Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟗 🐍

🐍

Potter, Weasley i Granger zdołali się ich nie zauważyć, kiedy Madeline zakryła usta dłonią, a Nicky ze zmarszczonymi brwiami czytał napis. Jakiś metr dalej, do uchwytu na pochodnię za własny ogon przywiązana była pani Norris, kotka woźnego. Była zupełnie sztywna, a jej wielkie oczy wpatrywały się nieruchomo w ciemność.

— Strzeżcie się, wrogowie Dziedzica! Wy będziecie następni, szlamy!— krzyknął Nicky, kiedy usłyszeli jakieś odgłosy i kroki w ich stronę. Hermiona zerknęła na niego z ukosa, a Madeline dała mu mocnego kuksańca w bok.

— Co się tu dzieje? Co się dzieje?— zwabiony bez wątpienia okrzykiem Nicky'ego, przez tłum przepchnął się Argus Filch. Zobaczył Panią Norris i cofnął się gwałtownie, zakrywając twarz rękami.— Moja kotka! Moja kotka! Co zrobiliście Pani Norris?!

Opuścił ręce i jego zrozpaczone spojrzenie padło wprost na Harry'ego, przy którym stał Ron, Hermiona, Nicky i Madeline.

— To wy!— krzyknął.— Wy! Wy zamordowaliście moją kotkę! Wy ją zabiliście! Uduszę was!

— Przechlapane.— wyszeptał Nicky w stronę Madeline.

— Argusie!— na korytarzu pojawił się Dumbledore, a za nim inni nauczyciele. Podszedł do ściany i odczepił martwe ciało Pani Norris od uchwytu na pochodnię.— Proszę ze mną, Argusie. I wasza piątka także.

— Mój gabinet jest najbliżej, panie dyrektorze... Piętro wyżej... Proszę nie mieć żadnych skrupułów...— odezwał się Gilderoy Lockhart.

— Dziękuję ci, Gilderoy.— powiedział Dumbledore. Uciszony tłum rozstąpił się przed nimi. Lockhart, najwyraźniej dumny ze swojej roli, dreptał tuż za Dumbledorem, za nimi kroczyła profesor McGonagall, a po chwili wahania dołączył do nich Snape, wiedząc, że Nicky i Madeline mogą mieć kłopoty, tym bardziej że nie było ich na uczcie.

Weszli do mrocznego gabinetu Lockharta. Wśród fotografii na ścianach wybuchł popłoch – kilkanaście porterów Lockharta próbowało zniknąć z pola widzenia. Jednak to ten prawdziwy Lockhart zapalił świecie na swoim biurku i cofnął się do kąta. Dumbledore położył kotkę Filcha na blacie i zaczął ją badać. Piątka nastolatków wymieniła przerażone spojrzenia i usiedli na fotelach poza kręgiem światła rzucanego przez świece.

Koniec długiego i krzywego nosa Dumbledore'a zawisł o cal nad Panią Norris. Wpatrywał się w nią uważnie przez swoje połówki okularów, długie palce delikatnie obmacywały futerko. Profesor McGonagall nachyliła się prawie tak samo nisko, przyglądając się kotce zwężonymi oczami. Snape posłał Nicky'emu i Madeline groźne spojrzenie, a potem stanął za dyrektorem i profesorką, jednak wyglądał, jakby powstrzymywał się od śmiechu. Tymczasem Lockhart krążył wokół nich, ciągle coś mówiąc.

— Wszystko wskazuje na to, że zabiło ją jakieś silne zaklęcie. Prawdopodobnie Tortura Transmutacji. Widziałem skutki tego zaklęcia wiele razy. Jaka szkoda, że mnie przy tym nie było... Znam przeciwzaklęcie, które uratowałoby życie biednemu stworzeniu...

Jego uwagom akompaniowały rozdzierające szlochy Filcha. Siedział skulony w fotelu tuż przy biurku, zakrywając sobie twarz dłońmi. Większość uczniów go nie znosiła, jednak w tym momencie piątce nastolatków zrobiło się żal starszego. Przerażona Madeline wtuliła się w Nicky'ego, a kilka łez poleciało po jej policzkach, kiedy Nicky głaskał ją po włosach.

— Ale się uspokój. Nie płacz.— wyszeptał do jej ucha zimnym tonem.— Jeszcze pomyślą, że to my.

I w tym momencie pozostała trójka nastolatków właśnie o tym pomyślała. Jednak nie podejrzewali Madeline, a Nicky'ego.

Dumbledore wymruczał pod nosem jakieś dziwne słowa, dźgając Panią Norris końcem swojej różdżki. Nic się nie stało: kotka nadal wyglądała, jakby ją dopiero co wypchano.

— ... pamiętam, coś podobnego wydarzyło się w Ouagadougou.— powiedział Lockhart.— Cała seria ataków... Opisałem to dokładnie w swojej autobiografii. Wyposażyłem mieszkańców w rozmaite amulety i wszystko się skończyło...

— Ona żyje, Argusie.— oznajmił Dumbledore, kiedy się wyprostował. Lockhart natychmiast przerwał wyliczanie morderstw, którym zdołał zapobiec. Madeline uniosła głowę, jednak Nicky wciąż ją ściskał, kiedy Harry, Ron i Hermiona dziwnie mu się przyglądali.

—Żyje?—  wymamrotał Flich, zerkając na Panią Norris.— Ale dlaczego jest taka… sztywna?

— Została spetryfikowana.— odrzekł Dumbledore.— Ale, jak i przez kogo, tego nie wiem...

— Ich zapytajcie!— krzyknął, odwracając głowę w stronę Nicky'ego, Madeline, Harry'ego, Rona i Hermiony.

— Żaden z drugoklasistów nie mógłby tego zrobić.— oznajmił Dumbledore rzeczowym tonem.— Do tego jest potrzebna znajomość czarnej magii wyższego stopnia...

— Oni to zrobili! Oni!— wrzasnął Filch.— To oni napisali to na ścianie! A Potter wie, że jestem... jestem charłakiem!

— Nigdy nie tknąłem Pani Norris!— powiedział głośno Potter, a wszyscy na niego popatrzyli.— I nie mam zielonego pojęcia, co to jest charłak.

— Akurat!— warknął Filch, kiedy Madeline i Hermiona uderzyły się w czoło.— Widział mój list z Wmiguroka!

— Czy mogę coś powiedzieć, panie dyrektorze?— odezwał się z kąta Snape.— Potter, Weasley, Granger, Smith i Harper mogli się po prostu znaleźć w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Wydaje mi się, że panna Smith i pan Harper siedzieli u siebie w dormitorium, zważając na wasz stan i dziwaczne stroje.— tu zmierzył Nicky'ego i Madeline wzrokiem, mając na myśli sukienkę blondynki i różowy odcisk błyszczyka na policzku bruneta.— Jednakże mamy tutaj zestaw dość podejrzanych okoliczności w sprawie pozostałej trójki. Po co w ogóle tam poszli? Dlaczego nie uczestniczyli w uczcie z okazji Nocy Duchów?

Posłał Nicky'emu i Madeline kolejne groźne spojrzenie, mówiące, że mają się nie odzywać, a wtedy Harry, Ron i Hermiona zaczęli się chaotycznie tłumaczyć.

—... Tam były setki duchów... Mogą poświadczyć, że tam byliśmy...

— Ale dlaczego nie poszliście później na ucztę?— zapytał Snape, a jego czarne oczy zamigotały w blasku świec.— Dlaczego poszliście od razu na górę?

— Bo... Bo...— wyjąkał Harry.— Bo byliśmy zmęczeni i chcieliśmy się położyć.

— Bez kolacji?— zdziwił się Snape, a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.— Nie sądzę, żeby duchy podawały na swoich przyjęciach coś, co zaspokoiłoby głód żywych ludzi.

— Nie byliśmy głodni.— oświadczył głośno Ron, okłamując samego siebie.

— Uważam, panie dyrektorze, że nie można wierzyć w te banialuki. Proponuję, aby Harper i Smith dostali pouczenie, a Pottera pozbawić pewnych przywilejów, do czasu, kiedy będzie gotów opowiedzieć nam, co tu się naprawdę wydarzyło. Sam byłbym zdania, że powinno się zawiesić jego członkostwo w drużynie Gryffindoru, dopóki nie zacznie być z nami szczery.

— No wiesz, Severusie.— odezwała się profesor McGonagall.— Sama nie widzę powodu, aby chłopak przestał grać w quidditcha. Tego kota nikt nie uderzył w głowę miotłą. Nie ma żadnego dowodu, że Potter zrobił coś złego. Za to odmienne zdanie mam o Harperze i jego przyjaciółce.

Madeline zbladła, jednak Nicky uniósł głowę jeszcze bardziej, aby nie pokazać im, że się boi.

— Wszyscy są niewinni, dopóki nie udowodni im się winy.— oznajmił Dumbledore, kiedy spojrzał kolejno na każdego nastolatka.

— Moja kotka została spetryfikowana!— wrzasnął zdenerwowany Filch.— Chcę, żeby kogoś ukarano!

— Wyleczymy ją, Argusie.— powiedział spokojnie Dumbledore.— Profesor Sprout udało się już wyhodować mandragory. Gdy tylko osiągną wymaganą wielkość, sporządzimy eliksir, który ożywi Panią Norris.

— Ja go uwarzę.— wtrącił szybko Lockhart.— Robiłem to setki razy, recepturę znam tak dobrze, że mógłbym to zrobić przez sen...

— Bardzo przepraszam.— przerwał mu Snape lodowatym tonem.— Wydawało mi się, że to ja jestem mistrzem eliksirów w tej szkole.

Zapanowało niezręczne milczenie.

— Możecie odejść.— powiedział Dumbledore w stronę Nicky'ego, Madeline, Harry'ego, Rona i Hermiony.

Więc odeszli, a zrobili to naprawdę bardzo szybko. Tak szybko, jak tylko mogli, nie biegnąc. Kiedy Nicky i Madeline byli w lochach, przy swoim komnatach, Nicky usiadł na parapecie, oglądając kałamarnicę. Madeline usiadła naprzeciwko niego.

— Wszystko w porządku?— spytała, łapiąc go za rękę.

— Tak, po prostu boję się, że Snape albo Drops napisze do moich rodziców i będzie zadyma...— wyszeptał Nicky, wkładając głowę pomiędzy kolana.

— Hej, nie martw się tym, wszystko będzie dobrze, obiecuję, Nicky.— odpowiedziała natychmiast Madeline i pogłaskała go po ciemnych, gęstych włosach.

— Mam taką nadzieję.— odpowiedział, a po chwili poczuł, jak w brzuchu coś go skręca.— Chyba będę rzygać.

I wstał, natychmiast pobiegł do swojej komnaty, zamykając się w łazience. Madeline również weszła do środka, wzdychając, i wyczekując powrotu bruneta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro