnego sposobu przejęcia władzy niż szantaż? – spytała Carmen
Była dziwnie spokojna zważywszy na sytuację, w jakiej się znajdowała. Wiedziała, że Knock Out prędzej odda władzę niż pozwoli Starscream'owi ją skrzywdzić. Tyle, że źle się czuła z myślą, że przez nią medyk straci wymarzoną pozycję.
- Oczywiście, że stać! Jestem bardzo kreatywny! Ale po co kombinować, skoro mogę użyć najprostszego sposobu? Trzeba sobie ułatwiać życie, a nie na odwrót! – uśmiechnął się Starscream
- A co ci to da, że w tej chwili przejmiesz władzę? Jak wróci Megatron, z powrotem cię zdegraduje! – Knock Out postanowił grać na zwłokę, dopóki nie wymyśli jakiegoś sposobu na uwolnienie Carmen z łap Seeker'a.
Miał już nawet pewien pomysł.
- A kto powiedział, że oddam mu przywództwo? – na twarzy Starscream'a wykwitł złowrogi uśmieszek – Od dzisiaj nadchodzi nowa era dla Decepticonów! Ze mną jako nowym Lordem!
- Chyba śnisz!
Carmen, Knock Out i Starscream spojrzeli w stronę źródła głosu. Darkfire odzyskał już przytomność i właśnie podnosił się z betonu. Był cały poobijany, a na jego karoserii widniało mnóstwo wgnieceń i głębokich rys, z których sączył się Energon bardzo kontrastujący z czarnym lakierem.
- Wiedziałem, że będziesz próbował mnie wykołować! – warknął Darkfire w stronę Seeker'a – Ale nie ze mną te numery! Władza nad Decepticonami będzie należała do mnie! – z tymi słowami ruszył prosto na Knock Out'a.
Medyk wyciągnął paralizator, lecz czarny mech spodziewał się takiej reakcji i szybko wytrącił mu z ręki ulubioną broń, a następnie wpadł na niego z całym swoim impetem, powalając mniejszego bota na beton i unieruchamiając go swoim ciężarem.
- Żarty się skończyły laleczko! – warknął, a jedna z jego dłoni zmieniła się w długi sztylet, który przystawił pośrodku klatki piersiowej Knock Out'a, idealnie nad komorą iskry – W tej chwili przekażesz mi dowództwo, albo połączysz się z Wszechiskrą!
- Zostaw go skurwielu! – krzyknęła Carmen – Starscream no zrób coś! Chcesz, żeby on przejął władzę? – postanowiła podpuścić trzymającego ją bota
Starscream szybko połknął haczyk. Wymierzył rakietę w Darkfire'a, po czym ją odpalił. Pocisk trafił w bok czarnego mecha, a impet zderzenia sprawił, że bot zatrzymał się dopiero na najbliższej ścianie przy okazji porządnie ją naruszając. W jego poszyciu ziała głęboka dziura, z której obficie wypływał Energon. Knock Out podniósł się w momencie gdy na parkingu pojawił się most ziemny i wyjechali z niego Optimus Prime, Smokescreen, Wheeljack i Bulkhead.
- Ani kroku dalej, albo ten węglowiec zginie! – Starscream wyciągnął rękę, w której trzymał Carmen
- Nie zamierzamy się ujawniać, tak jak wy! – odparł Bulkhead
- Co? O czym ty mówisz? – spytał Knock Out
- Może rozejrzyjcie się z łaski swojej? – zaproponował Wheeljack
Carmen momentalnie zorientowała się o co mu chodziło. W nowoczesnych centrach handlowych zawsze znajdowały się kamery monitoringu. Ze względów bezpieczeństwa to samo tyczyło się parkingów. Popatrzyła na sufit i od razu dostrzegła jedną z kamer nakierowaną akurat w miejsce, w którym rozgrywała się cała akcja.
- Jackie nie mów mi, że ktoś wrzucił nagranie z tej kamery do sieci? – jęknęła Carmen
- Idziecie na żywo! – roześmiał się Smokescreen
- To nie jest powód do śmiechu! – zbeształ go Optimus – Ludzie dowiedzieli się o naszym istnieniu. Konsekwencje mogą być tragiczne.
- Czy Raf nie może zablokować tej strony? – spytała dziewczyna
- Już się tym zajął, ale nagranie błyskawicznie rozprzestrzeniło się po waszym internecie. – odparł Optimus – Agent Fowler robi wszystko, aby opanować sytuację, lecz nie jest to takie proste. Oficjalna wersja jest taka, że nagranie to zostało spreparowane dla żartu. Ale obawiam się, że nie wszyscy uwierzą w taką wersję.
- Szczególnie entuzjaści teorii spiskowych... - westchnęła Carmen
- I nowych technologii. – dodał Bulkhead
Jakby na potwierdzenie jego słów usłyszeli przybliżający się łoskot wirników helikopterów. Hałas stawał się coraz bardziej nieznośny.
- Na waszym miejscu czym prędzej bym się stąd wynosił! Zanim nie staniecie oko w oko z nowymi fanami! – roześmiał się Wheeljack
- Soundwave przyślij nam most ziemny, piorunem! I ze czterech żołnierzy! – Knock Out niezwłocznie skontaktował się z centrum dowodzenia – Starscream w tej chwili wypuść Carmen! Musi zabrać stąd swój samochód!
- Ani mi się śni!
- Dobra, sam tego chciałeś! – Na prawej ręce medyka wysunęło się coś na wzór niewielkiego pistoletu, z którego wystrzelił maleńki pocisk wbijając się głęboko w obudowę Seeker'a
- Myślisz, że załatwisz mnie takim maleństwem? – roześmiał się Starscream
- Myślę, że tak. – Knock Out posłał mu zawadiacki uśmiech – Obczaj mój najnowszy upgrade!
Starscream nagle poczuł się bardzo słabo. Na tyle, że nogi się pod nim ugięły i upadł na kolana podpierając się na wolnej ręce. Wkrótce i ta odmówiła posłuszeństwa i Seeker runął na beton. Jego audio receptory i optyka przestały odbierać jakiekolwiek bodźce. „Ten cholerny medyk mnie otruł!" – pomyślał jeszcze nim pochłonęła go całkowita nieświadomość.
Gdy tylko uchwyt Starscream'a zelżał, Carmen natychmiast wyczołgała się spomiędzy bezwładnych szponów wielkiego bota. Widziała otwarty most ziemny i dwóch żołnierzy taszczących w jego stronę Darkfire'a. Kolejne dwa Vehicony podeszły do nieruchomego Seeker'a, podnieśli go i również podążyli w stronę portalu.
- Zmywamy się stąd maleńka! - Knock Out transformował się w auto i podwiózł dziewczynę w stronę jej Camaro – Szybko, nie mamy czasu!
Przy wjeździe na parking zamajaczyły jakieś cienie. Carmen wsiadła do swojego wozu i na pełnym gazie ruszyła w stronę otwartego mostu, a Knock Out tuż za nią. We wstecznym lusterku widziała, że i Autoboty się wycofują. Nim wjechała do portalu, zdążyła jeszcze zauważyć, że w wejściu na parking stanęło kilkunastu uzbrojonych mężczyzn. Mieli na sobie czarne kombinezony, a ich twarze zasłaniały maski.
Otworzyli ogień do uciekinierów, jednak tamci zniknęli w rozświetlonych barwami zorzy polarnej tunelach. Po chwili dołączył do nich potężnie zbudowany mężczyzna z krótko przystrzyżonymi włosami. Jako jedyny nie zasłaniał poznaczonej licznymi szramami twarzy.
- Pułkowniku Silas te roboty istnieją naprawdę. I dysponują zaawansowaną technologią teleportacji. – odezwał się jeden z żołnierzy
- W takim razie musimy zrobić wszystko, by bliżej poznać tę technologię. Zarówno teleportów, jak i samych maszyn. Widziałem, że była z nimi dziewczyna. Ona doprowadzi nas do tych wielkich robotów. – na twarzy Silasa zagościł złowieszczy uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro