🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟖 🐍
🐍
— Madeline, do egzaminów zostało naprawdę wiele czasu.— stwierdził Nicky, kiedy siedzieli w bibliotece, a Madeline robiła różowe notatki, ozdabiając jej różowymi karteczkami i różowym brokatem.
— Dziesięć tygodni. Wolę być przygotowana. No, nie gadaj, tylko rób swojej notatki.— odpowiedziała Madeline, a Nicky westchnął, wywracając oczami.
Nauczyciele myśleli zdecydowanie tak samo, jak ona i Granger. Zadawali im mnóstwo pracy domowej, a oni musieli ją odrabiać i ciągle się uczyć, jednocześnie pilnując także Quirrella oraz Snape'a.
— Mhm, ten znowu tutaj.— wymamrotał Nicky cicho, wskazując głową na Hagrida, który ukrywał coś za plecami, podchodząc do Weasleya, Pottera i Granger.
— No, to do wieczora.— usłyszeli tylko głos Harry'ego, kiedy Hagrid odszedł, ściskając coś w rękach.
— Hm, do wieczora. Chyba nie masz żadnych planów na wieczór, co?— spytał Nicky, a Madeline pokręciła przecząco głową.
— To coś o smokach.— wyszeptała Madeline, patrząc na stertę książek, które Weasley przyniósł.— Po co im książki o smokach?
— Doskonale wiesz, że jest tylko jeden sposób, aby się dowiedzieć.— odpowiedział Nicky, a Madeline pokiwała głową, wzdychając.
Po skończeniu nauki, jakieś dwie godziny później, Nicky i Madeline poszli pod chatkę gajowego. Podeszli pod okno, aby wchodzący Potter, Weasley i Granger na pewno ich nie zauważyli. Rozsiedli się na kamieniach, podsłuchując ich rozmowę.
— No więc... chcieliście mnie o coś zapytać, tak?— zapytał Hagrid. Po twarzach Harry'ego, Rona i Hermiony można było stwierdzić, że w środku było bardzo gorąco.
— Tak. Zastanawialiśmy się, czy nie mógłbyś nam powiedzieć, co strzeże Kamienia Filozoficznego oprócz Puszka.— powiedział bez ogródek Potter.
— No pewnie, że nie mogę. Po pierwsze, sam nie wiem. Po drugie, za dużo już wiecie, więc i tak bym wam nie powiedział. Kamień jest dobrze strzeżony i, jak wiecie, nie bez powodu. Mało brakowało, a wykradliby go z podziemi Gringotta. O tym to już chyba sami wiecie, co? Tylko, niech skonam, jak się dowiedzieliście o Puszku?— spytał Hagrid.
— My się tylko zastanawialiśmy, kto zorganizował tę całą ochronę. Zastanawialiśmy się, komu Dumbledore najbardziej ufa, oczywiście poza tobą.— powiedziała Hermiona przymilnym głosem.
— No cóż... więc on pożyczył ode mnie Puszka. A potem niektórzy z profesorów rzucili zaklęcia. Profesor Sprout, profesor Flitwick, profesor McGonagall, profesor Quirrell no i Dumbledore… i Snape.— odpowiedział Hagrid.
— Snape?
— Tak. A wy wciąż o tym samym. Słuchajcie, Snape pomógł w bezpiecznym ukryciu Kamienia, więc nie zamierza go wykraść.— oznajmił Hagrid.
— Już rozumiem!— krzyknął szeptem Nicky, a Madeline zerknęła na niego, głaszcząc jego ramię.
— Co to jest, Hagridzie?— spytała Hermiona, patrząc na jajo w kominku.
— Jajo. Kosztują fortunę, ale je wygrałem.— odpowiedział Hagrid z uśmiechem.
— Co z nim zrobisz, jak się wylęgnie?— spytał Ron, z zaciekawieniem oglądając jajo, a Nicky i Madeline otworzyli usta ze zdumienia.
— No, trochę już czytałem na ten temat.— odparł Hagrid, wyciągając wielką księgę spod poduszki.— Wziąłem to z biblioteki. „Hodowanie smoków dla przyjemności i dla zysku”... Trochę przestarzałe, ale wszystko tu jest. Jajo trzeba trzymać w ogniu, bo matki ogrzewają je oddechem, a kiedy maleństwo się wylęgnie, karmi się je koniakiem zmieszanym z krwią kurczaków. Wiaderko co pół godzi–
— Ktoś zaglądał przez okno.— przerwała mu Hermiona, a Nicky pociągnął Madeline za rękę i pobiegł w stronę zamku.— To Harper i jego dziewczyna!
— Cholera.— wymamrotał Ron, wzdychając ciężko.— Przerąbane.
Przez cały następny tydzień na twarzy Nicky'ego gościł uśmiech, mimo iż nie czuł się zbyt na siłach, aby ciągle się szczerzyć. Madeline jak zwykle chodziła z nim, dotrzymując mu towarzystwa, ciągle pilnując Quirrella – tak, jak powiedział Nicky. Potter, Weasley i Granger nie czuli się zbyt pewnie z myślą, że oboje widzieli smoka.
— Dowiedziałam się, że Rona ugryzł ten cały smok. Jest w skrzydle szpitalnym.— oznajmiła w końcu Madeline, kiedy siedzieli z Nickym w jej komnacie, nawzajem się przepytując.
— To użyj swojego wdzięku i dowiedz się od niego, co zamierzają zrobić z tym smokiem.— odparł obojętnie Nicky, a Madeline pokiwała głową, wstając z łóżka. Szybko poszła do skrzydła szpitalnego, zastając tam Weasleya.
— Cześć, Ron.— powiedziała z czarującym uśmiechem, siadając na krześle obok jego łóżka.
— C–cześć, Madeline...— odpowiedział Ron, rumieniąc się i jąkając. Madeline założyła pasmo platynowych włosów za ucho i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
— Co ci się stało w rękę?— spytała, udając zmartwioną.
— Ten smok mnie ugryzł. Na szczęście mój brat, Charlie, już za niedługo go weźmie. Mamy się spotkać na najwyższej wieży. Znaczy... ja nie idę.— wypalał Ron, a Madeline pochwaliła samą siebie w myślach, jeszcze chwilę u niego zostając, aby niczego nie podejrzewał.
Nicky i Madeline w dzień, kiedy mieli transportować smoka, wyszli ze swoich komnat, idąc w wyznaczone przez Charliego miejsce. Użyli zaklęcia Kameleona, aby na pewno nikt ich nie nakrył, a później ruszyli za Granger i Potterem.
Kiedy doszli na najwyższą wieżę, z ciemności wyłoniły się cztery postaci na miotłach, lądując na wieży. Pokazali im uprząż, którą zrobili, aby podwiesić Norberta – smoka Hagrida – między sobą. Jakoś mu ją założyli, a później unieśli się w powietrze, wracając tam, skąd przybyli.
Cała czwórka zaczęła wracać krętymi schodami, czując wielką ulgę, że to po wszystkim. Aż w końcu z ciemnego korytarza wyłonił się Filch.
— No, no, no. Chyba mamy kłopoty.— wyszeptał Filch. Potter i Granger zostawili pelerynę niewidkę na szczycie wieży, a Madeline tak się przeraziła, że aż ich odczarowała.
Filch zaprowadził ich do McGonagall, która każdemu z nich wlepiła po minus pięćdziesiąt punktów, a na dodatek szlaban. Okazało się, że po drodze spotkali także Neville'a, który również dostał szlaban i minus pięćdziesiąt punktów. Kiedy Ślizgoni się o tym dowiedzieli, naprawdę obrzucili Nicky'ego licznymi przezwiskami i wyzwiskami, totalnie zapominając o Madeline, która także w tym uczestniczyła.
Później Nicky znów nakrył Snape'a, który prawdopodobnie groził Quirrellowi, który tym razem niestety nie poddał. Oczywiście o wszystkim opowiedział Madeline, mimo iż miał jej w to nie mieszać.
O godzinie jedenastej zeszli do sali wejściowej, gdzie czekał już na nich Filch wraz z Potterem i Granger oraz Nevillem.
— Za mną.— warknął Filch, zapalając lampę. Wyprowadził ich z zamku, po drodze strasząc ich znacznie gorszymi karami. Podprowadził ich do chatki Hagrida.— Pewno myślicie, że z tym niedojdą będziecie mieli pyszną zabawę, co? No to radzę wam to jeszcze raz przemyśleć, bo idziemy do lasu, a coś mi się widzi, że nie wyjdziecie z tego cało.
— Do lasu?— spytał Nicky, od razu się przerażając. Madeline tylko splotła ich palce, aby jakkolwiek go uspokoić.— Nie możemy tam iść w nocy! Tam są różne takie... Mówią, że wilkołaki!
— No to będziecie mieć kłopoty, co?— odrzekł Filch, po którym było widać, że się cieszy.— A nie powinniście czasem pomyśleć o wilkołakach, zanim zaczęliście szwendać się po nocy?
— Zostaw ich, Filch. Idziemy.— Hagrid nagle wyłonił się z ciemności wraz z Kłem u nogi. W rękach miał wielką kuszę.
— Nie mam zamiaru wchodzić do lasu.— oznajmił Nicky, kiedy mieli już iść w stronę Zakazanego Lasu.
— Nie bój się, Nicky.— wyszeptała ze śmiechem Madeline, a brunet wywrócił tylko oczami.
— Ale wejdziesz, jeśli chcesz zostać w Hogwarcie.— mruknął Hagrid.— Narobiłeś niezłego bigosu i teraz musisz za to zapłacić.
— To robota dla służby, nie dla uczniów. Myślałem, że będziemy za karę coś przepisywać... Gdyby dowiedział się o tym mój ojciec, to...
— To by ci powiedział, że tak już jest w Hogwarcie.— warknął Hagrid.— Przepisywać! A to sobie wymyślił! A co komu z tego? Musisz zrobić coś pożytecznego albo jutro wyleją cię na zbity pysk. Skoro myślisz, że twój ojciec woli, żeby cię wywalili ze szkoły, to wracaj do zamku i pakuj manatki. No, ruszaj się!
— Zostaw go.— warknęła wściekle Madeline, stając przed Nickym, który ani drgnął.
— Tak myślałem. Szukamy zabitego jednorożca. Harper, Madeline i Harry idziecie sami, a ja zostaję z Hermioną i Nevillem.
Nicky, Madeline i Potter wzięli Kła, a następnie ruszyli w głąb lasu. Po około pół godzinie drogi ścieżka już była bardzo wąska, a las tak gęsty, że trudno było tam jakkolwiek iść.
— Zobaczcie.— wyszeptała Madeline, widząc na pniu wielkiego drzewa srebrzystą krew. Przed nimi była wielka polana, na której leżał zabity jednorożec, a wokół niego plama srebrzystej krwi.— Biedny...
Dodała szeptem, zbliżając się w jego stronę, jednak Nicky natychmiast złapał ją za rękę, widząc czarną postać, prawdopodobnie pijącą krew jednorożca. Madeline zakryła usta dłonią, wraz z Nickym wpadając na drzewo, a zjawa skoczyła na Harry'ego. Potter się przewrócił, a później Madeline nie widziała nic, bo zszokowany Nicky zakrył jej oczy. Zjawa po chwili zniknęła w gęstwinach lasu...
— Co robisz?— spytała szeptem Madeline, kiedy Nicky podszedł do nieprzytomnego Pottera.
— Modyfikuję mu pamięć. Nigdy nic się nie stało, jasne?— warknął w jej stronę, a Madeline tylko pokiwała głową. Wyczarowała kilka szklanych fiolek, a później nabrała do nich srebrzystej krwi. Zawołali Hagrida, a później wrócili do zamku, zastanawiając się, kim była zjawa...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro