Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7. Wolontariat.


/Gabriel/

Kiedy się obudziłem poczułem jak coś się do mnie przytula. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem wtuloną we mnie Zosie. Sprawdziłem czy oboje jesteśmy ubrania. Na szczęście byliśmy ubrani. Powoli wyszedłem z łóżka starając się nie obudzić Zosi. Poszedłem się przebrać. Po ubraniu się i zrobieniu porannej toalety poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Kiedy robiłem jajecznice zastanawiałem się nad tym co powiedziała Zosia. Zastanawiało mnie co by powiedział Tomek. Pewnie by chciał bym był z Zosią. Zadzwoniłem do Kuby który od razu odebrał.

-Hej Nowy. Coś się stało?- Spytał się Kuba.

-Hej Kuba. Tak. Chciałbym dzisiaj wziąć wolne.- Powiedziałem spoglądając na kalendarz. Zostały 2 tygodnie do kolejnego miesiąca.

-Spoko nie ma problemu.- Usłyszałem kroki. Kuba się rozłączył. Odłożyłem telefon i nałożyłem na talerze jajecznice. Poczułem jak ktoś się przytula do moich pleców. Odwróciłem się. Była to Zosia ubrana jeszcze w piżamę.

-Cześć Zosiu.- Powiedziałem i pogłaskałem ją po głowie.

-Hej. Przepraszam, że spałam z tobą. Nie mogłam spać przez koszmar.- Powiedziała Zosia kiedy usiadła do stołu.

-To nic.- Powiedziałem z lekkim uśmiechem. Postawiłem talerze ze śniadaniem na stół i wziąłem widelce. Zacząłem jeść z Zosią śniadanie. Kiedy zjedliśmy chciałem zacząć zmywać naczynia ale Zosia zaczęła to robić.- Zosiu dasz sama rade w domu?- Spytałem nie pewnie. Bałem się nadal zostawić ją samą.

-Dam rade. Już mi lepiej. Nic sobie nie zrobię. Obiecuje.- Powiedziała Zosia z uśmiechem.

-Dobrze. Wrócę za kilka godzin. Muszę załatwić pewną sprawę.- Powiedziałem przypominając sobie, że dzieci z domu dziecka tak samo jak opiekunowie i dyrektorka zmienili miejsce gdzie jest dom dziecka. Postanowiłem tam pójść i poznać bardziej dzieciaki. Poza tym miałem już wiele pomysłów co byśmy robili w pochmurne i słoneczne dni.

-Ok. Nie ma problemu.- Powiedziała Zosia dając mi pudełko z kanapkami i butelkę z wodą. Było dzisiaj ciepło więc postanowiłem założyć czapkę z daszkiem by nie dostać udaru. Po wyjściu z mieszkania od razu poszedłem do domu dziecka. Na moje nieszczęście był on niedaleko mojej pracy. Od razu poszedłem do dyrektorki. Uzgodniłem z nią, że będę przychodził do nich od razu po dyżurach. Chodź mówiłem jej, że może być taka sytuacja, że będę chory lub będę miał 24 godzinny dyżur. Jeden z opiekunów zabrał wszystkie dzieci na zewnątrz. Poszedłem do nich, a opiekun poszedł.

-Cześć dzieciaki. Jestem Gabriel Nowak i od dziś będę przychodził do was jako wolontariusz.- Na moje słowa Emilka się uśmiechnęła. Na szczęście dzieci miały na sobie czapki. Pod jednym z drzew stał stół na którym były plastikowe kubeczki i butelki z wodą.

-Może opowie nam pan o swojej pracy?- Zapytał się Maciek który w tym roku kończył 16 lat.

-A wiesz chętnie. Ale lepiej jak usiądziemy w cieniu na kocach.- Powiedziałem pokazując na rozłożone pod drzewem koce. Poszedłem z dzieciakami tam. Dzieci usiadły na kocach, a ja stałem. Czułem się jak nauczyciel.- Jako ratownik medyczny muszę się stosować do wielu ważnych zasad jak i słuchać się pod czas wezwań. Mówiąc szczerze pod czas wezwań kiedy poszkodowanym jest nasza bliska osoba bardzo trudno nam jest opanować emocje. W niektórych przypadkach niektórzy są opanowani pomimo, że bliska osoba jest poszkodowana.- Powiedziałem, a Asia od razu podniosła rękę.- Słucham.- Powiedziałem, a Asia wstała.

-Mam takie pytanie. Czy jako wolontariusz co by pan zrobił pod czas konfliktu?- Spytała się Asia.

-To bardzo ciekawe pytanie Asiu.- Powiedziałem i spojrzałem na dwóch chłopców.- Mogę was prosić do mnie?- Spytałem, a chłopcy podeszli do mnie.- Powiedzmy, że jest taka pogoda jak dziś i gramy w piłkę nożną. Maciek przez przypadek popchną Kacpra. Kacper oskarża Maćka, że zrobił to specjalnie. No i mamy konflikt. Wtedy bym starał się pogodzić oboje chłopców.- Powiedziałem, a chłopcy wrócili na swoje miejsca.- Jeśli chodzi o to jak możecie do mnie mówić to mi nie będzie przeszkadzało jeśli będziecie mówić do mnie np. wujku albo po imieniu.- Powiedziałem, a dzieci spojrzały na mnie.

-Wujku, a nauczysz nas takich rzeczy jakie ty robisz w pracy?- Zapytała się Emilka.

-Właśnie miałem taki zamiar. Z faktu, że zbliżają się wakacje będę was uczył ważnych rzeczy jakie powinien umieć ratownik medyczny. Między innymi będę uczył was udzielania pierwszej pomocy. Na początku będziemy rozmawiać o różnych chorobach, przyczynach chorób i o ważnych zasadach jakie powinno się znać w sytuacjach kiedy jest z nami poszkodowany. Na początku lipca zaczniemy robić różne rzeczy w praktyce.- Powiedziałem na co Ula mająca 17 lat podniosła rękę. Zrobiłem gest dłonią by wstała. Dziewczyna wykonała polecenie.

-Jeśli chodzi o te prace w praktyce to... To co będziemy robić jak będziemy uczyli się o pomocy przy złamaniu otwartym? Na dodatek do tych rozmów będziemy musieli mieć jakieś zeszyty czy co? Jakbyś wiedział niektórzy z nas jeszcze nie umieją pisać.- Powiedziała dziewczyna. Na szczęście umiałem to wytłumaczyć.

-Dla dzieci które nie umieją jeszcze pisać będę robił takie notatki do wklejenia. Jeśli ktoś będzie chciał pisać będzie mógł, a jeśli nie to bym drukował notatki. To po pierwsze, a po drugie. Jeśli chodzi o złamanie otwarte kupiłbym specjalne opaski ze sztuczną raną.- Powiedziałem gdy Ula usiadła.- Można powiedzieć, że dzisiejszy dzień to taki na sprawy organizacyjne.- Dodałem.

-A będą jakieś testy lub sprawdziany.- Zapytał się Antek trzymając kubek z wodą.

-Nie ale kiedy będziemy już wszystko umieć z pierwszej pomocy zrobię wam taki sprawdzian co zapamiętaliście z naszych lekcji. Tego dnia wasza dyrektorka i opiekunowie będą takimi widzami. Wy w roli świadka wypadku powinniście powiadomić pogotowie ratunkowe i pomóc poszkodowanemu, aż do przyjazdu karetki. Porozmawialiśmy jeszcze 3 godziny. Zamiast pójść do domu poszedłem do bazy. Poszedłem po cichu do gabinetu kuby gdzie go spotkałem.

-Nowy? A ty nie w domu?- Spytał się zdziwiony Kuba.

-Byłem. Miałem coś do załatwienia. Poza tym mam ważną sprawę.- Powiedziałem, a Kuba spojrzał na mnie zdziwiony.

-Będę potrzebował kilkanaście maseczek, fantoma i opaski ze sztucznymi ranami. Dałoby się załatwić?- Spytałem się, a Kuba prawie się zadławił kawą.

-Nowy? A po co ci takie rzeczy?- Zapytał się Kuba wycierając usta chusteczką. Musiałem coś wymyślić.

-Emm... Chce zrobić taką wakacyjną emm... Szkołę ratowniczą dla dzieci które będą na kempingu.- Powiedziałem starając się brzmiąc wiarygodnie.

-Spoko. Daj znać kiedy mam ci te rzeczy dać.- Powiedział Kuba.

-Ok. Dzięki.- Powiedziałem i poszedłem do domu. Kiedy wracałem kupiłem gazy i całe pudełko z bandażami elastycznymi i zwykłymi. Po powrocie do domu zacząłem czytać książki związane z medycyną i ratownictwem medycznym.

-Gabryś? Czemu czytasz książki związane z medycyną i ratownictwem medycznym?- Spytała się Zosia.

-Z nudów.- Powiedziałem dalej czytając. Po kolacji było podobnie jak poprzednio. Tyle, że Zosia spała ze mną w jednym łóżku.- Zosiu... Ja... Zgadzam się. Możemy spróbować od nowa.- Powiedziałem kiedy przykryliśmy się kołdrą. Zosia uśmiechnęła się i przytuliła się do mnie. Zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro