Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|二十八|twenty eight|

||Piłkarz||




     Przewróciłem się na drugi bok z szerokim uśmiechem na twarzy, ale wciąż zamkniętymi powiekami. Byłem bardzo wypoczęty, pomimo swojej wczorajszej ciężkiej pracy, która pozostawiła moje ciało mokre przez długi, długi czas. Zmarszczyłem swoje brwi delikatnie, bo poczułem na swojej twarzy przyjemne ciepło, które jak się okazało spowodowały promienie słońca. Wdarły się one do niewielkiego pomieszczenia i rozświetliły cały ryokan. Byłem z siebie dumny, pamiętałem tę nazwę aż do dziś. Muszę to zapisać w kalendarzu.

     Położyłem się na plecach, ręce biorąc za głowę i z chytrym uśmieszkiem patrzyłem na mojego chłopaka, który ubrany w swoją szarą yukatę zbliżał się do mnie. Wcześniej stał przy ogromny oknie, które znajdowało się obok basenu. Takie poranki mógłbym mieć już do końca życia. Spokojne, przyjemne, wspaniałe...


     — Ohayou* — powiedział słodkim tonem Takumi nieco się przy tym pesząc.

     Nie poznawałem tego człowieka. Czułem jakbym wczoraj kochał się z jego alter ego. Za dnia uroczy, cichy Japończyk, a w nocy prawdziwe zwierzę. Miał w sobie wszystko czego potrzebowałem.

     Znów zmieniłem swoją pozycję leżenia. Tym razem opadłem na futon bokiem i spoglądałem na Takumi'ego, którego wciąż było mi mało. Uruchomił we mnie dotąd taką chęć jakiej nieodczuwałem nigdy wcześniej.


     — Co tam, Maiku san?

     Japończyk zapytał, a ja poruszyłem biodrami dwukrotnie i powiedziałem chowając głowę w poduszkę.


     — Jeszcze...

     Usłyszałem cichy chichot Japończyka, który zakrywał się dłońmi lekko zarumieniony. To sprawiło, że i ja zacząłem się śmiać.


|||


     Poranek był cudowny. Słońce znów wdarło się do naszego ryokanu i wspólnie z Takumim zjedliśmy śniadanie, które przynieśli nam właściciele. Byli niesamowici, nawet nie wiem kiedy oni to zrobili. Byli jak ninja! Tylko... Mam nadzieję, że wczoraj nas nie podglądali.



||Łyżwiarz||



     Nie przestawałem się uśmiechać. Noc spędzona z gajdzinem była tak... Nie wiem jak mam to opisać. Z jednej strony jest uroczą i nieco nieuważną osobą, ale wczoraj wszystko było dobrze. Poczułem się tak, jak nigdy wcześniej. Było mi z nim dobrze, pomimo tego, że to był pierwszy raz Maiku san. A może dlatego, że... spędziłem noc z kimś na kim naprawdę mi zależy? Ichiro san nie był dla mnie nikim ważnym, a gajdzin... Dla niego mógłbym zrobić wszystko, przejął nade mną całkowitą kontrolę.


     Wymeldowaliśmy się z ryokanu i podziękowaliśmy za świetne warunki mieszkalne właścicielom. Ukłoniłem się nisko w stronę z starszego małżeństwa. Maiku san zrobił to samo, po czym zaczął powtarzać w kółko jedno z dwóch słów, które pamiętał i znał jego znaczenie.

     — Arigatou, arigatou, arigatou...

     Kobieta i mężczyzna uśmiechali się do Amerykanina, ale wiedziałem, że byli zakłopotani tym ciągłym dziękowaniem. Pożegnałem się z nimi w języku japońskim i poszliśmy z Maiku san przejść się jeszcze po malowniczych uliczkach Kioto.

     Pogoda była idealna. Nie za gorąco, nie za zimno. Słońce nie raziło nas w oczy. Postanowiliśmy wejść do kilku sklepów z pamiątkami oraz do Seven Eleven, aby kupić coś do jedzenia na drogę. Może skuszę się na małe bento.

     Chodziliśmy między regałami wypełnionymi najróżniejszymi pamiątkami. Przedstawiały one świątynie znajdujące się w Kioto, pola ryżowe i przede wszystkim górę Fuji, która była najbardziej charakterystycznym elementem całej Japonii.


     Wziąłem do ręki kilka omiyage*. Mianowicie górę Fuji znajdującą się w kuli z brokatem*, kit katy o smaku zielonej herbaty matchy oraz krewetek, które Michiko san uwielbiała, a także opakowanie dango*. Byłem gotowy, aby kupić te wszystkie prezenty dla mojej przyjaciółki*. Włożyłem je do małego koszyka, który trzymałem w ręce i zacząłem szukać gajdzina. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Maiku san trzymał w rękach około dziesięciu rzeczy na raz i przyglądał się każdej z nich. Zapomniałem, że fascynowało go wszystko, co miało japońskie napisy na opakowaniu...

     Podszedłem do Amerykanina, a ten zaczął mi się żalić, że nie wie co kupić swoim przyjaciołom. No cóż... Taka panowała w Japonii tradycja, że każdy gdy gdzieś wyjeżdża musi przywieźć pamiątkę i wręczyć ją przyjacielowi. Musimy rozważnie to zrobić, ponieważ pamiętka musi być czymś tanim i skromnym, co właśnie wyjaśniłem Maiku san. Gajdzin popatrzył na mnie jak na idiotę, a sam w rękach trzymał jedne z najdroższych rzeczy.

     — Chyba sobie żartujesz! — powiedział.

     — Taka jest tradycja... Maiku, osoba, która otrzyma od ciebie bardzo drogi prezent będzie się źle czuła. Potem będzie zakłopotana.

     — Pff, nie znasz jeszcze moich kumpli. Oni to się dopiero wkurzą jak im nie przywiozę czegoś super. Czyli Japończycy kupują sobie jakiś shit i mają go zawsze grzecznie przyjąć*? — zapytał na co skinąłem jedynie głową.

     Kolejna różnica kulturowa. Coraz więcej rzeczy nas różniło, ale na całe szczęście nam to nie sprawiało to takiego problemu. Traktowaliśmy takie różnice jak ciągłą zagadkę. Niewiadomo kiedy i w jakich okolicznościach odkryjemy więcej różnic, które tak naprawdę nas do siebie zbliżą.

     Maiku san zerknął do koszyka i tylko się skrzywił widząc - jego zdaniem - moje beznadziejne prezenty dla Michiko san. Wziął do ręki kulę z brokatem i wypomniał mi, że sam mam ich tysiące na szafkach w domu. Spodobały mu się jednak kit katy o różnych smakach. Postanowił, że przywiezie je do Tokio i razem z przyjaciółmi będzie je testował. Wydawało mi się to dziwne, ale on najlepiej wiedział, co sprawi im radość. Byłem za granicą zbyt krótko, aby zrozumieć tamtejsze kultury. Było mi to zupełnie obce. Nie miałem pojęcia czy odnalazłbym się w innym miejscu na świecie.

     Razem z Maiku san szliśmy już do kasy, a Amerykanin co chwilę dorzucał do naszego koszyka jakieś słodycze. Chwycił za opakowanie z żelkami i przypadkowo zahaczył o inne przedmioty, które upadły na podłogę. Nie wiedziałem co robić. Byłem bardzo zakłopotany tą sytuacją, a Maiku san wręcz przeciwnie. Schylił się i zaczął zbierać wszystko z podłogi. Zrobiłem to samo, a Amerykanin ze spuszczoną głową i szerokim uśmiechem na twarzy wszystko sprzątał.

     Patrzyłem na niego z wielkim znakiem zapytania. Moje serce zaczęło uderzać coraz mocniej. Ta kłopotliwa dla mnie sytuacja jego cieszyła, omiyage określił jako shit... A ja traktowałem to jak niezwykłe odkrycie. Różnice sprawiały, że pragnąłem go jeszcze bardziej. Nagle Maiku san wziął wszystkie przedmioty do rąk i spojrzał na mnie wciąż kucając. Zatopiłem się w jego jasnoniebieskich oczach i myślałem, że zaraz oszaleje. Chciałem go... Tylko jego. Nie mogłem sobie wyobrazić dni, w których by go zabrakło. Wiedziałem, że już w nikim nie będę mógł się tak zakochać. Nikomu już nie oddam swojego serca. Ono całkowicie należy do gajdzina. Teraz to wiedziałem.

     — Suki (czyt. ski) — powiedziałem nie kontrolującą siebie.

     Nagle, gdy dotarło do mnie to, co przed chwilą mu wyznałem, cały się zarumieniłem, a wtedy Maiku san wstał na równe nogi, a ja zrobiłem to samo. Gajdzin patrzył na mnie zdziwiony... To spojrzenie sprawiało, że miałem ochotę uciec jak najdalej stąd. Czyżbym zbyt wcześnie mu to powiedział? Czy to coś zmieni między nami?


||Piłkarz||


     To słowo pewnie było powszechnie stosowane w Japonii. Na pewno, więc... głupio było mi przyznać, że nie pamiętałem, co ono oznaczało. Zacząłem się rozglądać po bokach, powolnymi ruchami obracałem głowę to w lewą, to w prawą stronę. Nie wiedziałem o co mu chodziło, a Takumi tylko czekał na moją odpowiedź.


     Zacząłem się stresować tą nagłą ciszą i postanowiłem poodkładać opakowania, które wcześniej strąciłem. Gdy już to zrobiłem zauważyłem coś, co sprawiło, że domyśliłem się o co mu chodzi. Po mojej lewej stronie znajdowały się na dolnej półce figurki małych narciarzy, a niebieskie opakowania ze śnieżynkami kryło w sobie jakieś cukierki. Ski! No tak! Ale jestem głupi, przecież Japończycy mają mnóstwo słów zapożyczonych z języka angielskiego. A ostatnio przecież rozmawiałem z nim o kolejnej wspólnej wycieczce!

     — Chcesz mnie zabrać na narty? — zapytałem i uśmiechnąłem się do niego szeroko.



||Łyżwiarz||



     Jakie... narty? O czym Maiku san do mnie mówił? O co mu chodziło w tym momencie. Chwila zastanowienia i nagle wielkie oświecenie. Przecież w języku angielskim ski oznacza narty... Dlaczego wyznałem mu uczucia w języku, którego on nie rozumiał! A przecież nie będę mu tłumaczyć tego, bo spalę się ze wstydu. Drugi raz nie zdołam mu tego powiedzieć...

     Splotłem swoje palce ze sobą i uśmiechnąłem się do gajdzina, który także wydawał się być jeszcze bardziej rozpromieniony.

     — Tak — odpowiedziałem twierdząco na jego pytanie, co było oczywiście kłamstwem, chociaż nie! Chciałem z nim także pójść na narty, choć nie potrafiłem na nich jeździć, ale... Pragnę z nim być wszędzie. Tylko z nim...


|||

     Przed południem wsiedliśmy do autobusu, który miał nas zawieść z powrotem do Tokio. Maiku san powiedział mi, że jest zmęczony i od razu zasnął. Ja siedziałem tuż obok chłopaka i patrzyłem na jego uroczą twarz. Po chwili moje spojrzenie znalazło się na jego dłoni, którą chciałem złapać i po prostu potrzymać, ale... Nie zrobiłem tego, bo byłem zły. Nie wiem czy na Maiku san za to, że nie zrozumiał tego, czego nie powiem drugi raz ot tak, czy na siebie... bo byłem człowiekiem, któremu brakowało odwagi...

     Tego nie wiedziałem, ale byłem świadomy jednej rzeczy. Było mi bardzo przykro...









***

*Suki czytamy ski!!! (jap. 好き) - lubię, kocham cię. Wyjaśniłam to w tekście, ponieważ wtedy nie zrozumielibyście przekazu. Przynajmniej część czytelników, która nie uczy się języka japońskiego.

*Ohayou (jap. おはよう) - cześć
*omiyage (jap. おみやげ) - pamiątka
*Dango – tradycyjne japońskie kluski robione z mochiko, czyli mąki ryżowej, zbliżone do mochi. Często podaje się je do zielonej herbaty. Dango są jadane przez cały rok, na różne sposoby, zależnie od pory roku.


'(...) dla mojej przyjaciółki' - w Japonii nie ma innego słowa na bliższą osobę jak 'przyjaciel', czyli tomodachi (jap. 友だち). U nas się mówi kolega, znajomy, ziomek i wiele, wiele innych natomiast tam tylko jedno słowo. Zabawne, bo japończycy mają mnóstwo słów na określenie mamy, taty, mają osobne słowo na 'być zapracowanym'... To jest Japonia tego nie ogarniesz... 😂

*kula ze śniegiem - jak mawiała moja pani lektor Monika sensei Japończycy uwielbiają takie kule. Kupują je podobno nałogowo. Dopytałam mojego znajomego Japończyka i faktycznie je lubią, ale także zapytałam go oto, co on kupuje jako omiyage, ale to jest Japończyk i grzecznie ominie temat 😂 おみやげやさんで、ちいさいものをかう。ひこうきにのるときに、おもさにせいげんがある. Bez komentarza 😂 ciężko się dogadać z tymi ludźmi i trzeba z uśmiechem podziękować 😊

'Japończycy kupują sobie jakiś shit i mają go zawsze grzecznie przyjąć?' - tak określił omiyage Filip Chajzer będąc w Japonii 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro