25
Miłych ostatnich dni wakacji
#niesprawdzony
Pamiętam, że ktoś do mnie podszedł i spytał czy może mnie opatrzyć. Zamiast tego powiedziałem mu, że mają przewiedź Lily do mojego domu w środku lasu. Pokiwał głową i wyszedł spełnić moje polecenie. Garstka ludzi chciała pomóc Królowi, ale odtrącił ich rozkazując by się wynieśli. Gdy zostaliśmy sami, ojciec zmierzył mnie nienawistnym spojrzeniem.
- Do tego chciałeś doprowadzić? Nie widzisz, że to zemsta? Czyżbyś był, aż tak głupi? - syknął z drugiej strony pokoju.
Nie odpowiedziałem, czułem jak proces regeneracji przetacza się przez moje ciało. Po chwili byłem na tyle silny by wstać. Krew z brwi zamazała mi obraz, przetarłem ją ręką. Za drzwiami czekał na mnie Malcolma, który jak przystało na najlepszego przyjaciela, bez słowa objął mnie ramieniem i wyprowadził na zewnątrz. Usiadłem na ławce przez zamkiem, przymykając oczy starając się zebrać jakiekolwiek myśli.
- I co zrobisz? - usłyszałem głos Malcolma.
- Sam chciałbym wiedzieć - westchnąłem zmęczony tym wszystkim - Zawieziono już Lily?
- Tak, lekarz już się nią zajmuje. Powiedz, że masz jakiś plan. Wątpię, by mogłoby już być gorzej.
- Zawsze może być gorzej. Zawieziesz mnie do niej?
- Jasne.
Pomógł mi wsiąść do czarnego suva. Całą drogę w samochodzie panowała cisza, każdy był zajęty własnymi myślami. Malcolm zacisnął ręce na kierownicy tak bardzo, że zbielały mu palce. Był wściekły. Ja za to miałem tego wszystkiego dość. Przez jedną małą chwilę, żałowałem, że ją spotkałem. Zganiłem się, za tą myśl. Przed moim domem stało dwoje mężczyzn, minutę zajęło mi ich skojarzenie, a przynajmniej jednego z nich. To Marcus, stał uzbrojony po zęby razem ze starszym facetem. Wysiadłem, na mój widok młodszy łowca uśmiechnął się lekko. Ignorując ich, wszedłem do domu i od razu skierowałem się do salonu skąd słyszałem lekarza. Stanąłem za nim, próbując uspokoić oddech widząc posiniaczoną twarz Lily.
- Co z nią ? - spytałem go.
- Najgorsze chyba, za nami. Nastawiłem jej rękę, ma złamane żebra i na razie nic poza tym. Mogło dojść do jakiś krwotoków, ale to dopiero wyjdzie później. Teraz można jedynie czekać - wstał i wyszedł dając nam nieco prywatności. Syknąłem z bólu, gdy uklękłem obok niej i odsunąłem jej z twarzy włosy. Warto było to przejść, przeszło mi przez głowę. Pocałowałem ją w czoło i trzymając ją za rękę zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro