Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Valerie


⊰⠀⠀ ᴰᵉᵃʳ ʰᵉᵃʳᵗˑˑˑ ᵂʰʸ ʰᶤᵐˀ⠀⠀ ⊱


     Ciepłe płomienie świec oświetlały przytulnym, przytłumionym światłem wnętrze biblioteki. W jej najodleglejszym kącie, nad ciemnym masywnym stolikiem, Valerie pochylała swą rudowłosą głowę nad stertą ksiąg i pergaminów. Miała dość. Ojciec wymagał od niej jak najlepszych wyników. Matka ciągle przypominała jej o uwiedzeniu młodego Malfoy'a. Czarny Pan rósł w siłę. A ona była samotna i pod ciągłą presją. Bez rodziny dającej ciepło, bez przyjaciół, którym mogłaby się zwierzyć. I nieszczęśliwie zakochana.

Wszystko zaczęło się rok temu, gdy byli w piątej klasie. W wakacje poprzedzające jego rozpoczęcie, matka Val dała jej jasne polecenie wraz ze szczegółowymi wytycznymi. A ona, pod groźbą kolejnych Cruciatusów, wykonywała wszystko tak, jak rodzicielka nakazywała. I swoim zdaniem - tylko robiła z siebie idiotkę. Zawsze starała się stronić od towarzystwa, a w piątej klasie diametralnie zmienić musiała swe zachowanie. Zaczęła chodzić na imprezy organizowane przez Ślizgonów. Wbiła się w towarzystwa. Zdobyła "przyjaciół". O ile tak można było nazwać fałszywe, zazdrosne i zawistne Ślizgonki, które - w oczy kochane - za plecami obgadywały. Próbowała zbliżyć się do Draco. I w głębi duszy było jej wstyd, gdyż wiedziała, że zachowuje się dokładnie tak, jak niegdyś Pansy, z której wszyscy się z tego powodu nabijali. Stała się obiektem kpin, podobnie jak kiedyś Parkinson. Valerie w końcu odpuściła. Zawsze miała niepochlebne zdanie o blondynie. Cyniczny, arogancki, bezczelny. Lecz posłuszeństwo wobec rodziców było dla niej ważniejsze. Zdusiła w sobie wszelką niechęć wobec Malfoy'a i rozpoczęła działać według wytycznych matki, czym tylko się zbłaźniła. Val zrezygnowała. Pod koniec piątej klasy na powrót zaszyła się w swojej samotności. Przestała chodzić na imprezy, na wagary czy ucieczki do Hogesmead, dalej mając Malfoy'a za aroganckiego dupka lubiącego upokarzać innych. Aż w maju przydzielono ich do wspólnego projektu z eliksirów. Na początku darli koty. Kłócili się, dokuczali, upokarzali siebie nawzajem. Po poprzednim zafascynowaniu Val blondynem - co prawda udawanym - nie było ani śladu. Czuła tylko niechęć. Zwłaszcza po tym, jak upokorzył ją, podobnie jak wiele innych dziewcząt, a ona sama stała się obiektem kpin szkolnej społeczności. Lecz w końcu znaleźli nić porozumienia. Draco był z eliksirów niezwykle dobry. Valerie dużo się od niego nauczyła. Wspólnie warzyli wywar i pisali esej na jego temat. I wtedy jej zaimponował. Swoją wiedzą, mądrością i inteligencją. Ich rozmowy stopniowo zeszły z ciągłych sprzeczek na tematy szkolne, a następnie zupełnie poboczne. Prawili o zainteresowaniach, planach na przyszłość, rodzinach. Żadne z nich jednak nie pokusiło się o jakieś głębsze wyznania. Valerie nic nie powiedziała na temat surowego systemu kar jaki stosują jej rodzice czy o naciskaniu matki na jej relację z Draco. Rozmawiali ogólnikowo, lecz rudowłosa dostrzegła wtedy, iż z młodzieńcem da się normalnie porozmawiać. Pod maską kpiny i arogancji, którą na co dzień stosował na pokaz, krył się mężczyzna pełen pasji, ambicji i wiedzy. Valerie wrażenie miała, iż nawet uczuć. I wtedy to poczęła widzieć go w zgoła innym świetle. Ujrzała w nim kogoś, kim był naprawdę, nie tego, kogo udawał. Poznała choć krztę jego prawdziwej osobowości, która ją - ku jej własnemu niezadowoleniu - urzekła. Wiedziała jednak, iż nie ma na co z jego strony liczyć. Blondyn był wolnym ptakiem - robił, co chciał, bawił się, kim chciał. A ona nie chciała być niczyją zabawką. Dlatego też dławiła w sobie wszelkie kiełkujące w niej uczucia, starając się omijać Draco szerokim łukiem. Nie tylko przez wzgląd na to, co poczuła. Ale też na wszelkie upokorzenia, które przeżyła w tamtym roku.

Teraz rudowłosa siedziała nad pracą domową ściśle powiązaną z tematem, nad którym pracowała z Malfoy'em w poprzedniej klasie. Jednakże miała całkowitą pustkę w głowie. Pamiętała, że Draco mocno wybiegał wiedzą poza materiał z piątego roku i przy okazji projektu tłumaczył jej wszystko to, o czym powinna teraz napisać. Ilekroć jednak próbowała sobie coś przypomnieć, jej myśli zbiegały z toru i zamiast eliksirów, w głowie miała obraz blondyna. Sytuację pogarszał fakt, iż ten siedział nieopodal, kilka stolików obok, pracując nad swym własnym esejem.

Westchnęła ciężko. Sytuację pogarszał fakt, iż księga, z której ewentualnie mogłaby pozyskać jakieś informacje, leżała od jakiejś godziny na blacie Malfoy'a. Bez niej nie ruszy do przodu. A nie mogła też czekać w nieskończoność. Czy jednak chciała sama do niego zagadać? Czy jednak wolała poczekać i omijać go z daleka? Zdecydowanie to drugie. Jednakże jeszcze bardziej wolała uniknąć słabej oceny z eliksirów. Musiała się więc przemóc. Wstała z miejsca i podeszła do blondyna. 

━━━ ❝ Witaj, Draco. Czy potrzebujesz jeszcze tej książki? Nie ukrywam, że przydałaby mi się do eseju z eliksirów. Nie poradzę sobie bez niej.. Czy jesteś w stanie mi powiedzieć, ile będziesz z niej jeszcze korzystał? To poczekam, ile będzie trzeba. ❞ ━ powiedziała, siląc się na spokojny ton. Nawet udało jej się lekko, acz szczerze uśmiechnąć. Rozmowa z nim nie była łatwa. Serce biło jej jak oszalałe, zważywszy nie tylko na prawdziwe uczucia, jakimi zaczęła do niego pałać jeszcze w tamtym roku. Najbardziej jednak bała się, iż ten przybierze na twarz swój typowy, kpiący uśmiech i w typowy dla siebie sposób wyśmieje ją. Oczekując na reakcję, poczęła żałować, iż nie zaryzykowała słabej oceny z eseju i w ogóle tu podeszła...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro