Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIV

Następnego dnia rano obudziłam się niedługo przed śniadaniem. Dalia jeszcze spała więc poszłam do siebie, a następnie do łazienki. Przepłukałam twarz i się ogarnęłam. W pokoju przebrałam się w granatowe dżinsy, zwykły, czarny top i czarne trampki. Włosy związałam w koński ogon, po czym poszłam na stołówkę. Usłyszałam szepty między ludźmi, ale nie zważałam na to zbytnio. Podeszłam po tackę i odebrałam śniadanie oraz picie. Wszyscy obserwowali moje ruchy, przez co się dekoncentrowałam i prawie upuściłam szklankę z wodą. Usiadłam przy stoliku, przy którym zawsze jadałam i zabrałam się za posiłek. Kiedy byłam mniej więcej w połowie posiłku, doszli do mnie przyjaciele.

- Ty tutaj? - spytała Dalia.

- Owszem. Kelly powiedziała, że wszyscy byli bardzo zszokowani tym faktem, i widząc że bardzo dobrze się czułam spotykając się z wszystkimi pozwolili mi jadać z wami i spędzać wolny czas.

- Myślę, że to dobry pomysł, ale jednego nie rozumiem. Gdzie w tym cel? - kontynuowała. Na chwilę zastygłam w bezruchu, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Myślę, że chodzi oto, żeby pokazać, że zgadzając się na ich propozycję nie tracimy tego co dotychczas mieliśmy, np. przyjaciół, znajomości. Chociaż ja uważam, że to nie prawda.

Resztę śniadania dokończyliśmy w milczeniu. Zjadłam pierwsza i już chciałam iść, ale Natan złapał mnie za nadgarstek.

- Możemy porozmawiać?

- Przykro mi, ale nie mam na to czasu. Śpieszę się. - powiedziawszy to puścił moją rękę, a ja poszłam dalej.

Wiedziałam, że to jest nie fair, zwłaszcza po moich ostatnich koszmarach, i po tym jak mnie pocieszał. Ale co mogłam zrobić? Pokochać go? A już jutro go stracić? Nie. To byłoby zbyt bolesne. Po odniesieniu naczyń wróciłam do swojego pokoju. Poukładałam wczorajsze ubrania w szafce i postanowiłam zaparzyć sobie herbatę. Wzięłam gorący napój i usiadłam na fotelu. Zaczęłam sączyć go powoli, aż usłyszałam pukanie do drzwi. Odłożyłam szklankę na stolik i podeszłam do nich. Uchyliłam je i ze zdziwieniem stwierdziłam, że po drugiej stronie znajduje się strażnik.

- O co chodzi?

- Karę śmierci przeniesiono z jutra,na dzisiaj. Czy chce się pani z nim pożegnać? - zasłoniłam drżącą dłonią usta i wybiegłam na korytarz.

Zbiegłam po schodach na dół i zaczęłam szukać drzwi 163. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam płaczącą Dalię i Natana siedzącego koło niej. Oboje mieli mokre twarze od łez. Kiedy stanęłam w progu chłopak się podniósł, a ja podbiegłam do niego i przytuliłam go mocno. Teraz i po moich policzkach pociekły łzy. Natan mocno mnie przytulił, a ja nie chciałam go puścić. Wyglądało to tak jakby mój uścisk był cienką linią, która dzieli go od śmierci. W końcu chłopak wyswobodził się z moich objęć i otarł łzę spływającą po moim policzku. Powiedział nieme "uśmiechnij się", ale mój uśmiech nie wyglądał zbyt przekonująco. Podszedł do siostry i przytulił ją. Po chwili ruszyliśmy w stronę placu.

Kiedy znaleźliśmy się na dworze, to co zobaczyłam przypomniało mi stare czasy, a nie XXI wiek. Na podeście stał kat z toporem. Zaczęłam cała się trząść. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Zaczęłam płakać. Dalia pociągnęła mnie bliżej podestu. Natan położył głowę we wgłębieniu i kiedy nas zobaczył uśmiechnął się pocieszająco.

Kat podszedł do niego i uniósł topór, a chłopak spuścił głowę. I wtedy wydarzyło się coś niewyobrażalnego. Mały sztylet przeleciał ze świstem nad naszymi głowami i trafił w rękę kata. Z okrzykiem bólu odskoczył i opuścił topór na ziemię. Natan wstał i zeskoczył z podstawki. Wylądował zaraz koło nas. Popchałyśmy go kierunku lasu.

- Leć! Uciekaj! Szybko! - krzyczałyśmy.

- Straże. Idźcie za nim i go zabijcie. - szepnął jeden z ważniejszych lekarzy.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To znowu ja i... Natan żyje! Ale czy na długo? To się niedługo okaże. Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego zwrotu akcji, ale jak długo to potrwa? Cześć :D



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro