Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

- Spróbuj się skoncentrować na czymś przyjemnym. - powiedział William.

Alice nic nie odpowiedziała. Zamknęła oczy i oczyściła umysł. Pod zamkniętymi powiekami zaczął malować się obraz. Najpierw zobaczyła zieleniejące wzgórza znad których wyłaniało się pomarańczowe słońce. Następnie spostrzegła niewielki lasek w oddali i brązową sarenkę wychodzącą z niego na złote pola pełne zboża. Siedziała opierając się o drzewo. Wysoki dąb, na którym ptaki grały swą poranną pieśń, szumiał cicho w tle.

Mężczyzna przyglądał się Alice z zaciekawieniem. Naszyjnik zapłonął jasnym światłem ale nic poza tym się nie działo. „To niema sensu" pomyślał. Bez dostępu do ksiąg, nic nie zdziała. Jedyne co potrafią osiągnąć to włączyć ten kamień. No cóż, zawsze coś.

- Dobra, na dziś koniec. Nic więcej nie zrobię. Potrzebujemy książek aby dowiedzieć się dlaczego to nie działa. - oznajmił William.

- Ech... Jestem beznadziejna. - powiedział Alice otwierając oczy.

- Nawet tak nie mów. - mężczyzna położył rękę na ramieniu dziewczyny.  - Jeśli ktoś tu jest beznadziejny to ja.

- Nie potrafię opanować tego ustrojstwa, wiecznie się irytuje i tak średnio się przydaje. Jestem beznadziejna.

- Po pierwsze, uratowałeś Rosie. Gdyby nie ty to prawdopodobnie nie żyła. Po drugie, wcale nie jesteś bezużyteczna. Nikt z nas nie dorasta ci do pięt jeśli idzie o gotowanie. A po trzecie, irytujesz się bo ci na tym zależy, a to bardzo dobrze.

- Tak sądzisz? - spytała z niepewnym uśmiechem i rumieńcem na twarzy. Nigdy nie wiedziała jak odpowiedzieć na komplementy.

- Oczywiście! Ale jeśli myślisz inaczej to od jutra gotuje Rosie. - zagroził.

- Na to pozwolić nie mogę. - uśmiechnęła się szerzej.

- Chodźmy do nich. Jak będziemy dalej zwlekać to Caitlin urwie mi głowę.

===

Gdy Daniel zamknął drzwi za sobą po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Wiedział, że niema wyboru. Musiał się zgodzić. Ale czy Sofie to zrozumie? Czy zaakceptuje jego decyzje? Znów ten sam dylemat. Kiedy Horace miał poślubić Dalie, również miał podobne odczucia. Jednak teraz jest zupełnie inaczej. Dalia oczarowała jego syna, była to dobra i piękna dziewczyna. Piast jest zupełnie inny. Sofie nim gardziła, uważając go za nadętego buca. Było w tym dość sporo prawdy. Teraz książę szedł w kierunku ich pokoju, nie wiedział jak miał powiedzieć córce, że musi poślubić kogoś kim gardzi. Zastanawiając się tak, natknął się na marszałka Lechistanu Karola de Grud.

- Witaj, panie. - przywitał go. - Czy coś się stało?

- Witaj, panie. - powtórzył za nim. Był jednym z niewielu przyjaciół których posiadał Daniel. Jednak nadal tytułowali się per Pan. - W zasadzie, to tak. Czy możemy porozmawiać na osobności?

- Oczywiście, chodź za mną.

Przeszli do cesarskiego ogrodu gdzie kręciło się paru dworzan. Kiedy tak szli w pewnym momencie Karol skręcił w malutką ścieżynkę prowadzącą do cichego zagajnika. Gdy nikt nie widział przyjaciele przywitali się jak należy.

- Sto lat cię nie widziałem, druchu. - powiedział z uśmiechem książę, wyciągając rękę.

- Witaj Danielu! Dobrze wyglądasz. - również się uśmiechnął i uścisnął dłoń towarzysza. - No dobrze, opowiadaj co się stało.

Książę Pomerelii usiadł na kamiennej ławie zebrał myśli.

- Od czego by tu zacząć... Wiesz, że staram się uniezależnić kraj od Teutonów?

- Obiło mi się o uszy.

- Widzisz, sprawa się skomplikowała. Wraz z moim teściem walczyliśmy z najeźdźcą. Heptarchia również postanowiła wmieszać się w konflikt i walczy zarówno z nami jak i z Teutonami. Co gorsza, moja kuzynka, Jaina, poślubiła księcia Skelnage, co może zaowocować kolejnym przeciwnikiem. I...

- I dlatego przybyłeś na dwór, prosić Cesarza o pomoc. - dokończył Karol. - A znając, miłościwie nam panującego, chciał coś w zamian. To co takiego ci zaoferował?

- Pomoże nam, ale tylko gdy moja córka poślubi Piasta.

- To czym się przejmujesz?! Przecież to chyba najlepsza partia jaką można sobie wymarzyć! Twoja córka ma zostać w przyszłości Cesarzową.

- Masz racje. Ale jak mam powiedzieć jej, że wychodzi za mąż za osobę którą gardzi?

- A tego to już niewiem. Ale jestem pewien, że Sofie to zrozumie. Jeśli to pomoże to mogę pójść z tobą.

- Byłbym bardzo wdzięczny. Swoją drogą, jak mnie spotkałeś to szedłeś gdzieś konkretnie czy tylko spacerowałeś?

- Miałem sprawdzić stan w koszarach, ale to może poczekać. Chodźmy już bo Sofie zacznie się niecierpliwić.

Daniel skinął głową i wstał. Gdy szli do pokoju Karolowi prawie nie zamykały się usta. Wylewał się z niego istny potok słów. Książę zastanawiał się czy jego przyjaciel w ogóle oddycha. W sumie, nie przeszkadzał mu ten monolog potrzebował czasu aby przemyśleć pare rzeczy. Wreszcie dotarło do miejsca docelowego. Stanęli przed drzwiami i wpatrywali się we framugę. Była wykonana z drewna, prawdopodobnie świerku. Nie było to jakieś arcydzieło ale zrobiona porządnie... Daniel został tracony łokciem przez Karola. Otrząsnął się z myśli i weszli do środka. Sofie siedziała na łóżku czytając jakaś książkę. Na skrzypnięcie zawiasów dziewczyna uniosła głowę, a jej twarz przeszył szeroki uśmiech.

- Wujek Karol! - zawołała podnosząc się z posłania.

- Witaj sarenko. - uścisnął księżniczkę na powitanie. Razem ze swoją siostrą były niemal odbiciem swej matki, więc Karol nazywał je sarenkami. Było to nawiązanie do jej herbu którym był brązowy jeleń na zielonym tle. Daniel wszedł w głąb pomieszczenia zamykając drzwi. Oparł się o komodę i unosząc kąciki ust, założył ręce na piersi. Kiedyś bliźniaczki blisko zżyły się z Karolem który został wysłany jako dyplomata do Kolonii.

Przyjaźnili się z Danielem od bardzo, bardzo dawna. Poznali się w dość dziwnej sytuacji, ponieważ przyszły książę Pomerelii obił Karola gdy ten zalecał się do jego kuzynki Jainy. Wychowywał się razem z nią na dworze w Carlisle. Mieli może po szesnaście lat. Karol przybył wtedy jako jeden z kandydatów na małżonka dla młodej księżniczki. Wszystkich odprawiła z kwitkiem, ale Karol nie mógł pogodzić się z tym, że ta go odrzuciła. Nachodził Jainę praktycznie codziennie. Kiedy byli na spacerze razem z Casimirem i Jainą, po raz kolejny pojawił się natarczywy zalotnik. Jaina jęknęła, natomiast Casimir podwinął rękawy aby „wyperswadować" mu dalsze eskapady. Daniel zatrzymał go ruchem ręki. Był niewysoki i sięgał kuzynom i przeciwnikowi do ramienia. Karol zaśmiał się i stwierdził, że pobić takiego, jak on to ujął, kurdupla, to się nie godzi. Szybko przekonał się, jaki popełnił błąd. Błyskawiczny lewy prosty połączony z nadchodzącym prawym sierpowym sprawiły, że trzeba było nieść go do lekarza. Ocknął się dopiero po paru godzinach z podbitym okiem i złamanym nosem. Przyszły książę Pomerelii siedział cały czas przy jego łóżku martwiąc się czy aby nie zabił przeciwnika. Tak to się wszystko zaczęło.

„Stare, dobre czasy" pomyślał z uśmiechem Daniel.

- Jest taka sprawa. Twój ojciec musi ci coś powiedzieć. - powiedział marszałek. Sofie skrzywiła się. Przeczuwała o co może chodzić. Zaczęła powoli łączyć fakty. Jej tata rozmawiał z Cesarzem, podczas ceremonii ten powiedział, że musi przemyśleć ich propozycje poszerzenia się terytorialnie cesarstwa. A teraz ojciec chciał coś przedyskutować. To mogło oznaczać dwie rzeczy. Albo książę Piast poślubi ją albo jej siostrę. I niestety, jako iż Rosie była niezły kawał drogi stąd, to nie pozostawiało wielkiego wyboru.

- Sofie, mam do ciebie pytanie. - zaczął powoli ojciec - Musisz odpowiedzieć szczerze. Czy gdybyś musiała coś zrobić, coś czego za nic w świecie nie chciałabyś robić, ale wiedziałabyś, że ta rzecz uratuje twego brata, wszystkich w Kolonii czy całej Pomerelii czy zrobiłabyś to?

- To chyba zależy od tej, rzeczy. - odparła powoli - Gdybym miała zabić własną siostrę, albo kogoś bliskiego, to odpowiedź brzmi, nie.

Zapadła cisza. Książę nie wiedział jak do tego podejść.

- Ale, - Sofie podjęła decyzje - gdybym musiała poślubić Piasta, to nie wąchałabym się.

===

Proszę, bardzo. Kolejny rozdział. Szczerze, poprawianie go wyglądało tak, że usunąłem drugą połowę tej części i napisałem ją od początku. W poprzedniej wersji, Alice była chyba nie zniszczalna. Przekradła się przez wiezienie, ogłuszyła strażnika w pełnej zbroi, a na koniec jeszcze otworzyła wytrychem zamek celi. Ogólnie, dość średnio.

Piszcie jak się podobała ta wersja. Ja mam właśnie oficjalny początek wakacji, więc skupie się na poprawie następnych rozdziałów aby były trochę bardziej zjadliwe. Swoją drogą, „Złoty Naszyjnik" ma już 390 wyświetleń, 76 gwiazdek i 169 komentarzy! Wiem, że to nie jest dużo w skali całego Wattpada, ale i tak jestem przeszczęśliwy, na początku myślałem, że nikt nie będzie tego czytał, a tu proszę. Naprawdę wam wszystkim dziękuje. Może pomyśli się jakiś special z tej okazji?

Mózg: Przecież special był na rozpoczęcie wakacji. Ludzie chcą też poczytać normalne rozdziały.

Ja: Jest w tym trochę logiki, ale chyba wiesz jaki pogląd ma wena na ten temat. Ale dobrze, zrobimy po twojemu. Narazie specialu nie będzie. Ale wstawimy go w pierwszy piątek Sierpnia. Co ty na to?

Mózg: Nie mnie się pytaj. Tylko czytelników.

A więc, co sądzicie o specialu za jakiś miesiąc? Pytam teraz, aby mieć czas by go napisać. W trakcie przerw i ferii dłużej mi schodzi pisanie. 😉 No dobrze, gwiazdkujcie, komentujcie. I czekajcie na kolejny rozdział, który jak wiadomo. Już wkrótce. 😊

Bywajcie
Suchy_Andrzej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro