Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-3- Adopcja

[Perspektywa - Palette]

Mój błogi sen przerwały dziwne hałasy dobiegające zza drzwi. Rozumiem, że w takim miejscu jak te, o ciszy można jedynie pomarzyć, ale w środku nocy zazwyczaj było w miarę cicho. A sądząc po widokach za oknem, mamy właśnie taką porę. Trochę zdenerwowało mnie to, że zostałem bezczelnie obudzony, jednak nie przestraszyłem się tymi dziwnymi dźwiękami, na tyle aby chcieć sprawdzić co je wywołało i czy nie jest to niebezpieczne, jak mam w zwyczaju robić od około dziewięciu lat. Nie przypominało to krzyku, lecz dość nieporadne szepty i chichoty. Najpewniej Amethyst i Lucie znowu się bawią.

Miałem zamiar pójść tam do nich i zwrócić im uwagę, ale zapomniałem o dość znaczącym szczególe. Nie mogę. Choćbym nawet chciał. Po odejściu Pana Rêver, Eterna wróciła do mojego pokoju i wytłumaczyła mi dlaczego nie mam czucia w dolnych kończynach. Jeden z wilków przegryzł mi dolny odcinek kręgosłupa i jeśli mój organizm sam z tym sobie nie poradzi, zostanę częściowo sparaliżowany już na zawsze. Ale jestem dobrej myśli! Jeśli będę przekonany, że odzyskam władzę w nogach, na pewno tak się stanie.

Nie mam co ze sobą teraz zrobić. Po tak intensywnym rozmyślaniu nad swoim losem, całkowicie się rozbudziłem i najpewniej już nie uda mi się zasnąć. W sumie jedyne co ostatnio robię to leżenie w łóżku, więc to chyba nie ma znaczenia, o której znowu się położę. Myślę, że jeśli zapalę świeczkę w pokoju, nie obudzi to Sprinkle. Ogień jednej świeczki nie jest taki mocny, a przynajmniej poczuję się trochę raźniej.

Wyciągnąłem dłoń w kierunku szafki, na której leżały zapałki. Jednak nie było to tak proste jak mi się wydawało. Okazało się, że leżą za daleko, albo ja mam za krótką rękę. Jedno z dwóch. Postanowiłem przesunąć się na skraj łóżka, jednak szybko tego pożałowałem, bo kiedy tylko znowu wyciągnąłem rękę przed siebie, upadłem i z hukiem poleciałem na podłogę. Ugh... jak dobrze, że moja miednica już się zrosła.

—Sprinkle, pomożesz mi wstać?— zapytałem, będąc pewny, że hałas, który narobiłem, obudził mojego przyjaciela— Sprinkle?— powtórzyłem, kiedy nie otrzymałem odpowiedzi— Czy ciebie tutaj nie ma?

Naprawdę go tutaj nie ma? W takim razie gdzie on jest? Odkąd straciłem pełną sprawność przesiaduje ze mną cały czas. Pomijam już fakt, że od dziewięciu lat mieszkamy w tym samym pokoju.

—Palette!— po jakiś pięciu minutach zawitał do naszego pokoju. Możliwe, że usłyszał ten dźwięk jeśli był blisko, albo był na parterze—Upadłeś? Oczywiście że upadłeś. Przecież byś tu nie leżał jakby było inaczej. Złamałeś sobie coś? W sumie to nogi masz już połamane.— zaczął panikować. To nawet zabawne.

—Może po prostu pomóż mi wstać.— powiedziałem lekko się śmiejąc.

—Tak! To dobry pomysł!— na początku nie wiedział jak ma się do tego zabrać, ale po zapewnieniu, że nie rozpadnę się, kiedy mnie dotknie, wziął mnie na ręce i bez większego wysiłku odstawił na łóżko.

—Hej, co robisz?— zapytałem, kiedy wszedł mi do łóżka.

—Pilnuję, abyś nie spadł już więcej. Nie przesadzaj, nie pierwszy raz śpimy w jednym łóżku.

—Ale wtedy byliśmy mniejsi i to jednoosobowe łóżko było w sam raz, teraz jest trochę ciasno i boję się, że spadnę przez ciebie.—złapał mnie w talii i przycisnął do siebie— Lepiej?

—Teraz będzie mi trochę gorąco.

—O nie! Panie Marudo, co zrobiłeś z Palette?

—Może faktycznie ostatnio mam nienajlepszy humor.— wtuliłem się w jego żebra. W zasadzie takie przytulanie jest naprawdę miłe. Jak byliśmy młodsi Sprinkle cały czas się do mnie tulił. W zasadzie to nie tylko do mnie.

—Dziękuję ci.— wyszeptał.

—Za co?— trochę mnie to zdziwiło.

—Za to, że jesteś ze mną. I zawsze mogę na ciebie liczyć.—nie podoba mi się to co mówi. W normalnych okolicznościach może byłoby to normalne, ale zważywszy na sytuację i ton jego wypowiedzi, zaczyna brzmieć to jak pożegnanie.

—Coś się stało? I nie kłam. Za dobrze cię znam, wiem kiedy kłamiesz.

—Zastanawiałeś się może nad tym gdzie byłem tak długo?— przytaknąłem—Podpisywanie wszystkich formalności się przedłużyło. Palette... ja... ech... wracam do domu. Prawdziwego domu.— c...co? Takiej informacji się nie spodziewałem— Wiem, że pewnie wiele pytań ciśnie ci się na usta. Ja też tak miałem parę godzin temu. Kiedy trafiłem tutaj miałem dwa lata, a Fury miał roczek. Nie pamiętałem twarzy swoich rodziców, ani tym bardziej tego dlaczego nie mogłem spędzić z nimi swojego dzieciństwa. Dowiedziałem się dzisiaj, że tata Dust wyszedł z więzienia i chce mnie zabrać do siebie. Normalnie Eterna by się nie zgodziła, ale okazało się, że dostał karę za niewinność dopiero po czternastu latach wszystko zostało wyjaśnione.— odsunąłem się od niego, żeby mimo mroku popatrzeć w jego oczodoły. Jednak on chyba źle to zinterpretował, ponieważ kiedy tylko zmieniliśmy pozycje, on bardziej się spiął— Palette... ja...

—Jak się z tym czujesz?— zamilkł na chwilę— To na pewno świetne uczucie poznać swojego tatę!

—Palette, kiedy zmieniasz w taki sposób ton wypowiedzi, znaczy to, że jesteś smutny.— eh... zapomniałem, że to znanie się na wylot działa w obie strony— Nie udawaj podekscytowanego, wiem, że jesteś na mnie zły.

—Nie jestem!— krzyknąłem, a po chwili usłyszałem głośne pukanie w ścianę dzielącą nasz pokój z pokojem Luxath'a. Ups.— Nie jestem zły, może trochę smutny.— zacząłem półszeptem— To chyba normalne, że będę tęsknił za wspólnymi śniadaniami, spaniem w jednym pokoju i zwalaniem na ciebie sprzątania. Ale każdy z nas oddałby wszystko, żeby zobaczyć się ze swoimi rodzicami. A tobie się to udało. Przecież to powód do radości.

—Chyba tak.— usiadł na skraju łóżka i popatrzył się w podłogę— Ale tak szczerze to całą radość, przysłania mi strach. Przecież to dla mnie całkiem obcy mężczyzna, w dodatku siedział w więzieniu.

— Sam mówiłeś, że za niewinność.

—Sam fakt jest dość przerażający.— westchnął— Jest jeszcze jedna sprawa. On wie o śmierci Fury'ego, czy będę musiał sam mu o tym powiedzieć?

—Sprinkle.— położyłem mu rękę na ramieniu— To twój tata, a to powinno być dla ciebie najważniejsze. A to, że po ciebie wrócił, a nie uciekł, pokazuje że bardzo mu na tobie zależy. Skup się na tym, a wszystko będzie dobrze. Obiecuję.

Okazało się, że Sprinkle przeprowadza się już jutro rano. W takich okolicznościach, nie było nawet mowy o pójściu spać. Co prawda pewnie będzie nas odwiedzał (a przynajmniej mam taką nadzieję), w dodatku będziemy widzieć się na codziennych treningach, ale chciałem nacieszyć się pozostałym czasem, który spędzi jako mój współlokator. Resztę nocy spędziliśmy na rozmawianiu o rzeczach ważnych i ważniejszych. W szczególności wspominaliśmy nasze wszystkie wspólne przygody i polemizowaliśmy na temat jaki może być jego tata. Wszystko minęło tak szybko, że nawet nie zdałem sobie sprawy kiedy nastał świt.

Kiedy tylko Eterna zawitała do nas, od razu zauważyła, że odpuściliśmy sobie spanie. Jednak od pouczenia nas, że „łowca zawsze powinien być w pełni sił", ważniejsza była informacja, że ojciec Sprinkle jest już na dole. Tak szybko? Dopiero co słońce wzeszło. Jak widać bardzo mu zależy na spotkaniu się z synem.

Mój już były współlokator stwierdził, że nie mogę przegapić tak ważnej chwili w jego życiu i muszę iść tam z nim, nawet jeśli nie jestem w stanie. Po krótkiej naradzie wzrokowej z Luxath'em, który „przypadkiem" szedł korytarzem i zauważył otwarte drzwi, postanowili, że nieproszony jegomość zaniesie mnie na dół. Protestowałem ile mogłem, ale w moim obecnym stanie, mają nade mną sporą przewagę. Ha! Jeszcze zobaczycie kiedy będę mógł ruszać nogami. Skopię wam wszystkim miednice!

Przez całą drogę Sprinkle wydawał się jednocześnie podekscytowany i przerażony. Z wrażenia prawie wywrócił się na schodach. Prawie, ponieważ w ostatniej chwili, Luxath pociągnął go za kaptur od jego peleryny i rzucił zdaniem „Nie potrzebujemy kolejnej kaleki do kompletu". To nie było uprzejme, ale tak właściwie to ma rację.

Tata Sprinkle siedział na kanapie w salonie i patrzył się na swoje dłonie. Po jego wyrazie twarzy, dało się stwierdzić, że był równie zestresowany co jego syn. Może nawet bardziej. Cała nasza trójka stała w milczeniu i czekała na jakikolwiek ruch Sprinkle, który w tamtym momencie stał i nic nie robił.

—Ehm!— Luxath odchrząknął, a kiedy tylko nasz tak jakby gość zwrócił na nas uwagę, Luxath odszedł parę kroków. Za to ja posłałem w stronę przyjaciela pokrzepiające spojrzenie.

—Witaj... tato.

—Sprinkle.— mężczyzna wstał z miejsca i podszedł do syna. Kiedy tylko znalazł się blisko, objął go. Nasz towarzysz nie wiedział na początku jak zareagować, ale po delikatnym uśmiechu, odwzajemnił uścisk.

Tak właściwie, to z wyglądu byli do siebie dość podobni, jeśli można ocenić szkielet z wyglądu. W zasadzie to szkielety różnią się jedynie kolorami magii i, co za tym idzie, różnych części ciała takich jak język czy źrenice w oczodołach. Ich magia miała dokładnie taki sam odcień fioletu. W dodatku styl ubierania mieli również podobny. Kiedy Sprinkle nie jest ubrany w strój łowcy, zazwyczaj ubiera się dość luźno, a jego charakterystyczną cechą jest peleryna z kapturem, który całe życie naciągnięty ma na głowie. Ubiór jego ojca również zgadza się z tym opisem.

—Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem.— z jego oczodołów, zaczęły lecieć fioletowe łzy— Przepraszam.— zaśmiał się i starł je z twarzy— Tyle przygotowywałem się do tej rozmowy, a nie poszło to tak jak chciałem.

—Spokojnie. Mną też targają różne emocje. W zasadzie nawet nie wiem co mógłbym powiedzieć.— Sprinkle również się zaśmiał.

—Wyrosłeś.

—Czternaście lat to trochę sporo.

—Tak, wiem... przepraszam.

—Nie przepraszaj, wiem, że to nie twoja wina.— niespodziewanie, tym razem Sprinkle przytulił swojego ojca— Tak się cieszę, że po mnie wróciłeś. Po tym jak Fury mnie zostawił, myślałem, że nie mam już nikogo.— jego tata zaczął głaskać go po głowie przez kaptur.

—Tak, wiem. Zostałem poinformowany o tym co stało się z Fury'm.— odwrócił wzrok w bok— Ale ja jestem tu z tobą i obiecuję, że już zawsze będę.— jego wzrok zawiesił się na Eternie.

—To takie słodkie, że za chwilę się porzygam.— Luxath szepnął i skoncentrował moją uwagę na siebie.

Tak, to naprawdę słodkie. Zwłaszcza to, że Sprinkle się popłakał, a jego tata teraz nieporadnie próbuje go pocieszyć. Ten widok sprawia, że znacząca część mojej duszy jest teraz szczęśliwa. Oczywiście również czuję się w pewnym stopniu zazdrosny. W końcu, tak jak mówiłem, każdy z nas marzy, żeby z powrotem żyć szczęśliwie ze swoimi rodzicami. Ja chciałbym chociażby ich spotkać, zapytać dlaczego mnie zostawili. Ale obawiam się, że nigdy nie uda mi się tego dowiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro