Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Z perspektywy Lost:

Super mi się rozmawiało z L. Jakiem dopuki nie stwierdziłam że chce iść do domu... zero logiki... wróciłam do rezydencji rozesmiana jak Jack... bo przy nim nie można przestać się śmiać... cieszę się że jest moim BFF. Tylko przekroczyłam drzwi dobiegły mnie krzyki... a był już wieczór! Liczyłam na jaki kolwiek spokój! Weszłam do salonu i zapytałam.

-Gdzie Emala?
-U Jeff'a...-powiedział Masky jedząc sernik.
-Aha... że co!? Co robią!?
-A co jesteś zazdrosna?-zapytał Masky. Dałabym rękę uciąć że ten idiota się uśmiechał.
-Nie! Nie jestem!-splunęłam i pobiegłam szybko do pokoju Jeffa i zrobiłam mu taki mały wjazd na chatę...
-A co to za nie cne sprawki?-zapytałam patrząc to na niego to na Emale.
-Eee...-powiedziała Emala.
-Rzucamy nożami... a co nie można?
-Ja ci zaraz rzucę nożem!-krzyknęłam z mojej ręki wyleciał dymek a z niego wyłonił się nóż. Rzuciłam go w głowę Jeffa ale Emala go obroniła i złapała.
-Czy możecie w końcu się pogodzić!? -krzyknęła Emala.
-Nie!-krzyknęłam jednocześnie z Jeff'em.
-Ale ja nawet nie wiem dlaczego my się kłócimy?-powiedział Jeff.
-Wiele lat temu... no ok 9 lat temu... to nie tak dużo... ale mniejsza z tym... zrobiłeś jej coś noeodwracalnego!-krzyknęłam.
-Czy ja nie wiem czegoś o czym powinnam wiedzieć? - zapytała Emala.
-To że się przyjaźnimy?-zapytał głupawo Jeffrey.
-Idiota! W ogóle... zostawcie mnie... jesteście siebie warci!- I Emalcia ze łzami w oczach wyszła.
-Jesteś skończonym pojebem! Widzisz co narobiłeś?-zapytałam zła.
-Mówisz o sobie... sayonara! - Noi wyszedł... pewnie wyrwać jakieś laski... tylko która poleci na jego cięty ryj!? No oczywiście oprócz Niny!

Szybko pobiegłam za Emalą i powiedziałam.

-Emala... przepraszam... jeżeli cię zranilam... -powiedziałam.
-Zostaw mnie... -wyszeptała.
-Ale proszę...
-Nie...
-Ale proszę... o będę ryczeć...-powiedziałam... mogło to zabżmieć jak niemała groźba.
-Nie to nie!-krzyknęła Emala a ja jak na zawołanie zaczęłam płakać... tyle tylko że jako demon płakałam krwią... noi... krew była wszędzie... na ścianach,podłodze... Nagle Toby wyszedł ze swojego pokoju i spytał.

-Lost... czego ryczysz?-I właśnie wtedy został opryskany krwią.-Aha... to ja się nie wtrącam...-wrócił spowrotem do pokoju. Emala również poszła do siebie...

Przeszłam przez ścianę i położyłam się obok niej na łóżku...

-Proszę...-powiedziałam.-powiec co się dzieje...
-Wyjdź!-powiedziała.
-Nie to nie!
-Ben, Sally!-krzyknęła Emala. Z jej łazienki wybiegli Ben i Sally i zabrali mnie z jej pokoju... w ogóle nie wiem jak to się stało bo jestem od nich silniejsza! Emalcia sama tego chciała...

-Dobra... to idę się powiesić!-krzyknęłam w drzwi I szybko zbiegłam do salonu w którym siedział Jason. -Jason masz sznur?
-No mam... a po co ci?-zapytał.
-A po nic...-odpowiedziałam.
-To masz!-podał mi sznur a ja szybko wyszłam z domu.

Perspektywa Emali:

Kiedy usłyszałam że Lost idzie się powiesić... wiedziałam że to nie były żarty... wybiegłam z pokoju i zbiegłam do salonu gdzie siedział Jason i reszta creepy family.

-Gdzie pobiegła Lost?-zapytałam spanikowana.
-Pobiegła ze sznurem do lasu! Co taka zdenerwowana!?-zapytał Jason.
-Bo ona chce się powiesić!-wrzasknęłam. Jason stał niewzruszony.- nie przejmujesz się tym!?-zapytałam.
-Jakoś się tym nie przejmuje... jej i tak się nic nie stanie...
-Pfff!-prychnęłam i wyskoczyłam przez okno. Niestety nikt mnie nigdy nie nauczył latać wiec spadłam an ziemię i złamałam nogę... kulejąc podeszłam do drzewa na którym Lost wiązała sznur. Podbiegłam do niej ignorując ból nogi i powiedziałam.

-Lost! Przepraszam... ja nie powinnam tak reagować!-powiedziałam.
-Co? To ja powinnam cię przeprosić! Nie potrzebnie ciągle klócę się z Jeff'em...idziemy do domu?
-Ale nie będziesz już próbowała się zabić?-zapytałam zdenerwowana.
-Czy ty myślisz że demona zabije zwykłe uduszenie? Dobrze się czujesz?
-No w sumie... -noi wróciłyśmy do rezydencji... Lost niosła mnie swoją magią...
-A... widzę że coś cię łączy z Toby'm...-zagadała.
-Nie! Niby co?-zapytałam speszona.
-No... na przykład miłość?-zapytała I poruszała brwiami.
-Nieee!-resztę drogi przeszłyśmy w ciszy.

Perspektywa Lost:

W rezydencji wszyscy siedzieli i oglądali kolejny badziewny horror.
Kiedy zobaczyłam L.Jacka który siedzi na kanapie obok Candy'ego nie mogłam się powstrzymać i wskoczyłam mu na kolana. Mina Candy'ego była bezcenna...

-Ekchem! A ja? Halo! Mam złamaną nogę!- powiedziała znudzona Emala.
-Aha... Toby zanieś ją do jej pokoju!-krzyknęłam.
-Aha ja służący co?-zapytał Toby.
-No... tak...-uśmiechnęłam się.
-Lost! Odwdzięczyć się... I nie będzie tak przyjemnie! Zemszcze się!-krzyknęła Emala z rąk Toby'ego który wchodził po schodach.

Mamy nadzieje, że się podoba! Dawajcie ☆ komętarze I czekajcie na następny rozdział!

~ Helcia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro