Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Szczęście rodzi czasem rany.

Zaraz po opuszczeniu sali bankietowej wszyscy nałożyliśmy kurtki, czapki i szaliki. Następnie opuściliśmy budynek i poszliśmy wszyscy na miasto. Cały czas trzymałem się z ukochanym za rękę. Świetnie się bawiliśmy ze świętowania mojej wygranej w zawodach. Chodź wydawało mi się, że bardziej świętowaliśmy moje zaręczyny. Chodziliśmy po knajpach i zamawialiśmy różne dania i napoje. Zaszliśmy również do restauracji gdzie zgodnie z umową przegrana osoba zapłaciła za posiłek. Po wyjściu ponownie zaczęliśmy się bawić. Jednak chyba i tak ja najbardziej cieszyłem się, że w końcu razem z Victorem weźmiemy ślub. Rodzice będą szczęśliwi mogąc pomagać w przygotowaniach. Szczególnie moja mama.

-Yuri dawaj nagramy relację na Instagrama.- Zawołał Phichit wyciągając swój telefon z kieszeni kurtki i machając nim po chwili na boki. Wszyscy się zaśmialiśmy. Zgodziliśmy się. Zaczęliśmy nagrywać relację na profil Tajlandczyka. Victor nagle złapał mnie za biodra unosząc mnie nad ziemią. Objąłem go za szyje czerwony. Następnie pocałowaliśmy się. Już któryś raz tego wieczora. Czułem smak szampana na jego delikatnych, miękkich ustach. Zamruczałem cicho z przyjemności tak samo jak Victor. Słyszałem śmiechy przyjaciół. Po chwili ponownie zaczęliśmy iść. Usłyszałem nagle głośny warkot silnika samochodowego. Usłyszałem krzyk siostry. Nim się odwróciłem poczułem mocne uderzenie. Strasznie zabolało. Kilka razy przekręciłem się przez dach samochodu. Chyba. Jednak i tak gorszy był ból kiedy poczułem jak moje ciało z dużą siłą upada na zimną przez zimę drogę. Czułem, że nie mogę nabrać powietrza do płuc, a głowa strasznie mnie bolała. Usłyszałem krzyk przyjaciół jak przez echo jakbym był w jaskini. Leżałem na plecach. Nie mogłem się ruszać. Dosłownie na ich oczach się dusiłem. Zauważyłem przyjaciół, siostrę, a przede wszystkim Victora który głaskał mnie po głowie drugą ręką trzymając moją. Ledwo ich widziałem. Obraz miałem zamazany. Mój narzeczony złapał mnie za policzek. Błagał bym nie zasypiał. W jego głosie słyszałem, że jest bliski płaczu. W pewnej chwili usłyszałem głośny krzyk Rosjanina by wezwali natychmiast karetkę.

(Perspektywa Victora)

Byłem przerażony. Yuri leżał tak na ulicy. Krzyknąłem by ktoś wezwał karetkę. Tak się bałem. Gładziłem Yuri'ego po głowie i po policzku modląc się by nie zasną. Z nosa mojej miłości życia spłynęła krew tracąc jeszcze przy tym przytomność. Przeraziłem się. Siostra Yuri'ego zaczęła płakać z przerażenia. Nie chciałem puścić Yuri'ego kiedy przyjechała karetka, a ratownicy podbiegli do nas.

-Człowieku daj im pracować.- Warknął Otabek odciągając mnie z dużą siłą od Yuri'ego razem z Emilem. Szarpałem się z nimi mocno. Chciałem by mnie puścił. Nie chciałem zostawiać Yuri'ego samego. On mnie potrzebował. Ratownicy wraz z lekarzem szybko mówili o parametrach, akcji serca, o stanie mojej miłości życia i wiele innych spraw medycznych. Usłyszałem jakiś nie przyjemny dźwięk z monitora który był podłączony do Katsukiego. Przestraszyłem się mocno.

-Cholera jasna dawać defibrylator!- Krzykną lekarz uciskający klatkę piersiową Yuri'ego. Zacząłem płakać. Pani Minako objęła mnie ramieniem i starała się mnie tym jakoś uspokoić. Cały czas wokół zbierał się większy tłum. Kilka minut reanimowali mojego narzeczonego. W pewnej chwili przerwali i zabrali szybko Yuri'ego na deskę po czym do karetki. Mari pobiegła i poprosiła by pozwolili jej jechać z bratem. Oni się chyba zgodzili bo wsiadła do pojazdu. Chciałem sam jechać z Yurim do szpitala ale... Emocje sparaliżowały mnie. Po odjeździe karetki na sygnale czułem spływające łzy po mojej twarzy. Padłem dosłownie na kolana patrząc jak karetka odjeżdżała. Drżałem z emocji. Georgi zadzwonił po taksówkę. Właściwie to po trzy taksówki. Wszyscy do jednej byśmy się nie zmieścili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro