Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

Z perspektywy Lost

-Jeff też mam magię a nie używam! Chcesz się przekonać?-zapytałam podchodząc do leżącego Jeffa.
-Nie dzięki.-po czym poszedł do swojego pokoju, a ja wróciłam pod stół.
-Nie cierpię Jeffa...jest głupi!
-Ty najmądrzejsza-powiedział Jason z sarkazmem.
-Emala...daj gofrownicę.
-Po pierwsze nie dam jej, a po drugie nie.-odpowiedziała.
-Jason a ty wiesz po co mi była gofrownica?
-Żeby zrobić gofry?
-Nie deklu...żeby cię walnąć. Ale powiem ci coś. Operator pod stół nie zagląda.-z moich rąk powstały czarne dymki i wyczarowałam nóż. Już chciałam wbić mu w łeb ale zatrzymał moją rękę swoją ręką.
-Lost spokojnie..może na wyluzowanie zagramy w butelkę?
-Nie zły pomysł wiesz?-i wzięłam do buzi lizaka.

Perspektywa Emali

-Kto zaczyna? -Spytałam.
-EMALA!!-Ben i Sally krzyknęli.
-O....nie
-Pobaw się z nami!-Mała Sally mnie męczyła.
-Może zagracie w butelkę z nami?
-Ok!!-krzyknęła.
-Łeeeeeee te....dzieci?-wyszeptała Lost ostatni wyraz mi do ucha.
-Im więcej tym lepiej co nie?
-Eh...Wiem Emala ty idź po więcej osób i ja pójdę żeby było ciekawie.
-Spoks.-Lost poszła na górę i krzyknęła-TYLKO NIE JEFFA!!
-Okej!-niechętnie krzyknęłam.
-Ben, Sally kogo wziąć?
-Kogo ci serce podpowie.
-BEN!! Dobra wiem kogo wezmę.

30 minut później

Perspektywa Lost

Oczywiście ja już miałam osoby.
-Lost co ci się stało?-powiedział Jason ze sztucznym zmartwieniem.
-Ten cymbał mnie przytulał jak dziki przez 25 minut na podłodze, a ja się szarpałam! I dlatego wyglądam jak jakiś żul. Dobra zaczynaj Emala!
-Pfff....hahahahah..-Emala się śmiała.
-Z czego się śmiejesz?-zapytałam zdenerwowana.
-Z...hahahahah ciebie-ledwo powstrzymywała się że śmiechu.
-Dobra Emala zaczynaj.-nakazał Emali Jack.
-Ok. Uuuuu Hoodie. Nie mrugaj przez 10 minut.-Hoodie wykonał to zaiscie proste wyzwanie.

*Time skip 10 minutes*

-Dobra. Jason musisz...-Hoodie nie skończył bo ta głupia Nina wparowała do willi.
- Jezu jeszcze jej brakowało! Zacisnelam piesci z ktorych wylecialy czarne dymki. Zauwazyl to Candy
- Nie denerwuj sie kochanie! Zlosc pieknosci szkodzi!
- Nie jestem twoim kochaniem!-uderzylam go piescia w twarz i tak zaczela sie wojna domowa stuleci!

Perspektywa Emali

-Ben, Sally uciekajcie!
-Ben szybko!-Sally pogoniła Bena.
-Lost!Cendi!
-nie słuchają cie.-No to Masky mnie wkurzył.
-Zaraz usłyszą. LOST I CENDI DOSYĆ ZACHOWUJECIE SIE GORZEJ NIŻ JA!!A to nie możliwe. Lost wiem że nikt nie lubi Niny ale uspokuj się, Candy ma rację dość. A ty Cendi nie denerwuj Lost.
-Em. Nie boli cie gardło po tych wrzaskach?
-Masky wkurzyłeś mnie ale masz racje. Mi hałas źle na słuch idzie a jak ja się drze to mnie gardło boli...
-ale on do ciebie nie mowi kochanie!-Wrzasknęła Lost.
- Ale kochanie myslalem ze to lubisz!
Lost warknela dajac mu z kolanka w czułe mjejsce. Candy na chwile sie zamkną.
-Czekajcie mam do was pytanko... widzieliscie moze Kagekao?-zapytała Lost.
-Kag...Kage... Co? Łamaniec językowy.
-Kagekao... bialo czrny dzikus! Moj byly!

Candy zrobił wkurzoną minę

- No pamietam. .. udana z nich byla para... -Masky się wtrącił.
- Ale cos nie pykło...-powiedział Jason.
- Zamknij sie!-Lost odepchnęła go.- po prostu chce z nim... spedzic czas... dawno sie nie widzielismy...
-Aaa to nie znam...-powiedziała Emala.
-Oświećcie mnie.-Sally powiedziała.
-*świeć*świeć -Ben wkurzył Sally i Emale.
-BEN!-I pobiegły gonić Bena.

Perspektywa Jasona:

Lost westchnela cicho a Candy nadal miał grobową minę.

-Coś nie tak?-Lost go spytała.
- Były powiedasz...-zapytał.
-Noi co?-Lost trochę się wkurzyła.
- Nic mi nie mowilas...
-Bo nie musze kobieciarzu. A TERAZ L. JACK! PROWADZ DO KRAINY SŁODKOSCI...
-Wy nie... -Powiedział wścipsko Candy.
- Nie!!! -Krzyknęła Lost i L.Jack.
Noi Lost poszła z L. JACKIEM Na spacer!!! :3

Perspektywa Emali:

-Nigdy go nie złapiemy!-Sally krzyknęła.
-Tak myślisz?-zapytałam.
-TAK!
-To się mylisz moja droga. Może Smile dog nam pomoże.-zaproponowałam.
-Super pomysł!-krzyknęła zadowolona Sally. Noi znalazłyśmy Bena na drzewie na które same weszłyśmyśmy.

-Emala, ja i Sally musimy iść.-powiedział Ben.
-Ben nie zrobicie mi tego. Eh a idźcie sobie.-zasmutałam.
I przygnębiona weszłam do domu i co usłyszała to:
-Em wyglądasz gorzej niż Lost jak zeszła na dół po przytulaniu z Cendym.-stwierdził Masky.
-Nie mam się z kim bawić a Sally i Ben mnie zostawili.-zrobiłam minkę szczeniaczka.
-Eh K-każdego Z-zostawiają..

Jeff usiadł obok Emali i dodał

-Emala idziemy porzucać nożami i toporkami?
-Z chęcią!- Zgodziłam się tylko dlatego że nie miałam co robić.


Mamy nadzieję że się podoba! Dawajcie ☆ komętarze I czekajcie na następny rozdział!

~Julcia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro