Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20 - Tunel z podziemi


  — Gdzie idziemy? — pytała Eilis, gdy Ahen ciągnął ją za rękę i nie chciał nic wyjaśnić.

Szedł jak w transie, ze zdeterminowaną miną. Dziewczyna jeszcze nie miała okazji zobaczyć w nim aż takiej chęci mordu. Przez chwilę nawet się go... bała.

Palce mężczyzny zaciskały się na nadgarstku blondynki mocniej, sprawiając tym samym coraz większy ból. Były dowódca wojsk cesarskich kierował się w rejon wioski, którego Eilis nie miała jeszcze okazji zbadać. Prawie wszystko było tam kompletną ruiną. Nie nadawało się już do niczego. Wysokie, zielone trawy w większości zdążyły ukryć szczątki rozerwanych na strzępy dachów i ścian, czyli tego, co kiedyś służyło ludziom za schronienie. Najwyraźniej dla Tary nie było to nawet najmniejszą przeszkodą.

Dziewczyna wyobrażała sobie Ronata Hagana przechadzającego się wioską w latach jej rozwoju. Zastanawiała się, jakim cudem sprawy przybrały taki obrót... Ronat był kapłanem, więc dbał przede wszystkim o dobre imię bogów. Jego zadaniem było nauczanie i wspieranie, a mimo wszystko to za czasów jego kadencji Tara została spalona na stosie. Był człowiekiem, który chciał za wszelką cenę poznać dogłębnie istotę magii. Był kimś, komu w głowie zawróciło pojawienie się Baronowej pelagialu. Był niesamowitą osobą, ale przede wszystkim był człowiekiem. Tak, był... Bo jego już nie ma. Jak wielki ciężar musiał nieść na swoich barkach Ronat Hagan? Czego nie zdążył zapisać w swoim notatniku w momencie rozpoczęcia "polowania na wiedźmę", co poskutkowało zakończeniem jego żywota, najpewniej w towarzystwie wielu innych mieszkańców?

Tego nie sposób było się dowiedzieć poprzez samo rozmyślanie. Trzeba było zacząć działać. Jedyną osobą, która wiedziała cokolwiek na ten temat była Matka Czarnej Magii. Wszystko w tym miejscu kręciło się wokół niej i Vanory. Jakby te dwie kobiety sprowadziły na świat masę nieszczęścia...

— Potrzebujemy pomocy — warknął nagle Ahen, odzywając się po raz pierwszy od dłuższego momentu.

Zatrzymał się przed kamienną płytą nagrobkową i zapierając się, odrzucił ją na bok. Oczom Eilis ukazał się ciemny tunel wykopany wewnątrz ziemi.

— Co to? — zapytała wyraźnie zdziwiona. — Czy można się tym tunelem wydostać z wioski?

— I myślisz, że gdyby możnabyło, to byśmy nadal tu siedzieli? Ech... Takie było jego pierwotne założenie. A raczej mężczyzny, który buduje go nieprzerwanie od blisko trzydziestu lat — mówił, wchodząc do środka, po czym podał dłoń blondynce, pomagając jej wejść. — Naprawdę nie chcę tego robić, ale potrzebujemy jego pomocy. To on najlepiej z nas wszystkich znał Arabelę i to on jedyny pamięta doskonale wszystko, co wydarzyło się w tym miejscu od pojawienia się Tary prawie pięć dekad temu.

— Myślałam, że poza tobą i Arabelą nie było w wiosce nikogo innego — powiedziała, stawiając ostrożnie kolejne kroki.

Położyła dłoń na ramieniu Ahena, aby mieć pewność, że nie zostaną rozdzieleni. Zbliżała się noc, a pod ziemię nie docierało nawet światło księżyca. Już teraz widoczność była praktycznie zerowa. Musiała zawierzyć reszcie swoich zmysłów. Najważniejszą rolę zaczął odgrywać słuch i dotyk.

— Nigdy tego nie powiedzieliśmy. Arabela nie byłaby w stanie ukrywać jego istnienia. Zwyczajnie nie powiedziała o nim nigdy wprost... Choć w sumie dla nas naprawdę on nie istnieje. Ostatni raz spotkałem go osiem lat temu, krótko po moim przyjeździe. Nie wychodzi praktycznie z tego miejsca. To egoistyczny tchórz. Buduje ten tunel całkiem sam, bo całkiem sam chce stąd uciec. Wiele osób na przestrzeni tych trzech dekad proponowało mu swoją pomoc, jednak zawsze odmawiał. Nie chciał na siebie ściągać spojrzenia wiedźmy. Poświęcił wszystko, aby jego plan się powiódł.

— Rozumiem.

— Niczego nie rozumiesz! — krzyknął, zatrzymując się nagle. — On pamięta powrót Tary! Widział ją na własne oczy, zanim kapłan zamknął ją za drzwiami jej własnej posiadłości, którą spalono! Zna powód, dla jakiego to wszystko musiało się wydarzyć. Był między tymi ludźmi i wie, gdzie można znaleźć te cholerne drzwi, ale milczy! A teraz... A teraz Arabela nie żyje i to jego wina!

Donośny głos mężczyzny załamał się pod koniec, jakby okłamywał samego siebie. Obwiniał o śmierć swojej jedynej przyjaciółki w tym miejscu kogoś, kto jedynie odciął się od świata. Kto uciekł, tak jak on uciekał w eliksiry gospodyni, by zapomnieć o cesarzowej i o swojej misji, jakiej nie mógł wykonać. I teraz najchętniej też by to zrobił! Chciałby zapomnieć o niemalże parzącej rękojeści miecza w jego dłoniach, który przebił ciało Arabeli. Chciał, ale nie mógł, bo to by jedynie stanowiło dowód, jak życie ludzkie stało się dla niego małowartościowe. Złapał się za głowę obiema dłońmi, próbując sobie przypomnieć moment, w którym został takim potworem. Czy lata spędzone w tym więzieniu aż tak odbiły się na jego psychice? Nie... On taki już tu przybył. Wszystko miało początek na długo, zanim opuścił Gementes. Na długo, zanim został dowódcą wojsk cesarskich. Wszystko miało początek, gdy ją poznał. Powoli zaczynał jej nienawidzić. 

— Ahen! — krzyknęła Eilis, próbując jakoś podtrzymać upadające na ziemię ciało swojego towarzysza.

Dławił się, plując krwią, a ta strużkami spływała po jego ustach i plamiła dłonie blondynki starającej się w jakiś sposób ratować mężczyznę. Pomogła mu usiąść i skierowała jego głowę w dół, by nie udusił się szkarłatną cieczą wypływającą z jego gardła.

— W porządku, Eilis... W porządku. Nic mi nie jest — wycedził z trudem po paru minutach, rękawem ocierając twarz. — Musimy iść dalej.

— Co to miało być? — zapytała z wciąż trzęsącymi się ze strachu dłońmi. Przed chwilą prawie straciła kolejną osobę, na jakiej jej zależało.

— Nie wiem. Nie mam pojęcia. Nagle poczułem się, jakby szpony z zimnej stali zacisnęły mi się na sercu, a potem próbowały wyrwać je z klatki piersiowej żywcem. Chwilę później leżałem już na ziemi, wykrwawiając się — odpowiedział, wstając z pomocą nastolatki.

— To nie jest normalne, Ahenie. Takie rzeczy nie powinny dziać się bez powodu — mówiła z zatroskanym wyrazem twarzy. — Na pewno dasz radę iść dalej?

— Tak... Bram! — zawołał, podnosząc głos. — Bram, wyłaź, tchórzu!

— Nie powinieneś się tak przemęczać. Przecież dopiero co nie umarłeś! — Upomniała go dziewczyna, wzdychając ciężko. Pozostało jej krzyczeć zamiast swojego towarzysza. — Bram, to jego imię, prawda?

Upewniła się, jeszcze zanim zaczęła nawoływać, mając nadzieję, iż usłyszy on ich głosy i wyjdzie naprzeciw. Żadne z nich nie miało pojęcia, jak długi może być ten tunel oraz czy gdzieś się nie rozwidla. Bezpieczniej było czekać, tym bardziej że Ahen nie był w najlepszym stanie. Jego zdrowie w ułamku sekundy pogorszyło się, doprowadzając go do stanu krytycznego. Wbrew temu, co mówił, z pewnością nie przeszedłby już nawet kilku kroków.



***



Vindicate przeklął cicho pod nosem, marszcząc przy tym brwi. Kula, jaką trzymał w dłoni, nie pokazywała już dłużej obrazu. W jej wnętrzu była kompletna pustka. Gwałtownie odwrócił wzrok w stronę Baronowej, żądając jakichkolwiek wyjaśnień.

— Nawet ja nie jestem wszechmocna. — Wzruszyła ramionami, siedząc na krawędzi skały i mocząc bose stopy w jeziorze. Spojrzała przez ramię na młodzieńca, uśmiechając się podstępnie. — Twoja przyjaciółka znajduje się w całkowitych ciemnościach. Jest gdzieś, gdzie nie dociera światło, a ja jestem przez to bezsilna.

— Co ma światło do twojej mocy? — parsknął, wstając podenerwowany. Powoli kierował się w jej stronę.

— Wiele. Bardzo wiele, moje przesłodkie bóstwo wojny. — Po tych słowach odwróciła się, stając przed Vinem. Woda przybrała kształt grubego sznura i oplotła szatyna, blokując jego dalsze ruchy. — Radzę ci się do mnie nie zbliżać w takim stanie.

— Puszczaj — warknął, zły na siebie, że tak łatwo dał się podejść.

Ta kobieta z pewnością nie lubiła ryzyka. Zablokowała jego ruchy, oplotła nadgarstki, nogi i szyję tak, że gdyby próbował zrobić choć jeszcze jeden krok, automatycznie skręciłaby mu kark.

— Dlaczego jesteś taki zły? Przecież jedynie straciłeś wgląd na tę głupią dziewczynę. — Zaśmiała się, klaszcząc przy tym w dłonie.

Chciała go jeszcze trochę zdenerwować, aby sprawdzić reakcję. Zdążyła już zauważyć, że jego przepiękne złote oczy przybrały barwę intensywnego szkarłatu — koloru krwi. Z pewnością szykował się do bitwy.

— Wyślij mnie tam — mówił, zaciskając pięść.

Sam nie był w stanie podróżować między przestrzenią, ale Vanora potrafiła to uczynić. Choć przychodziło mu to z wielkim trudem, właśnie poprosił kogoś o pomoc. Tylko tak mógł trafić do Mabh — przeklętej wioski, jaką blisko pięćdziesiąt lat trawi strach przed wiedźmą. Planował zakończyć wszystko jak najszybciej. Nie było już czasu, który mógłby tracić w tym miejscu.

— Nie zrobię tego — odpowiedziała, odrzucając swoje brązowe włosy za ramiona. — Nie zrobię tego, bo inaczej Tara znowu się ukryje. Matka Czarnej Magii wyczuwa obecność bóstw.

— Nie mam zamiaru się powtarzać. Wyślij mnie tam! — Podniósł głos, a potężna energia rozerwała wodne pnącze na kawałeczki.

Kropelki zatańczyły w powietrzu i poleciały w stronę swojej pani, tworząc niestabilną energię w jej dłoniach.

— Nie. — Zaprotestowała po raz kolejny, wciąż lekko zszokowana. Chłopak najzwyczajniej w świecie uwolnił się z jej mocy przy użyciu czystej siły.

Vin wyciągnął szybkim ruchem dłoni sztylet zza pasa, mierząc nim w Baronową.

— W takim razie zmuszę cię, abyś zmieniła zdanie — mówił z głosem przepełnionym arogancją, jakby nie dopuszczał do siebie innej możliwości.

— Zmuszasz mnie, abym nauczyła cię pokory... Pokażę ci zatem, jak wielka przepaść nas dzieli. — Po tych słowach tafla wody stała się niespokojna. Kropelki uniosły się do góry, kompletnie ignorując działanie grawitacji, by następnie zmienić się w tysiące drobnych igieł.— Na moim terytorium nie mam sobie równych.

— Zupełnie jak ja. — Uśmiechnął się, mocniej zaciskając palce na rękojeści. Wciąż był ranny po użyciu rozkazu, ale nie uważał tego za problem. Cokolwiek stanie mu na drodze, zostanie starte w proch. Tym właśnie była moc najpotężniejszego bóstwa wojny. — Konflikty to mój żywioł.  




-----Notatka od Autora---------

Wiem, że miał być rozdział DF2 teraz, no ale... No ale bardziej mi się chciało to xD 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro