Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

[Nie wiedziałem jaką muzykę wstawić, więc nie wstawiłem żadnej.]

Catherine oraz Daniel jechali koło siebie w niezręcznej ciszy. W dalszym ciągu podróżowali do Neubergu. Byli już naprawdę blisko, najwyżej jakieś dwie godziny drogi, a Daniel wydawał się coraz bardzie przygnębiony z  każdą chwilą. Wszystko zaczęło się tamtego dnia w karczmie. Do tej pory Księżniczka nie miała pojęcia co takiego zrobiła, że Książę się tak zasmucił. Tarn spojrzała na pierścionek który nosiła na lewej dłoni. Zawsze tak robiła, gdy nie wiedziała co dalej.

Przypominał jej o matce. Była wysoka, brązowo - włosa oraz kochająca. Totalne przeciwieństwo ich ojca, Króla Abelarda I. Niski, blond - włosy i zimny. Do tej pory Catherine zastanawia się jakim cudem udało mu się oczarować Anne. Traktował swoje dzieci z dystansem i chłodem. Zwłaszcza Samuela.

Zawsze wymagał od niego niemal niemożliwego. Chciał aby ten był najlepszy we wszystkim. Nie dziwota więc, że Samuel bardzo szybko zaczął się buntować przeciw ojcu. Anne zawsze starała się załagodzić te konflikty, lecz po jej śmierci, zarówno ojciec jak i brat stali się odlegli. Ten pierwszy zajął się rządzeniem i sprawami Królestwa, a ten drugi wyjeżdżał na sale tygodnie i miesiące do odległych krain. Jednak, gdy Samuel wracał, zawsze przywoził siostrze prezenty. To jakąś figurkę z Mauretanii, pierścień z Apardii, czy jak ostatnio, naszyjnik z dalekiego wschodu. Z krainy, o której Catherine nawet nie słyszała.

A jak jej brat zwiedzał świat, to ona musiała siedzieć w stolicy, przyjmować posłów, ładnie się uśmiechać, słuchać potrzeb ludu, i robić wszystko co powinna robić każda dobra następczyni tronu. Król Abelard I był dobrym władcą. I właśnie taki przydomek otrzymał. Dobry. Zawsze troszczył się o ludzi którymi władał. Spory starał się rozstrzygać sprawiedliwe, próbował zwalczyć przestępczość i zawsze pomagał ludziom, kiedy o to poprosili. Innymi słowy na swój przydomek zasłużył. Jednak zarówno Catherine jak i Samuel nie odczuwali jakoś tej dobroci. Dla swoich dzieci był wymagający i nie wybaczał im nawet najmniejszych błędów.

Catherine potrząsnęła głową i uśmiechnęła się pod nosem. Za dużo rozmyślała. Postanowiła się skupić na krajobrazie jaki widziała z siodła. A było na czym.

Las przez który jechali był naprawdę malowniczy. Pagórki, strumyki, śpiew ptaków, stukanie dzięcioła. Gdy przejeżdżali w pobliżu niewielkiego stawu, słychać było rechotanie żab. Słońce przebijało się przez coraz rzadsze korony drzew. I właśnie. Drzewa. Ich liście mieniły się ciepłe kolory jesieni. Część z nic już spadła tworząc pomarańczowo-złoty dywan przykrywający drogę.

- Powinnaś była zabrać coś cieplejszego. - powiedział książę, widząc jak Catherine dostaje gęsiej skórki. Kobieta zarumieniła się lekko. Totalnie nie spodziewała się, że mężczyzna coś powie.

- Masz racje. Mam futrzaną kamizelkę gdzieś w jukach. Jednak to nie pomoże ramionom - uśmiechnęła się i rozłożyła szeroko ręce. Aby zaakcentować wypowiedź. Twarz mężczyzny przeszyła powaga. Zatrzymał swojego czarnego ogiera. Zsiadł z niego i wyjął z juków biały płaszcz z wilków śnieżnych. Niezwykle drogi oraz rzadko spotykany. Catherine również zatrzymała Umbrę sama zeszła na ziemie, chcąc dowiedzieć się co robi mężczyzna.

Daniel wręczył jej płaszcz i powiedział:

- Dla twojego bezpieczeństwa, nie powinnaś ujawniać swego pochodzenia wszystkim na około. Weź ten płaszcz w brawach mojego rodu. Jeśli chcesz możesz udawać moją nową narzeczoną.

Catherine kompletnie zamurowało. Nie miała pojęcia jak zareagować. Najchętniej nie chciała udawać z tym narzeczeństwem, lecz wiedziała, że dla Daniela jest to bardziej delikatna sprawa. Wzięła delikatnie materiał od Księcia i oznajmiła:

- Jestem twoją dłużniczką.

Ten tylko uśmiechnął się smutno, jakby przypomniał sobie o czymś i wskoczył na rumaka. Gdy księżniczka założyła płaszcz, sama ruszyła na Umbrze za Danielem.

Wspinali się na niewielkie zalesione wzgórze. Jechali i jechali, a Catherine utwierdzała się w przekonaniu, że jazda na koniu w płaszczu jest głupotą. Krępował ruchy i przez niego jeździec wydawał się cięższy.

W końcu wjechali na sam szczyt i Cathernie zobaczył niemal cały Neutal z dość sporym zamkiem po środku. Był to Neuberg, a przynajmniej tak myślała. Jednak wydawał się większy niż opowiadali podróżni. Gdy jednak Cat przyjrzała się bliżej, zobaczyła, że spora cześć z budynków tak naprawdę była armią koczującą pod murami warowni.

- Wojsko już zebrane? - zdziwił się Daniel marszcząc brwi. Nie wiedział co o tym myśleć. Tylko on mógł wydać rozkaz aby podnieść chorągwie. Na proporcach wojska powiewał brązowy jeleń za zielonym tle, co wykluczało opcje zdobyć zamku przez Albrechta. No cóż, nie dowiedzą się o co chodzi stojąc na wzgórzu.

Droga do miasta trwała dobre dwie godziny. Widok coraz bardziej przypominał wielką rynnę w której się znajdowali. Gdy dojechali do pierwszych namiotów, okazała się, że aby przejść dalej, będą musieli iść pieszo, ponieważ drogi pomiędzy nimi były tak kręte, że manewrowanie po takim torze przeszkód to byłby prawdziwy koszmar.

Żołnierze którzy rozpoznali Księcia, kłaniali się i pozdrawiali go krótkim „Panie". A idącą obok Catherine, obdarzali spojrzeniem pełnym zdziwienia, a następnie speszonym ukłonem. Zaledwie po chwili kobieta zorientowała się, że chodzi o płaszcz. Podróży przez brązowo-zielone oraz nieliczne biało-złote namioty zajęła im dodatkową godzinę. Przed murami była jakieś dwa-trzy tysiące wojska, co stanowiło jakąś polowe wszystkich sił Heptarchii. Nie działo się najlepiej. Daniel zaklnął cicho pod nosem widząc kolory Pomereli w Neuberskim obozowisku.

Kiedy wreszcie udało im się dotrzeć do głównej bramy. Było jasne kto wywołał całe to zamieszanie.

Na dziedzińcu pełnym ludzi stała Caitlin we własnej osobie. W swojej dość standardowej pozie zatknęła kciuki za pas i czekała na gości. Kiedy tylko zasiedli z koni, oboje zostali zamknięci w uściskach.

Daniel nie mógł uwolnić się z objęć Rosie, lecz szczerze mówiąc, wcale nie próbował. Natomiast Catherine wtuliła się w ramie swojego brata i oboje płakali ze szczęścia.

Nic nie mówili, tylko cieszyli się chwilą. Po minucie lub dwóch, Samuel odsunął się od niej i spojrzał na nią z miłością.

- Nawet nie wiesz jak tęskniłem. - powiedział i pogładził ją po policzku. Cat jedynie uśmiechnęła się i przytuliła się do niego raz jeszcze. Ten jednak, raz jeszcze odsunął się od niej.

- Chodź, przedstawię was. - pociągnął nosem. Kobieta kiwnęła głową i podreptała za nim.

Jak się okazało, w Neubergu nie było wszystkich. William, Alice oraz Isabella zostali na Skelnage aby pomóc w przygotowaniach na Wyspach. Samuel i Caitlin, którzy po incydencie na uczcie byli nierozłączni, przybyli wraz z Rosie, aby zebrać wojska na kontynencie.

Cat zauważyła jak Samuel patrzy na Caitlin. Uśmiechnęła się pod nosem i półżartem rzuciła:

- Proszę, proszę, proszę. To jak kiedy ślub?

Caitlin natychmiastowo zaczęła piorunować ją wzrokiem, jednak Sam odpowiedział z identycznym uśmieszkiem.

- Mogę się spytać o to samo. - odparł. Księżniczka zarumieniła się pięknie i wybuchła śmiechem.

- Dobrze, że jesteś. - powiedziała. Nagle poczuła jakby ktoś uderzył ją w twarz. Jednak zamiast zdziwienia, odpowiedzenia tym samym czy krzykiem, Catherine uśmiechnęła się i powiedziała.

- Za tobą też tęskniłam Anne.

Wróżka nie odpowiedziała, tylko dalej była przylepiona do policzka Cat.

Gdy przyszedł czas aby przedstawić Rosie. Księżniczka Pomerelii przekrzywiła nieco głowę. Miała przed sobą, niską kobietę o dość twardych rysach, pięknych ciemnobrązowych oczach i falowanych włosach tego samego koloru. Na dodatek, miała płaszcz w barwach rodu Welf. Dziewczyną targały dość mieszane odczucia co do tego ostatniego szczegółu. Coś jej jednak mówiło, że się dogadają. Rosie spojrzała na swojego ojca ze zdziwieniem. Ten tylko posmutniał, co oznaczało, że dziewczyna miała rację.

- Czyli to już oficjalnie? - spytała. Nie za bardzo było wiadomo o co chodzi, lecz książę pokiwał głową.

- Ale co oficjalnie? - spytała zdezorientowana Cat.

- Zaręczyliście się. - odpowiedziała Rosie z lekkim uśmieszkiem. - Mamo.

===

Badum, badum.

Nie wielki zwrot akcji.

Jak się podobało?

Osobiście twierdzę, że ten rozdział wyszedł mi raczej średnio, lecz lubię fragment opisujący rodzinne zawiłości Sama i Cat.

Kolejny rozdział pojawi się zapewne za jakiś czas, więc polecam zajrzeć do drugiego projektu jaki obecnie prowadzę. Widmo - Mass Effect. Przedstawiam tam historie Komandor Shepard oraz jej przyjaciół.

Dobra koniec autopromocji. Idę pisać dalej póki wena się mnie trzyma.

Bywajcie
Suchy_Andrzej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro