Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟖 🐍

🐍

— Madeline, do egzaminów zostało naprawdę wiele czasu.— stwierdził Nicky, kiedy siedzieli w bibliotece, a Madeline robiła różowe notatki, ozdabiając jej różowymi karteczkami i różowym brokatem.

— Dziesięć tygodni. Wolę być przygotowana. No, nie gadaj, tylko rób swojej notatki.— odpowiedziała Madeline, a Nicky westchnął, wywracając oczami.

Nauczyciele myśleli zdecydowanie tak samo, jak ona i Granger. Zadawali im mnóstwo pracy domowej, a oni musieli ją odrabiać i ciągle się uczyć, jednocześnie pilnując także Quirrella oraz Snape'a.

— Mhm, ten znowu tutaj.— wymamrotał Nicky cicho, wskazując głową na Hagrida, który ukrywał coś za plecami, podchodząc do Weasleya, Pottera i Granger.

— No, to do wieczora.— usłyszeli tylko głos Harry'ego, kiedy Hagrid odszedł, ściskając coś w rękach.

— Hm, do wieczora. Chyba nie masz żadnych planów na wieczór, co?— spytał Nicky, a Madeline pokręciła przecząco głową.

— To coś o smokach.— wyszeptała Madeline, patrząc na stertę książek, które Weasley przyniósł.— Po co im książki o smokach?

— Doskonale wiesz, że jest tylko jeden sposób, aby się dowiedzieć.— odpowiedział Nicky, a Madeline pokiwała głową, wzdychając.

Po skończeniu nauki, jakieś dwie godziny później, Nicky i Madeline poszli pod chatkę gajowego. Podeszli pod okno, aby wchodzący Potter, Weasley i Granger na pewno ich nie zauważyli. Rozsiedli się na kamieniach, podsłuchując ich rozmowę.

— No więc... chcieliście mnie o coś zapytać, tak?— zapytał Hagrid. Po twarzach Harry'ego, Rona i Hermiony można było stwierdzić, że w środku było bardzo gorąco.

— Tak. Zastanawialiśmy się, czy nie mógłbyś nam powiedzieć, co strzeże Kamienia Filozoficznego oprócz Puszka.— powiedział bez ogródek Potter.

— No pewnie, że nie mogę. Po pierwsze, sam nie wiem. Po drugie, za dużo już wiecie, więc i tak bym wam nie powiedział. Kamień jest dobrze strzeżony i, jak wiecie, nie bez powodu. Mało brakowało, a wykradliby go z podziemi Gringotta. O tym to już chyba sami wiecie, co? Tylko, niech skonam, jak się dowiedzieliście o Puszku?— spytał Hagrid.

— My się tylko zastanawialiśmy, kto zorganizował tę całą ochronę. Zastanawialiśmy się, komu Dumbledore najbardziej ufa, oczywiście poza tobą.— powiedziała Hermiona przymilnym głosem.

— No cóż... więc on pożyczył ode mnie Puszka. A potem niektórzy z profesorów rzucili zaklęcia. Profesor Sprout, profesor Flitwick, profesor McGonagall, profesor Quirrell no i Dumbledore… i Snape.— odpowiedział Hagrid.

— Snape?

— Tak. A wy wciąż o tym samym. Słuchajcie, Snape pomógł w bezpiecznym ukryciu Kamienia, więc nie zamierza go wykraść.— oznajmił Hagrid.

— Już rozumiem!— krzyknął szeptem Nicky, a Madeline zerknęła na niego, głaszcząc jego ramię.

— Co to jest, Hagridzie?— spytała Hermiona, patrząc na jajo w kominku.

— Jajo. Kosztują fortunę, ale je wygrałem.— odpowiedział Hagrid z uśmiechem.

— Co z nim zrobisz, jak się wylęgnie?— spytał Ron, z zaciekawieniem oglądając jajo, a Nicky i Madeline otworzyli usta ze zdumienia.

— No, trochę już czytałem na ten temat.— odparł Hagrid, wyciągając wielką księgę spod poduszki.— Wziąłem to z biblioteki. „Hodowanie smoków dla przyjemności i dla zysku”... Trochę przestarzałe, ale wszystko tu jest. Jajo trzeba trzymać w ogniu, bo matki ogrzewają je oddechem, a kiedy maleństwo się wylęgnie, karmi się je koniakiem zmieszanym z krwią kurczaków. Wiaderko co pół godzi–

— Ktoś zaglądał przez okno.— przerwała mu Hermiona, a Nicky pociągnął Madeline za rękę i pobiegł w stronę zamku.— To Harper i jego dziewczyna!

— Cholera.— wymamrotał Ron, wzdychając ciężko.— Przerąbane.

Przez cały następny tydzień na twarzy Nicky'ego gościł uśmiech, mimo iż nie czuł się zbyt na siłach, aby ciągle się szczerzyć. Madeline jak zwykle chodziła z nim, dotrzymując mu towarzystwa, ciągle pilnując Quirrella – tak, jak powiedział Nicky. Potter, Weasley i Granger nie czuli się zbyt pewnie z myślą, że oboje widzieli smoka.

— Dowiedziałam się, że Rona ugryzł ten cały smok. Jest w skrzydle szpitalnym.— oznajmiła w końcu Madeline, kiedy siedzieli z Nickym w jej komnacie, nawzajem się przepytując.

— To użyj swojego wdzięku i dowiedz się od niego, co zamierzają zrobić z tym smokiem.— odparł obojętnie Nicky, a Madeline pokiwała głową, wstając z łóżka. Szybko poszła do skrzydła szpitalnego, zastając tam Weasleya.

— Cześć, Ron.— powiedziała z czarującym uśmiechem, siadając na krześle obok jego łóżka.

— C–cześć, Madeline...— odpowiedział Ron, rumieniąc się i jąkając. Madeline założyła pasmo platynowych włosów za ucho i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.

— Co ci się stało w rękę?— spytała, udając zmartwioną.

— Ten smok mnie ugryzł. Na szczęście mój brat, Charlie, już za niedługo go weźmie. Mamy się spotkać na najwyższej wieży. Znaczy... ja nie idę.— wypalał Ron, a Madeline pochwaliła samą siebie w myślach, jeszcze chwilę u niego zostając, aby niczego nie podejrzewał.

Nicky i Madeline w dzień, kiedy mieli transportować smoka, wyszli ze swoich komnat, idąc w wyznaczone przez Charliego miejsce. Użyli zaklęcia Kameleona, aby na pewno nikt ich nie nakrył, a później ruszyli za Granger i Potterem.

Kiedy doszli na najwyższą wieżę, z ciemności wyłoniły się cztery postaci na miotłach, lądując na wieży. Pokazali im uprząż, którą zrobili, aby podwiesić Norberta – smoka Hagrida – między sobą. Jakoś mu ją założyli, a później unieśli się w powietrze, wracając tam, skąd przybyli.

Cała czwórka zaczęła wracać krętymi schodami, czując wielką ulgę, że to po wszystkim. Aż w końcu z ciemnego korytarza wyłonił się Filch.

— No, no, no. Chyba mamy kłopoty.— wyszeptał Filch. Potter i Granger zostawili pelerynę niewidkę na szczycie wieży, a Madeline tak się przeraziła, że aż ich odczarowała.

Filch zaprowadził ich do McGonagall, która każdemu z nich wlepiła po minus pięćdziesiąt punktów, a na dodatek szlaban. Okazało się, że po drodze spotkali także Neville'a, który również dostał szlaban i minus pięćdziesiąt punktów. Kiedy Ślizgoni się o tym dowiedzieli, naprawdę obrzucili Nicky'ego licznymi przezwiskami i wyzwiskami, totalnie zapominając o Madeline, która także w tym uczestniczyła.

Później Nicky znów nakrył Snape'a, który prawdopodobnie groził Quirrellowi, który tym razem niestety nie poddał. Oczywiście o wszystkim opowiedział Madeline, mimo iż miał jej w to nie mieszać.

O godzinie jedenastej zeszli do sali wejściowej, gdzie czekał już na nich Filch wraz z Potterem i Granger oraz Nevillem.

— Za mną.— warknął Filch, zapalając lampę. Wyprowadził ich z zamku, po drodze strasząc ich znacznie gorszymi karami. Podprowadził ich do chatki Hagrida.— Pewno myślicie, że z tym niedojdą będziecie mieli pyszną zabawę, co? No to radzę wam to jeszcze raz przemyśleć, bo idziemy do lasu, a coś mi się widzi, że nie wyjdziecie z tego cało.

— Do lasu?— spytał Nicky, od razu się przerażając. Madeline tylko splotła ich palce, aby jakkolwiek go uspokoić.— Nie możemy tam iść w nocy! Tam są różne takie... Mówią, że wilkołaki!

— No to będziecie mieć kłopoty, co?— odrzekł Filch, po którym było widać, że się cieszy.— A nie powinniście czasem pomyśleć o wilkołakach, zanim zaczęliście szwendać się po nocy?

— Zostaw ich, Filch. Idziemy.— Hagrid nagle wyłonił się z ciemności wraz z Kłem u nogi. W rękach miał wielką kuszę.

— Nie mam zamiaru wchodzić do lasu.— oznajmił Nicky, kiedy mieli już iść w stronę Zakazanego Lasu.

— Nie bój się, Nicky.— wyszeptała ze śmiechem Madeline, a brunet wywrócił tylko oczami.

— Ale wejdziesz, jeśli chcesz zostać w Hogwarcie.— mruknął Hagrid.— Narobiłeś niezłego bigosu i teraz musisz za to zapłacić.

— To robota dla służby, nie dla uczniów. Myślałem, że będziemy za karę coś przepisywać... Gdyby dowiedział się o tym mój ojciec, to...

— To by ci powiedział, że tak już jest w Hogwarcie.— warknął Hagrid.— Przepisywać! A to sobie wymyślił! A co komu z tego? Musisz zrobić coś pożytecznego albo jutro wyleją cię na zbity pysk. Skoro myślisz, że twój ojciec woli, żeby cię wywalili ze szkoły, to wracaj do zamku i pakuj manatki. No, ruszaj się!

— Zostaw go.— warknęła wściekle Madeline, stając przed Nickym, który ani drgnął.

— Tak myślałem. Szukamy zabitego jednorożca. Harper, Madeline i Harry idziecie sami, a ja zostaję z Hermioną i Nevillem.

Nicky, Madeline i Potter wzięli Kła, a następnie ruszyli w głąb lasu. Po około pół godzinie drogi ścieżka już była bardzo wąska, a las tak gęsty, że trudno było tam jakkolwiek iść.

— Zobaczcie.— wyszeptała Madeline, widząc na pniu wielkiego drzewa srebrzystą krew. Przed nimi była wielka polana, na której leżał zabity jednorożec, a wokół niego plama srebrzystej krwi.— Biedny...

Dodała szeptem, zbliżając się w jego stronę, jednak Nicky natychmiast złapał ją za rękę, widząc czarną postać, prawdopodobnie pijącą krew jednorożca. Madeline zakryła usta dłonią, wraz z Nickym wpadając na drzewo, a zjawa skoczyła na Harry'ego. Potter się przewrócił, a później Madeline nie widziała nic, bo zszokowany Nicky zakrył jej oczy. Zjawa po chwili zniknęła w gęstwinach lasu...

— Co robisz?— spytała szeptem Madeline, kiedy Nicky podszedł do nieprzytomnego Pottera.

— Modyfikuję mu pamięć. Nigdy nic się nie stało, jasne?— warknął w jej stronę, a Madeline tylko pokiwała głową. Wyczarowała kilka szklanych fiolek, a później nabrała do nich srebrzystej krwi. Zawołali Hagrida, a później wrócili do zamku, zastanawiając się, kim była zjawa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro