9.
Perspektywa Lost
Weszliśmy do dużego nowoczesnego domu. Szczęka mi opadła i powiedziałam szeptem.
-Czy jestem w raju?
-Nie... w moim domu...-zaśmiał się ktoś tuż przy moim uchu. Odskoczyłam gwałtownie i spojżałam na kogoś przypominającego Slemdermana... tylko bardziej... fajnego...
-Dzień dobry!-powiedziałam I podałam rękę nieznajomemu...
-Część... znam cię... proxy mojego braciszka...
-Ta... to ja...-uśmiechnęłam się.-masz tu bardzo ładnie...
-A jak mam mieć? Nie jestem mordercą...
-Co?-zapytałam. Nie mogłam uwierzyć...
-No to... a teraz... powiem wam ile i jakie macie pokoje do wykorzystania...
-Słuchamy?!-powiedział Liu opierając się o ścianę.
-No to tak... 4 pokoje dwuosobowe i jeden dla mojego brata... jednoosobowy...-powiedział.
-Co ty tu hotel prowadzisz?-zapytał Candy.
-Nie... po prostu mam duży dom...-skrzywił się.-Slemder was porozdziela do tych pokoi... -No i odszedł.
Zazdroszczę mu że ma dom nad morzem... codziennie może popływać... I opalić tą swoją białą skórę.Wszyscy poszliśmy na korytarz na piętrze.
-Więc Emala będzie z...-zaczą Slemder ale nie dane było mu skończyć bo Jason się wtrącił.
-Nie zaczyna się zdania od "więc".-uśmiechnął się delikatnie.
-Oh cicho Jason!-powiedział Slemder.-Emala będzie z... Lost!-w duszy się cieszyłam... Spojżałam zadowolona ba Emale a ona pokazała mi kciuki...-Toby z Hoodiem, Liu z E.Jackiem, Candy z L.Jackiem,a Puppeteer z Jasonem...-wszyscy byli zadowoleni oprócz Candy'ego i Jacka. Po patrzyli na siebie z nienawiścią.
-Oj chłopaki... Przecież się lubicie no...-podeszłam do nich i ścisnęłam w grópowym uścisku.
-Pff... jego? Nie da się lubić...-powiedział Candy.
- Na wzajem...-prychną L.Jack...
-Ech... I nigdy się nie pogodzicie? W ogóle... Dlaczego się nie lubicie? Przecież pamiętam... jeszcze rok temu byliście BFF!
-Ta... wszystko się zmieniło od kiedy...-zaczą L.Jack.
-Zamknij się!-warkną Candy.
-Chłopaki... bo się obrażę...-spojżałam na nich. Miałam przymróżone oczy.
-Ech... przepraszam Jack...-powiedział niechętnie Candy i podał mu rękę.
-Ja również przepraszam...-Jack bardzo mocno ścisłą jego rękę.
-Jesteście kochani!-uśmiechnęłam się I przytuliłam każdego z nich osobno. Podleciałam do Emali.
-To idziemy się rozpakować?-zapytałam z entuzjazmem.
-Idziemy!-krzyknęła I wbiegła do pokoju. Rozejżała się po nim. Był cudowny... odwróciła się do mnie i powiedziała...-nie w moim stylu...
-To jaki jest w twoim stylu?-zapytałam.
-Kolorowy i bałagan...
-No mogłam się po tobie spodziewać...-prychnęłam...-Ja się rozpakuję wieczorem! A teraz chodźmy na plażę!
-No... dobry pomysł...-powiedziała Emala wzdychają.
Perspektywa Emali
~time skip~
Wszyscy staliśmy przed domem Trendera... czekaliśmy tylko na Hoodiego... w końcu Hoodie wyszedł przed dom.
-Co tak długo?-zapytał Pulpet.
-S-szukałem M-mojej K-kamery...-wyjąkał. Pulpet otworzył buzię by coś powiedzieć ale Emala mu przerwała.
-Przestań gadać... idziemy!
-Wiecie... nie idziemy na główną plażę... idziemy w takie jedno miejsce do którego nikt nie przychodzi... musimy być bezpieczni...-powiedział.
-A to daleko?-zapytał Toby głaszcząc gofra.-Bo nie wzięłam kremu przeciwsłnecznego... boje się że mój gofer dostanie udaru...
-Serio? Toby serio?-zapytał E.Jack.
-Serio! Coś nie tak?-zapytał Toby widząc jak wszyscy mają dziwne miny... tak na prawdę to według mnie... było to normalne... tyle tylko że ja swojego gofra zjadłam... mówi się trudno. Poszliśmy na "tajną" plażę. Spojżałam na nią kilka razy... Rozłożyłam koc po czym wbiegłam do morza w ubraniu... po co tracić czas na przrbieranie się? Lost popatrzyła na mnie jak na idiotę... pstryknęła palcami i już miała na sobie strój kąpielowy... aaa... zapomniałam o tym że możemy się przebierać w tępie expresowym... powtórzyłam czynność Lost i przebrałam się w strój. Po chwili dołączyli do mnie:Toby ,Hoodie Liu i E.Jack... Wołałam Lost ale ona wolała się opalać z Pulpetem.
-To co? Gramy w siatkówkę?-zapytał Liu trzymając piłkę do koszykówki.
-Czy ty się dobrze czujesz? Piłka do koszykówki chcesz grać w siatkę?-zapytał Toby-to jest mega dziwne.
-Powiedział ten który smaruje gofry kremem do opalania.-uśmiechnął się złośliwie Liu.
-Ej! Gofry są bardzo delikatne i potrzebują pielęgnacji!-krzykną zbulwersowany Toby.
-Chłopaki no! Przestańcie się kłócić!-krzyknęłam. -oczywiście rację ma Toby! I koniec tematu!
-P-przepraszam... a to N-nie J-jest piłka L-lekarska?-zapytał Hoodie.
-Ja tam nic nie widzę...-powiedział E.Jack.-dlatego mi wszystko jedno...
-No tak... to piłka lekarska... tylko taka była...-powiedział zmieszany Liu.
-Ło matko... ale macie problemy... wszystko jedno jaka piłka! Ważne żeby w nazwie miała "piłka" reszta to tylko taki szczegół...-powiedziałam.
-Bo jesteś demonem i nie odczujesz bulu tak jak my!-powiedział Toby.
-No... I macie pretensje... trzeba było się urodzić demonem!-prychnęłam. No ale se znaleźli problem...
Mimo wszystko zaczęliśmy grać... Nagle odbiłam piłkę... bardzo bardzo daleko... byliśmy na głębokości ok. 3 metry...
-No nie...-powiedział Liu.-czym teraz będziemy grali?
-Yyyy.... -zacią się E.Jack. -nie wiem?
-Emala... nurkujesz po ta piłkę już!-powiedział Toby. -zrobiłam kwaśne minę. Nagle ktoś skoczył mi na plecy karząc zanurkować... za chwilę obok mnie zauważyłam twarz E.Jacka. Czy oni są chorzy? Ślepego mi dawać do pomocy? Zagłębiłam się w wodzie i poczułam coś o kształcie koła... podniosłam to i wynużyłam się... nie sądziłam że będzie tak prosto... Rzuciłam tą "piłkę" do Hoodiego. Miałam tyle wody w oczach że nic nie wiedziałam.
-Emala! T-ty G-głupku! C-czemu rzucasz kamieniami? Porąbało cię? Mogłem stracić głowę!-krzykną Hoodie prawie się nie jakając.
-A czym ja rzuciłam? -zapytałam po czym otworzyłam oczy. Hoodie trzymał w rękach dość dużego kamienia...-Ło Jezu... przepraszam...
-Nurkujesz dalej nurku!-powiedział Liu. Westchnęłam i znowu popłynęłam do dna.
Mamy nadzieje że się podoba! Dawajcie ☆ komętarze I czekajcie na następny rozdział!
~ Helcia
~ Julcia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro