Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|三十七|thirty seven|

||Piłkarz||

     Po porannych treningach poszliśmy razem z Takumim do jego domu. Zjedliśmy zakupione wcześniej bento i potem położyliśmy się na łóżku w jego pokoju. Leżeliśmy naprzeciwko siebie. Japończyk spoglądał mi w oczy, widziałem, że był szczęśliwy. Po raz pierwszy udało mi się to dostrzec. Zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze były naprawdę blisko siebie. Złożył na moich ustach czuły pocałunek, a jego ręka znalazła się wtedy pod moją koszulką piłkarską. Odwzajemniałem pocałunki i próbowałem oddać się przyjemności dotyku jego delikatnych dłoni, ale... byłem zbyt spięty, aby się tym cieszyć. Mimo wszystko... nie potrafiłem przestać.

     Położyłem się na plecach, a Takumi szybko znalazł się nade mną. Ułożył swoje delikatne ciało na moim i wymienialiśmy się pocałunkami. Każdy z nich sprawiał, że czułem coraz więcej bólu. Dziś był już czwartek, jutro będzie piątek, a w sobotę... Finał Grand Prix, na którym mnie nie będzie... Bardzo się cieszyłem z tego, że Takumi awansował i swoim występem poprawił swoją pozycję, ale... miałem ogromny żal do siebie. Czemu jestem takim tchórzem? Dlaczego nie potrafiłem przyznać się innym, że piłka nożna nie jest już moją pasją? Przynajmniej ta klubowa...

     Nagle Japończyk przestał muskać moje wargi, gdy zauważył, że leżałem na łóżku jak trup. Nieruchomo, a spojrzenie wbite w sufit. Takumi pogłaskał mnie po twarzy i po chwili ułożył głowę na mojej klatce piersiowej. Mocno wtulił się do mojego ciała, po czym zamknął oczy. Żaden z nas się nie odezwał. Nie potrafiliśmy poruszyć tego tematu. Co z nami będzie?



||Łyżwiarz||


     Wyszliśmy razem z Maiku san na miasto. Nawet wieczorem ludzie byli wszędzie aż do późnej nocy*. Tylko przechodząc bocznymi uliczkami mogłem, choć na chwilę złapać chłopaka za rękę. Nikt przecież tego nie mógł zobaczyć. Czy musimy się ukrywać cały czas?


|||


     Piątek. Dzień kolejnego treningu minął. W moim przypadku było to ostatnie przygotowanie przed jutrzejszym finałem. Spędziłem na lodowisku dziewięć godzin. Byłem zmęczony, ale mimo wszystko musiałem zobaczyć się z chłopakiem. Ostatnio zachowywał się trochę dziwnie. Miałem wrażenie, że czegoś mi nie mówił. Czyżby chciał wreszcie wyznać jakieś uczucia? Nie zrobił tego do tej pory... Ja spróbowałem raz, ale mnie nie zrozumiał... Drugi raz się nie odważyłem.

     Prosto z mojej sali treningowej poszedłem w stronę bloku gdzie mieszkał Maiku san. Powinien niedługo wraz z drużyną kończyć trening, a więc była szansa, że go tam spotkam. Nie musiałem czekać długo. Cały angielski team szedł w moim kierunku. Zacząłem się zastanawiać jak mam stanąć, aby nie wyglądało to idiotycznie. Raz zgiąłem nogę w kolanie, po chwili zbyt mocno się wyprostowałem, następnie ułożyłem ręce przy kroku, co nie wyglądało zbyt dobrze.


     Maiku san gdy tylko mnie zobaczył złapał za pas od swojej torby sportowej i podbiegł do mnie. Z początku myślałem, że cieszy się na mój widok, ale wyraz jego twarzy tego nie odzwierciedlał. Był zakłopotany moją obecnością. Przecież jego znajomi wiedzieli o nas, z Lu wszystko sobie wyjaśnił, więc w czym leżał problem? Co go tak zmartwiło. Żadnego cześć, nie było pocałunku na powitanie. Maiku san...

     — I teraz wszyscy! — krzyknął jeden z chłopaków, bodajże Chris san.

     — Mike, Mike, Mike!!! — nagle każdy zaczął krzyczeć i wiwatować mojemu chłopakowi.

     Nie miałem pojęcia o co im chodziło? Co takiego zrobił? Z tego, co mi opowiadał to zawsze był taką gapą w zespole, a teraz... To tak nie wyglądało. Musiał ich naprawdę zadowolić.


     — Co się stało, Maiku? — zadałem mu wreszcie pytanie, które mnie nurtowało.

     — Noo!!! Mike! Gratulacje! — podbiegł jeden z chłopaków w czarnej czapce z daszkiem. — A tak w ogóle to jestem Peter. — powiedział i wystawił do mnie rękę.

     — Kasahara Takumi.

     — Sahara Takumi da się zapamiętać.

     Nie wiem czy ten chłopak robił sobie ze mnie żarty...


     — Dobrze Takumi chodźmy stąd — zaczął prosić gajdzin.

     Amerykanin coraz bardziej się denerwował, chciał koniecznie mnie stąd zabrać. Kolejne pytania rodziły się w mojej głowie, ale nie chciałem być zbyt wścibski.

     Nagle spojrzałem za plecy swojego chłopaka i zbliżył się do nas Lu san. Blondyn cały czas powodował na moim ciele ciarki i strach.

     — Nie powiedziałeś mu? — zapytał swojego przyjaciela.

     Przechyliłem głowę w bok by móc lepiej zobaczyć wysokiego blondyna. Nie ukrywam bardzo zainteresowało mnie to, co przed momentem powiedział. Ustaliłem z Maiku san, że nie będziemy mieli przed sobą tajemnic. Czemu on...

     — O czym Maiku san? — złapałem chłopaka za ramiona i delikatnie je pogładziłem.

     — Porozmawiamy o tym później dobrze? Na osobności.

     — Czemu nie teraz? Twój chłopak powinien wiedzieć jako pierwszy, a dowiaduje się ostatni. — ponownie do naszej rozmowy wtrącił się Lu san.

     — Maiku...? — spojrzałem chłopakowi w oczy, ale on skutecznie unikał mojego wzroku. Oparł podbródek o swój bark i błądził myślami gdzieś daleko.


     Nie spuszczałem z niego wzroku. Obserwowałem to jak bardzo czegoś nie chciał mi powiedzieć.

     Podeszło do nas dwóch chłopaków Chrisu san i Peter san. Obejmowali się oni rękoma i zaczęli krzyczeć na cały głos.

     — Mike jest oficjalnie zawodnikiem Atletico Madryt!!!

     Po chwili każdy zaczął krzyczeć imię mojego chłopaka. Gratulowali, ściskali go, a mi szczęka opadła z zaskoczenia. Nie spodziewałem się tego, że popełni taki błąd. Przecież on już nie kocha tego sportu... Dlaczego to robił...?

     — A kiedy podpisanie kontraktu? — domyślałem się, że takie rzeczy są bardzo uroczyste w świecie piłkarskim. Gdyby nie brat Kaori chan pewnie nie wpadłbym nawet na takie pytanie.

     Odpowiedź uzyskałem błyskawicznie od całej drużyny.

     — W tę niedzielę!!!

     Spuściłem głowę w dół, bo wiedziałem, co to oznaczało... Z Japonii do Anglii nie leciało się samolotem pięć minut, ale około dziesięciu godzin... Czyli nie zostanie ze mną... Zostawi, opuści... Nikogo już nie będę miał... Moje ręce zaczęły się trzęść mimo to popatrzyłem na Maiku san. Oczekiwałem od niego tego samego. Już wiedziałem, dotarło do mnie to, że chciał wyjechać bez pożegnania...

     — Takumi robimy imprezę z okazji awansu Mike'a, dołączysz? — zapytał chłopak o czarnych włosach. Z tego co pamiętam był to Teon.

     — Nie... — odparłem. — Ale serdecznie dziękuję za zaproszenie. — ukłoniłem się nisko i uśmiechnąłem co było w tym momencie dla mnie bardzo trudne.

     Każdy rozszedł się w swoją stronę. Drużyna weszła do budynku, a ja stałem naprzeciwko Maiku san co było kompletnie bez sensu. Przestałem zaciskać swoje pięści, odwróciłem się do niego plecami i miałem zamiar odejść, ale po chwili poczułem jak gajdzin jednym ruchem ręki złapał mnie i obrócił w swoją stronę. Przytulił mnie mocno, ale wiedziałem, że grał tylko na moich uczuciach. To nie ten chłopak, w którym się zakochałem. Odepchnąłem go od siebie i po raz pierwszy uniosłem na niego głos.

     — Powiedziałeś, że zrobisz wszystko, żeby zostać!

     — Bo to zrobię! — gajdzin krzyknął jeszcze głośniej i bardziej przerażająco.

     — Kiedy Maiku... Po co chcesz kontynuować grę skoro ona straciła swój blask?

     — Dlaczego o to pytasz? — Amerykanin podszedł do mnie bliżej i nachylił się ku mojej twarzy. — Nie rozumiesz?! Nic innego nie potrafię robić!

     — Maiku...

     — I nawet nie próbuj mi mówić, że tak nie jest! Nie znasz mnie! Myślisz, że miesiąc, który ze mną spędziłeś pozwolił ci mnie poznać?!

     Obraz przed oczami rozmazał mi się w jednej chwili. Łzy wypełniły moje powieki aż po same brzegi. Miałem wrażenie, że serce rozpadało się na miliony kawałków. Jeszcze nigdy nie wiedziałem gajdzina w takim stanie...

     Ponownie odwróciłem się do niego plecami i chciałem uciec.

     — Takumi... Nie... Przepraszam. Nie wiem dlaczego to powiedziałem... Nie chciałem.

     Gajdzin podbiegł do mnie i chwycił za rękę, z której uścisku wyrwałem się błyskawicznie. Popatrzyłem mu w oczy, czego Maiku san się nie spodziewał.

     — Już wiem dlaczego nie wyznałeś mi żadnych uczuć. Ty po prostu nie wierzysz w prawdziwą miłość, która może przyjść ot tak w jednej chwili. W Lu byłeś zakochany od tylu lat podobno, a wybrałeś mnie... To nie otworzyło ci oczu?

     — Ty też nie wyznałeś mi żadnych uczuć! — ponownie jego ton zaczął się unosić.

     — Zrobiłem to... — wyznałem, nie miałem się już czego obawiać. Maiku san uchylił usta z wrażenia i patrzył z niedowierzaniem na moją zapłakaną twarz. — Zrobiłem.

     Po tych trzech krótkich słowach dał mi odejść. Zacząłem iść w kierunku swojego domu, ocierając łzy o rękaw bluzy sportowej. Tak bardzo byłem smutny. Nie wiedziałem, że przyjście tutaj przeobrazi się w tak przykrą sytuację.

     Wiedziałem, że już nie miałem na kogo liczyć. Maiku san był moim wybawieniem. Dzięki niemu naprawdę potrafiłem się podnieść po utracie matki gdzieś ojciec i siostra mnie zostawili. Teraz i mój chłopak... A raczej były chłopak do nich dołączył. Zrozumiałem wtedy, że musiałem sobie poradzić bez ich wsparcia. Jason także nie był ze mną w stu procentach. Cały czas był zły za zmianę programu i nie ukrywał tego. Jego sztuczne wsparcie dobijało mnie jeszcze bardziej.

     A co do Maiku san to zrozumiałem, że to ja zdecydowałem, żeby mnie pokochał. Liczyłem cały czas na to, aby wyznał mi swoje uczucia, których równie dobrze mogło nie być... To moja wina...

     Wieczorem poszedłem na wzgórze, z którego w ciężkich chwilach obserwowałem jadące pociągi. Miejsce, które teraz jeszcze bardziej będzie mnie smucić, bo znajdują się tutaj wspomnienia z gajdzinem. Wyjąłem jednak zdjęcie mojej matki i popatrzyłem prosto w gwiazdy, które pokrywały całe niebo. Wieczór nastał tak szybko i dobrze, bo nikt nie ujrzy moich łez.

     Mamo... Nie patrz teraz na mnie...



||Piłkarz||


     Stałem na środku pokoju rozglądając się po kątach czy czegoś jeszcze nie zostawiłem. Szukałem, choć wiedziałem czego zapomniałem. Próbowałem się odciąć od rzeczywistości. Zapomnieć o Takumim i wyborach, których musiałem dokonać. Tak bardzo nie mogłem znieść tego, że rozstałem się z Japończykiem w kłótni. Nie mogłem przeżyć tego jak okrutne słowa wypowiedziałem do niego...

     — Mike, jesteś gotowy? — zapytał mój trener, który wszedł właśnie do pokoju.

     Stałem z walizką w ręce i patrzyłem jak idiota na cholerne meble... Byłem wściekły na siebie. Śmierdzący tchórz! Wybierz wreszcie to, co da ci szczęście!

     — Trenerze...

     — Tak? O co chodzi?

     — Muszę wreszcie powiedzieć coś co już dawno powinienem wyznać...

     Popatrzyłem w stronę niższego mężczyzny, a ten skrzyżował ręce na piersi.

     — Jasne, mów. Powinniście mi mówić o wszystkim. Jestem przybranym ojcem każdego z was.

     Uśmiechnąłem się na moment, a po chwili znów pogrążyłem w smutku.

     — Ja już nie chce grać...

     Z obawą, ale jednak popatrzyłem mu w oczy. Trener opuścił ręce z wrażenia i podszedł do mnie bliżej.

     — Coś ty powiedział? — zapytał stłumionym głosem.

     — To nie to samo, co na boisku, gdzie za bramki robiły cztery krzywe kołki, grałem szmacianą piłką i w dziurawych butach... Wolałem taką piłkę niż tę, która stała się moim zawodem. To nie dla mnie... — pokiwałem głową i postawiłem torbę na ziemi.

     — Jasne, że to nie to samo. Coś ty sobie myślał?! Piłka nożna to waleczny sport. Drastyczny i niesprawiedliwy. Jest taki jak nasze życie. Co ty sobie wyobrażasz? Rzucisz teraz wszystko i co? Za co się utrzymasz, co takiego będziesz robił? Zrezygnujesz z Atletico? Myślisz, że dadzą ci drugą szansę, gdy życie da ci w kość?! Zastanów się co ty mówisz!

      Nie miałem na to słów. Spuściłem głowę i otarłem łzy, których nie chciałem pokazać. Trener podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.


     — Jesteś młody i daje ci wybór — mój trener popatrzył na zegarek i dodał. — Za dziesięć minut musimy ruszać na lotnisko. Jeśli zajedziesz tam o czasie to znaczy, że wybrałeś dobrze, a jeśli nie to... Musisz radzić sobie sam, a ja będę świecił za ciebie oczami. Odwołam spotkanie z prezesem klubu, nie będzie wielkiego transferu.

     Trener podniósł z ziemi swoją torbę i zaczął iść w kierunku wyjścia zostawiając mnie samego. Od razu chwyciłem za telefon i wykręciłe numer do Takumiego. Musiałem go przeprosić, powiedzieć to czego nie mogłem sobie wybaczyć. Moja cała twarz była mokra od łez, gdy usłyszałem kolejny sygnał połączenia, na który Takumi nie reagował.










***

Kolejny rozdział napisany. Mam nadzieję, że się spodobał. Jak myślicie jaką decyzję podejmie Mike? Czy Takumi wygra zawody?

Mile widziane będą gwiazdki i przede wszystkim komentarze 😗😙😚


*Nawet wieczorem ludzie byli wszędzie aż do późnej nocy

Nie Tokio a Jokohama o godzinie pierwszej w nocy w środku tygodnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro