2
Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie zdążyłam nawet przemyśleć, co się dzieje. Mira i ja wciąż stałyśmy w kuchni, gdy do środka wdarł się dźwięk podniesionych głosów dochodzących z ogrodu. Na pierwszy rzut oka brzmiało to jak typowy chaos imprezy – krzyki, może nawet śmiech. Ale z każdą sekundą ten ton stawał się coraz ostrzejszy, a ja poczułam znajome ukłucie niepokoju.
Spojrzałam na Mirę. Zamiast słów uniosła brew i poruszyła głową w stronę wyjścia, jakby chciała powiedzieć: „Chodźmy zobaczyć". Nie trzeba było mnie przekonywać.
Zanim dotarłyśmy do drzwi, wśród tłumu już zaczęły się szerzyć szepty. Ludzie porzucili drinki i rozmowy, świadomi, że na zewnątrz dzieje się coś znacznie bardziej interesującego niż ich małe ploteczki. Mira, jak to miała w zwyczaju, ruszyła przodem, przeciskając się przez grupę znajomych. Ja podążałam za nią, czując, jak adrenalina zaczyna pulsować w moich żyłach.
Kiedy wreszcie dotarłyśmy do ogrodu, powietrze wydawało się gęstsze, niemal lepkie od napięcia. Przy krawędzi tarasu stali trzej chłopcy. Wśród nich od razu dostrzegłam Rivena. Stał nieco z tyłu, oparty o balustradę, jego sylwetka w ciemnej kurtce rzucała się w oczy nawet w słabym oświetleniu. Wyglądał, jakby zupełnie nie przejmował się sytuacją – ręce w kieszeniach, lekko pochylona głowa. A jednak był czymś w centrum uwagi.
Obok niego stali dwaj inni. Jeden był wysoki i szerokobarczysty, z jasnymi włosami rozwichrzonymi w chaotyczny sposób. Nico. Na jego twarzy błyszczał arogancki uśmiech, ale w oczach czaiło się coś niepokojącego, jakby tylko czekał na pretekst, by rzucić się na kogoś z piěściami. Drugi miał ciemne włosy i ostre rysy twarzy, które nadawały mu groźny wygląd. To był Luke. Patrzył na stojących naprzeciw nich mężczyzn z lodowatą obojętnością, jakby właśnie oceniali, kogo wyeliminować pierwszego.
Mira nie potrafiła powstrzymać swojej ciekawości i podeszła bliżej, ciągnąc mnie za sobą. Ja wolałam trzymać się z boku, ale mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku od tej trójki.
– Co tu się dzieje? – zapytała Mira dziewczynę obok nas, ale odpowiedziało jej tylko wzruszenie ramionami. Ludzie szeptali, rzucali przypuszczenia, ale nikt nie znał całej prawdy. Jedno było pewne: sytuacja zmierzała w złym kierunku.
Nagle jeden z chłopaków z przeciwnej grupy zrobił krok naprzód, wyraźnie zdeterminowany, by sprowokować Nico. Był chudszy i nieco niższy, ale w jego postawie kryła się pewna brawura.
– Dawaj, cwaniaczku – rzucił głośno, z ledwie ukrywaną agresją. – Może tym razem pokażesz, co potrafisz, zamiast tylko gadać.
Nico zaśmiał się gardłowo.
– Naprawdę tego chcesz? – zapytał, robiąc powolny krok do przodu. Jego ciało emanowało pewnością, jakby było mu wszystko jedno, jak zakończy się ta sytuacja. – Bo wiesz, mogę cię szybko nauczyć, gdzie twoje miejsce.
Luke, stojący obok, przekrzywił głowę, jakby cała scena była dla niego bardziej rozrywką niż potencjalnym zagrożeniem.
– Nico, nie trać czasu – rzucił cicho, ledwie ruszając wargami. – Nie warto.
Ale zanim Nico zdążył odpowiedzieć, tamten chłopak rzucił się do przodu. Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Nico uchylił się przed ciosem, ale siła impetu przewróciła jeden z mniejszych stolików stojących obok. Ludzie cofnęli się z krzykiem, tworząc wokół nich pusty krąg.
– Nie wiesz, z kim zadzierasz – warknął Nico, chwytając przeciwnika za przód bluzy i popychając go do tyłu.
Tamten wygramolił się spod jego uścisku i nagle wyciągnął z kieszeni niewielki nóż. W jednej chwili atmosfera zmieniła się z niebezpiecznej w potencjalnie tragiczą.
Tłum zamarł, a ja poczułam, jak moje serce zaczyna walić jak młot. Mira ścisnęła moje ramię, ale ja już wiedziałam, że to nie skończy się dobrze.
Musiłam coś zrobić!
Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy zrobiłam krok naprzód. Nie byłam pewna, co zamierzam zrobić, ale wiedziałam, że muszę coś powiedzieć, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.
– Hej, wystarczy! – mój głos, choć drżący, był wyraźnie słyszalny ponad narastającym szumem tłumu.
Tłum zamarł. Nawet chłopak z nożem przestał się ruszać, zaskoczony tym, że ktoś spoza konfliktu odważył się odezwać. Luke odwrócił się w moją stronę, unosząc brew, jakby nie dowierzał, że mam czelność się wtrącać.
– A ty kim jesteś, żeby nam przerywać? – spytał z kpiącym uśmiechem, jego głos ociekał pogardą.
Czułam, jak serce wali mi jak młotem, ale nie mogłam się wycofać.
– Kimś, kto nie chce, żeby ktoś tu dzisiaj wylądował w szpitalu – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie.
Nico spojrzał na mnie z rozbawieniem, ocierając krew z rozciętego łuku brwiowego.
– Może lepiej się wycofaj, księżniczko – rzucił z wyraźnym lekceważeniem.
– Może lepiej ty się zamknij – odparłam ostro, zanim zdążyłam pomyśleć. Tłum zareagował cichym pomrukiem, a Nico zmrużył oczy, jakby rozważał, czy się odegrać.
Wtedy Riven podniósł głowę i spojrzał na mnie po raz pierwszy. Jego spojrzenie było lodowate, jakby oceniało, czy warto pozwolić mi w ogóle mówić dalej. Nie wiedziałam, czy to było przerażające, czy hipnotyzujące, ale nie mogłam oderwać wzroku.
– Wracaj do środka. – powiedział cicho, ale ton jego głosu sprawił, że poczułam dreszcz na karku.
Zignorowałam go.
– Dlaczego miałabym wracać? Bo nie podoba ci się, że ktoś tu próbuje uniknąć rozlewu krwi? – zapytałam, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
Luke parsknął śmiechem.
– Odważna, co? Może powinnaś nam pokazać, jak załatwia się takie sprawy – rzucił z sarkazmem.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, tłum nagle poruszył się, kiedy chłopak z nożem zrobił krok w stronę Nico. Sytuacja eksplodowała w jednej chwili.
Riven odsunął się od balustrady z szybkością, która była niemal nieludzka, i stanął między Nico a chłopakiem z przeciwnej grupy. Jego ręka wystrzeliła do przodu, chwytając napastnika za nadgarstek, zanim nóż zdołał cokolwiek zrobić.
– Wystarczy – powiedział zimnym, niemal groźnym głosem.
Mężczyzna spróbował się wyrwać, ale Riven był zbyt silny. Widać było, że kontroluje sytuację z niemal irytującą łatwością.
– Masz trzy sekundy, żeby zniknąć, zanim naprawdę się wkurzę – dodał, patrząc mu prosto w oczy.
Cisza, która zapadła, była niemal namacalna. Wszyscy czekali, co się stanie. W końcu chłopak z nożem rzucił krótkie spojrzenie swoim kolegom, a potem się cofnął, wyraźnie wystraszony.
Riven puścił jego nadgarstek, a napastnik odsunął się, chowając broń.
– Mądra decyzja – rzucił Nico z drwiną, ale Riven spojrzał na niego ostrzegawczo, uciszając go jednym gestem.
Kiedy tamta grupa zaczęła się wycofywać, tłum rozproszył się, rozczarowany brakiem bójki. Mira znalazła się nagle obok mnie, jej oczy były szeroko otwarte z ekscytacji.
– To było coś – powiedziała, ale ja nie mogłam się skupić na jej słowach.
Riven podszedł do mnie powoli, jego spojrzenie wciąż zimne, ale z nutą czegoś, czego nie potrafiłam odczytać.
– Następnym razem trzymaj się z dala od takich sytuacji – powiedział, przechodząc obok mnie. Jego głos był cichy, ale wypełniony autorytetem.
Przez ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały. W jego oczach było coś, co sprawiło, że moje serce zabiło szybciej. A potem odszedł, a ja stałam tam, zbyt zdezorientowana, by cokolwiek powiedzieć.
– Co to miało być? – zapytała Mira kiedy wszyscy się rozeszli.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Cała sytuacja wydawała się kompletnie nierealna. Riven Carter, chłopak z aurą tajemnicy, o którym wszyscy mówili, właśnie przerwał potencjalną bójkę – i w jakiś sposób wciągnął mnie w sam środek tej historii. Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć, ale czułam, że to dopiero początek.
***
Obudziłam się wcześnie, czując promienie słońca wpadające przez półprzymknięte zasłony. W pokoju panowała przyjemna cisza, przerywana jedynie cichym szumem wiatru na zewnątrz. Głowa mnie nie bolała, co uznałam za mały sukces, biorąc pod uwagę wczorajsze wydarzenia. Mira, oczywiście, miała inną taktykę na imprezowanie. Ja trzymałam się swojego drinka przez cały wieczór, ostrożnie balansując między dobrą zabawą a trzeźwością. Wolałam mieć kontrolę, zwłaszcza w obcym miejscu i wśród ludzi, których ledwo znałam.
Zamrugałam kilka razy, próbując poukładać w głowie wczorajsze wydarzenia. Scena na zewnątrz wracała do mnie jak urywki filmu. Mira oczywiście była zachwycona tym, co zobaczyła, ale ja... miałam wrażenie, że w tym wszystkim kryło się coś więcej. Ten chłopak, Riven. Nie potrafiłam zignorować faktu, jak bardzo wyróżniał się na tle innych. Był tajemniczy, a jego zachowanie – pełne dystansu, niemal wrogie – wzbudziło we mnie mieszankę niepokoju i fascynacji. Dlaczego spojrzał na mnie w taki sposób? Może wyolbrzymiałam znaczenie tego krótkiego spojrzenia, ale nie mogłam się go pozbyć z myśli.
Postanowiłam zająć się czymś konkretnym, zanim zaczęłabym za dużo rozmyślać. Włączyłam laptopa i usiadłam na brzegu łóżka. Moim celem było dowiedzieć się czegoś więcej o tej willi. Kto ją wynajmował? Kto zorganizował taką imprezę? Było to miejsce luksusowe, niemal odizolowane od reszty świata. Zaczęłam przeszukiwać internet, próbując znaleźć jakieś informacje na temat właściciela lub historii tej posiadłości. Niestety, nie było tego dużo. Willa wydawała się być wynajmowana na specjalne okazje, a dane dotyczące wynajmujących były ukryte za anonimowymi firmami.
Przerwało mi pukanie do drzwi.
– Amara, mogę wejść? – usłyszałam głos Miry.
– Jasne – odpowiedziałam, zamykając laptopa.
Mira wparowała do pokoju, jakby eksplodowała energią. Miała na sobie luźny szlafrok, a włosy wciąż potargane po nocy. Nie wyglądała na osobę, która kilka godzin temu ledwo trzymała się na nogach.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła z entuzjazmem. – Umówiłam się z Chloe na kawę!
Uniosłam brwi.
– Chloe? Ta dziewczyna, którą poznałyśmy wczoraj?
– Tak! – Mira usiadła na brzegu mojego łóżka. – Wygląda na to, że wie sporo o tym całym Rivenie i jego znajomych. Może dowiem się czegoś więcej.
Westchnęłam, opierając się o zagłówek łóżka.
– Mira, serio? Po co ci te informacje? Ten chłopak wygląda na kogoś, kogo lepiej trzymać na dystans.
Mira przewróciła oczami.
– Nie przesadzaj. Jest fascynujący. I wiesz co? To nie jest tylko moja opinia. Wszyscy go znają, wszyscy o nim mówią.
– Może właśnie dlatego, że jest problematyczny – odparłam chłodno. – Nie wydaje ci się to trochę dziwne? Cała ta jego "aurę" to bardziej sygnał ostrzegawczy niż coś ekscytującego.
Mira wzruszyła ramionami.
– Może masz rację, ale nie mogę tego ignorować. A Chloe wygląda na kogoś, kto wie więcej, niż mówi. Umówiłam się z nią na popołudnie. Ty też mogłabyś przyjść.
– Nie, dzięki – odpowiedziałam szybko. – Mam inne plany.
– Jakie plany? – zapytała podejrzliwie.
– Chcę się pouczyć. Wiesz, studia prawnicze, te sprawy – powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Mira westchnęła.
– Ty i twoja obsesja na punkcie nauki. Ale okej, rób, co chcesz. Ja zamierzam się trochę rozerwać.
Kiedy Mira wyszła, poczułam ulgę. Jej fascynacja Rivenem była dla mnie niezrozumiała, a jej upór w poznawaniu go wydawał się wręcz dziecinny. Postanowiłam skupić się na sobie i na tym, co naprawdę było dla mnie ważne.
***
Kilka godzin później siedziałam w swojej ulubionej księgarni. Była sobota, więc miejsce było pełne ludzi – od studentów z laptopami po starsze osoby, przeglądające książki z działu historycznego. Usadowiłam się przy jednym z małych stolików na piętrze, gdzie było trochę ciszej. Rozłożyłam notatki z prawa i zaczęłam przeglądać materiały z ostatnich zajęć.
Zanim jednak zdążyłam się zanurzyć w paragrafach, usłyszałam znajomy głos.
– Amara? To ty?
Podniosłam wzrok i zobaczyłam Alexa, jednego z moich kolegów z roku. Był wysoki, miał ciemne włosy i łagodne, jasne oczy. Zawsze sprawiał wrażenie osoby, która ma wszystko pod kontrolą – zorganizowany, miły, ale z odrobiną nonszalancji, która sprawiała, że łatwo zyskiwał sympatię.
– Alex! – uśmiechnęłam się, widząc go. – Co ty tutaj robisz?
– Sobota, więc wiesz – odpowiedział, wskazując na swoje notatki. – Chociaż wątpię, żebym zrobił tu coś konstruktywnego. Ty jak zwykle przykładna studentka?
– Staram się – odparłam, przesuwając swoje rzeczy, żeby mógł usiąść. – Chociaż dzisiaj bardziej uciekam od hałasu w domu.
Alex usiadł naprzeciwko mnie, rozkładając swoje rzeczy.
– To znaczy, że nie bywasz na imprezach? – zapytał z uśmiechem, nawiązując do naszego ostatniego spotkania na uczelni.
– Bywam, ale z umiarem – odpowiedziałam, przypominając sobie wczorajszy wieczór. – A ty? Wydajesz się typem, który raczej unika takich miejsc.
– Cóż, masz rację. Wolę mniejsze spotkania. Ale czasem trzeba zrobić wyjątek – powiedział z uśmiechem, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Nasza rozmowa była swobodna i pełna drobnych żartów. Alex był jednym z tych ludzi, przy których czułam się naturalnie i bezpiecznie. Był zupełnym przeciwieństwem chaosu, który wydawał się emanować z Rivena. Spędziłam z nim ponad godzinę, przeglądając notatki i wymieniając się uwagami o zajęciach. Jego obecność była jak oddech świeżego powietrza, przypominając mi, że istnieje normalność i stabilność w moim życiu.
Kiedy w końcu się rozstaliśmy, wróciłam do domu z uśmiechem na twarzy. Cieszyłam się, że spędziłam czas z kimś takim jak Alex. Mira jeszcze nie wróciła z kawy z Chloe, ale byłam pewna, że wieczorem znowu usłyszę o jej "przygodach". A ja? Zamierzałam trzymać się swojego świata, choć z tyłu głowy wciąż coś szeptało o Rivenie i jego tajemnicach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro