Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

Ze snu wyrwały mnie ciche pojękiwania dziewczyny. Natychmiast zerwałem się na proste nogi i zobaczyłem brunetkę rzucającą się na łóżku. W dotyku jej skóra była zimna jak lód, a policzki zapadnięte tak że wyglądała prawie jak trup. Objąłem ją unieruchamiając tym samym na materacu. Uspokoiła zaczepiając blade palce w moją koszulę i cicho łkając.

— James ? — spytała swoim cichym głosikiem. Przyciągnąłem ją do siebie na kolana i zacząłem uspokajająco kołysać niczym dziecko.

— Zły sen? — pokiwała głową i wtuliła się we mnie. Okryłem nas kocem i trwaliśmy w świecie pełnym wrogów, do niedawna nawet bym o to nie podejrzewał.

— Co teraz zrobimy? Nadal masz szansę wrócić i zostać przyszłym królem wilkołaków, tak jak miało być. — ziewnęła w swój uroczy sposób i zmrużyła oczy.

— Nic, będziemy czekać. Ale jedno mogę ci obiecać nie pozwolę by więcej spotkała cię krzywda, maleńka. — szepnąłem jej do uszka.

Musiałem przysnąć bo nagle rozległo się walenie do drzwi. Delikatnie położyłem ją z powrotem do łóżka i poszedłem do drzwi. Spojrzałem w judasza i zobaczyłem swojego wściekłego ojca. Wiedziałem, że jeśli on tu jest to bardzo prawdopodobne że jesteśmy otoczeni. Uchyliłem nieznacznie drzwi .

— Czego chcesz? Daj nam spokój.  — niemal warknąłem wpatrując pałacową straż.

— Jamesie, daję  ci ostatnią szansę. Opamiętaj się, twoja matka nie tego dla ciebie chciała. Ale te słowa już nic dla ciebie nie znaczą, wierzysz teraz tym...mordercą. — słowo morderca prawie wypluł. Każdy zdanie było przesiąknięte goryczą, zastanawiał mnie jedynie cel tej nieprzyjemnej wizyty. — Moja rozmowa z tobą na nic się nie zda, przyszłem do twojej przeznaczonej.

— Mowy nie ma. — syknąłem zamykając mu drzwi przed nosem.

— Masz pięć sekund inaczej wyważę te drzwi i wszystko potoczy się gorzej. — zawył król mojej rasy, bo ojcem go już nie nazwę. W tym samym momencie z pokoju wyszła Lily otulając się kocem.

— Co się stało? Kto jest na zewnątrz ?

— Wracaj do łóżka, załatwię to jak najlepiej.

— Nie zbywaj mnie po prostu mi powiedz!

— Król — westchnąłem zrezygnowany. To nie tak miało się to wszystko skończyć! Oparłem się o ścianę i wyczerpany całą tą sytuacją czując jak adrenalina mi opada po tych wszystkich wydarzeniach, nie zauważyłem jak Lily wyminęła mnie i otworzyła drzwi stojąc naprzeciw jednego z największych wrogów łowców. Już wyrwałem się do przodu ale zatrzymali mnie strażnicy. Mogłem jedynie patrzeć jak wilkołak przyciska jej do gardła nóż, którym wcześniej zabito jego żonę, a królową dzieci nocy. Z jej delikatnej szyi zaczęły spływać szkarłatne łzy.

—  Zdecyduj synu, co jest dla ciebie ważniejsze dziedzictwo czy ludzka szmata. — ryknął budząc we wszystkich zgromadzonych pierwotny lęk przywódcy stada.

Trochę dawno mnie nie było (już nawet zapomniałam o niej), więc chyba przydałby się rozdział.

Kolejny to być może( niemal na pewno. Jaka szkoda że to musi się tak zakończyć) epilog.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro