Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Dopadłam szafy, wszędzie były same koszule i garnitury. Ciekawe skąd wziął tą czarną bluzkę ?Przeszukałam  półki, same krawaty i inne bzdety. Trzymałam  właśnie czarny krawat w kropki który wyglądał dość śmiesznie, gdy mój telefon zabrzeczał. Chwyciłam go jak szalona,  nie wiedziałam że go wtedy wzięłam, inaczej już dawno bym wezwała pomoc.

- Halo?

- Lily? To ty? Co się z tobą dzieje? Gdzie...- w słuchawce szło słyszeć rozhisteryzowane głosy.

- Spokojnie wujku,  jestem u ... księcia.

- Księcia?

- Tak, i chyba ma na imię James

Z drugiej strony usłyszałam jakieś szepty, nawet nie wiecie jak dobrze było usłyszeć znajomy głos. 

- Lily, siedź spokojnie, jedziemy  po ciebie.-usłyszałam stanowczy głos mojego ojca.

Po zakończeniu połączenia, dosłownie runęłam na ziemię ze szczęścia. Nie mogłam w to uwierzyć,  nareszcie ktoś mnie stąd weźmie . Po kilku minutach drzwi otwarły się z rozmachem.  James był wściekły , wyglądał jakby dopiero co wstał, miał na sobie szarą bluzkę i sprane jeansy. Z palcem wymierzonym we mnie przemierzył pokój, nie zważając na bałagan wokół nas. 

- Nie uda ci się - wysyczał. 

- Jesteś pewny? 

Wyminełam go i powróciłam do leżenia na łóżku. Wyciągłam się zamykając oczy jakby nigdy nic, założyłam ręce za głowę. Poczułam cień przed sobą, leniwie otworzyłam oczy. 

- Nie pozwolę 

- Nie musisz

- Ty nawet nie wyjdziesz z tego pokoju - powiedział zakładając ręce na biodrach.

- Jesteś pewny?

I niewiele myśląc wyszłam na korytarz pełny młodych wilkołaków, a że miałam na sobie bluzkę Jamesa, wszyscy na mnie spojrzali. Niektórym nawet nawet ślina skapywała z ust. Fuj. Przechodziłam między nimi tanecznym krokiem, dobrze wiedziałam że patrzą mi się na tyłek.  Na końcu był witraż przedstawiający las, zatrzymałam się przed nim, i obróciłam do mojej widowni.  Na drugim końcu korytarza widziałam mojego mate, wytączającego  pianę z ust. Przytuliłam pierwszego po lewej.

Przestań

Koleś, to są ostatnie minuty w tym miejscu. Czy chcesz czy nie, chcę wyjechać stąd z hukiem

Chwyciłam blondyna po prawej, i przyciągnełam go do siebie.  Za jego ramieniem James był cały czerwony, zamrugałam zalotnie do niego. 

- Jak masz na imię?- wyszeptałam 

- Malcom

   Położyłam sobie jego ręce na biodrach, które dziwnmy trafem zjechały na pośladki. Trudno facet to facet.  Gdy moje usta połączyły się z Malcom, na korytarzu rozniósło się wycie pełne wściekłości i.... bólu?

-----

Chciałabym was zaprosić na "Pamiętam". Proszę zajrzyjcie tam i zostawcie coś po sobie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro