Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Uwaga!!!

Doczytajcie dopisek w ostatnim rozdziale na dole.

-Pojebało go?!!-Ten krzyk obudził Caliope o 4 nad ranem. Bez wątpienia był to Syriusz.

Caliope szybko pobiegła do sypialni Łapy.

Łapa leżał na łóżku, ubrany jedynie w dół od piżamy, był wściekły i gniótł w jednej ręce list.

-Co się stało, tato?-Zapytała przerażona dziewczyna.

Syriusz warknął jak pies i podał jej zgnieciony list.


Do właściciela Grimmauld Place 12,

Podczas pańskiej nieobecności stary Drops zwariował i czuje się tu jak właściciel. Zamierza zburzyć wszystkie ściany wewnętrzne na 3 piętrze i zrobić tam swój gabinet. Na jutrzejszy dzień zaplanował przeniesienie wszystkich książek z biblioteki Blacków(tej oficjalnej) do Hogwartu, oraz sprzedaż najcenniejszych rzeczy.

Niech właściciel raczy wrócić i zrobić porządek z tą gnidą.

Stworek

Skrzat domowy rodu Blacków

-Jak on śmiał?!-Krzyknęła wściekła Cal(-iope).

-Paprotka, Węgiel!-Krzyknął nadal wściekły Łapa.

Po chwili w pokoju pojawiły się skrzaty i skłoniły.

Nim zdążyły się odezwać, Syriusz wydał rozkaz:

-Spakujcie nas natychmiast. Przenosimy się tymczasowo na Grimmauld Place. Powiadomcie dyskretnie służącego tam skrzata.

Skrzaty szybko pokłoniły się ponownie i deportowały.

-Już ja go postawie do pionu. Nie będzie stary dziad panoszył się w moim domu!-Wrzeszczał Syriusz i chwycił za wazę, aby zapewne ją rozbić.

-Tato, to dynastia Ming!-Krzyknęła Cal i wyrwała mu z ręki wazę, po czym przytuliła się do niego.

Syriusz po chwili się lekko uspokoił, objął córkę i czekał, aż całkowity spokój powróci.

Zajęło mu to aż 5 minut.

Gdy się uspokoił, usłyszeli pukanie.

-Wejść-Rozkazał Łapa.

Do pokoju weszła Paprotka.

-Panie, rozkazy wykonane. Kufry stoją w salonie, skrzat szykuje pokoje-Powiedziała skrzatka i odprawiona deportowała się.

-Idziemy?-Zapytała Caliope, na co Syriusz przytaknął.

-Ale chyba przebierzemy się z piżam w coś innego?-Zapytała, gdy jej spojrzenie trafiło na lustro wiszące obok drzwi.

-Ok-Zgodził się niechętnie Łapa i ruszył do garderoby.

W końcu skrzaty nie spakowały wszystkich ubrań.

Cal pobiegła do swojego pokoju i po 10 minutach wyszła ubrana w biało-srebrną sukienkę na ramiączkach, ze średnim dekoltem i rozkloszowanym dołem. Miała srebrne szpilki i na palcu pierścionek od Matki Chrzestnej. Na szyi miała srebrny medalik z sercem, na którym był herb ich rodu i wąż, który go otaczał.

-Ten dekolt jest za duży-Powiedział Syriusz, lecz Cal tylko się zaśmiała.

Już po chwili mieli zmniejszone kufry w kieszeniach i deportowali się.

Po sekundzie stali przed Grimmauld Place 12, a Syriusz uderzył dłonią we drzwi.

Te momentalnie się otworzyły, ukazując skrzata i zdziwionych członków zakonu na końcu korytarza.

-Wnieś kufry-Powiedział Syriusz do skrzata, powiększając swój, a Cal zrobiła to samo.

Skrzat zabrał kufry, po drodze posyłając członkom zakonu złośliwy uśmiech i zniknął na piętrze.

-Syriuszu, mój chłopcze-Zawołał Dumbledore, uśmiechając się szeroko i idąc w jego stronę, zapewne chcąc objąć Syriusza, lecz ten zatrzymał go ruchem dłoni.

-Słyszałem, że dopadła pana skleroza, dyrektorze-Powiedział Syriusz, starając się brzmieć jak najspokojniej i mając maskę na twarzy(nie dosłownie).

-O co ci chodzi, mój chłopcze?-Zapytał zdziwiony Dumbledore.

-Otóż, zapomniałeś, że ten dom należy do mnie i mojej rodziny, a nie do ciebie-Odpowiedział Syriusz, idąc do salonu z córką.

W salonie od razu zauważył brak zabytkowego pianina i wielu cennych waz.

-Syriuszu, myślałem że nie będziesz miał nic przeciwko-Powiedział cicho Harry, który pojawił się znikąd.

-To źle myślałeś-Powiedział Syriusz, co wywołało szok na twarzy Pottera.

-Kim jest twoja towarzyszka?-Zapytał nagle Snape.

-Otóż drogi Severusie-Zaczął Syriusz, co wywołało szok na twarzach zakonników i ich dzieci.

-Jest to moja adoptowana w pełni córka, do niedawna znana jako Hermiona Granger-Skończył Syriusz, a Harry momentalnie zrobił się cały czerwony.

-Jak śmiałeś bez mojego pozwolenia zaadoptować tę szlamę?!-Krzyknął wściekły Harry i zaczął tupać nogą.

-Ja miałem zostać jedynym dziedzicem Blacków!-Wrzeszczał dalej, po czym dodał spokojnie-Masz ją wyrodowić.

Wyrodowienie-Pozbawienie członka rodu wszelkiego pokrewieństwa z rodem, zarówno genetycznego. Wymagana jest chęć obu stron i jest bardzo trudne do cofnięcia. Osoba wyrodowiona przybiera losowy wygląd i cechy.

-Chyba coś ci się pomyliło, bachorku-Zaśmiał się cicho Syriusz.

-Nie będziesz mi rozkazywał, a ja nie mam zamiaru spełniać wszystkich twoich życzeń!-Dodał groźnym tonem Łapa, co wywołało szok na twarzy Harry'ego.

-Łapo, jestem synem twojego przyjaciela-Powiedział oburzony Harry.

-Gdyby James i Lily żyli, to dzisiaj zostałbyś wydziedziczony, o ile nie zgodziłbyś się na wyrodowienie-Odpowiedział spokojnie Syriusz i zajął miejsce na fotelu.

-To mój fotel!-Krzyknął Dumbledore, który nagle odzyskał język w buzi(nie dosłownie).

-Panie Dyrektorze-Zaczeła spokojnie Cal, zajmując drugi fotel.

-Ten dom, jak i całe wyposażenie należy do nas i nic tu nie jest pańskie-Dodała spokojnie, a wściekły dyrektor i prawie wszyscy członkowie zakonu wyszli z salonu.

-Prosimy o zwrot skradzionych rzeczy!-Zawołała jeszcze Cal, nim usłyszeli huk zamykanych drzwi.

-Miło cię poznać, Caliope-Powiedział Remus, który cały czas stał cicho w cieniu.

-Remusie-Przywitała się Caliope, a ten usiadł na kolanach Syriusza i czuł jak ww. całuje go po karku.

-Miałem nadzieję że przejrzycie na oczy-Powiedział Remus, myśląc o rozpieszczonym Potterze.

-Przejrzeliśmy-Zapewnił go pomiędzy pocałunkami Syriusz.

-Ja może nie będę wam przeszkadzać-Zaśmiała się Caliope i wyszła z pokoju, a drzwi zamknęły się za nią szybko i to na cztery spusty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro