Rozdział 10. Będzie dobrze.
Gdy opuściliśmy lotnisko spacerem poszliśmy do Yu-Topii Katsuki. Cały czas ten cały Victor mnie asekurował. Pilnował mnie od mojego zwymiotowania. Jednak gdy przyszliśmy na miejsce od razu podbiegła do mnie mama. Przytulała mnie i całowała mnie po policzkach i czole. Podbiegła do mnie też Yuśka i Takeshi. Gdy mama mnie puściła przyjaciółka mnie przytuliła, a przyjaciel poklepał po ramieniu.
-Jak się trzymasz Yuri po wypadku?- Zapytał się Takeshi. Spojrzałem na niego.- Niezłego stracha nam narobiłeś. Sporo czasu media gadały, że twój stan był krytyczny.- Powiedział Takeshi. Chciał jeszcze coś dodać ale platynowłosy kaszlnął.
-Może niech najpierw Yuri się rozbierze i zanieśmy rzeczy.- Powiedział na co Nishigori skinął głowę. Zabrał moją walizkę i razem z nim poszli. Nie rozumiałem o co chodzi. Zdjąłem zbędne ubrania i poszedłem do salonu. Usiadłem przy stoliku. Już po chwili mama podała mi małą porcję katsudona. Zacząłem jeść powoli gdy podszedł do mnie duży, brązowy pudel. Był podobny do mojego Vicusia.
-Hej kolego co tam?- Zapytałem na co pies położył się koło mnie dając pysk na moje kolana. Jedząc gładziłem jego futro na głowie. Masowałem co jakiś czas jego miękkie uszy. Po pysznym posiłku zacząłem odpoczywać. Spojrzałem gdy Takeshi usiadł naprzeciwko mnie.
-Czyli nie pamiętasz Victora ani tego wszystkiego?- Zapytał się mnie Takeshi. Nie rozumiałem o co chodzi.- Czyli Victor mówił prawdę. No więc... Ten pies jest jego. Nazywa się Makkachin.- Powiedział ojciec trojaczek wskazując na pudla który na wzmiankę o swoim imieniu podniósł głowę.
-Makkachin... Ładnie.- Powiedziałem głaszcząc psa który pomerdał ogonem.- Z tego co gadał lekarz to doznałem amnezji. Chyba przez to tylu rzeczy nie pamiętam.- Powiedziałem gładząc psa za uchem. Ziewnąłem głośno co zwróciło uwagę pozostałych.
-No nic... My będziemy się zbierać. Yuri pewnie jest wykończony podróżą.- Powiedziała Yuśka. Powoli wstałem podpierając się o pudla który chwycił w pysk kule i mi je podał. Poszedłem do swojego pokoju. Gdy zamknąłem drzwi westchnąłem. Rozejrzałem się po pokoju. Widziałem na ścianach sporo plakatów. Na większości z nich był Victor. Jednak na dwóch czy trzech miał on długie włosy. Zaś na jednym siedział ze swoim psem. Podszedłem do jednego z nich. Byłem na nim ja w ciemno fioletowym stroju który błyszczał, a Victor ubrany w kolorach swojego etui telefonu jeździliśmy na lodzie. Na dole w rogu plakatu srebrnymi literami pisało "Victor Nikiforov i Yuri Katsuki". Nawet ten plakat nie sprawiał, że przypomniałem sobie częściowo o tym co się działo. Podszedłem do komody. Wyjąłem z niej czyste bokserki i skarpetki. Dodatkowo wziąłem podkoszulkę i spodnie. Wybrałem się do łazienki. Kiedy miałem wchodzić pies platynowca stanął obok mnie.
-Przypilnujesz by nikt nie wszedł?- Zapytałem psa na co ten podrapał się za uchem. Wszedłem do łazienki po czym zamknąłem drzwi. Wziąłem miskę, gąbkę, ręcznik i mydło z szamponem. Rozebrałem się do naga. Brudne ubrania wrzuciłem do kosza na pranie, a do miski nalałem ciepłej wody. Na początku umyłem włosy po czym po wytarciu ich zmieniłem wodę by móc umyć resztę części mojego ciała. Umyłem się starannie trzymając się kuli by nie upaść. Gdy byłem gotowy do spania poszedłem do pokoju. Zapaliłem małą lampkę nocną w kształcie kotka. Odwinąłem kołdrę i położyłem się do łóżka. Przykryłem się kołdrą i starałem się zasnąć. Przekręcałem się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Poczułem, że mi zimno. Usiadłem i poszedłem do szafy. Zacząłem szukać jakiejś bluzy aż znalazłem. Była ona duża z kapturem w pastelowym kolorze. Chyba niebieskim. Dodatkowo wyczułem pare uszu. Założyłem ją i poszedłem do pokoju obok mojego. Zapukałem lekko. Usłyszałem ciche "proszę" na co wszedłem do środka.
-Yuri? Czemu nie śpisz? Jest prawie dwudziesta trzecia. Powinieneś spać.- Powiedział platynowołosy siadając na łóżku. Jego pies też na mnie popatrzył.
-J-Ja... Nie mogę zasnąć. Nie wiem czemu. Trochę głowa mnie już boli.- Powiedziałem przecierając oczy. Victor odsunął się na bok tak jak swojego psa. Odsłonił kołdrę pokazując dużo miejsca koło siebie.
-Chodź Yuri. Może zaśniesz.- Powiedział i poklepał ręką wolne miejsce. Niepewnie podszedłem i usiadłem. Z jego pomocą ułożyłem się wygodnie. Dał rękę pod moją głowę przytulając mnie do siebie. Wyczułem niewielkie mięśnie. Moje serce przyśpieszyło gdy uświadomiłem sobie, że on nie ma koszulki. Makkachin położył się tak, że miał pysk niedaleko mojego brzucha. Ziewnąłem i tuliłem się w Rosjanina. Zacząłem zasypiać czując jak głaszczę moje włosy oraz słysząc bicie spokojnego rytmu jego serca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro