35
- Nie, proszę - jęknął Stiles. Pochylał się nad nim doktor Taylor ze strzykawką. Teraz zaczął się naprawdę bać.
- Nie martw się, kochanie. Najpierw cię uśpimy, a dopiero później będziemy eksperymentować.
Wyrywał się i krzyczał, ale nikt nie przybiegł mu z pomocą. Był w sali Iris, z zakratowanymi oknami i z zamkniętymi drzwiami. Był też przywiązany grubym sznurem do łóżka.
Nie chciał poznać jej historii. Była pełna bólu i smutku, a on chciał być szczęśliwy. Z Derekiem, Isaaciem, Scottem, tatą, Melissą... Zaczął się obawiać, że jego guza mózgu nigdy nie było.
Doktor Taylor wykonał zastrzyk i po chwili Stiles już spał.
*
- Iris, idziemy.
Stilinski otworzył oczy. Zobaczył przed sobą jakąś pielęgniarkę.
- Nie mogę - wyszeptał. Bolało go całe ciało, które nadal wyglądało jak jego własne. Te same małe dłonie, krótkie nogi. Tylko to mu zostało, nie musiał myśleć o sobie jak o dziewczynie.
- Oczywiście, że możesz! - warknęła pielęgniarka i szarpnęła go za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia.
Stiles poczuł łzy w oczach i wiedział, że niedługo normalnie się popłacze.
Kiedy stanął przed swoim lekarzem, omal nie zemdlał ze strachu. To było nowe i nie wiedział jak to możliwe, że widział wszystko. Przecież powinien leżeć w swojej sali, a nie iść na eksperyment do jakiegoś psychopaty.
Spojrzał na niego ze strachem. W jednej ręce trzymał nóż, a w drugiej małą, szklaną buteleczkę.
- Nie - powiedział, zaczynając się wyrywać. Oni nie mogli tego zrobić.
Uderzył kobietę z łokcia w brzuch i zaczął biec do wyjścia. Wiedział, że było to bardzo lekkomyślne z jego strony, ale strach przejął kontrolę nad jego ciałem.
Ucieczka prawie mu się udała, gdyby nie ogromny pielęgniarz, który zatrzymał go przed samymi drzwiami.
Chłopak szarpał się i starał uciec, ale mężczyzna był ogromny. Unieruchomił go tak, że Stiles ledwo oddychał.
- Oj, Iris. Wydaje mi się, że elektrowstrząsy powinny pomóc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro