Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Wstajemy! Wstajemy! - powiedział książę, odsłaniając zasłony aby promienie letniego słońca rozświetliły pomieszczenie. Lecz jako reakcje otrzymał tylko pomruki, a Is rzuciła " jeszcze pięć minut mamo...". Uśmiechnął się pod nosem, w końcu jego plan się uda i od chrząknął.
- WSTAWAĆ!- ryknął. A dziewczyny stanęły przed nim prosto jak struny.
- Nie mogę was obudzić do pół-godziny - to była jego standardowa zagrywka. - Ileż można spać!
Po tych słowach wyszedł i trzasnął drzwiami. Uśmiechnął się szerzej. Dawno nie miał okazji aby kogoś tak obudzić. Jego córki już od dawna się na to nie nabierały. A syn był na tyle dorosły by wstawać wcześniej. Czasem sam robił ojcu taki żart lecz szybko się przekonał, że to zły pomysł.

Tym czasem przyjaciółki stały obok siebie nadal niewiedząc co się dzieje. Po chwili drzwi uchyliły się i do pokoju weszła smukła dziewczyna w ich wieku. Poparzyła na ich zdezorientowane miny i wiedziała co się stało.
- Jak się spało? - uśmiechnęła się pełnymi ustami.
- Świetnie, No przynajmniej do pewnego momentu. - powiedziała Is ziewając głośno. Alice tymczasem przyglądała się gościowi. Była jej wzrostu, w zielonych oczach błyskały jej iskierki rozbawienia. Długie, falowanie, czarne jak noc, włosy opadały na jej ramiona. Innymi słowy była bardzo ładna. Ubrana w biało-złotą koszule nocną, stała i uśmiechała się do przyjaciółek. Alice domyślała się kto to, lecz zignorowała to i podeszła do niej:
- Chyba nas sobie nie przedstawiono. Jestem Alice - powiedziała wyciągając rękę z uśmiechem.
- Rosie - potrząsnęła ręką dziewczyny.
"Wiedziałam" pomyślała. Dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę przyjaciółki.
- A to jest Is - na ten gest Rosie zachichotała.
Alice odwróciła głowę i potrząsnęła ją z dezaprobatą. Podeszła powoli do śpiącej Isabelli. Lecz w połowie drogi wpadła na lepszy pomysł.
- Choć ze mną - powiedziała do Rosie i wyszły. Gdy tylko zamknęły drzwi spytała
- Macie gdzieś tu kominek?
- Tak, u mnie w pokoju, ale po co....
- Powiem ci później.
Rosie z natury ciekawa, zaprowadziła Alice do swojego pokoju, który nie różnił się prawie w ogóle od pokoju jej ojca poza tym że miała kominek.

Kominek jak kominek. Cały ceglany z niską żelazną kratą, obok stał stojak na przyrządy do czyszczenia go. Pogrzebacz, zmiotkę i szufelkę. Alice rozejrzała się i westchnęła.
- Czym gasicie ogień?
- No, wodą... - po chwili zrozumiała o co chodzi. - Może służące zabrały wiadro aby je napełnić.
- Cóż, trudno. Trzeba będzie poradzić sobie konwencjonalnymi sposobami. Wracajmy.
Wyszły na korytarz i powróciły do pokoju w którym spały dziewczyny. Drzwi były uchylone. Isabella nadal spała. Rosie wchodziła pierwsza. W ostatnim monecie Alice zauważyła, że Is ma przymknięte oko a Annabel siedzi na parapecie z szerokim uśmiechem i zrozumiała co się dzieje.
- Czekaj! - krzyknęła, ale za późno. Rosie otworzyła drzwi i spadł na ną kubeł zimnej wody. W tym momencie wydarzyło się coś dziwnego. Alice przyspieszyła nagle, złapała wiadro i znalazła się przy Is. Rosie stała skulona pod drzwiami. Gdy po chwili nic się nie działo, wyprostowała się i rozejrzała zdezorientowana. Isabella siedziała, patrząc na Alice szeroko otwartymi, brązowymi oczami.
- Co to było? - spytała.
- No właśnie? - dodała Rosie
- Ja... niewiem - odparła równie zkołowana , ale nie na tyle aby nie oblać Is. Ta zrobiła zażenowaną minę i udała, że nic się nie stało. Nagle Annabel zauważyła niebieskie światło pochodzące z kieszeni Alice. Wleciała do niej i wyjęła Złoty Naszyjnik. Dziewczyny były zadziwione, że tak niewielka istotka była wstanie unieść przedmiot takiej wielkości praktycznie bez problemu. Wróżka położyła amulet w ręku Alice. Szafir emanował błękitną poświatą.
- Jest ciepły - stwierdziła.
- Skąd go masz? - spytała się Rosie.
Przyjaciółki popatrzyły po sobie, a Is kiwnęła głową. Alice usiadła i oznajmiła:
- Widziałaś już za dużo aby to ukrywać, ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuje! - powiedziała z powagą i też usiadła.
- Dobra wiec to było tak...

-Faktycznie dziwne - stwierdziła Rosie gdy Alice skończyła. - Co z tym zrobisz?
- Jeszcze niewiem. Narazie go zatrzymam - oznajmiła i schowała klejnot do kieszeni.
Gdy dziewczyny rozmawiały, rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju weszła matka Alice.
- Nie śpicie? - spytała a gdy zobaczyła Rosie, uśmiechnęła się - Widzę, że poznaliście się z księżniczką.
- Jaką księżniczką?! - Is spojrzała na Alice, a ona tylko ukryła twarz w dłonie. Annabel zachichotała zakrywając usta. Rosie nachyliła się lekko w jej stronę.
- Chyba chodzi jej o mnie.
Is otworzyła szerzej swe i tak duże brązowe oczy. Alice tymczasem prowadziła rozmowę z matką.
- Odpowiadając na twoje pytania. Tak, nie śpimy, książę zadbał o to. I tak poznaliśmy księżniczkę. No przynajmniej ja, ją poznałam. - mówiąc to spojrzała z przekąsem na Is która nadal nie mogła uwierzyć w to że Rosie jest księżniczką. Anna również przyjrzała się jej i zauważyła dość istotny fakt:
- Isabello, czemu jesteś cała przemoczona? - spytała. Alice pokazała aby ta ucięła rozmowę. Lecz Is w geście zemsty powiedziała.
- Alice postanowiła mnie obudzić - stwierdziła niewinnym głosem. Sama zainteresowana przewróciła oczami i odwróciła się do matki z promienistym uśmiechem. Ta zgromiła ją wzrokiem, a Alice zrobiła skruszoną minę. Jak widać matka robiła na niej większe wrażenie niż ojciec. Może dlatego, że dla ojca była oczkiem w głowie i mogła robić prawie wszystko co chciała. Natomiast od matki dostała pare razy chochlą po głowie.
- Przepraszam - wymamrotała.
- Chodź dziecko, przebierzesz się.
Annabel usiadła na ramieniu Is i wychodząc z pokoju Anna powiedziała:
- Będziesz musiała mnie przedstawić swojej nowej przyjaciółce.
Kiedy zamknęły się drzwi Alice pomyślała tylko "Warto było". Zostały same z Rosie która przyglądała się z uśmiechem całej scence od dłuższego czasu.
- Dobra, skoro Isabella się przebiera, zróbmy to samo - zaproponowała.
- Ale ja nie wzięłam żadnych ubrań - próbowała tłumaczyć Alice.
- Nie szkodzi! Mogę ci pożyczyć swoje - powiedziała Rosie i dodała ciągnąc ją za rękę - No chodź!

Is i Alice resztę dnia przygotowywały się do uczty. Chodziły po zamku rozmawiając z Rosie. Bardzo polubiły księżniczkę, była zupełnie inna niż sobie wyobrażały. Nie wywyższała się, słuchała, biegała, śmiała się i lubiła robić żarty innym. Była taka jak one.
I tak samo jak dla nich, ojciec również stawał dla niej na głowie. Miała ona starszego brata oraz siostrę bliźniaczkę. Rosie i Sofie były praktycznie identyczne, lecz jeden szczegół je różnił. Sofie miała, co bardzo dziwne, niebieskie oczy. Najwyraźniej Rosie miała oczy matki a Sofie ojca. Alice poznała Sofie gdy przebierały się w pokoju jej siostry. W pierwszej chwili udawała, że jest swoją siostrą lecz nasza bohaterka spostrzegła iż jest coś nie tak i jak gdyby nigdy nic podeszła do niej podając rękę:
- Alice - powiedziała uśmiechnięta.
- Sofie - odwzajemniła uśmiech, wiedziała, że została odkryta wiec nie było potrzeby udawać. Cały dzień zleciał dziewczynom na rozmowach o wszystkim.

Wieczór przyszedł szybko. Alice w raz z Is i Annabel na ramieniu poszły do swojego pokoju aby przygotować się do balu. Gdy otworzyły drzwi, zobaczyły co ubiorą na ucztę. Is dostała suknie koloru szmaragdowej zieleni, ozdobioną szlaczkami przypominającymi winorośla wyszytymi złotymi nićmi. Obok niej stały buty tej samej barwy. Natomiast Alice dostała suknie ze swojego snu. Błękitna niczym morze, ozdobiona szmaragdami z szeroką spódnicą. Buty były granatowe. Dziewczyny stały przez chwile z rozdziawionymi ustami. Annabel siedziała lekko naburmuszona bo sama nic nie dostała. Przyjaciółki wyjaśniły jej, że i bez wymyślnych sukni wyglada czarująco co ją trochę udobruchano. Po jakimś czasie dziewczyny doszły do wniosku, że chyba pora je założyć. Po półgodzinie, z pomocą przyjaciółki, Is była gotowa. Alice, jednak musiała ubrać się sama, bo zawiązała gorset przyjaciółce tak ciasno, że ta ledwo oddychała. Na całe szczęście w tym monecie weszła Sofie i pomogła Alice.

- No dobra, odwróć się! - rozkazała Sofie. Alice obróciła się.
- Jeszcze czegoś mi tu brakuje...- powiedziała księżniczka.
Annabel podała Alice Złoty Naszyjnik, a ta go założyła.
- Idealnie - stwierdziła stylistka.
W tym momencie do pokoju weszła Rosie.
- Teraz wyglądacie lepiej od nas! - powiedziała. Bliźniaczki miały ubrane identyczne suknie ze srebrnego aksamitu, złote buty i rubinowe kolczyki.
- No dobra pora iść! - zawołała Isabella.
" Raz skosie śmierć" pomyślała Alice która nie lubiła takich spotkań. Otworzyła drzwi i wyszła odważnie, za nią szły siostry, a na końcu, lekko zdziwiona zachowaniem swej przyjaciółki, Is z małą wróżką na ramieniu.

Przed drzwiami do sali stał szambelan witający gości. Był to starszy człowiek który prawie już wyłysiał, lecz po jego szerokich ramionach widać było, że za młodu był wojownikiem. Gdy zobaczył siostry, ukłonił się nisko.
- Panienki Rosie i Sofie, panienko Alice oraz jak mniemam panna Isabella. - Każda z wymienionych dziewczyn dygnęła gdy padło jej imię. - Czy mam zapowiedzieć, przybycie?
- Dziękujemy Geraldzie, nie trzeba. - odparła Rosie. Zaszczytna rola która przypadła mu w udziale, wymagała aby witać uczestników balu, wiec nie miał wiele czasu na rozmowy.
- Panie wybaczą, lecz muszę powrócić do swoich obowiązków.
- Oczywiście, do zobaczymy się później. Bywaj.

Gdy weszły na sale biesiadną, ciepło uderzyło z przyjemnym powiewem. Uczta wyglądała jak we śnie Alice, czym ona sama nie była zaskoczona. Lecz w tym przypadku wszędzie było pełno ludzi. Wszyscy zamilkli gdy zobaczyli córki gospodarza. Wśród biesiadników poszedł szmer zdziwienia gdy ujrzeli piękną Isabell. Jednak największą furorę robiła Annabel. Ta z natury nieśmiała ukryła się za długimi brązowymi włosami Isabelli. Była pierwszą wróżką w historii która uczestniczyła podczas takich uroczystości. Goście siedzieli przy stołach, rozmawiali, śmiali się, szeptali, jak to na uczcie. W rogu stali bardowie i trubadurzy grający jakaś skoczną piosenkę.
- Zawsze myślałam że na balach jest wykwintne jedzenie i nudna muzyka - powiedziała lekko zaskoczona Isabella
- To w większości prawda, ale nasz ojciec woli jednak muzykę bardziej... ludową - powiedziała Sofie.

Przyjaciółki szły przez sale obok stołów, podziwiając potrawy które wyglądały przepysznie. Duszona dziczyzna, kaczki, gęsi, pasztety z gołębi, schab ze śliwką, proste ziemniaki i wykwintne piure. Wszystko ozdobione kolorowymi warzywami. W złotych dzbanach stały wina z różnych krain. Apardzkie Złote, Białe z Apenio oraz czerwone z Cordeall. Służba rozlewała po kuflach także piwa tak różne, iż braknie tu miejsca aby je wymieniać. A jak ktoś nie pił alkoholu? Nie było problemu, soków było co niemiara, znalazło się nawet kilka egzotycznych napoi: kawa, grzaniec z imbirem czy nawet, parzona z suszonych liści, herbata. Każdy znalazł coś dla siebie, nie zależnie od gustu.

" To musiało kosztować fortunę" pomyślała Alice. I faktycznie miała racje. Była wojna i takie uczty były tym bardziej kosztowne. Lecz wojna również przynosiła dochód, plądrowane wsie, miasta, jeńcy z których można zyskać spory okup, oto źródła pieniędzy za które zrealizowano te zabawę.

Dziewczyny jednak szły dalej w górę stołu, aż dostały się do swych miejsc. Wszystkie cztery siedziały na podwyższeniu, Is z brzegu, dalej Alice, Sofie i Rosie. Ku zdziwieniu Isabelli, obok księcia, który siedział u szczytu stołu, znajdował się Horace, dowódca straży. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to ma sens. Ożenił się, został kapitanem, a to na dodatek w wieku zaledwie osiemnastu lat.

Gdy wszyscy goście się zebrali, władca wstał, a razem z nim cała sala, wzniósł kielich i powiedział.
- Chciałbym was wszystkich powitać na tej jakże skromnej uczcie. Nie przedłużając mej nudnej przemowy; chce wznieść toast. Za Cesarza!
- Za Cesarza! - krzyknęła cała sala. Cała sala bez dwóch osób, posłów z Teutonii, którzy teraz stali z kielichami milcząc uporczywie.

Nagle całą sale wypełnił huk uderzenia. Ściany zatrzęsły się, a z sufitu poleciał tynk. Horace przeszedł przez sale szybkim krokiem i podszedł do okien.
- Chyba mamy nieproszonych gości.

===

Tum, tum, tuuum!
Akcja narasta! Jak się podobało? Ja osobiście miałem sporo frajdy podczas opisywania uczty i strojów bohaterek. Nawet narysowałem suknie Alice, oraz tytułowy złoty naszyjnik, ale mój brak talentu prawdopodobnie zniszczył by wyobrażenie części z was wiec go tu nie umieszczę. ;)
Rozdział specjalny w połowie gotowy wiec powinienem się wyrobić do Wielkanocy. WildAntka posunęła mi pomysł który wykorzystałem w połączeniu z moim autorskim za co wielkie dzięki. Coś jeszcze? Hmmm...

Mózg: Może przestaniesz już pierdzielić i zakończysz te ogłoszenia?

Całkiem niezły pomysł mózgu! Dzięki.

To chyba na tyle. Tak wiec do następnego.

Bywajcie

Suchy_Andrzej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro