Rozdział 34
[Dzisiaj niestety mnie mam żadnej muzyki. Jeden z najważniejszych rozdziałów, a ja nie mogłem nic znaleść. Głównie dlatego, że jest pomieszany emocjonalnie. No cóż. Wybaczcie. Następnym razem postaram się coś mocniej poszukać]
- Siadaj. - rozkazał William wskazując na krzesło. Byli w jednej z komnat gościnnych. Samuel wykonał polecenie i usiadł na drewnianym krześle. William wychyli się za drzwi i powiedział coś do służby. Gdy wrócił zasiadł na stołku i zwrócił się do Tarna.
- Opowiadaj. Co takiego się stało, że chciałeś zabić ostatniego członka rodziny jaki ci pozostał?
Gdy odpowiedziała mu cisza, a mężczyzna odwrócił wzrok w poczuciu winy, książę Heptarchii wziął wdech i spytał jeszcze raz.
- Co się stało? Nie jestem tu, żeby cię oceniać tylko wysłuchać i pomóc.
Samuel zawahał się lecz po chwili pokiwał powoli głową.
- Dobrze. Opowiem ci. Ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz. Nawet dziewczynom.
- Nie mogę tego zrobić. - oznajmił - Znasz mnie. I tak bym im powiedział, muszą wiedzieć. To nasze przyjaciółki.
Samuel znów zamilknął. Nie był fanem tego pomysłu, ale William miał racje. Westchnął tylko i zaczął opowieść.
- Odkryłem, że Złoty Naszyjnik należał kiedyś do księżniczki Tarnów Catherine.
- Jesteś tego pewien? - książę otworzył szerzej oczy.
- W stu procentach. Na jego odwrocie znajduje się herb Królestwa Tarnów.
- No dobrze, ale skąd wiesz, że należał do niej, a nie na przykład do jej matki.
Twarz Samuela spochmurniała.
- Ona... Ona nie żyje od piętnastu lat. - zająknął się. - Poza tym, jestem tego pewien. Dostała go od brata na urodziny. Niema takiego drugiego na całym świecie.
- Od brata? - dopytywał się mężczyzna.
- Ode mnie. - powiedział spuszczając głowę. William niemal spadł ze stołka.
- Chcesz mi powiedzieć... - zaczął.
- Tak. Jestem Samuel, Książę Koronny Królestwa Tarnów. - potwierdził po czym dodał cicho - Albo raczej tego co z niego zostało.
- Ale skoro naszyjnik jest naładowany... - zastanowił się William.
- Catherine jest w środku. Ona nie żyje. - powiedział Samuel przez łzy.
- To faktycznie nie ciekawie. A o co chodziło z tą przysięgą? Co się stało ostatnio?
Samuel otworzył usta, ale głos utknął mu w gardle. Przełknął ślinę i spróbował jeszcze raz.
- Ja... Moja matka... Zabili ją... - wyjąkał. Miał ten obraz przed oczami. Znów brał w tym udział. Chciał uciec, zapomnieć. Ale nie mógł. Słyszał dźwięk rozcinanej skóry, miażdżonych kości. Podrzynane gardło. Widział jak jej krew bryzga mu w twarz. Nagle poczuł jak czyjaś dłoń dotyka jego ramienia. Zobaczył siedzącego przed nim Williama który patrzył mu w oczy z obawą.
- Hej... W porządku? Weź głęboki wdech i opowiedz. Widzę, że ci to ciąży.
- Byłem wtedy w karczmie. Piliśmy z przyjaciółmi. Nagle do środka weszła moja matka. Kazała mi wracać do zamku. Mówiła, że zabójcy mogą na mnie polować. Zignorowałem ją. W tym momencie strzała trafiła jednego z moich towarzyszy. Strażnicy wyciągnęli broń i wywiązała się walka z oddziałem zabójców wynajętych przez Kumanów. Walczyliśmy zaciekle, ale oni byli znacznie lepsi. Nasza przewaga liczebna była na tyle duża, że na koniec zostałem tylko ja i ich przywódca. Wiedząc, że niema szans na zwycięstwo po przybyciu kolejnych strażników, więc próbował wziąć królową jako zakładnika. Matka jednak nie chciała się poddać i za wszelką cenę próbowała się uwolnić nawet kiedy miała nóż przy gardle. I wtedy jak zabójca stwierdził, że i tak nie ma szans to... poderżnął jej gardło. Rozumiesz? Moja matka zginęła przeze mnie. Po jej pogrzebie przysiągłem sobie nigdy już się tak nie upić. Przyłączyłem się do bractwa łuku i podróżowałem po świecie starając się zapomnieć. Zostawiłem ukochaną siostrę, najlepszą przyjaciółkę i wszystko co znałem. Ojciec... Ojciec nigdy nie był mi bliski, lecz gdy dowiedział się o wszystkim, stał się jeszcze zimniejszy. Wydziedziczył mnie i planował osadzić na tronie Cat.
Samuel w końcu zamilkł. William popatrzył na niego ze współczuciem. Nie wiedział jak sam by zareagował. Choć myślał, że pewnie dość podobnie. Poklepał przyjaciela pocieszająco po ramieniu. Nic innego nie przychodziło mu do głowy. Wtedy do drzwi zapukał po czym wszedł jeden ze służących.
- Kąpiel gotowa, panie. - oznajmił. Tarn spojrzał na Heptarczyka pytająco.
- No co? Popatrz na siebie. W takim stanie na kolacje nie pójdziesz.
- Ale... - Tarn wyraźnie chciał coś powiedzieć, lecz nie dostał takiej możliwości.
- Żadnych „Ale". Idziesz się umyć. Masz być gotów za pół godziny. Przyniosę ci jakieś czyste ubrania. Brudne daj do pralni. No! Do łaźni!
===
Alice siedziała przy zastawionym stole. Nie była to jakaś uczta, ale jedzenia było tyle aby każdy mógł się spokojnie najeść. Wszyscy już byli na swoich miejscach. Dalia, która jeszcze nie została koronowana, była u szczytu stołu, obok niej siedział Biorn wraz z Jainą. Zarówno delegacja z Koloni jak i z Heptarchii siedziała na przeciw siebie. William w raz z bratem siedzieli obok swojej matki. Gerda wyjechała z Selvagr zaraz po wiecu. Azalia postanowiła, że zostanie z Casimirem czym w oczach królowej matki sama stała się zdrajcą. Alice rozejrzała się po sali i zorientowała się, że na sali nie było Tarna. Dziewczyna nachyliła się do siedzącej obok Isabelli i szepnęła:
- Widziałaś Samuela?
- Nie - odparła cicho - Ale słyszałam, że miał niezłą przygodę. Nie martw się, zaraz przyjdzie. William o to zadbał.
Dokładnie kiedy padły te słowa, usłyszały skrzypnięcie zawiasów ciężkich dębowych drzwi, a w sali pojawił się brodaty mężczyzna.
Jego ciemnobrązowe, długie do ramion włosy były związane dość ciasno w kucyk. Broda wyglądała na wyczesaną i specjalnie ułożoną. Jednak nie to było najbardziej szokujące. Tarn miał na sobie czarny dublet ze złotymi akcentami. Czarne spodnie i czarne skórzane buty uzupełniały cały strój. Natomiast mina Samuela zdradzała, że nie był szczęśliwy ze stroju. Alice uśmiechnęła się pod nosem widząc jak mężczyzna niemal bez przerwy starał się poprawić aby nic go nie piło. Kiedy podchodził do stołów jego dość niezadowolona mina coraz bardziej rzucała się w oczy. Kiedy usiadł po prawej stronie Alice, dziewczyna usłyszała tylko niezadowolone mruknięcie z którego zrozumiała zaledwie dwa słowa. „William" i „zabije". Is zachichotała zakrywając usta, a wspomniany William, który to znajdował się na przeciw Tarna, wyszczerzył się zadowolony z siebie.
- Skoro już wszyscy jesteśmy - powiedział Biorn widząc jak Samuel staje się coraz bardziej niecierpliwy. - Możemy zaczynać.
Posiłek składał się z pieczonego schabu ze śliwką, świeżego bochenka chleba oraz wina. Gdy wszyscy skończyli i na twarzach niektórych pojawił się uśmiech sytości, do sali zapukał, a następnie wszedł średnio wysoki mężczyzna. Był ubrany w białą koszule z czerwonym gryfem wyszytym na piersi. Ukłonił się i podszedł do Caitlin, której wręczył pismo zapieczętowane czerwonym lakiem. Kobieta zmarszczyła brwi i złamała pieczęć. Przeczytała wiadomość i wstała.
- Książę Daniel wyjechał, ze Starogrodu. Cesarz zgodził się nam pomóc. - powiedziała - Księżniczka Sofie poślubiła Księcia Piasta, a w przyszłości stanie się Cesarzową u boku Cesarza Piasta V. Daniel wyjechał dwa tygodnie temu i wedle tego co tu napisano towarzyszyła mu kobieta imieniem Catherine.
Samuel natychmiast zerwał się na równie nogi i szybkim krokiem podszedł do Caitlin.
- Jesteś pewna? - spytał z wielkimi oczami. W odpowiedzi kobieta wręczyła mu list który ten szybko przeskanował. W pewnym momencie zatrzymał się na jednym zdaniu. „Do zobaczenia wkrótce, Cat" Ten pojedynczy wyraz na końcu wywołał u niego przypływ niepohamowanej radości. Chciał skakać, płakać, tańczyć i śpiewać. Zaczął się śmiać. Brzmiało to jakby otrzymał właśnie najlepszą wiadomość na świecie. Z jednej strony tak właśnie było. Z przypływu emocji chwycił Caitlin i tańczył z nią do nie słyszalnej muzyki. kobieta nie wiedziała co się dzieje lecz nie miała czasu aby się zastanowić bo nim się obejrzała Samuel zakręcił ją tak, że ta niemal leżała w jego ramionach. Sekundę później Tarn ją pocałował.
Cała sala zamilkła. Nikt nie wiedział jak zareaguje kobieta. Dla większości ludzi, taki wybryk skończył by się w najlepszym wypadku wyzwaniem na pojedynek. W końcu Samuel otrząsnął się z transu i zdał sobie sprawę co zrobił. Oddalił się od kobiety i pomógł jej stanąć prosto.
- Wybacz, poniosło mnie... - przeprosił rumieniąc się. Kiedy sama Księżna otrząsnęła się z szoku, Tarn otrzymał silne uderzenie w policzek. Jednak po chwili Caitlin nie wytrzymała i sama go pocałowała.
Teraz cała sala, na czele z Williamem, klaskała i wiwatowała.
- Przynieście miodu! - zakrzyknął Heptarski Książę. - Trzeba to uczcić!
===
Ta da!
No, dzisiaj się działo. Samuel okazał się znacznie ważniejszy i w dodatku doszło do pierwszego pocałunku Samuela i Caitlin.
Jak się podobało?
Nie za bardzo mam co powiedzieć więc się pożegnam.
Bywajcie
Suchy_Andrzej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro