Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Gdy skończył golić jednodniowy zarost, wrócił do sypialni nie bacząc na krzątaninę w pokoju obok. Włożył czarną koszulę w kolorze grafitu, do tego ciemnoczerwony krawat i szarą marynarka ze srebrnymi spinkami do mankietów. Włosy zaczesał na prawo, a kark spryskał perfumami. Rozejrzał się po pokoju, bo brakowało jeszcze jednej części jego garderoby. Wreszcie dostrzegł to, czego szukał. 

Mała kabura od Smith&Wesson 637, niepozorny, sześciostrzałowiec zdolny ukryć się pod koszulą po wewnętrznej stronie spodni. Idealny do szybkiego wyciągnięcia i strzelenia paru kulek w samoobronie, ale podobnie jak Herman, wielu zawodowych gangsterów było zdania że taki kaliber działa tylko w ostateczności. Jeśli nie masz jakiegoś Glocka czy solidniejszego Heckler&Koch'a, to 637'a jest wystarczająca. A większe kalibry trzymał w swoim biurze i wynajętym garażu. Tak na wszelki wypadek. Nim wyszedł z pokoju zgarnął ze stołu skórzaną teczkę z dokumentami.

W korytarzu powitał go zapach jajecznicy wymieszany z odorem spalenizny.

- Dzień dobry, jeszcze w domu, młoda damo? - spytał i usiadł naprzeciw nastolatki, która w jednej ręce trzymała iPhone'a, w drugiej zaś tosta z dżemem. 

- Co? - Zdjęła słuchawki z głowy. Długie, gęste włosy miała zafarbowane na czarno i splecione w warkocz spoczywający na ramieniu dżinsowej kurtki. Podobnie jak Herman miała wystające kości policzkowe, jednak nie aż tak jak u niego, co tylko dodawało jej przyjaznej fizjonomii. 

- Czemu jeszcze nie jesteś w szkole? A, dzięki za śniadanie - Herman wyjął jej tosta i wziął gryza.

- To nie jest śmieszne! Ale choć ten raban cię obudził… Była jajecznica, gdybyś tylko ruszył się tu wcześniej, może byś coś dostał… A poza tym mam wolny poranek, bo pani Mcaffris jest na porodówce i na razie szukają zastępcy. 

- Uhm… Pozdrów ją ode mnie. - Devit dokończył tosta i wypił szklankę soku, który nalał w międzyczasie gdy jego bratanica stukała w telefon. 

- Nie ma mowy - zaśmiała się nerwowo i wstała z krzesła, by objąć wuja. - Na razie, pozmywasz?

- Może. Gdzie się tak spieszysz? 

- Do Solibius Atrium, umówiłam się tam z Alvinem i Rebbecą. Podrzucisz mnie? 

- Teraz to chcesz podwózki, a gdy chcę spokojnie pospać po ciężkiej robocie, ktoś rzuca garami po całej kuchni - zaśmiał się Herman i wstał. - Co wy tam chcecie w ogóle robić? Uczyć się? Z tej strony cię nie znałem, Liso.

- Ta, jasne… - mruknęła Lisa Devit. - Otworzyli nową kręgielnię, chcieliśmy ją tylko zobaczyć… Poza tym za miesiąc będę już pełnoletnia. Chcemy zorganizować tam małą imprezę. Możesz wpaść, jeśli będziesz chciał. A teraz mnie podwieziesz? Alvin już jest na miejscu.

- Dobra, i tak mam po drodze - skłamał Herman i spojrzał na wskazówki srebrnego seiko na przegubie dłoni. Zegarek z dalekiej Japonii wskazywał za kwadrans dziewiątą rano. - Tylko się pośpiesz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro