Rozdział 1: Kumple z Dzieciństwa
Słońce górowało wysoko nad Ionią, podczas gdy młody, 13 letni chłopak wyszedł szybkim, zdecydowanym krokiem z chatki. Przemykał prędko między innymi domkami, uważając by nikt nie zauważył dokąd zmierza. Kiedy wreszcie dotarł do ścieżki, która stanowiła jedyne połączenie wioski otoczonej górami ze światem zewnętrznym, zatrzymał się.
Niepewnie obejrzał się za siebie. Jego rodzice powinni być teraz w kuźni, wobec tego nikt nie powinien zauważyć jego nieobecności, prawda?
"Nonsens" pomyślał. "Planowałem tą wycieczkę od tak dawna, że teraz już nie ma odwrotu." Po czym pobiegł wzdłuż zalesionej ścieżki, opuszczając wioskę Wuju.
Po kilkunastu minutach opuścił rzadki las przez który wiła się ścieżka, wychodząc na puste pole. Wyglądało na to, że od najbliższej wioski, nie licząc tej której opuścił, dzieliło go około pół godziny marszu.
"Idealnie, może nikt mnie nie zobaczy." Myślał, idąc wśród sięgającej mu do kolan trawy.
Rozkoszował się ciszą i spokojem, której brakowało w zatłoczonej wiosce, pełnej ćwiczących dniami i nocami potężnych wojowników i wojowniczek. Jednak mimo tego tłoku, wioska Wuju była małą, zamkniętą społecznością która dobrze dbała o to, by nikt z poza niej nie dowiedział się o jej istnieniu. Nastoletniemu chłopakowi nigdy nie podobał się zakaz opuszczania wioski, wobec tego musiał opuszczać ją w tajemnicy, mając nadzieję, że nikt go nie dostrzeże.
-Nie ruszaj się!
Z gęstych krzaków za pogrążonym w myślach nastolatkiem wyskoczył ktoś, wieszając się mu na szyi. Wyciągnął coś zza siebie, po czym szybkim ruchem przyłożył to swojej ofierze do gardła. Spanikowany młodzieniec zrzucił z siebie napastnika. Zdziwił się jednak kiedy zdał sobie sprawę, że agresor jest o wiele za lekki na dorosłego człowieka, a broń którą przyłożył mu do gardła tak naprawdę była zwykłym patykiem. Szybko obejrzał się za siebie, dostrzegając leżącego metr dalej młodego chłopca. Ostrożnym krokiem podszedł bliżej, przyglądając mu się.
Z wyglądu można było wywnioskować, że miał około jedenastu lat, był bardzo chudy oraz miał kasztanowe włosy związane w kitkę. Spojrzał na chłopaka na przeciwko niego swoimi piwnymi oczami, i szybko wstał.
-Ugh, tym razem ci się udało...- powiedział, lekko skołowany -Swoją drogą, jestem Yasuo, a ty?
To mówiąc, uśmiechnął się i wyciągnął rękę na przywitanie.
-Ty...Ty mnie przed chwilą próbowałeś zabić?- nastolatek był zdezorientowany nagłą zmianą nastroju agresora -...Nazywam się Yi.
-Hej, nie bierz tego do siebie! Ja po prostu ćwiczę żeby być tak dobrym wojownikiem jak mój brat...- Yasuo podrapał się po głowie, wydawał się lekko zawstydzony swoim zachowaniem -Ale dobra, zapomnijmy o tym. Jesteś jakimś podróżnikiem czy coś? Nie wydaje mi się żebym ciebie tutaj wcześniej widział.
-Umm... No, można tak powiedzieć. Zresztą, muszę już iść.
Odwrócił się, i już miał odejść gdy nagle zapytał:
-Mówiłeś coś o tym, że chcesz być wojownikiem?
-A no, mam takie plany ale jak na razie jestem za młody na dołączenie do szkoły w której uczy się mój brat... - wlepił wzrok w ziemię -...Dlatego chciałem na tobie poćwiczyć.
-Wiesz co? - powiedział Yi -Ja też jestem za młody na szkołę fechtunku, ale moja mama nauczyła mnie wielu przydatnych technik. Jeśli chcesz mogę się nimi podzielić
Spojrzał na Yasuo, któremu oczy aż świeciły się z podekscytowania. Szybko pobiegł po patyk którym wcześniej próbował zaatakować swojego nowego kumpla, i stanął w bardzo koślawej pozie, oznaczającej gotowość.
-Robisz to źle - Yi zaśmiał się -Czekaj, pokażę ci.
I tak dwójka chłopaków ćwiczyła razem bez wytchnienia, aż słońce zaczęło chować się za horyzontem. Nie zauważyli nawet, jak pole w którym się znajdowali, spowiło się mrokiem, a na niebie zabłyszczały gwiazdy.
-Yasuo!
Dało się słyszeć, że głos który wołał młodego chłopca, był wyraźnie zatroskany. Yi i Yasuo odwrócili się na jego dźwięk, widząc młodego chłopaka zmierzającego w ich kierunku.
-Tutaj jesteś. - głos przybysza momentalnie zmienił się ze zmartwionego na chłodny i surowy -Czy ty wiesz, jak bardzo matka się o ciebie martwi?
-Przepraszam, nie wiedziałem! - zdążył odpowiedzieć Yasuo, zanim jego brat złapał go za rękę i zaczął ciągnąć do domu. Młodszy chłopiec jednak odwrócił się do tyłu i krzyknął do Yi:
-Jutro tutaj, o tej samej porze?!?
Yi uśmiechnął się, i skinął głową na potwierdzenie, na co Yasuo uśmiechnął się, i energicznie pobiegł w stronę najbliższej wioski.
Chwilę później na polu zapanowała kompletna cisza. Yi odszukał wzrokiem ścieżkę do domu, po czym udał się nią, nie zdając sobie sprawy, że właśnie znalazł nowego przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro