Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•55•

Czas leciej nieubłaganie szybko. Jutro walentynki. Przez ten czas Melody nie dostała żadnego listu od Regulusa i z tego co wie, Syriusz ani Remus też nie mieli z nim kontaktu. Nie mogła zaprzeczyć, martwiła się. W końcu kto by się nie martwił. Starała się jednak odrzucać od siebie źle myśli i skupić się na czymś weselszym. Nie wychodziło jej to jednak zbyt dobrze. Fred i George gdzieś się zapodziali, Christine też nigdzie nie mogła znaleźć, więc nie miała z kim rozmawiać. Siedziała teraz w bibliotece i czytała książkę Agathy Christie Morderstwo w Orient Expressie. Nagle podeszła do niej ostatnia osoba jakiej mogła się spodziewać - Draco.

— Em, cześć. — zaczął niepewnie, starając się unikać kontaktu wzrokowego z dziewczyną

— Hej? Potrzebujesz czegoś? — zapytała. Nie do końca wiedziała co powiedzieć, w końcu nie codziennie przychodzi do niej kuzyn z którym w ogóle nie rozmawia.

— Właściwie to tak. Snape zadał nam jakieś wypracowanie i nie mam pojęcia jak je zrobić. Mogłabyś mi pomóc? — zapytał — Nikt inny nie wie jak to zrobić, jesteś moją ostatnią deską ratunku.

— Jasne, mogę pomóc.

— Ja wiem, że niezbyt często ze sobą rozmawiamy. W sumie to nie gadaliśmy od roku. Chciałem cię też przeprosić, za cokolwiek co kiedykolwiek ci zrobiłem.

— Przecież nigdy mi nic nie zrobiłeś. Raz tylko się wściekłeś, kiedy dowiedziałeś się, że jestem córką Syriusza. — odparła ślizgonka z uśmiechem

— Byłem przy Blaise'ie, gdy wygadał Weasley'owi o twoich bliznach. To wystarczy.

— Draco, na prawdę nie masz za co przepraszać. Dalej, siadaj, pomogę ci z tym wypracowaniem.

I tak spędzili następne dwie godziny. Gdy skończyli, Melody poszła na spacer po Hogwarcie, gdyż było jeszcze przed dwudziestą drugą. Idąc tak jakimś starszym, raczej nieużywanym korytarzem, natknęła się na bliźniaków.

— Możecie mi powiedzieć gdzie wyście byli cały dzień? — zapytała lekko zdenerwowała

— Właściwie nie możemy. To niespodzianka. — Odpowiedział Fred, po czym pocałował blondynkę

— Jaka niespodzianka? Z jakiej okazji?

— Jutro walentynki, zapomniałaś? — odezwał się George

— Rzeczywiście.. Przez to pomaganie Draco z wypracowaniem, kompletnie o tym zapomniałam. Nic nie przygotowałam. Fred, ja nic dla ciebie nie mam, nie ogarne nic o tej godzinie. Nawet sklepy w Hogsmeade są już zamknięte.

— Hej, spokojnie. Nic nie musisz mi kupować. — powiedział starszy bliźniak łapiąc dziewczynę za dłonie i patrząc jej prosto w oczy.

— Pomagałaś Malfoy'owi w wypracowaniu? — zapytał z niedowierzaniem George

— No tak. Co w tym dziwnego? Jesteśmy rodziną.

— My mówimy o tym Malfoy'u, który rok temu się wkurzył bo jesteś córką Blacka, o tym co wręcz nienawidzi Pottera i całej reszty gruffonów. Tak? — dopytał, a ślizgonka tylko kiwnęła głową —Dobrze, chciałem się upewnić..

— Nie wiem co złego w tym widzicie. To tylko Draco, a ja po prostu pomagałam mu w wypracowaniu. Nic w tym dziwnego. — odpowiedziała. Na prawdę zastanawiała się co niby bliźniacy widzą w tym że pomogła Draco w lekcjach. To jest dość normalna sprawa, nawet jeśli chodzi tutaj o Malfoy'a. — Mogę spać dzisiaj u was? — zapytała, jednocześnie zmieniajac temat.

— Jasne — Tak o to, udali się pokoju wspólnego Gryffindoru, gdzie spotkali Harrego razem z dwójką jego przyjaciół.

— Cześć Harry! Jak się czujesz z myślą że niedługo drugie zadanie? — zapytała Melody z uśmiechem na twarzy

— Niezbyt dobrze. Jeszcze nie rozwiązaliśmy zagadki z jaja, a czasu coraz mniej. — odpowiedział chłopak

— No to powodzenia życzę. I uważaj na siebie. Nie chcemy żeby coś ci się stało, prawda?

— Prawda. — dodał z lekkim uśmiechem okularnik. Melody ponowie uśmiechnęła się do niego, po czym razem z bliźniakami odeszła do ich dormitorium.

— Czy wspominałam wam o tym że to na prawdę Regulus pisał te listy? — zapytała, gdy zamknęli za sobą drzwi

— Chyba nie.

— No to mówię to teraz. Poza tym to nas odwiedził.

— Co?! — krzyknęli jednocześnie bliźniacy

— Ciszej. — skarciła ich dziewczyna — No przyszedł do nas do domu. W sumie to sama go wpuściłam. Miły jest. Chociaż trochę wychudzony, ale wcale mu się nie dziwię.. No cóż, dobrze, że nic mu nie jest. — powiedziała i weszła do łazienki gdzie się umyła oraz przebrała się w piżamy. — To co, idziemy spać?

— Tak.. — odpowiedzieli bliźniacy. George położył się na swoim łóżko, a Fred wraz z Melody oczywiście, na swoim. Zanim dziewczyna zasnęła, poczuła tylko jak ręka chłopaka obejmuje ją w talii, a on sam przysuwa się bliżej niej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro