Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.1


Od kilku dni chodziłam po korytarzu Akademii jak przez sen. Co chwilę szczypałam się w rękę by przypomnieć sobie, że to był tylko sen, a Jamesa, następcę przywództwa wilkołaków nic ze mną nie łączy. Czułam się dziwnie patrząc na wszystko i wszystkich w obawie, że nadal śnię.

— Jak się czujesz przed swoją pierwszą prawdziwą wyprawą? — nagle znikąd pojawił się Marcus obejmując mnie przyjacielsko. — Liczę, że dokopiesz tym kundlom tak, że już ich nigdy nie zobaczymy. — dodał prowadząc mnie z budynku do parku. Starałam się nie zrzucić z siebie jego ręki. — Tak nawiasem mówiąc, słyszałaś o nowym nauczycielu z łowiectwa?

— Nie. — odparłam patrząc na niego i zazdroszcząc mu tego poczucia szczęścia wypisanego na twarzy. — Miałeś już z nim?

— Nie, ale podobno weźmie udział w dzisiejszej wyprawie. — usiedliśmy na ławce w cieniu. — Lily, co się dzieje?

— Nic. — powiedziałam choć wiedziałam, że to na nic. Marcus od początku naszej znajomości znał mnie lepiej niż ja sama i zawsze wiedział czy mówię prawdę. — Naprawdę. — dodałam kładąc rękę na jego dłoni. Lekko strącił moją rękę pod pretekstem potrzebnej rzeczy w plecaku.

Monolog Marcusa działał na mnie kojąco. W jego obecności rozluźniłam się i oparłam o niego mówiąc sobie, że chłopak czuje jedynie do mnie przyjaźń. Nic więcej. Na szczęście spotkaliśmy się, gdy nie mieliśmy już więcej zajęć więc bez problemu spędziliśmy razem jeszcze kilka godzin. W naszej rozmowie starał się wybadać dlaczego ostatnio nic do mnie nie docierało. W miarę zbliżania się do Akademii do moich uszu dochodziły coraz to nowsze plotki o nowym nauczycielu, który już podobno podbił większą część żeńskiej populacji uczniów, oraz nielicznych nauczycieli. Nie przywiązywałam większej uwagi do naszych wykładowców, którzy, w moim przypadku, nie zauważali moich umiejętności lecz nazwisko i to jakie korzyści niesie. Poruszyłam ramionami pozbywając się napięcia. Pożegnałam się z przyjacielem, który kazał mi obiecać, że zadzwonię do niego gdy przyjadę.

— Obiecuję. — powtórzyłam przytulając Marcusa. Obejmując go zauważyłam zawistne spojrzenia dziewczyn wokół, które nie potrafiły zrozumieć, że my naprawdę tylko się przyjaźnimy. Przyznaję, Marcus wygląda jak marzenie większości kobiet o mężczyźnie dobrze zbudowanym z powalającym uśmiechem, ale dla mnie był jak brat, którego szczerze kochałam. Zignorowałam ludzi dookoła nas mocniej go obejmując.

— Uważaj na siebie. — dodał i pocałował mnie w policzek nim odszedł.

— Ty też.

Spojrzałam na zegar przed sobą i postanowiłam pójść do Jacka by dowiedzieć czegoś dodatkowego na temat dzisiejszej misji. Idąc korytarzem nie mogłam pozbyć się dziwnego przeczucia jakby działo się coś o czym nie wiem. Moja ekscytacja wzrosła na samą myśl o moim pierwszym sukcesie jako łowcy.

— Przepraszam, zgubiłaś coś. — usłyszałam w pewnym momencie za sobą, a jako, że byłam jedyną osobą na korytarzu wiedziałam, że chodzi o mnie.

Nie wiem kiedy część dalsza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro