Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

W niebieskich oczach Sofie błysnęły iskierki ekscytacji.

- Witaj pani, usiądźcie proszę. - wskazała na fotele stojące przy kominku, po czym klasnęła w dłonie. Do pokoju ponownie wszedł zarządca. - Barnabo, przynieś proszę jedno krzesło.

Gdy łysy mężczyzna wyszedł było tylko jego słychać krzyki zza ciężkich dębowych drzwi, poganiające młodych chłopaków aby jak najszybciej wykonali rozkaz ich pani. Daniel uśmiechnął się słysząc co się dzieje.

- Chyba powinnaś z nim o tym porozmawiać.- rzucił Książę.

- Żebyś wiedział. - skrzywiła się dziewczyna.

Po minucie Sofie otrzymała swe krzesło i zasiadła przy gościach. Wpatrywała się księżniczkę Tarnów. Jej twarz, oświetlana ognistą łuną wydobywającą się z kominka oraz światłem słonecznym dochodzącym z okna po jej lewej, wyglądała niezwykle. Z jednej strony, ciemno-brązowe, tajemnicze oczy, długie kasztanowe włosy i niewielki nos. A z drugiej, dość szeroka, lecz nie kwadratowa, która nie oczekiwanie pasowała do tego obrazka.

Sofie była zafascynowana możliwością spotkania Tarna który, dla odmiany, nie był Samuelem. Nie wiedziała jak rozpocząć rozmowę, więc powiedziała:

- Wiesz, nie jesteś pierwszym Tarnem jakiego spotykałam.

- Na prawdę? - zaciekawiła się kobieta.

- W czasie podróży przez las spotkaliśmy, jednego z członków Bractwa Łuku.

- Niestety nie wiem o nich zbyt wiele. Wiem, że było ich łącznie pięćdziesięciu i byli elitarnymi strzelcami królestwa Tarnów. W czasach pokoju byli najemnikami. Często wysyłano ich jako szpiegów. Jednak na wezwanie mego ojca zawsze wracali do ojczyzny i walczyli w naszej armii. Dobrze wiedzieć, że chociaż żyje ktoś poza mną. Musiał być na jakiejś misji, gdy wydarzyło się coś przez co cały mój lud zniknął.

- Najwidoczniej tak. Ojcze, czy Księżniczka Catherine ma swoją komnatę? - spytała Sofie.

- Tak, Catherine otrzymała swoją komnatę. - potwierdził Daniel. - Niestety, nie zabawi tu długo. W przyszłym tygodniu, wraz ze mną, wyjeżdża do Neutalu.

- Jaka, szkoda. - zasmuciła się dziewczyna. - Mam wrażenie, że byśmy się zaprzyjaźniły. Co powiesz pani jednak o kolacji dziś wieczorem.

- Nie wiem, czy powinnam... - zawahała się księżniczka.

- Nie przejmuj się. Jedzenia wystarczy dla każdego. Poza tym, odmowę potraktuje jako osobistą zniewagę - zagroziła z uśmiechem.

- W takim razie nie mam wyboru. - kobieta odwzajemniła uśmiech.

- A ty ojcze?

- Wybacz, ale będę musiał odmówić. O tej porze mam kolejną audiencje u cesarza. Tym razem w raz z Karolem. Po raz kolejny spróbujemy go przekonać o rozpoczęciu kampanii wojennej.

- Miejmy nadzieje, że tym razem się uda.

Od momentu ślubu Piasta i Sofie, Daniel niemal codziennie rozmawiał z Cesarzem Bolesławem o wojnie. Jak narazie bez rezultatów. Jednak dziś zabrał ze sobą swego zaufanego przyjaciela aby ten pomógł mu przekonać władcę. W zasadzie na Cesarza wpływ miała tylko jedna osoba na świecie. A na te osobę miała wpływ Sofie. Kwestią czasu było jak ta przekona Piasta aby ten porozmawiał o tym z ojcem. Niestety, czas był zasobem którego nie mieli zbyt wiele.

Daniel podjął decyzje, że musi jak najszybciej wrócić na front. Bez niego wszystko stoi w miejscu. Jego teść nadal gromadzi siły i stara się jakoś podgryzać armie Albrechta. Tak samo postępował Generał Aivr. Miał on zbyt małe siły nawet w połączeniu z Jakubem, więc ograniczał się do walki partyzanckiej. Ostatnio doszła do nich wiadomość o przegruporuwaniu się sił Teutońskich. Nie stanowili już oni większego zagrożenia, lecz nie należało ich bagatelizować. Daniel musiał wracać i to wszystko ogarnąć.

- Wybacz, pani. - oznajmiła Catherine podnosząc się z fotela. - Muszę się przygotować na kolacje i załatwić jeszcze kilka rzeczy. Jeśli pozwolisz, udam się do swej komnaty.

- Oczywiście. Wyślę ci moją najlepszą służącą, aby pomogła ci w przygotowaniach. - powiedziała po czym sama wstała i klasnęła w dłonie. Do pokoju ponownie wszedł Barnaba do którego zwróciła się Sofie. - Byłbyś tak dobry i wysłał Jennie do komnat Księżniczki Catheriny gdy ta tylko wróci z targu? Powiedz jej, że będzie dla niej pracowała dopóki ta będzie w pałacu.

- Dziękuje pani. Nie wiem jak mam... - zaczęła kobieta, ale Sofie uśmiechnęła się.

- Proszę mów mi Sofie. Po za tym. I tak mam za dużo służących. Tobie napewno się przyda. Jennie jest świetna w układaniu włosów, a twoje są naprawdę piękne.

Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Do pomieszczenia wszedł posłaniec. Był to wysoki, blond włosy młodzieniec ubrany w zielono-brązową tunikę, ciemne spodnie do jazdy konnej oraz wysokie skórzane buty. Sofie mogłaby przysiąc, że już go gdzieś widziała. Chyba był jednym ze stajennych pracujących w stajniach w Neubergu. Wręczył jej list zalakowany zieloną pieczęcią z herbem jej matki. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się wieści z Neutalu w najbliższym czasie. Złamała pieczęć i przeczytała wiadomość. Lekko żółtawy pergamin był zapisany czarnym jak noc atramentem który odzwierciedlał niemal teść listu.

Kiedy przeczytała ostatnie słowa poczuła silne ukłucie w sercu. Na jej twarzy pojawił się cień smutku, a po policzku spłynęła pierwsza, słona kropla.

- Co się stało córeczko? - zaniepokoił się Daniel kładąc rękę na ramieniu księżniczki.

- Dzi... dziadek... on... on nie żyje. - powiedziała przez łzy.

===

Sofie siedziała przy stole wpatrując się w talerz przed sobą. Jej biała jak mleko twarz niemal świeciła na tle czarnej sukni. Choć na blacie stały prawdziwe rarytasy, takie jak pieczone przepiórki czy smażone szparagi, dziewczyna totalnie nie miała apetytu. Nieco zakłopotana Catherine nie wiedziała jak się zachować. Nie była pewna czy rozpoczęcie posiłku nie urazi jej gospodarza kiedy ona nie chciała jeść. Lecz dziewczyna szybko rozwiała jej obawy zachęcając ją gestem i słabym uśmiechem. Twarz Sofie zmieniła się diametralnie od ich pierwszego spotkania. Przyszła cesarzowa zbladła, jej oczy stały się czerwone i podkrążone, a na policzkach pojawiły się liczne ślady łez. Księżniczka  Pomerelii patrzyła na srebrną zastawę. Talerz, nóż, widelec nawet puchar, były wykonane z czystego srebra. W tedy sobie coś uświadomiła. Na pucharze w którym znajdował się sok z jabłek były grawerunki. Ogień z kominka za jej plecami odbijał się od nich powodując iluzje poruszających się winorośli. Przypomniało jej to pewnym srebrnym przedmiocie który widziała tylko raz i był nie dołączenie związany z Tarnami.

Gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na czoło Catheriny, która akurat kroiła przepiórczą pierś. Było gładkie i o idealnych proporcjach w stosunku do reszty twarzy. Blada skóra, która idealnie oddawała klimat wschodnich gór gdzie znajdował się Szepes. Mało słońca, dużo deszczu i chmur. Wszystko to zostawiało znaki na narodzie Tarnów. Jednak Sofie znów skupiła się na czole. Brakowało tam pewnego szczegółu który obecnie znajdował się dwa miesiące drogi stąd.

- Zauważyłam, że nie masz swojej korony. - zaczęła ostrożnie przyszła cesarzowa. Twarz księżniczki Tarnów spochmurniała.

- Została w Szepesie. Ja... nie mogłam jej zabrać. Pewnie cały czas tam jest. Leży na tronie mego ojca. - powiedziała Catherina i z nie obecnym wzrokiem dodała - Choć w zasadzie, to teraz moim.

- Może... - zawahała się Sofie nie wiedząc, czy uświadomić rozmówczynie, że to stwierdzenie o koronie nie jest do końca prawdziwe. Zamiast tego postanowiła wybadać grunt nieco bardziej. - Czemu w zasadzie jedziesz do Neubergu?

- Szukam tam kogoś. - odpowiedziała kobieta, która otrząsnęła się z zamyślenia. - W zasadzie, to jadę do StoneRigh. Podobno widziano tam moją przyjaciółkę Anne.

Sofie nie miała już żadnych wątpliwości. Choć imię się nie zgadzało w stu procentach, to podobieństw było zbyt wiele, żeby to był przypadek.

- Nie ma jej już w StoneRigh. - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła list. - Jest na Skelnage.

- Co? Jak? Stąd to wiesz, że to ona? - w brązowych oczach księżniczki zaświeciły się iskry ekscytacji.

- Według tego listu, moja siostra dotarła do Skelnage tydzień temu. W raz z nią było siedem osób. Jedną z nich była niewielka wróżka imieniem Annabel.

- Tak! To ona! Czyli jednak żyje! - Catherine zawołała szczęśliwa.

- Ale to nie wszystko. - dodała. - Jest też tam twoja korona. Z Szepesu zabrał ją ten Tarn o którym mówiłam dziś rano. Samuel.

Sofie spodziewała się uśmiechu czy lekkiego zdenerwowania, ale na pewno nie łez szczęścia.

- Sam? To on przeżył?

===

Ah... Kocham to. Naprawdę. Uwielbiam urywać w takich momentach. Teraz w głowach pewnie macie coś w stylu: Skąd ona zna Annabel? Kim była dla Samuela skoro mówi do niego Sam, choć jak wszyscy mam nadzieje wiemy on tego nie lubi. I co się dzieje na Skelnage, skoro mamy tygodniowe przesunięcie. W sumie to całkiem niezły wynik. Teoretycznie do Skelnage są dwa miesiące drogi konno... Coś wymyślę. W sumie to nie wiem co napisać. A! Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale chciałem go dopracować w najmniejszych szczegółach. To chyba tyle:

Bywajcie
Suchy_Andrzej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro