Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Ciężkie krople deszczu uderzały o drewniany dach. W sali gdzie wczoraj odbywało się wesele, które przerodziło się w rzeź, znajdował się teraz okrągły stół przy którym zasiadało dwadzieścia osób. Wszyscy Jarlowie i ich pierworodni, delegacja z Kolonii bez Isabelli, która została ranna w wczorajszym incydencie, oraz przedstawiciele Heptarchii. Szare światło, usilnie próbujące przebić się przez ciężkie chmury, wpadało przez okno znajdujące się za Biorniem.

- Po co nas zaprosiłeś? - zapytał Jarl Duncan gdy wszyscy byli już zebrani. Był odziany w tradycujną długą tunikę w zielono-czerwoną kratę klanu Rundvic spiętą przy prawym ramieniu z peleryną z niedźwiedziego futra przy pomocy mosiężnej klamry w kształcie głowy właśnie tego zwierzęcia. Wyglądał na jakieś czterdzieści/czterdzieścipięć lat. Po wczorajszej masakrze był drugim po Malcolmie najstarszym Jarlem i pod jego nieobecność, spowodowaną raną odniesioną w walce, to on przewodził Radą Jarlów.

- Dobrze wiesz po co, Duncanie - uśmiechnął się smutno Jarl klanu Rigg. - Musimy wybrać nowego władcę.

- Twój ojciec, nie żyje od zaledwie paru godzin, a ty już chcesz przejąć władze?! - oburzył się Harald, Jarl klanu Fardaroh.

- Nie powiedziałem, że chce nim zostać. Musimy wybrać króla jak najszybciej. Trwa wojna, a tylko król może zdecydować po której stronie opowie się Skelnage.

- Tradycja nakazuje, aby... - zaczął Erak syn Malcolma, ale Dalia przerwała mu.

- Wiemy co mówi tradycja. Ale my nie mamy trzech miesięcy na bezczynne czekanie i przyglądanie się zza morza. - powiedziała żona Horace.

- A dlaczego? - spytał Duncan - Dlaczego nie możemy przyglądać się jak ci na kontynencie wyżynają się na wzajem?

- Jeśli Albrecht wygra wojnę to będzie miał pod swoją kontrolą nie tylko ziemie, Pomerelii i Heptarchii, ale również Neutalu i Teutonii. Nasza bezczynność będzie dla niego znakiem złamania sojuszu. Następnym celem będziemy my. - wyjaśnił Biorn.

- Ale jeśli wygra ją Daniel to... - zaczał Duncan, ale znowu Dalia przerwała w połowie zdania.

- Daniel ma dwa razy miniejsze siły. Nawet wliczając posiłki z Neubergu, Heptarchia nadal ma przewagę liczebną.

- Mamy zatem dwie opcje. Albo nie zrobimy nic i będziemy trzymać kciuki za Daniela. Albo weźmiemy się w garść i wybierzemy kogoś kto może podiąć decyzje. - podsumował Biorn.

- Nadal twierdzę, że... - po raz kolejny Duncan próbował coś powiedzieć lecz tym razem Caitlin puściły nerwy.

- Nie możecie zrozumieć, że bez króla nie znaczycie kompletnie nic?! Błąkacie się jak kurczak bez głowy!- wybuchnęła kobieta.

- Obcy nie zrozumie naszej tradycji. - Duncan spojrzał na nią z wyrzutem.

- Ona ma racje. - powiedział Biorn. - Musimy wybrać króla. I nie wyjedziemy stąd dopóki tego nie zrobimy.

- A kim ty jesteś, żeby nam mówić co możemy, a czego nie? - spytał Harald z drwiącym uśmieszkiem. Biorn westchnął głośno i klasnął w dłonie. Do sali weszło czterech strażników odzianych w kolczugi i futra. Gdy ustawili się po obu stronach drzwi Biorn przemówił.

- Nikt nie wyjdzie z tej sali dopóki nie wybierzemy króla. - oznajmił. Wszyscy Jarlowie podnieśli krzyk oburzenia. Kiedy po paru minutach w sali nadal panował gwar, Biorn podniósł się z krzesła i wrzasnął na cały głos waląc pięścią w stół:

- CISZA! - wszyscy zamilkli. - Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziecie mogli stąd wyjść.

- Po takim ruchu, chyba nie oczekujesz, że cię wybierzemy? - oznajmił bardziej niż zapytał Duncan.

- Mówiłem już. Nie zalerzy mi na koronie. Zaczynajmy.

- Ehh... - westchnął Duncan po czym usiadł i rozpoczął ceremonie w ojczystym języku wysp. Goście nic nie rozumieli, lecz słuchali z uwagą. - Wszyscy opłakujemy dziś Siguard'a. Udał się do krainy umarłych aby ucztować z bogami czekając na Ostatnie Wezwanie. Jednak, przyszedł czas aby wybrać jego następcę. Król musi być mądry. Król musi cieszyć się szacunkiem. Król musi mieć jaja. Przedstawcie kandydatów.

- Eraku klanu Harmrdar, jesteś godny korony. - powiedział Duncan. Po sali przeszły pomruki zdziwienia. - Czy ktoś popiera tą kandydaturę?

Dwie osoby podniosły rękę. Erak skinął głową i powiedział:

- Ruryku klanu Fardaroh, jesteś godny korony. Czy ktoś się zgadza? - ojciec Ruryka, Harald, podniósł rękę.

- Czy ktoś jeszcze chce zaproponować kandydata? - spytał Duncan. - Dobrze. W imieniu Rady Jarlów, w podzięce, za uratowanie życia księżnice Jainie oraz Jarlowi Haraldowi, upoważniam jednego z naszych gości, Samuela z Neubergu, do wyznaczenie jednego z kandydatów na Króla oraz do głosowania.

Samuel nie był zaskoczony. Tuż po weselu został uprzedzony przez Haralda o takiej sytuacji. Teraz jednak zrobił coś co zdziwiło wszystkich, po za jedną niewielką osóbką.

- Dziękuje, za ten zaszczyt. - przemówił Tarn w języku wyspiarzy - Korzystając z mojego przywileju chciałbym przedstawić kandydata.

- Nie widzę przeciwwskazań. Po prostu powiedz jego imię, klan i powiedz, że jest godny korony. Pamiętaj, że przynajmniej jedna osoba musi poprzeć tą kandydaturę. - wyjaśnił Harald z uśmiechem.

- Dalio z klanu Rigg jesteś godna korony. - powiedział Samuel. - Czy ktoś popiera?

===

- Można? - spytał znajomy głos zza drzwi.

Ciepłe promienie jesiennego słońca wpadały przez wysokie okno. Sofie siedziała na aksamitnym fotelu czytając listy. Ubrana była w długą, czerwono-złotą suknie, we włosach miała srebrny diadem z wprawionym czerwonym rubinem. W przeciwieństwie do swego męża interesowała ją sytuacja w Imperium oraz poza jego granicami. Uniosła głowę z nad skrawka pergaminu. Drzwi powoli uchyliły się i pokazała się w nich twarz Barnaby.

Był ubrany w czarne spodnie i kamizelkę, pod którą miał białą tunikę z czerwonym gryfem. Choć Barnaba był mężczyzną w sile wieku, niemal całkowicie wyłysiał. Został zarządcą jej służby po tym jak ogłoszono zaręczyny. Był to dobry człowiek, który jednak był przewrażliwiony na punkcie etykiety.

- Pani, przybył twój ojciec i jakaś kobieta. Czy mam i wpuścić?

- Oczywiście! - zarządca wyszedł, a Sofie powiedziała z uśmiechem do siebie - To musi być ten tajemniczy gość który nie zdążył na wesele.

Była podekscytowana. Nie wiedziała kogo się spodziewać. Może to szlachcianka z Mauretanii o oliwkowej cerze, a może to księżna z Cordeall o dziwnym akcencie, może...

Do pokoju wszedł jej Daniel z uśmiechem na twarzy. Ubrany w swój codzienny strój, białą tunikę ze złotym koniem, czarne spodnie i miecz przy pasie. Obok niego stała Ona.
W tym momencie wszelkie wątpliwości Sofie się rozwiały. Nie była to szlachcianka z Mauretanii, ani księżna z Cordeall, ani nawet żona bojara z Apardii. Była to... w sumie trudno powiedzieć. Była nie wysoka, miała długie lekko faliste włosy o kolorze brązu, oczy tej samej barwy i dziwnie znajome rysy twarzy. Sofie wstała z fotela. Gdyby nie to, że miała na kolanach stertę papierów pewnie skoczyłaby na równe nogi i podbiegła do gości. Szła jednak powoli starając się opanować emocje. Kobieta była ubrana w długą suknie z biało-czarnego aksamitu oraz naszyjnik z czarnego opalu.

- Przedstawisz nas? - spytała księżniczka swego ojca.

- Catherine, - zwrócił się do nieznajomej - oto Księżniczka Sofie, żona księcia Piasta następcy Imperium Lechickiego oraz prywatnie, moja córka.

Catherine dygnęła głęboko, po czym Daniel odwrócił się do córki.

- Sofie, - powiedział do księżniczki - oto Catherine Mountver. Księżniczka oraz prawowita następczyni królestwa Tarnów.

===

Badum, badum! Niespodziewanka! Jak widzicie Tarnowie nie zostali wybici przez kometę(kto czytał komentarze pod Q&A wie o co chodzi). No, przynajmniej nie wszyscy. A teraz, klasyka. Po pierwsze:

Jak wam się podobało?

Po drugie, Polsat! :

Kogo Jarlowie wybiorą na króla? Czy Samuel i Catherine się znają? Kim była tajemnicza siostra Samuel wspomniana w ostatnim rozdziale? Tego dowiecie się w przyszłych rozdziałach!

To chyba tyle. Także tego...

Bywajcie
Suchy_Andrzej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro