Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐍 Rozdział 49 🐍

🐍

Owszem, Nicky poczuł się źle po kłótni z Madeline. W końcu powiedziała mu, że był naprawdę złym przyjacielem i nigdy tak naprawdę nie otrzymała od niego wsparcia... a przecież się starał. Próbował był jak najlepszym człowiekiem i przyjacielem w jej stronę, a jednak wszystko legło w gruzach po ich kłótni.

A jednak mimo wszystko chciał podnieść się i pogodzić z Madeline – przecież nie mogliby wiecznie się kłócić.

— Madeline, zaczekaj!— krzyknął Nicky, gdy tylko zobaczył zapłakaną Madeline, która gładziła swoje włosy. Nie wiedział, dlaczego krzyknął, ale zdecydowanie nie mógł na to patrzeć.

— Zostaw mnie.— odpowiedziała Madeline, próbując go wyminąć, jednak Nicky złapał ją za ramię, przyciągając do siebie. Blondynka popatrzyła prosto w jego oczy, gdy w jej delikatnych, niebieskich oczach po raz pierwszy od nie wiadomo od jakiego czasu spoczywały łzy.

— Wiem, że głupio się zachowałem.— szepnął Nicky, patrząc na dziewczynę smutnym wzrokiem.

— A jednak wciąż mnie ranisz.— odszepnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem, gdy wciąż ją trzymał. Teraz już nie za ramię, ale nadgarstek.— Myślisz, że jako arystokrata możesz wszystko?

— Wcale tak nie myślę...

— A ja założę się, że tak. Zrobili ci wodę z mózgu!— krzyknęła Madeline, naprawdę będąc na krańcu wybuchu emocjonalnego.— Jesteś obleśnie zapatrzony w głupie idee twoich rodziców, które są bardzo błędne! Dlaczego nie możesz być jak swoje rodzeństwo?!

— Bo mnie wybrał.— szepnął Nicky, wciąż utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Od razu pożałował swoich słów.

— Kto, Nicky?— spytała natychmiast, jednak wtedy brunet odwrócił wzrok.— Kto cię wybrał?

— Nieważne.— odparł z nieuwagą, nie mając już zamiaru wracać do tego tematu. Madeline nie miała prawa naciskać.

— Ważne, Nicholasie.— powiedziała blondynka, a teraz to ona złapała Nicky'ego za ramię.

— Myślałaś, że nigdy się nie zmienię? Przecież moi rodzice od samego początku nastawiali mnie przeciwko choćby twoim ideom. Mam swoje i nie powinnaś w to ingerować.— stwierdził chłopak, wzruszywszy ramionami.

Znowu ta zimna maska, której Madeline nienawidziła. Nie cierpiała nie wiedzieć, co czuje Nicky w danym momencie. Ale przecież brunet był panem całego swojego ciała i umysłu. Potrafił go kontrolować.

— Nie zauważyłeś, że przez te wszystkie kłamstwa coraz bardziej oddalamy się od siebie?— spytała dziewczyna, ocierając kolejne łzy, które spływały po jej policzkach. Już dawno zapomniała, jakie to uczucie, ale niestety teraz wszystko wróciło.

— Zauważyłem.— przytaknął Nicky.— I cholernie mnie to boli–

— Nie pokazujesz tego!— krzyknęła, rozkładając ramiona, a jej głos rozniósł się echem po korytarzu.

— Uspokój się.— warknął Nicky, ponownie łapiąc jej nadgarstek.— Zaraz ktoś cię usłyszy.

— No i?— spytała, wzruszając ramionami, próbując wyrwać mu swój nadgarstek, ale był zbyt silny.

— Idź do swojej komnaty, ogarnij się, popraw makijaż, a później idziemy do Hogsmeade.— rozkazał Nicky, wskazując palcem na drzwi od jej komnaty.

Wtedy Madeline zrozumiała, że po chłopcu, którym Nicky był jeszcze niedawno, nie zostało praktycznie nic. Teraz stał przed nią młody mężczyzna, władczy jak wszyscy w jego rodzinie, nie znoszący sprzeciwu.

— Nie.— odpowiedziała Madeline, wzruszając ramionami. Bała się jego reakcji, ale musiała pokazać mu, że nie może się tak rządzić, jeżeli wciąż chce się z nią przyjaźnić.

— Przestań się stawiać.— mruknął Nicky pod nosem.

— Idę do Hogsmeade z Hermioną i Ronem.— odpowiedziała Madeline, naciskając na imię chłopaka. Następnie wyminęła Nicky'ego, zostawiając go samego.

Brunet nie chciał jednak pokazać, że cokolwiek go złamało. Kiedy odeszła, a odgłos jej butów na delikatnym obcasie ucichł, on również ruszył w tamtą stronę.

— Blaise, zostajemy w szkole i pijemy.— oznajmił Nicky, kiedy spotkał swojego najlepszego przyjaciela.

— Na to liczyłem.— powiedział ze śmiechem Blaise.— Co cię tak wzięło? Nigdy przecież nie piłeś.

— Mam dość dzisiejszego dnia.— westchnął Nicky, szukając wzrokiem Madeline.— Nienawidzę, kiedy mi się sprzeciwia. Na dodatek idzie z Weasleyem i tą szlamą.

— Mogłeś się z nią wykłócać.— stwierdził ze śmiechem Blaise, również patrząc na Madeline, która – wiedząc, że Nicky ją obserwuje – zachowywała się pewnie siebie i udawała, że ich kłótnia tak naprawdę nic jej nie zrobiła.

— To wszytko nie ma sensu.— stwierdził Nicky.— Muszę ją po prostu sobie podporządkować. Musi w końcu ogarnąć, kto tutaj rządzi.

— Zmieniłeś się.— mruknął ze śmiechem Blaise.

— Teraz ty?— spytał Nicky, unosząc brwi do góry.

— Po prostu uważam, że nigdy w życiu nie powiedziałbyś tak o Madeline.— stwierdził Blaise, wzdychając.— Przecież była twoim oczkiem w głowie.

— Ale zaczęła się buntować.— zauważył Nicky, co było oczywiste ogromnym błędem z jego strony.

— Ona nie jest twoim przedmiotem, Nicky. Ogarnij się.— powiedział zdziwiony Blaise, intensywnie przyglądając się przyjacielowi.

— Nieważne, ile mamy lat. Ważne, że po siódmym roku zostanie moją żoną i wtedy nie będzie miała nic do gadania.— stwierdził Nicky.

— Musisz jak najszybciej wyrzucić sobie to z głowy. Traktujesz ją jak przedmiot, Nicky.— mruknął Blaise pod nosem.

— To nie ty już w te wakacje dołączysz do szeregów Sam–Wiesz–Kogo, więc nie możesz jakkolwiek mnie oceniać pod względem tego, czy zachowuję się adekwatnie do mojego wieku, czy nie.— warknął Nicky, nachylając się w stronę przyjaciela. Nie wiedział nawet, za cały jego wybuch złości obserwuje Madeline. Na szczęście nic nie słyszała.

— O czym... o czym ty mówisz?— spytał zszokowany Blaise.— Będziesz... Śmierciożercą?

— O niczym nie wiesz.— odpowiedział Nicky ciągle z lodowatą maską na twarzy. Bez jakichkolwiek uczuć.— Dzieciństwo zostało mi już odebrane.

— Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?— spytał Blaise szeptem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

— Bo uznałem to za niestosowne.— odparł Nicky, wzruszywszy ramionami.— Wiesz o tym tylko ty, więc lepiej trzymaj język za zębami.

— Dobrze myślę, czy to dlatego odsuwasz Madeline od siebie, żeby później nie dowiedziała się, kim się stałeś?— spytał zszokowany Blaise, zakrywając usta dłonią.

— Nie wierzę, że jesteś aż tak inteligentny, Blaise.— odpowiedział Nicky z cichym śmiechem, jednak nie było w nim ani krzty rozbawienia. To już dawno odeszło.

Nicky i Blaise zostali w zamku, siedząc w komnacie Nicky'ego. Podkradli z pokoju wspólnego alkohol trzymany w barku na klucz, a później przemycili do komnaty. Niby była to tylko jedna butelka, ale zdecydowanie o jedną za dużo.

W końcu czarnoskóry poszedł do siebie, a lekko wstawiony Nicky został na łóżku. Niedługo później usłyszał jednak pukanie do drzwi. Doskonale wiedział kto to.

Madeline weszła do środka.

— Śpisz?— spytała szeptem Madeline, zapalając koniec swojej różdżki i podchodząc do łóżka, na którym leżał rozłożony Nicky.

— Nie.— burknął tylko, podnosząc się do pozycji siedzącej. Pusta butelka po alkoholu stoczyła się z łóżka i spadła na drewno, ale na szczęście się nie rozbiła.

— Nicky... Ty piłeś?— spytała dziewczyna z niedowierzaniem, patrząc to na butelkę, to na bruneta, który miał podkrążone oczy.

— Powinnaś mieć to w dupie.— stwierdził Nicky, chichocząc pod nosem.

— Jestem okropna, wiem.— szepnęła Madeline, siadając na podłodze naprzeciwko łóżka Nicky'ego. Włożyła twarz w dłonie, zaczynając cicho płakać.— Oboje jesteśmy zepsuci.

— Zbyt szybko każą nam dorosnąć.— wybełkotał Nicky, wzruszając ramionami.— Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie.

— Wiem.— odszepnęła Madeline, unosząc głowę i ocierając łzy, które spływały po jej policzkach, rozmazując tusz do rzęs.

— Wstań z podłogi.— rozkazał Nicky, łapiąc ją za ręce i pomagając wstać.— Musisz być silna, rozumiesz?

Madeline tylko skinęła głową, podnosząc się z kolan i wtulając się w Nicky'ego. Wiedziała, że to wszystko było totalnie niedorzeczne, od zachowania Nicky'ego po jej, ale nie wiedziała, jak to wszystko powstrzymać. Poczuła, jak zabrakło jej siły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro