Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Kiedy oddaliłam się wystarczająco od Lysandra zadzwoniłam do jedynej osoby, która mogła by przyjechać po mnie bez zbędnych pytań i uraczyć odpowiednią dawką alkoholu. Taką, która zwaliłaby mnie z nóg na najbliższe parę dni, żeby nie musiała myśleć o mojej "chorobie psychicznej" jak określił to Lysander. Do Chucka. Chłopak odebrał dopiero po pięciu sygnałach.

-Halo? - spytał niewyraźnie. Ten ton miał zarezerwowany wyłącznie na momenty, w których był wstawiony. A tym razem był naprawdę pijany.

-Cześć Chuck! - powiedziałam. Wyczułam w swoim głosie nutę załamania nerwowego.

-Care?! Co to za głos? Stęskniłaś się? - ostatnie zdanie wypowiedział drwiąco. Jednak czkawka, która go dopadł w pełni mi to zrekompensowała.

-Tak - sarknęłam. - Umieram z tęsknoty!

-Ha! Wiedziałem! - wykrzyknął tryumfalnie.

-Przyjedź po mnie na... - spojrzałam na tabliczkę znajdującą się nieopodal i podałam mu adres.

-Przyjadę z towarzystwem! - zastrzegł.

-Tym lepiej - zapewniłam.

-Nie masz ochoty na zwierzenia, co? - westchnął. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i wybuch śmiechu. - Będę za pięć minut.

Rozłączyłam się i wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że imprezowanie z Chuckiem jest niewłaściwe. Gorzej. To zło w najczystszej postaci. Tylko, że właśnie tego potrzebowałam. Osoby, która akceptuje wszystkie moje oblicza. Od tych wzorowych do tych najbardziej grzesznych. Zwłaszcza te grzeszne. Tak, zdecydowanie tego potrzebowałam.

Po chwili zza rogu wyjechała długa, czarna limuzyna.

-Zapraszam do środka! - drzwi otworzyły się przede mną. Bez wahania usadowiłam się pomiędzy Chuckiem, a jakimś chłopakiem. Nie kojarzyłam do z żadnej imprezy Chucka czy Jace'a (zgadza się, ta dwójka urządza imprezy w podobnym guście). Miał niebieski włosy i błękitne oczy. Nie powiem, zwracał na siebie uwagę tym niesamowitym połączeniem.

-Hej - powiedział lustrując mnie z uśmiechem.

-Miło poznać - mruknęłam i sięgnęłam pod siedzenie. Trafiony zatopiony! W ręce trzymałam butelkę whisky. Nie wiele myśląc odkorkowałam ją i pociągnęłam zdrowy łyk. Niebiesko włosy popatrzył na mnie z podziwem.

-Ładnie pijesz - skomentował i spojrzał niechętnie na moje ubrania. Wciąż miałam na sobie białe rurki i czarną bluzkę Amber. - Nie jest to strój na imprezę.

-Chcesz to naprawić? - spytałam zadziornie. Podtekst mojego pytania puścił mimo uszu. Znacznie bardziej ucieszyło go dosłowne znaczenie moich słów.

-W klubie, do którego jedziemy jeszcze nigdy nie widziałem nikogo ubranego tak zwyczajnie, więc...

-Wierz mi, że we własnych ciuchach wygląda o wiele mniej zwyczajnie - wtrącił Chuck konspiracyjnym szeptem. - A bez nich jeszcze lepiej - zachichotał.

-On tylko tak żartuje! - powiedziałam i strzepnęłam z siebie rękę pijanego przyjaciela.

-Jasne - powiedział niebiesko włosy.

-Rozmawialiśmy o moich ubraniach - przypomniałam mu.

-No oczywiście! Sądzisz, że nie pamiętam? - żachnął się. - Jak już mówiłem klub "Euphoria" o tej porze i dziewczyny ubrane porządnie... takie połączenie nie istnieje.

Dobrze znałam ten klub. Euphoria. Wszystko co zrobiłam złego... zawsze po raz pierwszy robiłam w tym klubie. Pierwszy taniec na stole, pierwszy wielki kac, pierwsza działka, to właśnie po wizycie w tym klubie po raz pierwszy doszło do czegoś więcej pomiędzy mną, a Chuckiem... na pewno mój "najlepszy przyjaciel" przywiózł mnie tutaj specjalnie.

-Nie miałam czasu się przebrać!

Niebieskowłosy zacmokał z naganą i kazał mi zdjąć bluzkę i spodnie co było co najmniej dziwne. Raz kozie śmierć... szybko pozbyłam się wierzchniej warstwy odzieży. Nikt poza Chuckiem i tym chłopakiem nie zwrócił na to uwagi.

-No, no - mruknął mi do ucha Chuck z uznaniem. Zignorowałam go.

-Co teraz? - spytałam patrząc z rozbawieniem na niebieskowłosego.

-Hmmm... - zamyślił się. - Załóż to - podał mi szarą marynarkę z rękawami trzy czwarte. - O wiele lepiej! I tak w ogóle Alexy.

-Care. I czy mam według ciebie iść tam bez spodni?

-Tak - nie zdążyliśmy nic więcej powiedzieć (ani na siebie założyć), bo samochód zatrzymał się przed "Euphorią". Alexy czym prędzej się zmył. Po chwili zobaczyłam go tańczącego z jakimś blondynem. No i wszystko jasne! Alexy jest gejem! Tylko, że... ten blondyn.... nie! To jest absolutnie niemożliwe! To przecież nie może być... nie! Koniec tego! Nie zamierzam się więcej zastanawiać nad orientacją seksualną... kogokolwiek. Przynajmniej nie dzisiaj. Aby to sobie udowodnić odwróciłam się w przeciwną stronę i pociągnęłam zdrowy łyk z butelki. Ni stąd ni zowąd poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Widać było, że pił. Zresztą, kto nie pił?!

-Zatańczymy? - spytał obcy chłopak. Odwróciłam się w jego stronę. Przypominał Alexy'ego. Tylko włosy miał inne, czarne.Przystojniak.

-Z chęcią - czułam, że ta wzorowa ja, będzie jutro gorzko żałować tego co mam zamiar zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro