LwG
Dzisiaj na reszcie piątek. Piąteczek. Piątunio!
Zawsze kiedy słyszę ostatni dzwonek, automatycznie się uśmiecham przez co wyglądam jak kretynka.
Wybiegłam z klasy i skierowałam się prosto do swojej szafki. Zarzuciłam na plecy kurtkę, złapałam kask i wypadłam ze szkoły, po czym skierowałam się prosto do swojej czarnej yamahy.
Przerzuciłam nogę przez siodełko i odpaliłam maszynę. Jechałam po woli maszyną, a gdy mijałam jakiś motor, podniosłam lewą rękę i jechałam dalej. Jak byłam młodsza to to było czymś wspaniałym. To by znak, że wszyscy jesteśmy równi. Jak byłam młodsza, to to było moje przywitanie z kuzynką. Miszka daleko, więc nie mogłyśmy się witać na jawie, więc pisałyśmy LwG, ale po prostu Lewa w Górę, zabawne, że nawet na odległość motocykliści pamiętają o tym, no nie?
Zaparkowałam swój pojazd w garażu i wpadłam do domu. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było rzucenie się na łóżko. Na chwilę odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Do rzeczywistości przywrócił mnie dźwięk wiadomości.
Od Nieznanego. Tak, nadal nie zapisałam tego numeru.
Nieznany: Hej
Ja: Witaj n i e z n a j o m y
Nieznany: Na prawdę?
Ja: Mam pamięć krótkotrwałą ;(
Ja: Nie ważne, o co chodzi Zack?
Nieznany: Chciałem zapytać czy nie chciałabyś dzisiaj gdzieś wyjść?
Ja: Na przykład gdzie?
Nieznany: Co powiesz na przejażdżkę motocyklową?
Ja: Brzmi świetnie
Nieznany: Okej, za pół godziny?
Ja: Pewnie, będę czekać xx
Nieznany: Do zobaczenia, Naomi ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro