Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|三十九|thirty nine|

||Piłkarz||



     Chwyciłem się dłonią za twarz, gdy zobaczyłem upadek Takumiego. Nie mogłem zasnąć, nie potrafiłem przestać o tym myśleć. Wypiłem dla pewności jeszcze dwie kawy, aby oglądać kompletnie załamanego chłopaka. Teraz już byłego...


     Łzy napłynęły mi do oczu i stałem przed ekranem telewizora jak posąg. Zdradzały mnie jedynie drgające palce i brwi, a także usta. Serce pękło mi na milion kawałków w ciągu paru sekund...

     Co ja zrobiłem? Czemu go zostawiłem?! Przeze mnie złamał swoją zasadę, wykonał jakiś układ, którego wcześniej nie widziałem... Takumi... ja cię tak bardzo przepraszam...

     Co się tam dzieje? Wynoszą go na noszach? Takumi? Proszę otwórz oczy... Nic ci się nie stało... Nie mogło!


     — Cholera, Takumi wstawaj! Otwórz oczy!

     Złapałem się za włosy, a z przypływu emocji rzuciłem pilotem od telewizora, który rozpadł się na kilka części. Obudziłem chłopaków, którzy byli ze mną w jednym pokoju. Było bardzo późno, a właściwie to za chwilę zacznie się nowy dzień... Straciłem rachubę. Moi zaspani przyjaciele podeszli do mnie i zaczęli narzekać, ale gdy zobaczyli w jakim byłem stanie natychmiast przestali. Cała trójka. Mam na myśli Lu, Petera i Chrisa spojrzeli na telewizor, i wszystkie kamery pokazywały tylko poszkodowanego Japończyka. Gdy wynieśli go z lodowiska niestety ochrona nie pozwoliła przejść żadnemu z kamerzystów. Nie mogłem nawet go widzieć... Skąd mam wiedzieć czy to nic poważnego!? Pokażcie mi go!

     Odwróciłem się tyłem do telewizora i wpadłem w objęcia Luisa. Przyjaciel wziął moją głowę pod swój podbródek i gładził moje plecy. Nie potrafiłem powstrzymać łez. Nie byłem w stanie wybaczyć sobie tego, że go zostawiłem. Przecież wiedziałem w jakiej on był rozsypce. Ile pracy wkładał w coś co sprawiało mu tak wiele bólu... Czemu jestem takim egoistą? Dlaczego nie potrafiłem przyznać, że kocham...?



|||


     Trzymając Mike'a w swoich objęciach i czując jak jego łzy moczyły moją koszulkę tak, że wilgoć docierała  do mojej skóry zrozumiałem, że... Ech... Ciężko mi to przyznać, bo to zbyt trudne, ale... On naprawdę go kochał. Mój najlepszy przyjaciel tak naprawdę nigdy nie darzył mnie takimi uczuciami. To była zwykła fascynacja, a to jak się o niego bał, jak poczucie winy go dobijało uświadomiło mi to, że tak wygląda prawdziwa miłość. Trudne wybory, strach, niepewność. To spowodowało, że się wystraszył, bo w ciele tego umięśnionego, wysportowanego młodego mężczyzny kryło się dziecko, które zawsze chroniłem. Próbowałem być dla niego wszystkim, ale także strach strach mnie przerósł. Straciłem go, bo zbyt długo czekałem... On nie mógł czekać. Niech nie popełni tego samego błędu co ja.

     Cholera...


     Nie wierzę w to... Czy ja naprawdę przestałem o niego walczyć? Przegrałem z tym Japończykiem? Uśmiechnąłbym się, ale to byłoby w tej chwili nie na miejscu. To dziwne. Z jednej strony chce mi się płakać, a z drugiej cieszyć, ponieważ znalazłem sposób, aby uszczęśliwić mojego małego chłopca, ale jakim kosztem...?


||Łyżwiarz||



     Przebudziłem się od razu w karetce. Okazało się, że to było lekkie wstrząśnienie mózgu, a omdlenie pojawiło się w wyniku nadmiaru stresu i emocji. Wypuścili mnie ze szpitala tego samego dnia z wielkim bandażem na czole i skroni. Razem ze mną przyjechała ze mną Michiko san, natomiast odebrał nas samochodem Jason san, któremu wpakowała się do auta także Kaori chan. Odwieźli mnie do domu. Zaprosiłem ich także do siebie. Dziewczyny z chęcią przyjęły propozycje, ale trener zrobił tylko obrażoną minę i odjechał. Zapewne bardzo go zawiodłem...

     Weszliśmy do środka. Dziewczyny rozgościły się przy stoliku w salonie, a ja zaproponowałem im herbatę sencha. Oczywiście się zgodziły na wypicie aromatycznego naparu, ale nie pozwoliły mi go zrobić. Zadania, które wykonałbym bez problemu podjęła się Michiko san. Kobieta kazała mi odpoczywać i nie przemęczać się. W takim razie zgodziłem się usiąść i jedynie czekać.


     Michiko san umiejętnie nalewała lekko zielony napój do czarek. Tęskniłem za czyimś towarzystwem w domu. Siedzieliśmy w ciszy, co mnie zdziwiło, bo Kaori chan zazwyczaj gadała jak najęta. Powoli przygotowywałem się na ich  narzekanie na mnie, ale zrobiły coś kompletnie odwrotnego.

     — Takumi... — zaczęła najstarsza odkładając czarkę na blat stolika. — Czy żałujesz, że wykonałeś układ dla Maiku san?

     Kobieta patrzyła na mnie i położyła mi swoją dłoń na mojej. Zdziwiło mnie jej pytanie, bo spodziewałem się kazań oraz różnych pouczeń... Nie byłem gotów na coś takiego.

     Czy żałuję? Smutek był dla mojej mamy od samego początku, ale gdy poznałem Maiku san wiedziałem, że prędzej czy później mnie opuści. Miałem ogromną nadzieję na to, że zostanie, ale... Wybrał karierę i powrót do swojego życia. Czy będę go za to obwiniał? Nie mogę. Mam żal do niego tylko o to, że zostawił mnie bez wyjaśnienia sytuacji. O jego transferze tak naprawdę dowiedziałem się od przyjaciół gajdzina. Ukrywał przede mną bardzo istotny fakt. Boli mnie to... Gdy tylko pomyślę o kilometrach, które nas teraz dzielą, o różnicy czasowej, o innym trybie życia... Robiło mi się naprawdę słabo. Bezsilność brała ponownie nade mną górę. Nie tylko on powodował ten stan. Moja mama była ode mnie jeszcze dalej i różnica była taka, że ona już nigdy nie wróci... Występy na Grand Prix Final miały być idealne, dopracowane, ale skoro czułem także smutek po utracie Maiku san to czego miałem żałować? Wiedziałem, że to ogromne ryzyko, miałem tego świadomość.

     Popatrzyłem wtedy na przyjaciółkę, która nie oderwała ode mnie wzroku nawet na chwilę. Wziąłem głęboki wdech, gdy poczułem jak kolejne łzy napłynęły do moich oczu.

     — Nie mam czego żałować — odparłem zaciskając wargi.

     — Ostatecznie zająłeś piąte miejsce. Przegrałeś przez niego.

     — Nie dałem rady przez to, że nie dopracowałem układu — spojrzałem na Michiko san pewien swoich słów.

     — Ale... Takumi senpai... On cię zostawił — wtrąciła się Kaori chan.

     Zwróciłem się w jej kierunku, bo zauważyłem, że była bardzo smutna, zaciskając swój czerwony notesik. Dziewczyna spuściła głowę w dół, a ja nie chciałem, aby była smutna.

     — Kaori chan. Ludzie odchodzą. Moja mama też mnie zostawiła, Maiku san wybrał powrót do dawnego życia. Ludzie nas zostawiają, ale nie zawsze jest to ich wybór albo mają ku temu powód — dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem jakby nie dowierzała temu co właśnie powiedziałem. — Ale wiesz co jest najważniejsze? — Kaori pokiwała głową, a ja uśmiechnąłem się do niej. — Zawsze ktoś zostaje, kruszyno. Nigdy nie jesteś sam.

     Po tych słowach wstałem na równe nogi. Robiło się ciemno, a więc nałożyłem na siebie bluzę i odprowadziłem przyjaciółki do domów. Musiałem się przejść, nie mogłem siedzieć w czterech ścianach. Postanowiłem pójść na wzgórze i znów poobserwować miasto nocą. Rozkoszowałem się czystym powietrzem i coraz chłodniejszymi powiewami wiatru. To pozwalało mi lepiej myśleć.

     Nigdy nie jesteś sam... To moje słowa, w które uwierzyłem dopiero teraz. Będąc na lodowisku czułem, że każdy mnie opuścił, ale to było kompletną bzdurą. Miałem przy sobie Kaori chan, Michiko san, Jasona, mojego byłego senseia karate. Nawet, gdy jest bardzo źle i czujesz się samotny to nie znaczy, że każdy cię opuścił. Nigdy nie pozwolę sobie tak myśleć. Już nigdy.


|||


     — Dzień dobry wszystkim. Dzisiaj w Tokio będziecie państwo mogli obserwować cudowne płatki kwiatów. Sakury w tym roku są naprawdę przepiękne...

     Słuchałem w porannych wiadomościach o święcie Hanami*. Razem z przyjaciółkami postanowiłem spędzić ten niezwykły czas razem. Oglądanie kwiatów jest dla Japończyków bardzo ważne. Jest to także jedna z moich ulubionych tradycji.


     Od samego rana przygotowywałem bento dla naszej trójki, a dziewczyny miały wziąć ze sobą koc i aparat fotograficzny.

     Spotkaliśmy się w pobliskim parku położonym na niewielkich wzgórzach. Można było z niego obserwować nowoczesne Tokio pełne biurowców, ale także odetchnąć od ciągłego zgiełku. Zajęliśmy miejsce tuż przy wzniesieniu obok rzeki, w która była już ozdobiona różowymi płatkami kwiatów wiśni.

     Spędzaliśmy miło czas śmiejąc się, wspominając dawne czasy, naszych kolegów z klas średnich. Naprawdę już dawno się tak nie bawiłem. Wziąłem do ręki pałeczki i chwyciłem za kawałek nigiri z krewetką. Miałem na niego ogromną ochotę. Już prawie znalazł się w moich ustach, ale wtedy zadzwonił do mnie telefon. Każdy spojrzał się w kierunku urządzenia. Odłożyłem jedzenie i popatrzyłem na wyświetlacz. Dzwonił... Maiku san. Czego on ode mnie chciał? I dlaczego nie śpi, przecież u niego jest teraz około trzecia w nocy.


     — Przepraszam na chwilę — powiedziałem i odszedłem z telefonem dalej od dziewczyn.

     Zacząłem iść pod górę, chcąc dojść na sam jej szczyt. Bałem się odebrać telefon, przesunąć palcem tę zieloną słuchawkę na środek ekranu. Jednak musiałem wreszcie odebrać.


     — Takumi? — usłyszałem jego głos. Głos Maiku san.

     — Dlaczego nie śpisz? — zapytałem, bo pomimo tego bardzo się o niego martwiłem.

     — Nie mogłem... Od momentu, w którym cię zostawiłem średnio się wysypiam. — powiedział pełen żalu w głosie.

     Dotarłem na szczyt. Spojrzałem na miasto, w którym się wychowałem. Znajdowałem się pomiędzy dwoma sakurami, które traciły z każdym dniem coraz więcej płatków.

     Nie wiedziałem co miałem mu powiedzieć. To on dzwonił, więc zapewne nie bez powodu.


     — Dlaczego do mnie dzwonisz? — postanowiłem zapytać.

     — Bo ja... — zamyślił się na chwilę, by po krótkim milczeniu wymówić tylko jedno słowo. — Tęsknię...

     Spuściłem głowę w dół wciąż  trzymając telefon przy uchu. Zacisnąłem mocniej swoje wargi i czułem w klatce piersiowej coraz częstsze ukłucia. Nie wiedziałem, co miałem mu powiedzieć? Maiku san ja też tęsknię? I co mi po tym przyjdzie? Przecież i tak nic się nie zmieni. Wybrał. Do mnie dotarło, że nawet bez niego nie jestem sam.


     — Czemu mi to mówisz? — czułem, że nie powinienem tego mówić, ale po co kolejny raz robić sobie nadzieję?

     — Bo zrozumiałem coś ważnego...


||Piłkarz||


     Po tym jak Lu mnie odciągnął od telewizora zaczął ze mną rozmawiać najpierw tak, aby mnie po prostu uspokoić. Dopiero, gdy nieco ochłonąłem przeszedł na bardzo poważny temat. Wyjaśnił mi tak wiele. Rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Wyznał mi jak wiele dla niego znaczę. Myślałem, że po raz kolejny się pokłócimy, ale nie dał mi dojść do słowa i od razu wyjaśnił, że popełnił błąd. Chciał nas rozdzielić, a przyjazd do Anglii uświadomił mu, jak bardzo zależy mi na Japończyku.

     Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Zauważyłem jak oczy Luisa na moment się zeszkliły, a potem dodał z uśmiechem na twarzy:


     — Ale będę jeszcze czekał gdybyś zmienił zdanie.

     Poklepał mnie po ramieniu i już miał odejść, ale wtedy zapytałem o rzecz, która mnie zżerała od środka.


     — Co powinienem zrobić, Lu? — zwróciłem się do blondyna pełen nadziei na radę, która pozwoli mi wybrać ponownie.

     Niestety nie otrzymałem tego czego chciałem.


     — Zrób to co uważasz za słuszne.

     Po tych słowach mój przyjaciel wyszedł i zostawił mnie w moim pokoju. Wiedziałem, że to dla niego było bardzo ciężkie. Byłem mu wdzięczny za tę rozmowę i rozumiałem też to, że nie chciał mi doradzać akurat w tej sprawie.




||Łyżwiarz||



     — Kiedyś myślałem, że kocham, a teraz... naprawdę to poczułem, Takumi.

     Powiedział to... On... Czy on właśnie wyznał mi swoje uczucia?


     — Nie powiedziałem ci tego wcześniej, bo się bałem. Jestem tchórzem. A chciałem być dla ciebie kimś silnym, kimś kto zawsze ci pomoże...

     Dla mnie jesteś doskonały! Kamisama*! Dlaczego nie potrafię mu tego powiedzieć?! Rozsądek bierze nade mną górę. Maiku san nie wróci to nie ma sensu... Musiałem tę rozmowę zakończyć jak najszybciej. Nie pozwolę sobie na kolejny ból. Zbyt wiele odczułem go podczas Grand Prix Final... To za wiele Maiku...

     — Wybrałeś Maiku san... Wyjechałeś. Odszedłeś. Łatwiej ci powiedzieć to wszystko przez telefon gdzie jesteś kilkadziesiąt tysięcy kilometrów ode mnie. Tak bardzo wierzyłem w to, że zostaniesz, że nie będę musiał wykonywać nie dopracowanego układu...

     — To czemu to zrobiłeś...? — usłyszałem jego pytanie i wiedziałem, że płakał, tak samo jak ja w tym momencie.

     — Przez ciebie. Przez ciebie odczułem smutek... Maleńka część mnie była przygotowana na to, że odejdziesz. Jak moja mama... Bez pożegnania... — zakryłem twarz drżącą dłonią i pociągnąłem nosem.

     — Takumi... Ja tak strasznie przepraszam...

     — Nie masz za co... Wspomnienia z tobą są piękne, uśmiecham się do nich. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy, wiesz? Gdybym w tych wspomnieniach miał kogoś innego, a nie ciebie, to ich bym po prostu nie chciał.

     — Nie mów takich rzeczy... Proszę. Bądź ze mną. Coś wymyślimy!

     Przygryzłem dolną wargę i wtedy z moich oczu spłynęły ciepłe krople.


     — Wiesz dlaczego akurat wybrałem tę piosenkę? — w swojej słuchawce słyszałem tylko ciężkie oddechy i przełykanie śliny gajdzina. — 'Our love is untouchable'... Gdy po raz pierwszy usłyszałem ten utwór na Eurowizji usłyszałem 'Our love is a touch the ball'. To kompletnie nie miało sensu i przetłumaczyłem sobie jako 'Nasza miłość jest jak dotyk piłki'. Dostałem nią prosto w głowę, pamiętasz? I już od tamtej chwili wiedziałem, że chce cię poznawać na nowo każdego dnia, spędzać każdą chwilę...

      — Ja zrobię wszystko, żeby...

     — Nie, Maiku san... Przestań! — powiedziałem zaciskając mocno zęby. — Już... wystarczy... — zacisnąłem pięść i już byłem na granicy kompletnego załamania. Zdołałem wypowiedzieć jeszcze dwa słowa. Takie, które na pewno Amerykanin zrozumie. — Arigatou... Maiku san and... Sayounara.

     — Nawet nie pró...

     Nie chciałem słyszeć już jego głosu. Rozłączyłem się, spojrzałem przed siebie na cudowne Tokio. Powiał lekki i przyjemny wiatr, a wokół mnie krążyły różowe płatki sakury. Łzy płynęły nieustannie, nie dając moim oczom nawet na moment odetchnąć.

     Arigatou... Sayounara...











***

Hanami (jap. 花見, dosł. „oglądanie kwiatów”) – tradycyjny japoński zwyczaj podziwiania urody kwiatów, w szczególności kwiatów ozdobnych wiśni piłkowanych (Cerasus serrulata) (jap. 桜 lub 櫻, sakura). Hanami praktykowane jest od kilkuset lat i cieszy się w Japonii ogromną popularnością. Kwitnienie wiśni trwa od jednego do dwóch tygodni, zazwyczaj w marcu lub kwietniu, jest relacjonowane przez media i wyczekiwane przez większość Japończyków.

*Kamisama (jap. 神様 かみさま) - bóstwo, bóg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro