Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟒 🐍

🐍

W końcu Nicky wypchnął się na prowadzenie, poczuł już złotego znicza pod palcami, zanurkował w dół i złapał znicza, zsuwając się ze swojej miotły. Złapał się jedną ręką, w drugiej trzymając znicz.

— Nicholas Harper złapał znicza. Slytherin zyskuje sto pięćdziesiąt punktów i wygrywa mecz.— powiedział znudzony Lee Jordan, a Nicky uśmiechnął się szeroko, wdrapując się na miotłę.

— No nieźle.— wyszeptał Nicky, patrząc na znicza, lecąc w dół jak każdy zawodnik. Madeline podbiegła do niego i ze szczęścia musnęła jego usta, jednak od razu się odsunęła. Ewidentnie miała zamiar pocałować go w policzek, ale brunet odwrócił niespodziewanie głowę. Nicky popatrzył na nią totalnie zszokowany.

— Cudownie to wyglądało, Nicky.— dodała Madeline, również zarumieniona, przytulając go do siebie. Nicky oddał uścisk, owijając ramionami jej talię, kładąc głowę na jej ramieniu.

Po przebraniu się Nicky i Madeline wyszli na błonia, zauważając Pottera, Weasleya i Granger, idących do chatki Hagrida.

— A ci znowu coś kombinują.— wymamrotał Nicky, patrząc na nich.

— Prawdopodobnie tak.— odparła Madeline, wywracając oczami.— Chodźmy za nimi, może dowiemy się czegoś ciekawego.

Kiedy Nicky skinął głową, Madeline schowała magazyn do torby, a później podeszli pod chatkę Hagrida, stając przy oknie, słuchając ich rozmowy.

— To był Snape.— stwierdził Ron.— Hermiona go zobaczyła. Czarował miotłę Harry'ego, nie spuszczał z niego wzroku.

— Bzdury.— wymamrotał Hagrid, nalewając im herbaty.

— Bo to Quirrell.— wyszeptała Madeline w stronę Nicky'ego, który był zbyt zajęty słuchaniem rozmowy tamtej czwórki, aby zwrócić uwagę na blondynkę.

— Niby dlaczego miałby to robić?— spytał Hagrid, a wtedy Potter, Weasley i Granger wymienili znaczące spojrzenia, jakby się nad czymś zastanawiając.

— Czegoś się o nim dowiedziałem.— powiedział Potter.— W Noc Duchów próbował przejść koło psa o trzech głowach. Potwór go ugryzł. Sądzimy, że chciał ukraść to, czego strzeże pies.

Czyli zawsze pojawiamy się w tych samych miejscach w tym samym czasie, pomyślała Madeline.

— Skąd wiecie o Puszku?— spytał Hagrid, upuszczając dzbanek.

— O Puszku?— zapytał od razu Harry.

— No tak. To mój pies. Kupiłem go od jednego Greka w pubie, w zeszłym roku. Pożyczyłem go Dumbledore'owi, żeby pilnował–

— Czego?— zapytał Harry.

— Zamknij się, Potter.— wymamrotał Nicky, mając nadzieję, że Hagrid powie, czego strzeże pies.

— Co to, to nie, więcej wam nic nie powiem, nawet nie pytajcie.— mruknął Hagrid.— To ściśle tajne.

— Ale Snape próbował to ukraść.— przerwał mu Harry.

— Może i tak, ale tutaj nic się nie łączy.— wyszeptała Madeline, a Nicky pokiwał głową.

— Bzdura. Snape jest nauczycielem w Hogwarcie, nigdy by czegoś takiego nie zrobił.— stwierdził Hagrid.

— Chociaż raz dobrze gada.— wtrącił Nicky.

— Więc dlaczego próbował zabić Harry'ego?— wyrwała się Hermiona, a Madeline westchnęła ciężko.

— A ta wszystko psuje.— wymamrotała Madeline, opierając podbródek o parapet z kamienia.

— W końcu potrafię poznać, czy ktoś rzuca zły urok, gdy to zobaczę. Przeczytałam o nich wszystko!— krzyknęła Granger, a Madeline pacnęła się w czoło, słysząc w ogóle jej głos.— Trzeba mieć stały kontakt wzrokowy, a Snape ani razu nie mrugnął okiem, sama widziałam!

— A ja wam mówię, że się mylicie!— krzyknął Hagrid, odkładając dzbanek z hukiem na stół.— Nie mam pojęcia, dlaczego miotła Harry'ego i Harpera zachowywała się tak dziko, ale Snape nigdy nie zabiłby ucznia! A teraz posłuchajcie mnie, wszyscy troje! Grzebiecie w sprawach, które was nie dotyczą. To niebezpieczne. Zapomnijcie o tym psie, zapomnijcie o tym, czego on strzeże. To jest sprawa między profesorem Dumbledorem a Nicolasem Flamelem.

— Robi się ciekawie.— stwierdziła Madeline, zerkając na Nicky'ego, który pokiwał głową.

— Aha! A więc w to jest zamieszany jakiś Nicolas Flamel, tak?— spytał Potter, a wściekły Hagrid wygonił ich ze swojej chatki, dlatego Nicky i Madeline szybko pobiegli do zamku.

Zbliżało się Boże Narodzenie. Wszyscy nie mogli się doczekać przerwy świątecznej. Madeline tak samo, jak Nicky i jego rodzeństwo, wracali do swoich domów, z czego Nicky nie bardzo się cieszył.

— Głupia sprawa, Madeline...— zaczął Nicky, wchodząc do komnaty Madeline, która właśnie pisała list do rodziców.

— Tak, Nicky?— spytała, zawiązując pergamin różową wstążką z białymi kropkami.

— Mógłbym pojechać do was na święta?— zapytał niepewnie, siadając na jej łóżku.

— Jasne, że tak. Skoro w domu nie czujesz się dobrze, to nie musisz tam wracać, Nicky.— odpowiedziała Madeline i uśmiechnęła się w jego stronę, dopisując pytanie o pobyt Nicky'ego.

— Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy.— powiedział z uśmiechem Nicky, a Madeline wysłała list, a potem podeszła do Nicky'ego i ucałowała jego czoło.

— Nie ma za co. Za chwilkę eliksiry, chodź.— odparła, a Nicky pokiwał głową i wstał z łóżka, zabierając swoją torbę. Poszli do lochów, gdzie odbywały się lekcje eliksirów.

— Najbardziej mi żal.— zaczął Nicky, kiedy już siedzieli w ławkach.— Tych wszystkich, którzy będą musieli zostać na Boże Narodzenie, bo nie chcą ich w domu.

— Ciebie też nie chcą.— odpowiedziała Dawn z sarkastycznym uśmiechem, a Nicky tylko odwrócił wzrok.

— Hej, nie przejmuj się tym.— wyszeptała szybko Madeline, pocierając jego ramię, a Nicky pokiwał głową i uniósł ją, nie pokazując, że w ogóle go to ruszyło.

Po eliksirach Nicky i Madeline chcieli iść do Wielkiej Sali na obiad, jednak po drodze spotkali Hagrida, któremu pomagał Ron.

— Może byście przestali blokować przejście, co?— spytał Nicky zimnym tonem, a Madeline spojrzała na niego, zaskoczona, że on potrafi mówić aż tak obojętnie.

— Przestań.— wyszeptała, łapiąc go za szatę, jednak on zdawał się jej nie słuchać.

— Chcesz sobie dorobić, Weasley? Masz nadzieję zostać gajowym, gdy skończysz szkołę lub gdy szkoła skończy z tobą? Chatka Hagrida to chyba pałac w porównaniu z twoim rodzinnym domem.— powiedział ze śmiechem Nicky.

I wtem Weasley rzucił się na Nicky'ego, popychając go na ścianę, jednak w tamtej chwili na szczycie schodów stanął Snape.

— Weasley!— zawołał Snape, dlatego Ron jak najszybciej puścił przód szaty Nicky'ego.

— Został sprowokowany, panie psorze.— powiedział Hagrid, wystawiając głowę zza jodły, którą mieli dekorować wraz z profesorem Flitwickiem.— Harper obrażał jego rodzinę.

— Może i tak było, Hagridzie, ale bijatyki są w Hogwarcie zakazane.— rzekł Snape.— Minus pięć punktów dla Gryffindoru, Weasley, i bądź wdzięczny, że tylko tyle. Ruszajcie stąd, wszyscy.

Nicky i Madeline weszli do Wielkiej Sali, która wyglądała naprawdę przepięknie. Festony ostrokrzewu i jemioły wisiały na wszystkich ścianach, a wokoło stało ze dwanaście pięknych jodeł; niektóre migotały maleńkimi sopelkami, inne jarzyły się setkami świec.

— Rodzice wysłali mi odpowiedź. Bardzo szybko.— oznajmiła Madeline, kiedy usiedli przy ich stole, wyciągając karteczkę, podając ją Nicky'emu, nie czytając wcześniej jej treści.

Droga Madeline,
oczywiście, że zgadzamy się, aby Nicky spędził z nami święta Bożego Narodzenia. Przykro nam, że nie chcą go w domu, jednak mamy nadzieję, że u nas dobrze spędzi ten czas. Do zobaczenia za niedługo, skarbie♡
Kochający rodzice.

— Trochę zabolało.— wymamrotał Nicky, a Madeline szybko wyrwała mu kartkę. Nicky westchnął, wkładając twarz w dłonie.

— Daj spokój, to naprawdę nic takiego...— stwierdziła Madeline, głaszcząc go po włosach.

— Starzy nie chcą mnie w domu, ale to nic takiego. Zabawne.— odpowiedział Nicky, a Madeline położyła głowę na jego ramieniu.

— Wszystko się ułoży, zobaczysz.— odpowiedziała, łapiąc jego rękę i pocierając ją swoim kciukiem.— Przynajmniej moi rodzice się zgodzili.

— Dokładnie. Już za dwie godziny przyjeżdża pociąg. Spakowałaś się?— spytał Nicky, z dwóch kucyków, które dziewczyna miała, robiąc dwa warkocze.

— Jasne, a ty?— spytała ze śmiechem, nakładając mu jego ulubionych kurczaków.

— No coś ty.— prychnął, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem, jednak szybko się uciszyli, widząc Snape'a.

— Dobrze graliście na meczu. Nicholas, jestem pod wrażeniem.— zatrzymał się przy nich, patrząc na ową dwójkę.

— Dziękuję.— odpowiedział od razu Nicky, również na niego patrząc.— Złota Trójca węszy. Uważaj, bo oskarżają cię o próbę zabójstwa.

Wyszeptał Nicky, a Madeline aż wzdrygnęła się, sama nie wiedziała dlaczego. Siedziała prosto, przysłuchując się ich przyciszonej rozmowie.

— Och, dokładnie tego się obawiałem. Granger podpaliła moją szatę, żeby to pierwszy raz.— odpowiedział Snape, chichocząc cicho, jednak ciągle mając kamienny, ten sam wyraz twarzy co zwykle.

— Ale próba zabójstwa to nie wszystko. Jest jeszcze pies.— odszepnął Nicky, a Snape tylko zmierzył go po kryjomu wzrokiem i się odwrócił.

— Miłych świąt, Nicholasie. Miłych świąt, Madeline.— dodał na odchodne, a Nicky westchnął, kładąc głowę na stole.

— Nawzajem!— odpowiedziała tylko Madeline z uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro