Rozdział 7
Wcale się nie myliłam. Piżama party u Amber to totalne szaleństwo! Przymierzyłyśmy wszystkie ciuchy jakie kupiłyśmy i te z szafy Amber. Kiedy Nataniel wyszedł na chwilę z pokoju (do domu wrócił chwilę po nas) zrobiłyśmy mu totalną demolkę i zwiałyśmy. Strasznie się wściekł, ale co tam! Raz się żyje!
Koło godziny pierwszej w nocy zaczęło nam brakować pomysłów. Rodzice Amber i Nataniel spali, tylko my wciąż nabuzowane energią (chłopcy chyba nam czegoś dosypali) biegałyśmy w tę i z powrotem. Nie przypuszczałam, że będę się tak dobrze bawić. A Amber, Li i Charlotte wcale nie są takie puste, jak wszyscy myślą. Pokazują się po prostu od najgorszej strony, nie obchodzi ich co inni myślą na ten temat. Nie ufają reszcie. W życiu bym nie pomyślała, że możemy być do siebie tak podobne...
-Mam! - krzyknęła zwycięsko Ami i zatrzymała się gwałtownie, przez co nasza trójka na nią wpadła.
-Co? -jęknęła Lottie masując obolały po upadku tyłek.
-Pytania!
-Amber, chyba ci na mózg padło! Ostatnio grałyśmy w to w podstawówce! - Li pokręciła przecząco głową, patrząc na Am jak na wariatkę.
-No dajcie spokój! Zagrajmy! - i w tym momencie blondynka zrobiła oczka kota ze Shreka. Li i Lottie nie mają szans.
-Care... - zaczęła dziewczyna patrząc na mnie.
-Tak? - spytałam ostrożnie.
-Ty chcesz zagrać w pytanka, prawda? - jeśli myślałam, że nie może być bardziej niewinna to się myliłam. To kot ze Shreka uczył się tych oczu od niej, a nie ona od niego.
-W zasadzie to nigdy nie grałam w te twoje pytanie - jęknęłam, starając się patrzeć na boki.
Jak na zawołanie oprzytomniała.
-CO? - dziewczyny spojrzały na mnie jak na kosmitkę.
-No tak. U nas nie grało się w takie rzeczy.
-Widzicie? To świetny powód żeby zagrać - Am wskazała na mnie - musimy jej pokazać co ją ominęło.
Li i Lottie zasalutowały.
-Tak jest!
Wszystkie rzeczy zostały uprzątnięte pod ściany, jedynie poduszki zostały porozwalane na podłodze. Usiadłyśmy w "kole" (o ile można tak nazwać tę kanciastą figurę, którą stworzyłyśmy), a Amber zaczęła tłumaczyć.
-W Pytaniach nie ma nic trudnego. Na początek losuje się osobę, która będzie odpowiadać na pytania. Potem pozostali uczestnicy zadają jej pytania o wszystko, a ona musi odpowiedzieć.
-Jeśli nie odpowie to osoba, która zadała pytanie wymyśla jej karę. Może być nawet najgłupsza i najbardziej żenująca - wtrąciła Charlotte.
-Przegrywa dziewczyna, która będzie miała najwięcej kar - zakończyła Amber.
-Ok.
-Zaczynamy! - Li klasnęła w dłonie z uciechy niczym małe dziecko.
Na pierwszy ogień poszła Charlotte. Nie była tym specjalnie zmartwiona. Pytałyśmy ją o wszystko: pierwszy chłopak, utrata dziewictwa, najgłupsza sytuacja, najbardziej wredna rzecz jaką zrobiła itp. Potem przyszła kolej Amber. Ta miała pytania jeszcze gorsze (m. in. czy uprawiała sex przez internet. Zaprzeczyła). Ja byłam następna. Myślałam, że też dostanę głupie i nieprzyzwoite pytania. A dziewczyny zaczęły mnie wypytywać o sprawy cholernie bolesne.
-Pytanie numer jeden - zaczęła Amber - kim był Ian?
-Co? - myślałam, że padnę trupem na miejscu. No bo skąd Amber miała wiedzieć o Ianie?
-Kiedy spotkałyśmy chłopaków w centrum, Jace gadał o jakimś Ianie. Kim on jest? To twój były?
-To dwa pytania! - zaprotestowała Li.
-Dobrze wiesz o co chodzi! - zawołała Am i zwróciła się do mnie - odpowiadaj!
-Ian nie jest moim byłym -stwierdziłam lakonicznie.
Amber westchnęła sfrustrowana.
-Niech ci będzie, podlico. Pytanie numer dwa, kim jest Ian?
-Raczej kim był. Ian nie żyje.
-Ooch! - zawołała zaskoczona Amber i walnęła się otwartą dłonią w czoło. - Przepraszam!
-Jace nawet składał kondolencje - zauważyła Li.
-Nie roztrząsajmy tego- wtrąciła Charlotte. - Moje pytanie numer jeden, zerwaliście przed jego śmiercią? Czy to właśnie ona was rozdzieliła?
-Nigdy nie byliśmy razem - odpowiedziałam.
-Pytanie numer trzy. I zadaję je po raz ostatni, kim dla ciebie był Ian? - powiedziała Amber.
-Ian... Ian był moim bratem. Bliźniakiem - czułam łzy pod powiekami. Wszyscy mi powtarzali, że kiedyś będę musiała z siebie wyrzucić cały ten żal i smutek jaki spowodowała śmierć Iana. Nie wierzyłam im. A nawet jeśli to komu miałam powiedzieć? Ale w pokoju Amber, z tymi dziewczynami... nie mam pojęcia czemu, ale chciałam im opowiedzieć o Ianie. Chciałam by pamięć o nim przetrwała nie tylko we mnie.
-Nie miałam nikogo oprócz niego. Niestety pewnego dnia został zamordowany. Sprawca nigdy nie został złapany, a ja... ja zostałam sama - łzy spływały mi po policzkach. - Nikogo nie obchodziło, że on zginął. Nikogo! Mój starszy brat, moi rodzice, przyjaciele... oni wszyscy przeszli nas tym do porządku dziennego i dziwili się, że ja nie potrafię.
Dziewczyny przytuliły mnie. Nie mam pojęcie ile czasu trwałyśmy w tym uścisku, nic nie mówiąc. Ale rzeczywiście poczułam się lepiej. Ból z powodu straty nie zelżał, ale czułam, że ktoś mnie rozumie. Że w reszcie kogoś to obchodzi.
-Boże! Przepraszam, że o to spytałam! Naprawdę nie powinnam - Amber przerwała ciszę.
-Nie masz za co - otarłam łzy i odsunęłam się od dziewczyn. - Naprawdę. Już dawno powinnam się otrząsnąć, ale... nie potrafiłam.
-Najwyższy czas ruszyć dalej - powiedziała stanowczo Charlotte i wstała ze zdecydowaną miną. - Najlepszym sposobem będzie... totalna zmiana!
-Co? Lott, o czym ty gadasz? -spytała Li. Jej oczy miały wielkość spodków.
-Koniec Pytań. Przyprawią nas o traumę. Teraz czas na zabawę w żywe lalki Barbie! - Lottie rzuciła w naszym kierunku swoją torbę.
-Ty... - zaczęłam ostrożnie.
-Jesteś... - dopowiedziała Amber.
-Idiotką! Genialna! Psychiczna! - krzyknęłyśmy we trzy do Lottie. Nie byłam nawet pewna, która z nas co powiedziała.
Cud, że państwo Caspellano się nie obudzili. Oni muszą mieć naprawdę mocny sen.
-Niby co zrobimy? - spytałam. - pójdziemy na plaże poszukać Kena?
-Mniej więcej - odpowiedziała Lottie i uśmiechnęła się diabelsko. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. - Ale myślałam raczej o innej części tej zabawy.
-Od razu mówię, że ja chcę być pierwsza lalką Barbie! - wtrąciła Amber.
-Ok - powiedziała Charlotte. - Ja też chcę być lalką Barbie - spojrzała wyczekująco na mnie i Li - a wy dziewczyny możecie nas umalować i przebrać jak wam się tylko podoba.
Na moją twarz wpełzł szatański uśmiech. Spojrzałam na Li. Ona także wydawała się być zadowolona.
Podeszłam do swoich rzeczy.
-Zaklepuję makijaż! - powiedziałam. Li spojrzała na mnie wilkiem - no co? Zostawiłam ci ciuchy i włosy - od razu się rozpogodziła.
-Chodź Charlotte - Li pociągnęła dziewczynę w stronę szafy - znajdziemy ci jakieś ciuchy.
Ja w tym czasie posadziłam Amber przed toaletką i zaczęłam pracować nad swoim wielkim dziełem. Nie ma sensu rozwodzić się, że użyłam tego i tego, i tamtego.... najważniejszy był końcowy efekt. Muszę przyznać, że był powodem do dumy. Oczy Amber stał się ogromne, a twarz delikatna i dziewczęca. Zrezygnowałam z ukochanego eyliniera dziewczyny i pomarańczowego podkładu. Zazwyczaj makijaż ją postarzał, a teraz widać było, że jej miejsce nie jest pod latarnią. Usta nie były wysmarowane błyszczykiem, tylko delikatnie podkreślone. Wyglądała prześlicznie.
-Li, skończyłaś z Lottie? - spytałam i wytarłam ręce w ubrania, pozostawiając jasne smugi. Żadna praczka ich chyba nie dopierze.
-Tak! Jeszcze tylko... prawie... skończyłam! - przede mną pojawiła się dumna Li z uczesaną i ubraną Lottie.
-Spisałaś się - skomplementowałam dzieło dziewczyny.
-Ty też - potem Li zwróciła się do Amber. - Wyglądasz po prostu bosko!
-Na pewno? Ta jędza nie dała mi spojrzeć! - Am rzuciła w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie.
-No już nie marudź! Poczekaj aż będziesz ubrana. Padniesz jak się zobaczysz - mruknęła Li i wepchnęła dziewczynę za prowizoryczną zasłonę.
-No dobra. Siadaj Lottie. Teraz zajmę się tobą - zatarłam ręce z uciechy.
Lottie spojrzała na mnie z obawą.
-Jesteś straszna kiedy tak robisz - odezwała się.
-Nie przesadzaj - machnęłam ręką i spięłam jej grzywkę, żeby nie przeszkadzała.
Tak samo jak w przypadku Amber eylinier, pomarańczowy fluid i za mocny błyszczyk, stanowcze nie. W przypadku Lottie postawiłam na zupełnie inny image niż u Am. W przeciwieństwie do makijażu blondynki u Lott inspirowałam się Tessą Gray z "Diabelskich Maszyn". A przynajmniej swoim wyobrażeniem.
Nie było tu aż tak dużo pracy jak przy Am. Oczywiście musiałam jej wyrównać brwi, optycznie powiększyć oczy i usta, ale to i tak nie jest aż tyle roboty ile przy Amber.
-Auu! - o wilku mowa, a wilk tuż tuż. - Oparzyłaś mnie!
-Mówiłam ci, żebyś się nie ruszała. No gotowe - Li nie traciła zimnej krwi. Brawo, dziewczyno! Jesteś moją idolką! - Możesz pokazać się światu.
Pochowałyśmy kosmetyki i pokazałyśmy dziewczyną jak wyglądają. Były zszokowane.
-Dryyyń! - budzik nie był dla nas łaskawy.
-Cholera jasna! - warknęła Lottie.
-Szkoła... - jęknęłyśmy zgodnie.
-W sumie... ja i Lottie wyglądamy super. I możemy iść do szkoły. Li, Care ubierzcie się. Idziemy zrobić coś na śniadanie - powiedziała Amber i wyszła z Lottie, a my zaczęłyśmy się przebierać.
Przyznam, że to była naprawdę świetna zabawa. Po raz pierwszy od śmierci Iana śmiałam się i bawiłam. Do tego zaufałam im, opowiedziałam fragment mojej historii. Cieszę się, że je poznałam. Zyskałam przyjaciółki. Tylko czy nie zostawią mnie, kiedy dowiedzą się całej prawdy?
Przepraszam za tak długą przerwę! Od tej pory rozdziały będą pojawiać się częściej :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro