Rozdział 3
Uwaga!!!
Doczytajcie dopisek w ostatnim rozdziale na dole.
-Pojebało go?!!-Ten krzyk obudził Caliope o 4 nad ranem. Bez wątpienia był to Syriusz.
Caliope szybko pobiegła do sypialni Łapy.
Łapa leżał na łóżku, ubrany jedynie w dół od piżamy, był wściekły i gniótł w jednej ręce list.
-Co się stało, tato?-Zapytała przerażona dziewczyna.
Syriusz warknął jak pies i podał jej zgnieciony list.
Do właściciela Grimmauld Place 12,
Podczas pańskiej nieobecności stary Drops zwariował i czuje się tu jak właściciel. Zamierza zburzyć wszystkie ściany wewnętrzne na 3 piętrze i zrobić tam swój gabinet. Na jutrzejszy dzień zaplanował przeniesienie wszystkich książek z biblioteki Blacków(tej oficjalnej) do Hogwartu, oraz sprzedaż najcenniejszych rzeczy.
Niech właściciel raczy wrócić i zrobić porządek z tą gnidą.
Stworek
Skrzat domowy rodu Blacków
-Jak on śmiał?!-Krzyknęła wściekła Cal(-iope).
-Paprotka, Węgiel!-Krzyknął nadal wściekły Łapa.
Po chwili w pokoju pojawiły się skrzaty i skłoniły.
Nim zdążyły się odezwać, Syriusz wydał rozkaz:
-Spakujcie nas natychmiast. Przenosimy się tymczasowo na Grimmauld Place. Powiadomcie dyskretnie służącego tam skrzata.
Skrzaty szybko pokłoniły się ponownie i deportowały.
-Już ja go postawie do pionu. Nie będzie stary dziad panoszył się w moim domu!-Wrzeszczał Syriusz i chwycił za wazę, aby zapewne ją rozbić.
-Tato, to dynastia Ming!-Krzyknęła Cal i wyrwała mu z ręki wazę, po czym przytuliła się do niego.
Syriusz po chwili się lekko uspokoił, objął córkę i czekał, aż całkowity spokój powróci.
Zajęło mu to aż 5 minut.
Gdy się uspokoił, usłyszeli pukanie.
-Wejść-Rozkazał Łapa.
Do pokoju weszła Paprotka.
-Panie, rozkazy wykonane. Kufry stoją w salonie, skrzat szykuje pokoje-Powiedziała skrzatka i odprawiona deportowała się.
-Idziemy?-Zapytała Caliope, na co Syriusz przytaknął.
-Ale chyba przebierzemy się z piżam w coś innego?-Zapytała, gdy jej spojrzenie trafiło na lustro wiszące obok drzwi.
-Ok-Zgodził się niechętnie Łapa i ruszył do garderoby.
W końcu skrzaty nie spakowały wszystkich ubrań.
Cal pobiegła do swojego pokoju i po 10 minutach wyszła ubrana w biało-srebrną sukienkę na ramiączkach, ze średnim dekoltem i rozkloszowanym dołem. Miała srebrne szpilki i na palcu pierścionek od Matki Chrzestnej. Na szyi miała srebrny medalik z sercem, na którym był herb ich rodu i wąż, który go otaczał.
-Ten dekolt jest za duży-Powiedział Syriusz, lecz Cal tylko się zaśmiała.
Już po chwili mieli zmniejszone kufry w kieszeniach i deportowali się.
Po sekundzie stali przed Grimmauld Place 12, a Syriusz uderzył dłonią we drzwi.
Te momentalnie się otworzyły, ukazując skrzata i zdziwionych członków zakonu na końcu korytarza.
-Wnieś kufry-Powiedział Syriusz do skrzata, powiększając swój, a Cal zrobiła to samo.
Skrzat zabrał kufry, po drodze posyłając członkom zakonu złośliwy uśmiech i zniknął na piętrze.
-Syriuszu, mój chłopcze-Zawołał Dumbledore, uśmiechając się szeroko i idąc w jego stronę, zapewne chcąc objąć Syriusza, lecz ten zatrzymał go ruchem dłoni.
-Słyszałem, że dopadła pana skleroza, dyrektorze-Powiedział Syriusz, starając się brzmieć jak najspokojniej i mając maskę na twarzy(nie dosłownie).
-O co ci chodzi, mój chłopcze?-Zapytał zdziwiony Dumbledore.
-Otóż, zapomniałeś, że ten dom należy do mnie i mojej rodziny, a nie do ciebie-Odpowiedział Syriusz, idąc do salonu z córką.
W salonie od razu zauważył brak zabytkowego pianina i wielu cennych waz.
-Syriuszu, myślałem że nie będziesz miał nic przeciwko-Powiedział cicho Harry, który pojawił się znikąd.
-To źle myślałeś-Powiedział Syriusz, co wywołało szok na twarzy Pottera.
-Kim jest twoja towarzyszka?-Zapytał nagle Snape.
-Otóż drogi Severusie-Zaczął Syriusz, co wywołało szok na twarzach zakonników i ich dzieci.
-Jest to moja adoptowana w pełni córka, do niedawna znana jako Hermiona Granger-Skończył Syriusz, a Harry momentalnie zrobił się cały czerwony.
-Jak śmiałeś bez mojego pozwolenia zaadoptować tę szlamę?!-Krzyknął wściekły Harry i zaczął tupać nogą.
-Ja miałem zostać jedynym dziedzicem Blacków!-Wrzeszczał dalej, po czym dodał spokojnie-Masz ją wyrodowić.
Wyrodowienie-Pozbawienie członka rodu wszelkiego pokrewieństwa z rodem, zarówno genetycznego. Wymagana jest chęć obu stron i jest bardzo trudne do cofnięcia. Osoba wyrodowiona przybiera losowy wygląd i cechy.
-Chyba coś ci się pomyliło, bachorku-Zaśmiał się cicho Syriusz.
-Nie będziesz mi rozkazywał, a ja nie mam zamiaru spełniać wszystkich twoich życzeń!-Dodał groźnym tonem Łapa, co wywołało szok na twarzy Harry'ego.
-Łapo, jestem synem twojego przyjaciela-Powiedział oburzony Harry.
-Gdyby James i Lily żyli, to dzisiaj zostałbyś wydziedziczony, o ile nie zgodziłbyś się na wyrodowienie-Odpowiedział spokojnie Syriusz i zajął miejsce na fotelu.
-To mój fotel!-Krzyknął Dumbledore, który nagle odzyskał język w buzi(nie dosłownie).
-Panie Dyrektorze-Zaczeła spokojnie Cal, zajmując drugi fotel.
-Ten dom, jak i całe wyposażenie należy do nas i nic tu nie jest pańskie-Dodała spokojnie, a wściekły dyrektor i prawie wszyscy członkowie zakonu wyszli z salonu.
-Prosimy o zwrot skradzionych rzeczy!-Zawołała jeszcze Cal, nim usłyszeli huk zamykanych drzwi.
-Miło cię poznać, Caliope-Powiedział Remus, który cały czas stał cicho w cieniu.
-Remusie-Przywitała się Caliope, a ten usiadł na kolanach Syriusza i czuł jak ww. całuje go po karku.
-Miałem nadzieję że przejrzycie na oczy-Powiedział Remus, myśląc o rozpieszczonym Potterze.
-Przejrzeliśmy-Zapewnił go pomiędzy pocałunkami Syriusz.
-Ja może nie będę wam przeszkadzać-Zaśmiała się Caliope i wyszła z pokoju, a drzwi zamknęły się za nią szybko i to na cztery spusty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro