2
Po naszym ostatnim spotkaniu z Niebem, padało jeszcze pare dni. W każdy deszczowy dzień spotykaliśmy się nad jeziorem. Zdążyliśmy się już nieźle poznać. Niebo jest naprawdę miły i podobny do mnie.
Następnie upałom nie było widać końca. Minęło kilkanaście gorących dni z bezchmurnym niebem. W końcu zebrały się chmury zasłaniające słońce, a po jakimś czasie i całe sklepienie niebieskie. Na chodniku i szybach samochodów można było zauważyć pierwsze spadające łzy nieba.
Ludzie znów pędzili do domów, chowali się pod parasolami, kapturami, przystankami i wszelkimi innymi zabudowaniami czy materiałami.
Ja szłam spokojnie w stronę jeziora. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy po moim ciele spływały ciepłe krople wody.
Docierając na miejsce mogłam dostrzec już znajomą mi sylwetkę. Podeszłam powoli i usiadłam obok.
-- Myślałem, że nie przyjdziesz... -- westchnął.
W jego głosie mogłam wyczuć smutek, irytację, złość oraz radość w jednym. Wszystkie te uczucia walczyły w nim tworząc burzę w jego umyśle. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Zrobiło mi się trochę głupio... Czyżby miał już mnie dość? Ale to on pierwszy się do mnie dosiadł. To on zaproponował następne spotkanie. Spojrzałam na niego. Jego oczy były ciemne i ciskające błyskawice.
-- Nie myślałeś, lecz miałeś taką nadzieję...-- stwierdziłam cicho poprawiając się na murku.
-- Może.
-- Morze jest głębokie i zapełnione słonymi łzami.
Prychnął tylko pogardliwie.
-- A ja wysoki i zapełniony złym humorem z lekkim posmakiem goryczy!
Spuściłam głowę.
-- Co się stało?
Odwróciłam się w jego stronę. Zaskoczył z murku i spojrzał na mnie bezradnie, rozkładając ręce na boki. Z jego włosów skapywały raz po raz krople, które spływały po twarzy i dalej.
-- Właśnie sam nie wiem! Nie wiem czy zawalił mi się trochę świat wraz z planami i marzeniami czy po prostu otworzyła się przede mną nowa droga! Nie wiem czy powinienem się cieszyć czy być zły, że nie powiedziano mi wcześniej! Nie wiem jaką mam podjąć decyzję i poradzić sobie z tym wszystkim! -- mówił z bólem, stojąc i patrząc na mnie niepewnie.
Zeskoczyłam z murku i podeszłam do niego. Złapałam Niebo podbródek i spojrzałam w oczy. W te cudne, niebieskie oczy zasłane teraz szarymi myślami i przecinane błyskawicami. Potrząsnęłam lekko go za podródek.
-- Rodzice chcą wyjechać za granicę. Do Niemiec. Razem ze mną. Ojciec znalazł lepszą pracę... -- powiedział i oparł głowę na moim ramieniu. -- Tyle, że ja nie umiem mówić po niemiecku. Możliwe, że pojadę w obce miejsce, gdzie wszyscy będą mi obcy. Będą mówić mówić w obcym języku... Już teraz nie potrafię zrozumieć niektórych ludzi mimo, że mówią w naszym ojczystym... Do tego chcą sprzedać mieszkanie, bo są pewni, że raczej już nie wrócimy. Będę musiał zostawic tutaj wszystko...-- dodał cicho.
Poczułam ukłucie bólu. Możliwe, że i ja stracę swojego towarzysza... Osobę, która rozumie mnie jak żadna inna. Stracę swoje niebo... Zrobiło mi się smutno z powodu Nieba i jego sytuacji.
-- Niebo...
-- Boję się, że nie będę tam pasować i... -- przerwał mi.
Ścisnęłam go lekko w niedźwiedzim uścisku.
-- Niebo pasuje i jest wszędzie. Jedynie co się zmienia to klimat... Może być bardziej deszczowo, burzowo... -- powiedziałam.
-- Właśnie tego się boję. Na pierwszy rzut oka niebo jak niebo. Ale jak przyjdzie co do czego to nie będę mógł nic poradzić na chłód, śnieg czy grad z mojej strony. Nie będę miał na to wpływu. Zmienię się, a jednak dalej pozostanę tym samym Niebiem... Ludzie może będą coś mówić, na temat mnie, klimatu, a ja i tak ich nie zrozumie. W sumie na jedno by wyszło i tak bym nic na to nie poradził... Tak jak teraz... -- głos mu się załamał.
Usiedliśmy opierając się o murek, a moje serce ścisnęło mi się boleśnie w klatce. Moje Niebo się rozpadało, rozklejało... Niby przestawało padać, ale nie do końca. Gdy spojrzałam w oczy Nieba byłam pewna, że prawdziwa ulewa dopiero przed nami. Z jego niebieskich oczów pociekły łzy. Niebo płakało. Moje Niebo ze słonymi kroplami łez. Siedzieliśmy przez chwilę blisko siebie. Nie potrzeba było słów.
-- Przepraszam... -- wyszeptał w końcu i oparł głowę o moją. -- Nie chcę Cię stracić już teraz przez moje głupie humorki...
Pokiwałam przecząco głową, na znak, że nic się nie stało i uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Wytarł twarz w dłonie i wstał z trudem spoglądając na wodę.
-- Przydałoby się jakoś nazwać te jezioro... Jezioro Łez... -- mruknął.
Podniosłam się. Przestało już padać.
-- Jezioro Początku i Końca...Końca i Początku... Ach! Przychodzimy i odchodzimy, jednak i tak wracamy. Coś co wydaje się końcem jest początkiem naszej podróży... Jesteśmy jak te krople... Wiesz co mam na myśli...?
Skinął głową.
-- Jezioro Łez Nieba...?
-- Idealnie.
Jego przemoknięte ubranie poprzyklejało się do niego tak samo jak moje. Nasze włosy pociemniały pod wpływem deszczu.
-- Dziękuję. Wiesz... Muszę porozmawiać z rodzicami i jakoś to przemyśleć... Spotkamy się tu jutro? Niezależnie od pogody? -- zapytał.
-- Jeśli klimat będzie odpowiedni... -- odparłam z uśmiechem.
Niebo zaśmiał się cicho, chyba pierwszy raz od początku dzisiejszego spotkania. Słońce wyszło zza chmur, a ludzie ze swoich schronów i spod prasoli.
-- Zmykaj, bo się przeziębisz! -- odparł i przytulił mnie mocno. -- Dziękuję Łezko! Do zobaczenia! -- dodał i z uśmiechem popędził do domu.
Łezko... Uśmiechnęłam się i pomachałam mu. W końcu ruszyłam w swoją stronę, aby jutro znów wrócić w to samo miejsce by spotkać się z drugą kroplą wody, a dokładnie Niebem.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Witam ^^
Część druga, mam nadzieję, że niczego nie zepsułam i wytrwacie do trzeciego, a zarazem ostatniego rozdziału :D
Pojawi się on już niedługo :)
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i miłe komentarze! To bardzo motywuje i cieszy, że ktoś to czyta i komuś się to podoba!
Dziękuję jeszcze raz!
Pozdrawiam ciepło! :D
~Ksiezniczkoholiczka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro