Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟑 🐍

🐍

Nicky tydzień później był w domu Madeline. Był na nią naprawdę wściekły, że kazała Blaise'owi zaprosić go do siebie, mimo iż nie wiedział jeszcze dlaczego. Wparował do jej pokoju z założonymi rękami.

— Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego kazałaś Blaise'owi mnie zaprosić?!— krzyknął zdenerwowany, rozkładając ramiona.

— Nicky, proszę, nie krzycz...— westchnęła Madeline, pocierając skronie.

— Nie obchodzi mnie to, Madeline. Perfidnie mnie oszukałaś! I pewnie nie byłaś u Daphne, bo i tak jej nie cierpisz!— wrzasnął.

— Nicky, do cholery! Nie podnoś na mnie głosu, poza tym nie muszę ci za każdym razem mówić prawdy.— stwierdziła, wstając z łóżka i stając naprzeciwko niego.

— Nie na tym polega przyjaźń, moja droga. Ciągle mnie w jakiś sposób okłamujesz.— wyszeptał, kręcąc głową.

— Po prostu nie wiem, czy mogę ci mówić prawdę!— krzyknęła zdenerwowana.

— Dlaczego miałabyś nie mówić mi prawdy?!— spytał, poważnie się jej przyglądając.

— Bo boję się, że nie będziesz chciał mnie znać!— oznajmiła, a Nicky prychnął.

— W takim razie się pochwal, co zrobiłaś! Przekonamy się!— wrzasnął, rozkładając ramiona.

— Napisałam do Blaise'a, żeby cię zaprosił, bo chciałam nocować u Hermiony.— odparła, patrząc mu w oczy.

— Zdradzasz swoich, zadając się z tą szlamą?! Na mózg ci siadło, czy jak?!— spytał zszokowany brunet.

— Tak! Siadło mi na mózg! Poza tym nie zdradzam, a Hermiona to w porządku osoba w przeciwieństwie do ciebie!— krzyknęła, a ten otworzył usta ze zdumienia.

— To po co robisz to wszystko dla mnie, co?! Skoro mogłaś mnie zostawić, jak ci coś nie pasuje! Poradziłbym sobie sam!— stwierdził, patrząc na nią.

— Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej! Mogłam cię zostawić...— szepnęła, mierząc go wzrokiem.

— No, mogłaś. Nic cię nie trzymało. Widzisz? Ta szlama wyprała ci mózg. Nigdy się tak nie zachowałaś...— stwierdził, a Madeline uderzyła go w ramię.

— Nie mów tak o niej! Ty podły wężu, jesteś zdrajcą! Nie dziwię się, czemu reszta się do ciebie nie przyznaje. Jesteś niczym!— wrzasnęła. Nicky'ego zabolały jej słowa, jednak nie dawał tego po sobie poznać.

— Naprawdę śmieszne. To ja wszędzie cię wprowadziłem, gdyby nie ja, nie miałabyś znajomych!— zauważył, a Madeline zachichotała głośno.

— Nikt ci nie kazał! Żałuję, że cię poznałam!— krzyknęła.

— Znamy się od kołyski, nie miałaś wyboru. I przypominam ci, że już za sześć lat będziesz moją żoną.— przypomniał, uśmiechając się perfidnie w jej stronę.

— Nie chcę! Nie wezmę z tobą ślubu, nigdy! Popełnię samobójstwo, żeby za ciebie nie wyjść!— stwierdziła.

— Nie ma ucieczki, Madeline. Będziesz musiała to zrobić.— wyszeptał, patrząc jej głęboko w oczy.

— Zobaczymy się w grobie, Nicky. Zaraz, nie będę miała ochoty nawet cię widzieć, więc może sobie oczy wydłubię?!— zaproponowała, a Nicky skinął głową, przez co grzywka opadła mu na oczy.

— Ja też nie mam ochoty cię widzieć i skoczę z Wieży Astronomicznej, żeby cię więcej nie zobaczyć!— odparł, przeczesując włosy.

— Droga wolna! Zabierz swoją Pansy!— wrzasnęła, ukrywając zazdrość.

— Daphne jest zdecydowanie ładniejsza! Ty sobie weź swojego Theodora!— odkrzyknął, tupiąc nogą.

— Pf... Wezmę, jest przystojniejszy od ciebie!— stwierdziła, łudząc się, że to prawda.

— No i super! Gdzieś to mam! Jak na ciebie patrzę to faktycznie mam ochotę skoczyć!— wrzasnął.

— Skacz ile chcesz! Gdzieś już cię mam, a moje pocałunki nic nie znaczyły!— stwierdziła, a Nicky prychnął.

— Ta, jasne! Całujesz mnie, a później to ja muszę się tłumaczyć przed twoim ojcem!— krzyknął.

— Posłuchaj mnie.— wstała z łóżka, podchodząc do niego.— Wkurzyłeś mnie, a każdy się z tobą przyjaźni tylko dlatego, że się ciebie boją oraz ja ich o to proszę! Jakby Blaise uważał cię za przyjaciela, to nie musiałabym go prosić, żeby cię zapraszał!

— Po pierwsze, nie zmieniaj tematu, bo to, co robisz na pewno coś znaczy, a po drugie, nie musisz mi tego wypominać, jasne?!— spytał, czując kolejne, dziwne ukłucia w sercu.

— Droga wolna, Nicky! Daj mi spokój! Nic już dla mnie nie znaczysz ani nie znaczyłeś!— wykrzyczała w złości, a Nicky otwarł usta ze zdumienia.

— Dobrze wiedzieć. Naprawdę uważałem cię za kogoś ważnego i wyjątkowego.— wyszeptał, patrząc w jej oczy, a następnie wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Natychmiast poszedł do swojego pokoju, próbując powstrzymać gorzkie łzy i płacz. Spakował się, a następnie znów zniknął.

Dwa miesiące wakacji minęły Madeline bardzo szybko. Bardzo martwiła się o Nicky'ego, ale nie kontaktowała się z nim. W końcu nadszedł pierwszy września, dlatego tak samo jak rok temu siedziała właśnie w Hogwart Express.

— Hej.— usłyszała znajomy głos, dlatego natychmiast odwróciła się w tamtą stronę.

— Cześć, Dawn.— odparła, posyłając jej uśmiech.

— Co się dzieje z Nickym? Sowa nie może go znaleźć, w ogóle nie ma z nim kontaktu... Martwimy się...— wymamrotała zmartwiona Dawn, siadając naprzeciwko blondynki.

— Ja nie wiem, co się z nim dzieje. Praktycznie na początku wakacji pokłóciliśmy się, wtedy spakował się i gdzieś uciekł, nawet nie wiem gdzie.— westchnęła ciężko Madeline, kładąc głowę na podciągniętych kolanach.

— O co poszło?— spytała, zagryzając delikatnie wargę.

— Powiedziałam mu, że nie ma przyjaciół. Za dużo mu powiedziałam, niekoniecznie prawdy, ale...— westchnęła jeszcze raz, podnosząc się i wzruszając ramionami.

— Daj spokój. Nie powinien się o to obrażać...— stwierdziła, wywracając oczami.— To on.

Szepnęła, widząc Nicky'ego, który przeszedł obojętnie obok ich przedziału, siadając sam w innym.

— Wygląda jak duch.— odszepnęła zszokowana Madeline, chcąc iść za nim, jednak w końcu coś ją zatrzymało...

— Sam doprowadził się do tego stanu. Ewidentnie nas nie potrzebuje, skoro przeszedł obojętnie.— stwierdziła Dawn, a Madeline tylko skinęła głową, siadając z powrotem na swoim miejscu.

Po dotarciu do Hogwartu i pysznej kolacji otwierającej nowy rok szkolny oraz przydziale nowych uczniów do domu Madeline podreptała do swojej komnaty.

— Cześć.— odezwała się nagle, widząc Nicky'ego, który otwierał właśnie drzwi od swojej komnaty. Ten nawet na nią nie spojrzał, po prostu wszedł do środka, trzaskając drzwiami. Blondynka podeszła do owych drzwi i zaczęła w nie pukać, mówiąc:

— Nicky, otwórz te drzwi, proszę...

Jednak chłopak nie odpowiadał. W końcu po jakichś pięciu minutach dziewczyna odpuściła, idąc do swojej komnaty, rzucając się na łóżko.

— Może...— zaczęła, nagle zrywając się z łóżka, podchodząc do drewnianego biurka. Wyjęła rolkę pergaminu oraz pióro i zaczęła pisać list do Nicky'ego.

Wiem, że zawiniłam. Nie powinnam tak na Ciebie krzyczeć, miałeś prawo być zły. Nie możemy po prostu o tym zapomnieć?

Pergamin złożyła na pół, a następnie wyszła z komnaty, wsuwając kartkę pomiędzy szparę w drzwiach. Usiadła na podłodze, czekając na list zwrotny.

Kiedy Nicky zobaczył kartkę, podniósł się z podłogi, podchodząc do drewnianych drzwi i zabierając ją. Kiedy przeczytał jej treść, wziął swoje pióro i na odwrocie napisał:

Nie możemy.

Następnie oddał jej kartkę, wrzucając ją do tej samej szpary. Madeline westchnęła ciężko, widząc jego odpowiedź.

— Nie możemy zachowywać się tak dziecinnie.— odezwała się w końcu.— Nie wiem, ile razy mam cię jeszcze przepraszać. Rozumiem swój błąd i obiecuję, że już nigdy więcej go nie powtórzę. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym cię teraz przytulić i ucałować...

— Wybrałaś stronę.— odparł po chwili. Jego głos nie zmienił się dużo, jednak był zimny i można było usłyszeć w nim dziwną chrypkę.

— Ale to ty jesteś moim przyjacielem od kołyski.— powiedziała, dotykając klamki od drzwi.— Ty jesteś dla mnie najważniejszy.

— Takie farmazony możesz mówić pięcioletniemu dziecku, nie mi.— wymamrotał.

— To nie farmazony, Nicky.— odparła, wywracając oczami.— Tęsknię za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo...

— Odejdź.— warknął Nicky, uderzając pięścią w drewniane drzwi, przez co cicho syknął z bólu.

— Jak sobie życzysz.— westchnęła Madeline, spuszczając głowę i odchodząc spod drzwi, szepcząc ciche „dobranoc” pod nosem. Wróciła do swojej komnaty, rzucając się na łóżko i rozmyślając o Nickym. Kiedy chłopak upewnił się, że dziewczyna odeszła, usiadł przy drzwiach, wkładając twarz pomiędzy kolana, szarpiąc swoje włosy, próbując powstrzymać łzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro