1. Pierwsze spotkanie
Knock Out
- Knock Out natychmiast do mnie! - medyk Decepticonów zajęty był właśnie naprawianiem ramienia Breakdown'a, gdy na statku rozległo się wezwanie Megatrona.
- Ciekawe czego on znowu ode mnie chce? - zastanawiał się głośno Knock Out
- Na twoim miejscu szybko stawiłbym się na wezwanie. Dobrze wiesz, że Lord Megatron nie lubi długo czekać. - odparł Breakdown
- Jestem w trakcie zabiegu! Nie mogę cię zostawić z rozbabraną ręką!
- Spokojnie mam czas. Nie zamierzam nigdzie się stąd ruszać.
- No dobrze. Mam nadzieję, że szybko wrócę.
Knock Out opuścił pokój medyczny i podążył na mostek, gdzie czekał na niego Megatron.
- Co tak długo? - przywitał go wódz Decepticonów
- Lordzie Megatronie jestem w trakcie zabiegu operacyjnego. Breakdown nieźle oberwał w ostatnim starciu z Autobotami. - wyjaśnił Knock Out
- Sam jest sobie winien. Nikt nie kazał mu na własną rękę opuszczać naszego statku.
- Skoro już tu jestem w czym mogę ci pomóc Lordzie Megatronie? - Knock Out wolał nie przedłużać tej rozmowy
Chciał jak najszybciej dowiedzieć się jaką to sprawę ma do niego wódz Decepticonów.
- Autobotom udało się przejąć kolejne dwie nasze kopalnie Energonu. Nadal dysponujemy ogromnymi zasobami, które na razie wystarczą do zaspokojenia naszych potrzeb, ale musimy myśleć o przyszłości. Chciałbym abyś rozpoczął pracę nad wynalezieniem alternatywnego źródła energii. Dostaniesz do dyspozycji nasze świetnie wyposażone laboratorium i wszystko czego tylko będziesz potrzebował. Oczekuję, że zaangażujesz się w nowe badania i na bieżąco będziesz mi składał raporty.
- Będzie jak każesz Lordzie Megatronie. - Knock Out skłonił się lekko przed Megatronem, choć jego rozkaz bardzo mu się nie spodobał.
- Możesz wracać do przerwanego zabiegu.
Knock Out posłusznie opuścił mostek i wrócił do pokoju medycznego.
- Czego chciał od ciebie Megatron? - chciał wiedzieć Breakdown
- Żebym zaczął poszukiwać alternatywnego źródła energii. - odparł Knock Out przystępując do dalszej naprawy ręki robota - Ja się kompletnie do tego nie nadaję! Badania naukowe to kompletnie nie moja działka! Jestem medykiem, a nie wynalazcą! Shockwave o wiele lepiej nadawałby się do tej roboty!
- Widocznie Megatron jest innego zdania. Auuu! Knock Out to zabolało! – Breakdown wzdrygnął się gdy medyk zabrał się za przecinanie uszkodzonego siłownika
- Jak widać znieczulenie przestaje działać. Zaraz podam ci następną dawkę. – Knock Out napełnił dużą strzykawkę przezroczystym płynem i wstrzyknął go w rękę Breakdown'a – Kiedy skończę zabieg muszę wybrać się na Ziemię i porządnie odreagować.
- Znowu wyścigi z węglowcami? – domyślił się Breakdown
- Nie są dla mnie godnymi rywalami, ale lubię pokazywać im, kto rządzi na drodze.
- Tylko uważaj na Autoboty. Odkąd przejęły nasze kopalnie Energonu, stały się bardziej aktywne.
- Ich nie interesują uliczne wyścigi.
- Wyścigi może i nie, ale tobą mogą się zainteresować.
- Spokojnie Breakdown. Najpierw musiałyby mnie dogonić. – uśmiechnął się Knock Out
Po skończonym zabiegu decepticoński medyk poprosił Soundwave'a o otwarcie mostu ziemnego. Transformował się w czerwony samochód Aston Martin i pod tą postacią przeniósł się na znajome ulice w pobliżu miasteczka Jasper . Na Ziemi zapadał zmrok i Knock Out doskonale wiedział, że natknięcie się na jakiś nielegalny wyścig jest tylko kwestią czasu. W pewnym momencie we wstecznym lusterku zobaczył szybko zbliżającego się żółtego Chevroleta Camaro. Na masce samochodu wymalowane były czarne pasy. Knock Out natychmiast rozpoznał ten samochód.
„No nie! Brakowało mi tylko spotkania z Autobotem!" - pomyślał transformując się i przygotowując do walki.
Żółty samochód zahamował gwałtownie i zatrzymał się tuż przed nogami czerwonego bota. W pierwszej chwili Knock Out był zaskoczony, że Bumblebee go nie atakuje lecz zaraz potem zdał sobie sprawę ze swojej pomyłki. Nie miał do czynienia z Autobotem. Żółtym Camaro kierowała młoda dziewczyna, która właśnie w tej chwili robiła mu zdjęcie telefonem komórkowym.
- Natychmiast mi to oddaj! - Knock Out schylił się by podnieść samochód, lecz w tym momencie dziewczyna dodała gazu, zrobiła gwałtowny skręt i odjechała. Knock Out transformował się z powrotem w samochód i popędził za żółtym Camaro.
Był zły na siebie, że ujawnił się człowiekowi. W dodatku dał sobie strzelić fotkę! Musi zrobić wszystko, aby odzyskać ten telefon komórkowy.
Bez większego trudu dogonił żółty samochód i spróbował zepchnąć go z drogi. Ku wielkiemu zaskoczeniu Knock Out'a kierująca nim dziewczyna okazała się bardzo dobrym kierowcą, ponieważ nie tylko udało jej się szybko wyjść z poślizgu, lecz chwilę potem gwałtownie zawróciła wymijając go.
- Taka jesteś sprytna? To teraz się zabawimy!
Carmen
Dwudziestodwuletnia Carmen uwielbiała uliczne wyścigi. Kiedy tylko miała okazję, wymykała się z domu lub uczelni by poczuć dreszczyk emocji towarzyszący drogowemu współzawodnictwu. Wiedziała, że tego wieczoru również ma się odbyć wyścig na obrzeżach miasta. Nie mogło jej tam zabraknąć. Jechała właśnie na miejsce zbiórki, kiedy przed sobą zobaczyła czerwonego Astona Martina.
„To pewnie następny entuzjasta szybkiej jazdy. - pomyślała - Zobaczymy co tam ma pod maską!"
Dziewczyna przyspieszyła chcąc wyprzedzić czerwony samochód i wtedy stało się coś, czego nigdy by się nie spodziewała. Aston Martin nagle zmienił się w wielkiego robota, który zablokował jej drogę przejazdu. Carmen zahamowała gwałtownie zatrzymując się tuż przed jego nogą.
- Ale jazda! - dziewczyna sięgnęła po telefon komórkowy i szybko zrobiła zdjęcie.
- Natychmiast mi to oddaj! - robot schylił się próbując chwycić jej samochód.
Carmen wdepnęła gaz do dechy i szybko odjechała. Widziała we wstecznym lusterku, że czerwony mech z powrotem zmienił się w samochód i ruszył za nią w pogoń.
„Chyba nie spodobało mu się, że strzeliłam mu fotkę. - pomyślała dziewczyna - Trudno, będę musiała jakoś mu uciec".
We wstecznym lusterku widziała, że Aston Martin szybko ją dogania. W pewnym momencie uderzył w tył jej samochodu powodując utratę przyczepności. Dziewczyna szybko wyprowadziła samochód z poślizgu i skręciła gwałtownie wymijając czerwony samochód. Tamten również zawrócił i wtedy zobaczyła, że z tyłu Astona Martina wysuwają się dwa niewielkie działka. Po chwili w jej stronę pomknęły jakieś dziwne kule fioletowo-różowego światła.
- Jasna cholera! - dziewczyna zaczęła robić uniki, lecz w pewnym momencie samochodem zarzuciło i rozległ się głośny huk przebijanej opony. Podczas gdy dziewczyna próbowała odzyskać przyczepność, robot przestrzelił kolejną oponę. Carmen nie zdołała zapanować nad samochodem i wypadła z drogi. Nie chcąc wpaść na pobliskie skały, zatrzymała samochód. Przez okno widziała jak Aston Martin ponownie zmienia się robota i biegnie w jej kierunku. Błyskawicznie analizowała sytuację. Ucieczka z przestrzelonymi oponami nie ma sensu, pozostało jej tylko jakoś dogadać się z prześladowcą. Uchyliła okno, a tymczasem wielki robot przykucnął obok samochodu. Jedną rękę oparł na dachu, a drugą na masce. Carmen usłyszała zgrzyt metalu, gdy jego ostro zakończone palce zetknęły się z powierzchnią lakieru.
- Hej ty! Uważaj na lakier! - wyrwało jej się.
Robot zajrzał do wnętrza pojazdu. Wydawał się zaskoczony jej reakcją. Jego świecące na czerwono oczy zdawały się prześwietlać ją na wylot.
- Dawaj komórkę! - odezwał się wreszcie
- Chodzi ci o to zdjęcie? Skąd mogłam wiedzieć, że nie lubisz jak ci się strzela fotki? Jak chcesz, to mogę je skasować. - odparła Carmen biorąc do ręki telefon komórkowy.
- Więc zrób to. Ale tak, żebym widział.
Carmen weszła do folderu ze zdjęciami i odnalazła fotkę robota. Z lekkim żalem wybrała opcję „Usuń".
- Zadowolony?
- Nikomu nie możesz powiedzieć, że mnie widziałaś. Zresztą nawet jeśli to zrobisz, to i tak nikt ci nie uwierzy bez dowodu, który właśnie skasowałaś. - odparł robot
- A skąd wiesz, czy nie zdążyłam już go umieścić na portalu społecznościowym?
„Ugryź się w język dziewczyno! - skarciła się w myślach Carmen - Lepiej nie drażnić tego gościa!".
- Nie wydaje mi się, żebyś miała na to czas. Zbyt byłaś zajęta ucieczką przede mną.
- A nie przyszło ci do głowy, że mam podzielną uwagę? - „Znowu to samo! Opanuj się!"
- Dosyć tego! Gadaj! Wrzuciłaś do sieci to zdjęcie, czy nie?
Carmen usłyszała zgrzyt metalu, a dach jej Camaro zaczął niebezpiecznie się wgłębiać.
- Dobra nigdzie go nie wrzuciłam! Chciałam się tylko z tobą podroczyć. Wyluzuj trochę. I nie demoluj mi samochodu!
- Czy ty się mnie w ogóle nie boisz? - zdziwił się robot
- Gdybyś miał zamiar mnie zabić, już dawno byś to zrobił. A jeszcze z tobą rozmawiam, więc chyba nie jest tak źle.
- Żyjesz tylko dlatego, że nie lubię brudzić sobie rąk.
- Więc mam szczęście, że trafiłam na pedanta. Wyjaśnij mi tylko jedno. Jeśli nie chcesz, żeby ludzie wiedzieli o twoim istnieniu to po jaką cholerę się przede mną zmieniałeś?
- Wziąłem twój samochód za kogoś innego.
- Powiedziałeś kogoś innego? Więc jest więcej takich jak ty? - Carmen była coraz bardziej zaciekawiona. Postanowiła dowiedzieć się jak najwięcej na temat wielkiego robota i - jak się przed chwilą dowiedziała - innych jemu podobnych.
- I tak wiesz już za dużo. A ja nie mam czasu na pogawędki. Tak więc najlepiej dla ciebie będzie, jak zapomnisz o naszym dzisiejszym spotkaniu.
- Chwila! Przestrzeliłeś mi opony i zamierzasz mnie tu teraz zostawić? - zaoponowała Carmen
- Masz telefon. Możesz wezwać pomoc drogową, czy co wy tam macie.
- O nie! Tak łatwo się nie wywiniesz. I kto zapłaci za nowe opony?
- I tak nie mam pieniędzy. Poza tym przez ciebie porysowałem lakier, więc jesteśmy kwita!
- Czekaj mam propozycję. Mój ojciec prowadzi warsztat samochodowy. Tam będziesz mógł doprowadzić do porządku swój lakier.
Robot zastanawiał się przez chwilę.
- Czego chcesz w zamian? - spytał w końcu
- Żebyś przywiózł mnie tu później z powrotem i pomógł wymienić opony. Nie mogę tak zostawić mojego samochodu.
- No dobra.
Robot wstał i z powrotem zmienił się w Astona Martina. Carmen szybko zamknęła swój samochód i wsiadła do czerwonego wozu.
- Masz jakieś imię? - spytała, gdy ruszyli z miejsca
- Czy całą drogę zamierzasz dręczyć mnie pytaniami?
- Przy rozmowie podróż nie będzie nam się tak dłużyć. - odparła Carmen
- Knock Out.
- Co?
- Mam na imię Knock Out. A ty irytująca istoto?
- Carmen. Tak więc Knock Out opowiesz mi coś o sobie? Obiecuję, że ta rozmowa zostanie między nami.
- Jak widzę, nie poddajesz się tak łatwo, co?
- Nigdy.
- Ech... no dobra, miejmy to z głowy. Co byś chciała wiedzieć?
- Na początek kim jesteś?
- Jestem robotem pochodzącym z planety Cybertron. Była kiedyś domem wszystkich Transformerów.
- Transformerów? - Carmen nic nie mówiło to słowo
- Transformery to roboty posiadające zdolność transformacji czyli przybierania postaci różnych pojazdów czy samolotów.
- Ekstra! Fajnie jest móc zmieniać swój wygląd. A powiedz mi, co robisz tu na Ziemi?
- Eony temu Cybertron został zniszczony w wyniku długotrwałej wojny domowej pomiędzy Autobotami i Decepticonami. Pozostałe przy życiu Transformery były zmuszone znaleźć sobie nowy dom. W ten sposób część z nas trafiła na Ziemię. Wybraliśmy waszą planetę głównie ze względu na obecność Energonu, który stanowi nasze główne paliwo.
- A możesz rozwinąć tę część o Autobotach i Decepticonach? Bo te dwie nazwy kompletnie nic mi nie mówią. - poprosiła Carmen
- To dwie przeciwstawne frakcje Transformerów. Decepticony chciały przejąć władzę nad Cybertronem , Autoboty natomiast robiły wszystko aby tylko do tego nie dopuścić. - wyjaśnił Knock Out
- Jedni to ci źli, a drudzy to ci dobrzy, tak?
- Zależy z której strony się na to patrzy.
- A ty do której frakcji należysz?
Knock Out przez chwilę zastanawiał się, czy powiedzieć dziewczynie prawdę. Może jeśli to zrobi, ta przestanie go dręczyć pytaniami i da mu spokój? Co prawda nie bardzo w to wierzył, ale nie zaszkodzi spróbować.
- Jestem Decepticonem.
- Czyli należysz do tych mających parcie na władzę.
- Tak jakby.
- Więc mówisz, że Ziemia to nowy dom dla takich jak ty. Dużo was jest?
- Dużo jeszcze będzie tych pytań? - zirytował się Knock Out
- Mam ich całe mnóstwo.
- W takim razie musimy skrócić tę podróż!
Carmen zobaczyła jak pedał gazu dociska się do podłogi i Knock Out wyrwał do przodu jak błyskawica.
- Ale fajnie! - dziewczyna na wszelki wypadek zapięła pasy bezpieczeństwa - Z takim przyspieszeniem mógłbyś brać udział w wyścigach!
- Właśnie tak chciałem spędzić ten wieczór, ale ty musiałaś mi się napatoczyć.
- Też jechałam na wyścigi. Gdybyś nie uszkodził mi samochodu, pewnie teraz robiłabym kolejną rundkę.
- Lubisz się ścigać? - zdziwił się Knock Out
- To moja pasja.
- W takim razie może kiedyś się zmierzymy? Chętnie pokażę ci mistrza w akcji.
- Mistrzuniu abyś się nie przeliczył! - roześmiała się Carmen - A teraz wróćmy do pytań.
- O Wszechiskro daj mi cierpliwość... - westchnął Knock Out
Knock Out
Kiedy udało mu się przestrzelić opony w żółtym Camaro, samochód wypadł z drogi i wreszcie się zatrzymał. Knock Out transformował się w robota, podszedł do pojazdu i na wszelki wypadek unieruchomił go. Kiedy zajrzał do środka, za kierownicą zobaczył drobną dziewczynę o dość drapieżnym wyglądzie. Miała długie, ogniście czerwone włosy ufryzowane jak u rockowej wokalistki z lat 80, usta pomalowane czerwoną szminką, a niebieskie oczy podkreślone szaro-niebieskimi cieniami. Uznał, że jest bardzo atrakcyjna, pomimo tego, że była węglowcem.
- Hej ty! Uważaj na lakier! - krzyknęła przez uchylone okno
Knock Out'a na chwilę zatkało. To był jego tekst! Po chwili odzyskał zdolność mowy i zażądał oddania telefonu. Na szczęście dziewczyna dość szybko zgodziła się wykasować jego zdjęcie. Kiedy jednak zaczęła się z nim droczyć, nie wytrzymał i postanowił trochę ją „przycisnąć". Był bardzo zdziwiony, że taka mała istota nie ma do niego respektu. Gdyby tylko chciał, mógłby z niej zrobić mokrą plamę na asfalcie. Był pewien, że dziewczyna także doskonale o tym wie, musiała więc być albo bardzo odważna, lub wyjątkowo głupia. Mimo wszystko ta mała zaimponowała Knock Out'owi swoimi umiejętnościami jazdy. Musiał trochę się natrudzić aby ją w końcu dorwać. Po raz pierwszy robot miał styczność z człowiekiem i musiał przyznać, że było to dość intrygujące doświadczenie. Dziewczyna w żółtym Camaro nie tylko nie wykazywała oznak lęku, lecz próbowała wyciągać z niego różne informacje. Mało tego - tak pokierowała rozmową, że zgodził się na mały układ! Knock Out sam nie rozumiał dlaczego zgodził się jej pomóc i czemu odpowiadał na jej liczne pytania. Powinien zostawić tę dziewczynę na tym odludziu, a tymczasem wiezie ją do miasta. Miał tylko nadzieję, że Soundwave nie wypuścił za nim Laserbeak'a. Gdyby pozostałe Decepticony dowiedziały się, że zniżył się do kontaktu z człowiekiem, miałby przechlapane na całej linii.
Podczas rozmowy dowiedział się, że dziewczyna ma na imię Carmen. Dość nietypowo, ale z tego co już zdążył się zorientować, nie była to typowa przedstawicielka swojej płci. Lubiła się ścigać zupełnie tak jak on i świetnie dawała sobie radę za kółkiem. Knock Out'a coraz bardziej intrygowała ta dziewczyna. Może warto by było trochę lepiej ją poznać?
- Co to jest Wszechiskra? - usłyszał kolejne pytanie
„Znowu zaczyna." - pomyślał
Na szczęście tym razem nie musiał odpowiadać, gdyż właśnie wjechali do miasta.
- Carmen prowadź do warsztatu twojego ojca. - poprosił
Dziewczyna wytłumaczyła mu trasę. Po pięciu minutach byli już na miejscu. Warsztat był na tyle duży, że Knock Out mógł transformować się w robota.
- Czuj się jak u siebie. Masz tu wszystko czego potrzebujesz, żeby poprawić ten swój ukochany lakier. - Carmen pokazała mu co gdzie leży - A w ogóle to gdzie masz tą rysę?
- O tutaj! - Knock Out pochylił się nad dziewczyną i wskazał na swoją klatkę piersiową - Zrobiła się, kiedy uderzyłem w twój samochód.
- Prawie jej nie widać! - prychnęła Carmen przyglądając się niewielkiemu zarysowaniu pokrytemu żółtym lakierem - Obawiam się, że mój Camaro jest w gorszym stanie.
- Masz polerkę? - spytał Knock Out
- Leży na tamtym stole.
Knock Out zajął się poprawianiem swojego lakieru, Carmen natomiast przysiadła z boku zastanawiając się, które z wielu pytań jakie miała w głowie powinna zadać najpierw. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu, tym razem to on odezwał się pierwszy.
- Zawsze ścigasz się w takim stroju?
Carmen miała na sobie niebieską, obcisłą „małą czarną", a na nogach szpilki.
- Tylko wtedy, kiedy prosto po wyścigach idę na imprezę. O właśnie. Może opowiesz mi jak wyglądało wasze życie na Cybertronie?
- Pod wieloma względami przypominało ziemskie. Przynajmniej dopóki nie rozpętała się wojna. Ja sam nie zaznałem tego normalnego życia, gdyż powstałem niedługo przed zniszczeniem Cybertronu. Od małego uczono mnie walczyć, a kiedy dorosłem poszedłem na studia medyczne. Po ich ukończeniu przystąpiłem do Decepticonów jako ich medyk.
- To ty byłeś kiedyś mały? - Carmen usilnie próbowała wyobrazić sobie małego Knock Out'a, ale kompletnie jej to nie wychodziło - A jak powstawaliście? W jakichś fabrykach?
- Transformery nie są zwykłymi maszynami! - obruszył się Knock Out - Każde nowe życie powstawało z połączenia iskier osobników rodzicielskich. A życie pierwszym botom na Cybertronie dała Wszechiskra.
- A co to jest?
- Niewyczerpalne źródło Energonu. Ma moc tworzenia Transformerów. No dobra, skończyłem. Teraz możemy zająć się twoim autem.
- Pójdę do magazynu. Na szczęście mam zapasowe opony.
- To po co było to całe gadanie z zapłatą? - spytał Knock Out
- Przecież nie dostałam ich za darmo! Jeśli jednak naprawisz mój samochód, to jesteśmy kwita. Jako cybertroński medyk z pewnością dasz sobie z tym radę.
- Niech ci będzie. - Knock Out transformował się w samochód - Dawaj te opony!
Carmen przyturlała opony z magazynu i wsadziła je do bagażnika Astona Martina.
- Knock Out?
- Co?
- Dasz mi się poprowadzić?
- Mała nie przeginaj! Na fotel pasażera!
Carmen wsiadła do samochodu i wyjechali z warsztatu. Ledwo opuścili miasteczko, jak na drodze za nimi pojawiły się dwa samochody: żółty Camaro - zupełnie taki jak samochód Carmen - i niebiesko-szara wyścigówka.
- Szlag!
- Co jest Knock Out?
- Mamy towarzystwo. Zapnij pas. Spróbuję ich zgubić.
- To Autoboty?
- Zgadza się.
- Ale oni są ci dobrzy. Nie zrobią nam krzywdy.
- Tobie na pewno. Ja raczej nie mogę liczyć na łagodne traktowanie. - Knock Out dał gaz do dechy nieco zwiększając dystans dzielący go od Autobotów
- Jak będziesz przed nimi uciekał, tym bardziej będą chcieli cię dopaść. Zatrzymaj się. - poradziła Carmen
- Mam dać im się złapać?
- Nic ci nie zrobią. Ja to załatwię. Zaufaj mi.
„Może jednak warto spróbować?" - pomyślał Knock Out zwalniając
Zatrzymał się na drodze, a po obu jego stronach stanęły Autoboty.
- Siemka Knock Out! - odezwał się samochód wyścigowy - Co ci się stało, że nie uciekasz? Zabrakło ci Energonu? Megatron już zaczął go wam wydzielać?
- Smokescreen coś ostatnio stępił ci się dowcip. - odparł Knock Out
Tymczasem Carmen opuściła szybę pokazując się żółtemu Camaro.
- Smoke Knock Out ma zakładniczkę. - ostrzegł drugiego Autobota
- Nie jestem jego zakładniczką. - odparła Carmen
- On kazał ci tak mówić? - spytał Camaro
- Nie. Jedziemy naprawić mój samochód.
- Jeśli tak jest w istocie, to chętnie zobaczymy ten rzekomy samochód - odparł Smokescreen - Ale ty przesiądziesz się do któregoś z nas.
- A jeśli nie chcę? - spytała Carmen
- To dla twojego bezpieczeństwa. On może uprowadzić cię na statek Decepticonów. - odparł Camaro
- Jak dotąd nie zrobił mi nic złego.
- Co myślisz Smokescreen?
- Ta mała nie wygląda na zdenerwowaną, więc możemy po prostu jechać za nimi. Knockt Out jak wywiniesz jakiś numer, to nie poznasz swojego lakieru!
- Nie gorączkuj się tak! - odparł Knock Out po czym ruszyli z miejsca
- A nie mówiłam, że nic ci nie zrobią? - odezwała się Carmen
- To się jeszcze okaże. Przez ciebie wpakowałem się w niezłe bagno.
- Wyluzuj. Nie jest tak źle. Naprawisz mój samochód i możesz wracać do swoich spraw.
„Właściwie to po jakiego wała jeszcze pomagam tej dziewczynie? - pomyślał Knock Out - Mógłbym zostawić ją z Autobotami, a sam wezwać sobie most ziemny!".
Mimo wszystko nie zostawił Carmen. Zrobiło mu się dziwnie przyjemnie kiedy dziewczyna odmówiła przesiadki do któregoś z Autobotów. Chociaż poznali się w dość nieprzyjemnych okolicznościach, najwyraźniej Carmen mu zaufała. Knock Out czuł, że on jej też może zaufać. Jako Decepticon nie znał tego pojęcia. Na statku Nemesis trzeba było cały czas mieć się na baczności i uważać na to, by nie stać się ofiarą knowań innych Decepticonów. No, może Breakdown'owi ufał, ale nikomu poza nim.
Kiedy dojechali do miejsca gdzie Carmen zostawiła swój samochód, Knock Out transformował się i zabrał za wymianę opon. Smokescreen i Bumblebee również zmienili się w roboty i przedstawili się dziewczynie.
- Carmen kto przestrzelił ci opony? - zainteresował się Bumblebee widząc zmaltretowane koła
- Prawdę mówiąc Knock Out to zrobił. - odparła dziewczyna - Ale już zdążyliśmy sobie wszystko wyjaśnić.
- Sama zdążyłaś się przekonać, że on jest niebezpieczny, podobnie jak wszystkie Decepticony. Nie powinnaś się z nim zadawać. - odparł Bumblebee
- Wybaczcie, ale sama decyduję o tym z kim się zadaję. Naprawdę bardzo dziękuję wam za troskę, ale nie musicie mnie chronić, bo nie ma przed czym.
- Gdybyś tylko wiedziała do czego są zdolne Decepticony, nie mówiłabyś w ten sposób. - odezwał się Smokescreen
- Uszanujemy twoją decyzję Carmen. - zadecydował Bumblebee - Ale musisz pamiętać jedno. Nie wolno ci nikomu o nas mówić. Ani o Autobotach, ani Decepticonach. Nasze istnienie musi pozostać tajemnicą, rozumiesz?
- Knock Out już mi to mówił.
- Tym razem ci się upiekło Knock Out. - Bumblebee zwrócił się do czerwonego bota - Ale zawdzięczasz to wyłącznie Carmen. Pamiętaj o tym, gdyby przyszło ci do głowy jakieś głupstwo.
- Nie musisz się martwić. Kończę tę naprawę i zjeżdżam stąd. - odparł Knock Out
- Carmen skoro już wiesz o naszej obecności na Ziemi to może jutro chciałabyś odwiedzić bazę Autobotów? - zaproponował Smokescreen
- Jasne!
- W takim razie Bee, albo ja wpadniemy po ciebie. Podaj nam tylko swój adres.
Gdy dziewczyna powiedziała im gdzie mieszka, boty transformowały się z powrotem w auta.
- To do jutra! - odezwał się Smokescreen, po czym odjechali
- Teraz się nie dziwię, czemu pomyliłeś mój samochód z Bumblebee. - Carmen podeszła bliżej do Knock Out'a - Jak ci idzie?
- Prawie skończyłem. Nie sądziłem, że Autoboty tak szybko się wycofają. Zastanawiam się, czy to nie jakiś podstęp...
- Nie wydaje mi się. Po prostu przekonałam ich, że mi nie zagrażasz.
- A ty skąd niby możesz to wiedzieć? - Knock Out spojrzał na dziewczynę - Co byś zrobiła, gdyby nagle przyszło mi do głowy uprowadzić cię na statek Nemesis?
- Niby po co miałbyś to robić? - Carmen nie dała po sobie nic poznać, ale jego słowa mocno ją zaniepokoiły.
- Może miałbym ochotę trochę na tobie poeksperymentować?
- Nie wydaje mi się, żebyś był do tego zdolny.
- Skąd ta pewność? Nie znasz mnie. Może byłem miły tylko po to, aby uśpić twoją czujność? Wy ludzie jesteście tacy naiwni. Bardzo łatwo jest was zmanipulować. - Knock Out gwałtownie wyciągnął rękę, chwycił dziewczynę i uniósł ją na wysokość swojej twarzy.
Carmen patrzyła w czerwone oczy robota próbując wyczytać z nich jego prawdziwe intencje. Niestety nie udało jej się to. Dziewczyna była coraz bardziej przerażona.
- No! Więc jednak trochę się mnie boisz? - uśmiechnął się Knock Out - Żałuj, że nie widziałaś swojej miny!
- Masz chore poczucie humoru, wiesz o tym? - Carmen odetchnęła z ulgą, gdyż zdała sobie sprawę z tego, że robot żartuje.
- Dlaczego? Ja bawiłem się wybornie. - Knock Out odstawił dziewczynę na ziemię - Jakby co, wymiana opon zakończona. - Masz ochotę na maleńki wyścig?
- Jasne! Zaraz się przekonamy jaki z ciebie król szos! Tylko bez żadnych nieczystych zagrywek!
Carmen wsiadła do swojego samochodu i ustawili się w równej linii.
- Gotowa? Trzy, dwa, jeden, start!
Oboje ruszyli z piskiem opon. Przez chwilę jechali równo, lecz później Knock Out znacznie przyspieszył i zostawił Carmen nieco w tyle. Dziewczyna próbowała go dogonić, ale pomimo bezlitosnego piłowania silnika nie mogła tego dokonać. Jak widać Knock Out miał o wiele więcej koni mechanicznych pod maską niż się spodziewała. Kiedy już straciła nadzieję na zwycięstwo, nagle dystans pomiędzy nimi zaczął się zmniejszać. Prześcignęła czerwony samochód i zyskała znaczną przewagę. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że to Knock Out pozwolił jej się wyprzedzić. Tylko dlaczego to zrobił? Po chwili już wiedziała. W lusterku wstecznym zobaczyła, że Aston Martin ponownie ją dogania. Po chwili śmignął tuż obok pozostawiając za sobą chmurę pyłu. Robot po prostu bawił się z nią.
- Widzisz mała? Nie masz ze mną żadnych szans! - odezwał się Knock Out gdy wreszcie się zatrzymali
- Niech ci będzie, ten wyścig wygrałeś. Ciekawa jednak jestem, czy równie dobrze radzisz sobie w tłumie?
- Może kiedyś będziesz miała okazję się o tym przekonać. Powinienem już wracać na statek.
- Spotkam cię jeszcze? - spytała Carmen
- Jeśli bierzesz udział w wyścigach to masz to jak w banku. - odparł Knock Out - Bywaj mała!
Aston Martin oddalił się drogą. W pewnym momencie tuż przed nim pojawił się świecący na zielononiebiesko portal. Knock Out wjechał w niego, a kiedy portal zniknął, po czerwonym samochodzie nie było śladu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro