1. Valerie
⊰⠀⠀ ᴰᵉᵃʳ ʰᵉᵃʳᵗˑˑˑ ᵂʰʸ ʰᶤᵐˀ⠀⠀ ⊱
Ciepłe płomienie świec oświetlały przytulnym, przytłumionym światłem wnętrze biblioteki. W jej najodleglejszym kącie, nad ciemnym masywnym stolikiem, Valerie pochylała swą rudowłosą głowę nad stertą ksiąg i pergaminów. Miała dość. Ojciec wymagał od niej jak najlepszych wyników. Matka ciągle przypominała jej o uwiedzeniu młodego Malfoy'a. Czarny Pan rósł w siłę. A ona była samotna i pod ciągłą presją. Bez rodziny dającej ciepło, bez przyjaciół, którym mogłaby się zwierzyć. I nieszczęśliwie zakochana.
Wszystko zaczęło się rok temu, gdy byli w piątej klasie. W wakacje poprzedzające jego rozpoczęcie, matka Val dała jej jasne polecenie wraz ze szczegółowymi wytycznymi. A ona, pod groźbą kolejnych Cruciatusów, wykonywała wszystko tak, jak rodzicielka nakazywała. I swoim zdaniem - tylko robiła z siebie idiotkę. Zawsze starała się stronić od towarzystwa, a w piątej klasie diametralnie zmienić musiała swe zachowanie. Zaczęła chodzić na imprezy organizowane przez Ślizgonów. Wbiła się w towarzystwa. Zdobyła "przyjaciół". O ile tak można było nazwać fałszywe, zazdrosne i zawistne Ślizgonki, które - w oczy kochane - za plecami obgadywały. Próbowała zbliżyć się do Draco. I w głębi duszy było jej wstyd, gdyż wiedziała, że zachowuje się dokładnie tak, jak niegdyś Pansy, z której wszyscy się z tego powodu nabijali. Stała się obiektem kpin, podobnie jak kiedyś Parkinson. Valerie w końcu odpuściła. Zawsze miała niepochlebne zdanie o blondynie. Cyniczny, arogancki, bezczelny. Lecz posłuszeństwo wobec rodziców było dla niej ważniejsze. Zdusiła w sobie wszelką niechęć wobec Malfoy'a i rozpoczęła działać według wytycznych matki, czym tylko się zbłaźniła. Val zrezygnowała. Pod koniec piątej klasy na powrót zaszyła się w swojej samotności. Przestała chodzić na imprezy, na wagary czy ucieczki do Hogesmead, dalej mając Malfoy'a za aroganckiego dupka lubiącego upokarzać innych. Aż w maju przydzielono ich do wspólnego projektu z eliksirów. Na początku darli koty. Kłócili się, dokuczali, upokarzali siebie nawzajem. Po poprzednim zafascynowaniu Val blondynem - co prawda udawanym - nie było ani śladu. Czuła tylko niechęć. Zwłaszcza po tym, jak upokorzył ją, podobnie jak wiele innych dziewcząt, a ona sama stała się obiektem kpin szkolnej społeczności. Lecz w końcu znaleźli nić porozumienia. Draco był z eliksirów niezwykle dobry. Valerie dużo się od niego nauczyła. Wspólnie warzyli wywar i pisali esej na jego temat. I wtedy jej zaimponował. Swoją wiedzą, mądrością i inteligencją. Ich rozmowy stopniowo zeszły z ciągłych sprzeczek na tematy szkolne, a następnie zupełnie poboczne. Prawili o zainteresowaniach, planach na przyszłość, rodzinach. Żadne z nich jednak nie pokusiło się o jakieś głębsze wyznania. Valerie nic nie powiedziała na temat surowego systemu kar jaki stosują jej rodzice czy o naciskaniu matki na jej relację z Draco. Rozmawiali ogólnikowo, lecz rudowłosa dostrzegła wtedy, iż z młodzieńcem da się normalnie porozmawiać. Pod maską kpiny i arogancji, którą na co dzień stosował na pokaz, krył się mężczyzna pełen pasji, ambicji i wiedzy. Valerie wrażenie miała, iż nawet uczuć. I wtedy to poczęła widzieć go w zgoła innym świetle. Ujrzała w nim kogoś, kim był naprawdę, nie tego, kogo udawał. Poznała choć krztę jego prawdziwej osobowości, która ją - ku jej własnemu niezadowoleniu - urzekła. Wiedziała jednak, iż nie ma na co z jego strony liczyć. Blondyn był wolnym ptakiem - robił, co chciał, bawił się, kim chciał. A ona nie chciała być niczyją zabawką. Dlatego też dławiła w sobie wszelkie kiełkujące w niej uczucia, starając się omijać Draco szerokim łukiem. Nie tylko przez wzgląd na to, co poczuła. Ale też na wszelkie upokorzenia, które przeżyła w tamtym roku.
Teraz rudowłosa siedziała nad pracą domową ściśle powiązaną z tematem, nad którym pracowała z Malfoy'em w poprzedniej klasie. Jednakże miała całkowitą pustkę w głowie. Pamiętała, że Draco mocno wybiegał wiedzą poza materiał z piątego roku i przy okazji projektu tłumaczył jej wszystko to, o czym powinna teraz napisać. Ilekroć jednak próbowała sobie coś przypomnieć, jej myśli zbiegały z toru i zamiast eliksirów, w głowie miała obraz blondyna. Sytuację pogarszał fakt, iż ten siedział nieopodal, kilka stolików obok, pracując nad swym własnym esejem.
Westchnęła ciężko. Sytuację pogarszał fakt, iż księga, z której ewentualnie mogłaby pozyskać jakieś informacje, leżała od jakiejś godziny na blacie Malfoy'a. Bez niej nie ruszy do przodu. A nie mogła też czekać w nieskończoność. Czy jednak chciała sama do niego zagadać? Czy jednak wolała poczekać i omijać go z daleka? Zdecydowanie to drugie. Jednakże jeszcze bardziej wolała uniknąć słabej oceny z eliksirów. Musiała się więc przemóc. Wstała z miejsca i podeszła do blondyna.
━━━ ❝ Witaj, Draco. Czy potrzebujesz jeszcze tej książki? Nie ukrywam, że przydałaby mi się do eseju z eliksirów. Nie poradzę sobie bez niej.. Czy jesteś w stanie mi powiedzieć, ile będziesz z niej jeszcze korzystał? To poczekam, ile będzie trzeba. ❞ ━ powiedziała, siląc się na spokojny ton. Nawet udało jej się lekko, acz szczerze uśmiechnąć. Rozmowa z nim nie była łatwa. Serce biło jej jak oszalałe, zważywszy nie tylko na prawdziwe uczucia, jakimi zaczęła do niego pałać jeszcze w tamtym roku. Najbardziej jednak bała się, iż ten przybierze na twarz swój typowy, kpiący uśmiech i w typowy dla siebie sposób wyśmieje ją. Oczekując na reakcję, poczęła żałować, iż nie zaryzykowała słabej oceny z eseju i w ogóle tu podeszła...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro