Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|一|one|

|| Łyżwiarz ||



     Każdy kolejny dzień był dla mnie nic nie warty. Po utracie matki czułem pustkę w swoim wnętrzu. Moje spojrzenie każdego dnia wyglądało tak samo. Stało się jednostajne. Również wyraz mojej twarzy się nie zmieniał. Płacz dziecka, czy uśmiechy moich przyjaciół nie potrafiły tego zmienić.

     Wszedłem na lód.

     Poprawiłem spodnie, które zahaczyły się o jedną z łyżew, a tuż po chwili zacząłem się rozpędzać na lodzie. Właśnie tu - na chłodnej tafli lodu - zaczynałem wyrażać emocje, które tak naprawdę we mnie siedziały...

      Uniósłem ręce na wysokość barków i wyprostowałem je. Spojrzałem w lewą stronę i zacząłem poruszać nogami. Płynnie, krok po kroku, a z każdą sekundną zacząłem przyspieszać. Bokiem sunąłem po śliskiej nawierzchni prawie stykając się z reklamami, które oddzielały lodowisko od widowiskowej liczby miejsc na trybunach. Głównie były to reklamy firm アコム, Japaneł, jak i KOSE. Chwyciłem lewą dłonią za swoją klatkę piersiową, natomiast prawa powędrowała w stronę czoła. Przejechałem bicepsem po czarnej, długiej grzywce. Następnie pochyliłem się do tyłu i w tej pozycji okrążyłem połowę lodowiska. Gdy tempo zwalniało od razu się wyprostowałem i zacząłem biec po lodzie. Wygląda to dla wielu fanów komicznie, ponieważ z jednej strony widać wyprostowaną, dostojną postawę, a nogami dreptam niczym maleńki kucyk. Jednak oni nie czują tego, co ja. Taki bieg wymaga mnóstwa energii.

     Po niespełna kilku sekundach zacząłem jechać na łyżwach w stronę środka mojego parkietu, który bacznie obserwował mój trener. On również milczał. Nie pisnął ani słowa. Szanował mój indywidualny kaprys jak każdy, kto przychodził na zawody w łyżwiarstwie figurowym. Swoje komentarze wypowiadał dopiero wtedy, gdy schodziłem z lodowiska. Tam informował mnie o błędach, najmniejszych niedociągnięciach jakie wykonałem. W tym roku bardzo ostro przygotowuje mnie do Grand Prix Final, ponieważ jest moim trenerem od trzech lat i jeszcze ani razu nie uzyskał ze mną złota. Na tym najbardziej nam zależało, a do tej pory oglądaliśmy jedynie srebro. Teraz miało być inaczej...

     Pierwszy wyskok! Lądowanie, płynne. Po nim skoczyłem drugi raz przechodząc do piruetu. Tego nie było w układzie na co Jason jedynie zmarszczył czoło, lecz nie tylko to mu nie pasowało. Zwrócił też uwagę na muzykę. Utworu nie zmieniłem, ale poprosiłem moją przyjaciółkę, aby zwolniła jej rytm.

     To z tej złości, która we mnie była. Byłem zły, jestem zły na nią! Na moją matkę! Jak ona mogła mnie zostawić? Właśnie w najważniejszych chwilach mojego życia? Ale była też druga strona medalu... Tęsknota i smutek, które po sobie pozostawiła na moim sercu. Nieodwracalną zmianę... dlatego też muszę ten Grand Prix poświęcić dla niej. Zadedykuje każdy występ właśnie jej, ale to już nie będzie euforia - jak początkowo zamierzałem. Ta euforia zamieniła się w smutek...


|||


     — Jak to chcesz zmienić program dowolny i krótki?! — trener nawrzeszczał na mnie w swoim kantorku.

     Rękami ze złości uderzył w blat biurka. Gołym okiem można było dostrzec jak bardzo się ono trzęsło. Patrzył na mnie wrogiem spojrzeniem. Miałem wrażenie, że zaraz jego oczy zaczną płonąć od wściekłości.

     — Sytuacja się zmieniła — odparłem, wciąż bawiąc się sznurkiem od kaptura szarej bluzy.

     — Takumi... — wymówił moje imię spokojnie i usiadł na krześle. Zamknął oczy i złożył ręce jak do modlitwy, przykładając je do czoła. — Wiem, że utrata matki to potworne przeżycie, ale jeśli zmienisz cały program miesiąc przed rozpoczęciem Grand Prix, nie masz szans na wygraną. Cała nasza praca pójdzie na marne i tym razem nie zobaczysz żadnego z medalowych odcieni.

     Przerażała mnie ta myśl. Przecież zależy mi jedynie na zdobyciu złota. Będę o nie walczył jak lew, ponieważ jest dla mojej matki. Tylko dla niej. Mimo wszystko euforia nie pasowała. Ryzykuje, aby wyrazić, co tak naprawdę teraz czuję.

     — Nie zmienię swojej decyzji — odparłem chłodnym tonem, co było do mnie kompletnie niepodobne.




|||




|| Piłkarz ||





     — Z życiem, z życiem, panowie! Ruszać swoje leniwe tyłki!

     Trener zawsze wygadany na treningach. Nigdy do końca niezadowolony z treningów, ani nawet po naszych zwycięstwach. Jego dokładność strasznie irytowała, ale pierwsza jedenastka chciała dowieść swojej wartości i zagrać tak, aby niemiecki trener wreszcie był dumny na sto procent.

     Taka już rola piłkarza. Gdy byłem małym dzieckiem sądziłem, że tylko strzelenie gola przynosiło satysfakcję, ale prawda jest zupełnie inna. Dorosłość pokazuje jakie życie jest trudne i skomplikowane.

     Robiłem wszystko, aby zostać jednym z najlepszych. Aby cały świat się o mnie dowiedział. Chciałem występować w reklamach głupich chipsów niczym Lionel Messi.

     Teraz... już nie gonię tak za sławą. Nie chcę, aby świat o mnie mówił, choć mam mnóstwo followów na Twitterze i Facebooku. Gram w pierwszej jedenastce jako napastnik. Zagrałem też w reklamie. Może to nie była reklama kręcona w Argentynie, w słoneczny dzień, ale do kupna ketchupu też trzeba zachęcić.

     — Mike! Co jest?! Nie zwalniaj tempa! Za karę masz jeszcze pięć okrążeń wokół boiska!

     Koledzy z drużyny zaczęli zbierać sprzęt i zanosić go do magazynku, a ja sam zostałem na murawie. W dodatku zaczął padać deszcz... Nie cierpię angielskiej pogody, ale czego nie robi się dla gry w Manchesterze? Nie jest to TEN Manchester United, o którym każdy zapewne pomyśli. Tutaj nie ma Wayne'a Rooneya. Jest to jedynie drużyna o tej samej nazwie, która bierze udział za dwa miesiące w Mistrzostwach U21. Niby mogą uczestniczyć osoby do lat dwudziestu jeden, ale to jeden wielki przekręt. Grają tutaj o wiele starsi, ale ja idealnie się łapię w roczniku.

     Jednak jak już wspomniałem... Przekręt. Cała piłka nożna jest taka. Nie wierzę, że to mówię, ale czuję, że uprawiam inny sport niż za czasów dzieciństwa. Na treningach uczą mnie jak faulować, jak się przewracać i symulować, aby to wiarygodnie wyglądało... Nie chciałem zostać aktorem tylko piłkarzem. Gra w prestiżowym klubie jest męcząca, a przecież kiedyś sprawiało mi to przyjemność. Mogłem przebywać na boisku cały czas, mając na nogach dziurawe buty i zwykły T-shirt. Wolałem to od markowych ciuchów, getrów, mercuriali, a nawet od herbu klubu na piersi...

     Jednak muszę dalej grać, bo przecież do niczego innego się nie nadaje. Nie poszedłem na studia, bo w całości poświęciłem się grze. Pieniądze są naprawdę zadawalające. Już w tym roku zdołałem się wyprowadzić z domu nie martwiąc się o swoje fundusze przez najbliższe pięć lat. A to przecież dopiero początek... Trener poinformował mnie po jednym z treningów o tym, że interesuje się mną klub grający w Mistrzostwach Świata. Atletico Madryt. To nie Barcelona, ale jeden z najlepszych klubów. Na samą myśl o grze w hiszpańskiej drużynie na najwyższym poziomie robiło mi się ciepło na sercu.

     Skończyłem... Pięć okrążeń więcej niż pozostali. Zsunąłem swoje getry do kostek i pobiegłem do szatni, z której dobiegały odgłosy zachwytu. Co takiego się stało? Czyżby kolejny wyjazd do Niemiec? Albo może... Madrytu?

     Wszedłem do środka. Głosy ucichły. Trener zaczął przyglądać się białemu sufitowi, a chłopaki ściągali koszulki oraz trzepali korki o ławki. Współczuję sprzątaczce...

     Usiadłem obok Petera. On zajmował się poprawianiem swojego stabilizatora na łokciu, a ja schyliłem się w dół, aby rozwiązać sznurówki. Wzrok mój skierował się w stronę nóg kolegi. Przyglądałem się przez dłuższą chwilę jego umięśnionym nogom. Zwłaszcza łydki przyciągnęły moją uwagę. Nie zauważyłem tego wcześniej, ale na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szybko się otrząsnąłem i zdjąłem obuwie, które nieprzyjemnie pachniało. Będę musiał je uprać jak wrócę do wynajętego mieszkania fundowanego przez klub.

     Koledzy z drużyny spoglądali ukradkiem na trenera jakby na coś czekali. Dostrzegłem to bardzo szybko i również na niego popatrzyłem. Nie wiedziałem, o co chodzi? Skąd ta nagła cisza? To do tej całej gromady było kompletnie niepodobne. Trener milczy, zawodnicy nie rzucają się śmierdzącymi getrami, ani nie robią selfie po treningu. Coś jest na rzeczy!

     — O co wam chodzi? — spytałem, a wtedy wszyscy wybuchnęli śmiechem.

     — Niech pan mu już powie, trenerze  — odezwał się Teon, który wrzucał brudne rzeczy do torby sportowej.

     — No dobrze, dobrze. Jesteście chłopcy gotowi, aby zobaczyć jego minę? — spytał, a wszyscy krzyknęli jednogłośnie TAK!

     — Pierwsza jedenastka wraz z rezerwowymi jedzie na dwa miesiące do Japonii, aby tam trenować.

     Ja... Ja... Japonii? Tej Japonii? Japonii, która ma białą flagę z czerwonym kółkiem w środku? Z mieszkańcami, którzy mają skośne oczy? Poczułem rumieńce na twarzy i uśmiech, który uniósł moje policzki do granic możliwości. Zagryzłem dolną wargę i zacisnąłem pięści. Taka pozycja chroniła mnie przed wybuchem niewyobrażalnego szczęścia. W całej szatki można było usłyszeć gromki śmiech drużyny, która zaczęła śmiać się właśnie ze mnie.

     — I znów się zacznie, trenerze. Nasz Mike znów będzie pilnym uczniem krzaków i jakiś innych kresek — zadrwił Luis.

     — Taaa, popisze się znajomością języka japońskiego na miejscu jak będę chciał, aby mnie umówił z śliczną Japoneczką — dodał Chris.

     — Serio zaryzykujesz? Uważaj, bo cię umówi z babcią ślicznej Japoneczki.

     Chłopaki nie przestawali się nabijać z moich wcześniejszych prób nauki języka. Kupiłem wtedy wszystkie dostępne słowniki, słuchanki, książki do gramatyki, fiszki, ale poddałem się trzech tygodniach. Zrezygnowałem z nauki, ponieważ prawie każde słowo brzmiało dla mnie tak samo. Czy gotować, czy śpiewać, robić, jeść, pić... Ale miłość do kraju Kwitnącej Wiśni nie przeminęła. Wyjazd tam to marzenie, które już niebawem się spełni.

     — To kiedy jedziemy?! — wstałem z ławki i zapytałem mając świeczki w oczach.

     Trener powstrzymał się od tego, aby nie dołączyć do grona śmiejących się ze mnie osób. Włożył ręce do kieszeni swojego ortalionu i odparł:

     — Za trzy dni, chłopcze.








***

Rozdziały będą miały około 1500 do 2000 słów :D
Teraz poznaliście Mike'a naszego piłkarza :D Dalsze losy bohaterów poznacie już niebawem ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro