Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-4- Tajemnice

[Perspektywa - Goth]

Od mojej pamiętnej rozmowy z ojcem minęło już parę dni, jednak w mojej głowie cały czas przesiaduje jedna myśl. Oczywiście to nic związanego z moją reprymendą, wszystko co mi powiedział wyleciało z mojej pamięci minutę po zakończeniu rozmowy. Zastanawia mnie inna kwestia. Kim jest Geno? I dlaczego tata tak bardzo zdenerwował się, kiedy usłyszał to imię? A jeśli to jakiś śmiertelny wróg, który walczy z tatą? To by wyjaśniało kwestię tego, dlaczego nie chce mi nic powiedzieć. Jednak wuj Fallacy nie odrzekłby, że „Geno nie byłby zadowolony". Gdyby był to wróg, na pewno nie interesowałoby go moje wychowanie. A może to jakiś nasz dawny krewny? Zaginął? Albo nie! Został wygnany z naszego rodu, dlatego, że sprowadził na nas wielką hańbę. Był buntownikiem, dlatego nie spodobałyby mu się żelazne zasady ojca. A jeśli to ktoś z rady? Tylko dlaczego rada miałaby mi się przyglądać? Jedyną osobą, która ma porachunki z radą wampirów, jest stryjek. Ale przecież to on zna Geno! Tyle hipotez, żadnych odpowiedzi. Muszę dowiedzieć się kim jest Geno, bo nie da mi to spokoju!

Wiem, że wszystkie odpowiedzi znajdę w jednym konkretnym miejscu - w pracowni taty. Przechowuje tam różne eliksiry i księgi zaklęć ale również wszystkie dokumenty oraz pamiątki rodzinne. Muszę dostać się tam jakoś niepostrzeżenie. Chyba najlepszym sposobem będzie zmiana w nietoperza. Okazało się, że po tym upadku mogę o wiele bardziej kontrolować swoje moce. Może to dlatego, że uderzyłem się w głowę. Coś mi się poprzewracało, albo wręcz przeciwnie - poukładało.

Z tego co wiem tata powinien teraz odpoczywać, więc zapewne czyta księgi w zacisznym kącie. Jeżeli tak jest, mam sporo czasu, bo do analizy tego wszystkiego, trzeba mocno się skupić. Wyleciałem przez okno w swojej komnacie i po dokładnym przebadaniu całego budynku (a nie było to najłatwiejszym zadaniem) wywnioskowałem, przez które okno mam wrócić do zamku. Niestety okazało się, że nie trafiłem na porę wietrzenia, więc mój pierwszy plan na nic mi się zdał. Postanowiłem wrócić do środka swoim oknem i zaatakować od wewnątrz. Aby nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi służby, postanowiłem przemierzać korytarze dalej jako nietoperz.

Szybko udało mi się znaleźć przed dębowymi drzwiami, więc bez większego zawahania się, już w potworzej formie postanowiłem pociągnąć za klamkę. Dobrze, nawet nie wiem na co liczyłem sądząc, że te drzwi nie okażą się zakluczone. Przecież doskonale znam swojego ojca! Zawsze musi robić mi pod górkę...

Jaki jest inny sposób, aby się tam dostać? Stryjek po prostu by tam wszedł przechodząc przez ścianę. Jest już na tak zaawansowanym poziomie, że nawet nie musi wypowiadać zaklęć, aby ich używać! A ja? Ja nie potrafię w zasadzie nic. Czyli znowu muszę polegać na sprycie i własnej sile. Drzwi raczej nie zmanipuluję, dlatego zostaje mi siła. Zrobiłem pare kroków w tył i z rozbiegu uderzyłem w nie barkiem.

—Kolejny zły pomysł... Auć...— powiedziałem sam do siebie, w momencie w którym jedynym co zostało przestawione okazał się mój bark.

—A co ty znowu wyprawiasz?— usłyszałem cichy śmiech za swoimi plecami.

—Nic ci do tego Cil!— krzyknąłem bliski furii. Już i tak jestem wystarczająco zdenerwowany! Nie potrzebuję dodatkowo jego złotych rad!

—A co aż tak cię zdenerwowało?

—Nie waż się czytać w moich myślach Cil!

—Przepraszam.— podniósł obie ręce do góry w geście poddania się— Po prostu myślisz wyjątkowo głośno. Może to kwestia tego, że jesteś narwany.

—Nie jestem!— Cil wyśmiał mój mały wybuch złości, który jedynie potwierdził jego słowa.

—To w czym ci pomóc słonko?—jeśli myśli, że skorzystam z jego pomocy, to jest w błędzie— A ty jak zwykle byś się tylko boczył.— miałem zamiar kolejny raz okrzyczeć go za naruszanie mojej prywatności, ale położył mi palec na ustach— Nie musisz krzyczeć, przecież wiem co chcesz powiedzieć.

—A idź ty już precz!

—Przepraszam. Nie chciałem cię zdenerwować.—kłamca— No może trochę. Ale w zamian tego otworze te drzwi dla ciebie.

Stanął naprzeciw drzwi i zaczął się rozciągać, jakby conajmniej szykował się do maratonu. Postanowiłem odsunąć się na bezpieczną odległość, w razie jakby chciał zacząć czarować czy coś w ten deseń. Można jedynie wyobrazić sobie jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy wziął rozbieg i przebiegł przez ścianę. Dosłownie w nią wniknął, jakby był wampirem z conajmniej pięćsetnym doświadczeniem życiowym.

—Jak to zrobiłeś?— zapytałem w momencie, w którym drzwi otworzyły się od środka.

—Ha! Nie mam pojęcia!— odrzekł i zaczął iść w głąb pomieszczenia— Ale to było genialne! Za chwilę będę mógł mierzyć się z samym Fallacy'm!— nie, nie będziesz— Nie, nie będę.

—Naucz mnie tego!— dołączyłem do niego.

—Pf... jeszcze czego? Chodź Gothy, poszukamy tego co tam chcesz.

—Szukamy informacji o Geno.— na dźwięk tego imienia, na pół sekundy rozszerzył swoje oczodoły, jednak po chwili wrócił do typowego dla siebie wyrazu twarzy. Ty coś wiesz! Na pewno coś wiesz! I nie udawaj, że nie czytasz mi już w myślach!— Cil, znasz go.

—Możliwe. Chociaż, kiedy żyje się tak długo, często zapomina się o niektórych sprawach.— jesteś tak samo okropny jak ojciec— Nie porównuj mnie do tego starego zgreda. W odróżnieniu od niego ja tu jestem i ci pomagam.— w sumie gdyby chciał coś przede mną ukryć, nie pomagałby mi. Ale jeśli niczego nie znajdziemy uznam to za sabotaż!

Zapomniałem wspomnieć na początku, że pracownia taty jest jednym z największych pomieszczeń w tym zamku. Tak, to dość istotna  kwestia, zwłaszcza, że zależy nam na czasie. Wszystkiego, co może być potencjalnym tropem, jest tutaj tak dużo, że nie mam pojęcia za co mógłbym się zabrać. Cil zaczął od przeglądania wszystkich dokumentów. A ja może... w zasadzie to nie wiem. Może biurko? Zapiski, zapiski, raporty, co tu robi mój akt urodzenia, zapiski, zapiski. Nudne. Znając mojego tatę, to co jest istotne, schowane jest bardzo głęboko, więc może...

—Myślisz, że tata wścieknie się, jeśli rozbiję jego biurko?

—Myślę, że— nie dałem mu dokończyć, ponieważ postanowiłem to zrobić. Zamachnąłem się swoją szablą i przeciąłem biurko na dwie części— Myślę, że jednak nie pożyjesz dłużej niż dziewięć lat.

—I tak się wścieknie, że wszedłem tu bez pozwolenia. A napewno w końcu się dowie.— wziąłem do ręki klucz, który wypadł ze środka— Zauważy, że zabrałem klucz.— Cil znowu otworzył szerzej oczodoły.

—Goth, ktoś tu idzie.— podbiegł do okna i je otworzył—Zmieniamy się w nietoperze i uciekamy.— dobry pomysł— Dzięki.

Zrobiłem to co nakazał mi Cil. Jednak pod tą postacią ciężko było mi unieść duży, metalowy klucz. Trochę się namęczyłem, żeby wziąć to moimi zręcznymi, ale też trochę wątłymi nóżkami, ale jakoś mi się to udało. Niestety, nie na tyle szybko, aby nie zostać zauważonym. Przynajmniej tak myślę, chociaż ojciec mógł nie zwrócić na mnie uwagi.

—To dziecko mnie kiedyś wykończy.— usłyszałem ciche zawodzenie taty.

Wychodzi na to, że mnie widział, a to dla mnie bardzo niekorzystna sytuacja. Domyśli się, że zabrałem mu klucz. Zostało mi chyba jedyne z możliwych wyjść. Kiedy tylko znaleźliśmy się z Cil'em w pokoju, wręczyłem mu klucz, wyrzuciłem go za okno i je zamknąłem. Szybko podbiegłem do półki na książki, wyciągnąłem z niej coś kompletnie losowego i usiadłem przy biurku.

—Goth.— dwie minuty po tym jak wykonałem wszystkie czynności, usłyszałem skrzypnięcie drzwi oraz głos ojca— Mówiłem ci wiele razy, że nie masz wstępu do mojej pracowni.

—Nie rozumiem o czym mówisz.— oderwałem wzrok od książki— Przecież nie byłem w pracowni. A tak właściwie, to od kiedy przestałeś mnie ignorować? Coś przegapiłem?— otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale darował sobie.

—Zjaw się na obiad. Dzisiaj ostatni posiłek przed powrotem Lorda Fallacy'ego.— odrzekł, przy okazji wychodząc z komnaty.

—Zjawię się.— powiedziałem do już zamkniętych drzwi.

—Ale ty masz paskudny charakter.— nie wiem jakim cudem, ale w moim pokoju zjawił się Cil— Nie powinieneś odzywać się w taki sposób do swojego ojca.

—Ale ja przecież nic takiego nie powiedziałem.— wyciągnąłem rękę przed siebie— Masz ten klucz? Jeśli teraz tam nie wejdziemy, nie zrobimy tego nigdy.

—Gdzie jest „tam"?

—Jedyne miejsce poza pracownią taty, do którego nie mam wstępu.— pokój z wiecznie zamkniętymi drzwiami w końcu jest na wyciągnięcie ręki. Jestem pewny, że nie strzegłby tego klucza tak bardzo, jeśli nie chodziłoby o te drzwi - największą tajemnice naszego zamku.

[Perspektywa - Cil]

Hm... sytuacja zaczyna robić się nieciekawa. Przybyłem do tego zamku, aby szkolić Goth'a w umiejętnościach fizycznych i magicznych godnych jego statusu, jednak jak narazie pełnię funkcję niańki nierozgarniętego emocjonalnie dziecka. Chociaż w ich aktualnym sporze obydwoje mają trochę racji. Goth nie powinien interesować się wszystkim co usłyszy, a tym samym ściągać na siebie kłopoty, ale Reaper nie powinien ukrywać przed nim tak ważnej sprawy. Ta sytuacja może skończyć się naprawdę nieciekawie.

Razem z Goth'em przedostaliśmy się do starej komnaty Reaper'a i Geno - czyli jedynego miejsca, które nie zostało odrestaurowane po wypadku, który zdarzył się dziewięć lat temu. To trochę smutne przebywać tutaj, kiedy ma się świadomość tego co zaszło w tej sypialni (i nie, nie mam na myśli zrobienia tej bździągwy, która koło mnie stoi). Jednak nieświadomy Goth z zainteresowaniem przyglądał się wszystkim połamanym meblom, podpalonym zasłonom, zadrapaniom i wielu innym rzeczom. W końcu i natrafił wzrokiem na starą, okurzoną kołyskę stojącą w rogu. Reaper nie zabrał z tego pomieszczenia absolutnie żadnej rzeczy. Hej, czy oznacza to, że wisi tutaj gdzieś nasz portret rodzinny? W chwili, w którym o tym pomyślałem, Goth zwrócił na niego uwagę.

—Wszystkie portrety w zamku są z czasów, w których umiałem już samodzielnie siedzieć.— wpatrywał się w Reaper'a, który trzymał go na rękach, a następnie jego wzrok został skierowany ku osobie w białym płaszczu, czerwonym szaliku, z gigantyczną szramą przechodzącą wzdłuż żeber— Dlaczego Geno był ranny?

—Podczas jednej z potyczek, Gerson zadał mu cios zatrutym ostrzem.— spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem na twarzy, a ja dopiero w tamtej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że nie zaprzeczyłem obecności Geno na obrazie. He he... Reaper mnie zabije.

—Cil. Goth.— o, o wilku mowa, a w zasadzie to nietoperzu— Ile razy ci mówiłem, że nie wolno tu wchodzić?!— zwrócił się do syna— Ignorujesz moje zakazy, nie słuchasz się mnie, robisz wszystko, żeby wytrącić mnie z równowagi.—czuć było od niego tą bijącą wściekłość. Swoją drogą nie tylko od niego. Goth też już zaciska dłonie w pięści— W tym momencie wracasz do swojej komnaty.

—Nie!— w końcu i Goth postanowił się odezwać. Czy to jest dobry moment na taktyczny odwrót?— Nigdy mi o niczym nie mówisz! Okłamujesz mnie!

—Robię to wszystko, żeby cię chronić! Kiedy w końcu to do ciebie dotrze?! Istnieją rzeczy, które nie powinny cię interesować!

—Tak jak ciebie nie interesuje moje zdanie, prawda?!— po tym krzyku Reaper złapał Goth'a za ramię i siłą wypchnął z pokoju. Kiedy już zatrzasnął przed nim drzwi, oparł się o nie i cicho westchnął. Chciałbym wiedzieć co siedzi teraz w jego głowie. Tak właściwie to... łatwo mogę to sprawdzić.

~Ile ja bym dał, żeby Geno był tu z nami...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro