Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Z utworu Courtesy Call zespołu Thousand Foot Krutch wyrwał ją widok twarzy komisarza Johna Granta. Wydawało się jej że ostatnio posiwiał. Policzki miał czerwone a w rękach miął plik kartek, co chwila poprawiał krawat który wisiał na nim jak za duża obroża na chudym psie. Łypnął groźnie na rząd barometrów prxymocowanych do ściany i ruszył w jej stronę. Teresa Lobster wiedziała, że komisarz nienawidzi morza całym sercem, a praca w otoczeniu przedmiotów, które przypominały mu dawne lata musiała być wykańczająca. 

- Lobster, nareszcie! Chodź, chodź, słyszałem czego się dowiedziałaś od tego ćpuna. Wysłaliśmy tam Bernsona, będzie pełnić wartę na zmianę z McAdamsem aż ten wrak człowieka nie powróci do częściowego zdrowia, by przekręcić śrubę na przesłuchaniu. Teraz chodź, pokażę ci wasze nowe biuro...

- Nasze nowe biuro, ma pan na myśli moje, Freda i Ecklanda? - zapytała dotrzymując kroku komisarzowi, który był wyraźnie o krok od zapowietrzenia się.

- Tak… to znaczy nie! Dopisz jeszcze Willa.

- Bez Bergmana się nie obejdzie. Ale nie skomentował pan Ecklanda. Po chuj…

- Poczekaj, pożyczysz? - John Grant wskazał na butelkę wody, którą Tamara trzymała pod pachą.

- Tak, ale… - Patrzyła, jak zawartość H2O znika z plastikowego pojemnika w tempie szybszym niż bolid formuły jeden na horyzoncie toru wyścigowego.

- Wybacz, dziś mam konferencję prasową, i ledwo wytrzymuję - Uśmiechnął się przepraszająco i wyrzucił pustą butelkę do kosza. - Dziś jeszcze była akcja z dwoma gangami, słyszałaś?

- Widziałam nawet jedną ofiarę, znalazła go bratanica w alejce. Cały pobity, jak go widziałam w szpitalu to… To była rzeźnia w tym klubie…

- I myślę, że proces robienia podrobów jeszcze się nie skończył, do cholery… Dobra, chodź - Grant przepuścił ją w drzwiach windy i wcisnął guzik oznaczony jako minus jeden. 

- I co z Ecklandem?

- Co mam ci powiedzieć?

- Może prawdę? Już nawet Fred gubi się w wyjaśnieniach. Czemu musimy z nim pracować? 

- Ech, każda instytucja ma swoje...

- Ma swoje sekrety, wiem, tak samo mówił Krohn, brzmicie jak jedna i ta sama zepsuta płyta. Ale jeśli mam pracować z kimś spoza policji, może powinnam znać tego przyczynę, komisarzu?

Grant spojrzał na nią mrużąc oczy.

- Mam ci przypomnieć, Lobster, dlaczego zostałaś tu przeniesiona z Indianapolis?

Zadrżała. 

- Ta sprawa jest zamknięta… - powiedziała głucho.

- Tak. I dopóki chcesz, by taką pozostała. I Dopóki ja tego chcę. A bardzo chcę. Jesteś dobrym gliną. A teraz cię potrzebujemy. Więc wykonuj swoją robotę, dobrze? Wszyscy będą zadowoleni - Grant przywołał na spoconą twarz niewyraźny grymas, który miał być uśmiechem. Weszli do piwnicy, byłego archiwum które teraz było przekształcone w prowizoryczne biuro. Pod ścianą stały dwa biurka z komputerami chyba z poprzedniej epoki,bo były całe zakurzone. 

Z lewej usłyszała plusk spłukiwanej wody i z toalety wyszedł Fred Krohn, który zaczerwienił się na ich widok.

- Toaleta się zapchała, pójdę po Elona.

Minął ich szybko i wskoczył przez zamykające się drzwi windy. 

- No, i teraz tu będziesz pracować, Lobster. Zapoznaj się z systemem i do roboty. - Grant uśmiechnął się.

- A nie sądzi pan, że jak na taką sprawę przydałby się lepszy sprzęt?

- Miasto na razie wstrzymało dofinansowanie przez akcję z modernizacją parków, więc na razie macie to. - mruknął Grant i odwrócił się, by wezwać windę. - Znajdźcie coś, bym mógł pochwalić się na konferencji, dobra? Macie chyba jakiś samochód?

- Tak, ale szukamy go. 

- To go znajdźcie, do kurwy nędzy - Grant wsiadł do windy i nacisnął przycisk. - Powodzenia, Lobster.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro