Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•10•

Po rozmowie z Aberforth'em, Melody skierowała się prosto do Hogwartu. Po drodze mijała wiele Śmierciożerców, jednak nie zwracała na nich uwagi. Po kilkudziesięciu minutach znalazła bliźniaków.

- Część wam! - powiedziała podchodząc do nich

- Melody, miałaś zostać w domu! - zdenerwował się Fred

- Przepraszam, musiałam przyjść. Nie mogłam siedzieć w niepewności - powiedziała patrząc na chłopaka

- O! A tak w ogóle. Sprzedaliśmy Malfoy'owi proszek natychmiastowej ciemności - odezwał się George

- Zapłacił wa...? Chwila, co?! Sprzedaliście Draco proszek natychmiastowej ciemności?! Czy wyście zwariowali?! - krzyknęła, przerzucając wzrok z George'a na Freda i na odwrót

- Daj spokój, nic się nie stało. - młodszy bliźniak machną ręką i przewrócił oczami

- Boże, jak ja z wami wytrzymuje.. - powiedziała cicho Melody - On mógł go użyć idioci!

- Ups. - powiedzieli jednocześnie bliźniacy

- No ups, ale teraz już za późno. - powiedziała

- Jak się czujesz? - zapytał Fred łapiąc dziewczynę za rękę

- Dobrze, Teddy jest z Andromedą i Tonks, a ja musiałam do was przejść. - zaczęła - Nie wytrzymałabym tam, siedząc i nie wiedząc co się z wami dzieje. Pewnie miałabym atak. - dodała

- Hej, spokojnie. Jesteśmy tu wszyscy, nic nam nie jest. - powiedział Fred

- Gdzie jest Remus? - zapytała

- Po drugiej stronie zamku, a co? - zapytał George

- Idę do niego, widzimy się później - powiedziała i pobiegła, nie dając bliźniakom czasu na odpowiedź. Po dosłownie chwili, zobaczyła Lupina wpatrującego się w niebo.

- Cześć - powiedziała spokojnie

- Melody! Co ty tu robisz? Miałaś być w domu z Dorą, Teddym i Andromedą. - powiedział zwracając wzrok na dziewczynę

- Martwiłam się o Freda - przyznała

- O, a o mnie już nie? - powiedział

- No trochę też... - powiedziała ze śmiechem - Ja idę dalej, widzimy się później! - dodała i pobiegła w stronę głównej części zamku. Przemierzała korytarze, co chwilę widząc ludzi walczących że śmierciożercami. Czasami byli to członkowie zakonu, a innymi razy zwykli uczniowie Hogwartu. Nagle usłyszała głos, przez który stanęła w miejscu

- No proszę proszę. Kogo to ja widzę.. Melody Black, córeczka mojego kochanego kuzyna. Jak tam u niego? A no tak, on już nie żyje! - powiedziała śmiejąc się, a była ślizgonka poczuła jak łzy napływają do jej oczu.

Odwróciła się w stronę ciotki i powoli zaczęła się cofać w tył. Bellatrix zaczęła iść w jej stronę. Po chwili Melody poczuła za sobą zimne mury, przez co jeszcze bardziej się zestresowała.

- Dołączysz do niego. - powiedziała Bellatrix przez zaciśnięte zęby. Już miała wypowiadać zaklęcie, gdy nagle ktoś jej przerwał

- Expeliarmus! - krzyknął ktoś, a różdżka Bellatrix odleciała kilka metrów w bok. Melody spojrzała w stronę z której było rzucone zaklęcie i zobaczyła Nimfadore, stojącą z różdżką wycelowaną w Belle - Drętwota!

- Dziękuję. - powiedziała była ślizgonka i podeszła do kobiety - Co ty tu robisz? Miałaś być w domu z Teddym.

- Wiem, ale nie mogłam tak bezczynnie siedzieć gdy wszyscy tu walczą, a jeszcze jak ty poszłaś to już w ogóle. - zaśmiała się

- No dobrze..

- A właściwie to gdzie tak pędzisz? W miejsce gdzie jest Fred to w drugą stronę. - zapytała Tonks

- Właściwie to nie wiem, ale muszę kogoś poszukać. - powiedziała dziewczyna

- Jasne. Idę do Remusa. Zobaczymy się później - już miała odejść jednak Melody przypominając coś sobie, zatrzymała ją

- Zaraz, czekaj!

- Co?

- Uważaj na siebie, proszę. - powiedziała patrząc w oczy Nimfadorze

- Jasne. Będę. - powiedziała i pobiegła w przeciwną stronę. Melody pobiegła dalej, ale po kilku minutach usłyszała głośny wybuch i krzyki. Pobiegła w stronę dźwięków aż nagle zobaczyła zawaloną ścianę, a obok gruzów klęczącego Percy'ego, a obok niego stojących Harry'ego, Hermionę i Rona. Nagle Percy zaczął krzyczeć

- Nie! Fred, nie! - krzyczał chłopak próbując odkopać kamienie.

Dla Melody wszystko stało się jasne. Fred leżał pod tymi gruzami, prawdopodobnie martwy. W jednej chwili podbiegła do kamieni, opadła na kolana i zaczęła płakać. Właśnie straciła kolejną najważniejszą dla niej osobę, a co gorsze, wiedziała że to się może stać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro