Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•28•

Obudziła się w skrzydle szpitalnym. Niezbyt pamiętała, co się stało i dlaczego trafiła właśnie tutaj. Jednak, gdy po chwili próbowała się podnieść, poczuła przeszywający ból na prawym przedramieniu.

- Może trochę boleć. - usłyszała, a gdy spojrzała w stronę, z której pochodził głos, zobaczyła panią Pomfrey.

- Co się stało? - zapytała ślizgonka

- Wilkołak cię zadrapał. - odpowiedziała, a dziewczyna automatycznie zdrętwiała.

- Czy ja..? - nie udało jej się dokończyć tego pytania gdyż uzdrowicielka ją wyprzedziła.

- Na szczęście nie. Udało mi się cię, że tak powiem uratować. Jednak gdybyś czuła się dziwnie przed lub w czasie trwania pełni, przyjdź do mnie. - powiedziała, po czym odwinęła bandaż zawiązany na ranie. Następnie zakropiła ją czymś i owinęła świeżym bandażem. -Możesz iść. Jeśli czułabyś się źle to proszę, abyś mi to zgłosiła.

- Jasne. - odpowiedziała i wyszła ze skrzydła. Po drodze do dormitorium natknęła się na Freda i George'a.

- Melody! Obudziłaś się! Właśnie do ciebie szedłem. - powiedział Fred, jednocześnie podchodząc do dziewczyny i przytulając ją.

- Fred uważaj. Mam ranę na ręce i ona niemało boli. - gryfon jak na zawołanie się od niej odsunął i spojrzał na nią zmartwiony.

- Co? Dlaczego?

- Nie słyszeliście co się stało? Gdy razem z Harrym, Hermioną i Ronem wracaliśmy wczoraj od Hagrida, zaatakował nas wilkołak. Ja niestety dostałam od niego w ramię. - opowiedziała w skrócie, omijając całą część z Syriuszem.

- A..ale ty nie jesteś...wilkołakiem, prawda? - zapytał teraz lekko wystraszony Fred

- Na szczęście nie. Pani Pomfrey udało się to usunąć.

- Wczoraj? Melody, byłaś nieprzytomna dwa tygodnie. Jest dwudziesty trzeci czerwca. - odezwał się George, a dziewczyna zaczęła zastanawiać się nad jego słowami.

Była nieprzytomna przez dwa tygodnie. Jak to się niby stało? przecież została tylko draśnięta przez Lupina. Musiała go znaleźć.

- Fred codziennie do ciebie przychodził. Zdarzało mu się nawet przy tobie zasnąć. Rzadko bywał na lekcjach, a jeszcze rzadziej jadł. Bardzo dobrze, że się obudziłaś bo jeszcze trochę a popadłby w jakieś zaburzenia odżywiania. - powiedział młodszy bliźniak wyrywając ślizgonke z zamyślenia.

- Co? - zaczęła spoglądając na gryfona - Fred co jadłeś przez te dwa tygodnie?

- No nie wiem... Kanapki? George co jadłem?

- Nic debilu jebany! Nie jadłeś praktycznie nic przez te dwa jebane tygodnie. Czy ty myślisz czasami? Melody by wyszła ze skrzydła to ty byś do niego trafił. - odpowiedział jego brat.

- Idziemy na obiad. - powiedziała Melody.

Poszli. Usiedli w wielkiej sali, przy stole gryffindoru. Ślizgonka nałożyła sobie to co zazwyczaj i zaczęła jeść. Po jakiś dziesięciu minutach spojrzała na swojego chłopaka, jednak ten nie ruszył jedzenia ani trochę.

- Fred proszę, zjedz coś. Jestem tu, już nie musisz się martwić. - powiedziała kładąc rękę na jego plecach.

- Ten wilkołak to był Lupin, prawda? - zapytał

- Fred skąd?.. Ciszej mów. - powiedziała zdezorientowana nagłym pytaniem

- Wszyscy wiedzą.

- Co? Jak to? - zapytała

- Po tym jak Pettigrew uciekł i tym co się tam dalej działo, cały Hogwart dowiedział się że Lupin jest wilkołakiem.

Melody spojrzała na stół nauczycielski. Nie było tam Remusa.

- Muszę go znaleźć. Widziany się później. Masz to zjeść. - powiedziała po czym pocałowała go przelotnie w usta i wybiegła z sali.

Dotarła do gabinetu profesora od obrony. Zapukała, a gdy dostała odpowiedź weszła.

- Pakujesz się. - powiedziała zauważając różnej wielkości torby, walające się po całym pomieszczeniu. - Dumbledore cię zwolnił?

- Sam się zwolniłem. Po tym jak wszyscy dowiedzieli się kim jestem, zaczęły przylatywać listy od rodziców z odniesieniem do tego, że nie chcą aby ich dzieci uczył ktoś taki jak ja. - odpowiedział

- A..ale przecież nie stwarzasz zagrożenia. - powiedziała czując łzy w oczach

- Nie stwarzam zagrożenia? Melody spojrzy prawdzie w oczy. Za czasów szkolnych prawie zabiłem Syriusza, a teraz ty. - powiedział gestykulując na jej rękę, a Melody od razu się za nią złapała. - Na prawdę chciałbym zostać ale nie mogę.

- Zamieszkam z tobą. - wypaliła nagle

- Co? Melody nie możesz, to zbyt niebezpieczne. - powiedział patrząc na dziewczynę

- Gdzie mieszkasz? - zapytała nie zważając na jego wcześniejszą wypowiedź

- No ogółem to mam swój dom w małej wiosce, ale aktualnie mieszkam z.. twoim tatą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro