1
Kalifornijskie słońce zawsze wydawało mi się bardziej obojętne niż ciepłe. Świeciło niezmiennie jasno, jakby nie obchodziło go, czy ktoś płacze w cieniu palm, czy śmieje się na zatłoczonych plażach Santa Monica. Tego dnia, kiedy wszystko się zaczęło, nie było inaczej.
Kroki na zimnym marmurze korytarza odbijają się echem, ale nie słyszę ich wyraźnie. W głowie mam tylko jedną myśl – dzień jak każdy inny. Wstaję codziennie o tej samej porze, wstępuję do tej samej eleganckiej toalety w naszym domu, zakładam te same ubrania – klasyczne, wyważone, dobrze skrojone, ale nie krzykliwe. Zawsze tak było – zawsze planowane, zawsze kontrolowane. W tym świecie, który od zawsze wydaje mi się jakby zbudowany na zasadach niewypowiedzianego porządku, nie ma miejsca na przypadek.
Jestem Amara Moretti. Mam 19 lat, moje długie, blond włosy, które lekko falują, kiedy je upinam, oraz oliwkową cerę, która kontrastuje z moimi zielonymi oczami – spojrzeniem, które nie pozostaje obojętne. Zawsze stawiam na elegancję. Moje ubrania, proste, ale dopracowane, pasują do mojego stylu życia – przemyślanego, opanowanego i wyważonego. Urodziłam się w rodzinie, która wymaga perfekcji, a ja nigdy nie zawiodłam oczekiwań. Moi rodzice, Sophia i Rafael Moretti, są znani w Kalifornii. Mama jest utalentowaną adwokatką, a tata zarządza rodzinnymi interesami. Większość ludzi nie wie, że tak naprawdę nasze życie toczy się w cieniu ich sukcesów – nie mając nic wspólnego z codziennymi zmartwieniami innych.
Moja siostra, Mira, jest moim przeciwieństwem. Tak samo jak ja, ma 19 lat, jest identyczna z wyglądu, ale jej serce bije w zupełnie innym rytmie. Ma niebieskie oczy, które świecą jak błękit nieba, a jej blond włosy są zawsze w artystycznym nieładzie, który i tak wygląda perfekcyjnie. Mira jest tańcem, życiem, w którym emocje wybuchają na każdym kroku. W przeciwieństwie do mnie, nie boi się ryzyka, nie przejmuje się tym, co o niej myślą inni.
– Czekam w aucie – powiedziała i ruszyła do wyjścia.
Cała Mira.
Ruszyłam za nią.
Moja siostra bliźniaczka siedziała na miejscu pasażera w naszym starym chevrolecie, z nogami opartymi na desce rozdzielczej. Miała na sobie ulubione krótkie spodenki i białą koszulkę z nadrukiem zespołu Nirvana. Włosy, identycznie jasnoblond jak moje, spływały po jej ramionach, a spojrzenie kryło nutę wyzwania. Mira zawsze wyglądała, jakby cały świat mógł jej skoczyć. Ja przeciwnie. Wolałam nie rzucać się w oczy.
Na pewno tam jedziemy? – zapytałam, próbując ukryć niepokój w głosie.
Mira spojrzała na mnie i przewróciła oczami.
– Amara, przestań być taka przewidywalna. To tylko impreza.
– Impreza u ludzi, których nie znamy – zauważyłam.
– Właśnie dlatego będzie świetna! – Mira uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła rękę, by podgłośnić muzykę. Bas wypełnił wnętrze samochodu, zagłuszając moje protesty.
Dom, do którego zmierzałyśmy, znajdował się na wzgórzach San Francisco. Nowoczesna willa z ogromnymi oknami i tarasem, z którego rozciągał się widok na ocean.
Był piękny.
Już z daleka widziałam rzędy zaparkowanych samochodów, a bas dudnił tak głośno, że czułam wibracje jeszcze zanim weszłyśmy do środka. Zaczynało się ściemniać, a ja zastanawiałam się czy dobrze robię będąc tutaj.
– Mira, naprawdę nie wiem... – zaczęłam, ale moja siostra pociągnęła mnie za rękę.
– Amara, przestań analizować. Żyj chwilą. Proszę – powiedziała z uśmiechem, który zawsze sprawiał, że kapitulałam.
Weszłyśmy do środka. Powietrze było ciężkie od zapachu alkoholu, perfum i czegoś jeszcze, co drażniło moje zmysły. Ludzie tańczyli, śmiali się, rozmawiali w grupach. Mira zniknęła niemal natychmiast, wplatając się w tłum jak ryba w wodzie. Zostałam sama, niepewnie stojąc przy ścianie. Nienawidziłam tego uczucia.
Po kilku minutach zebrałam się na odwagę i wyszłam na taras, szukając chwili spokoju. Wieczorne powietrze było chłodniejsze, z nutą soli znad oceanu. Ludzie rozproszeni na tarasie śmiali się i palili papierosy. Oparłam się o drewnianą balustradę i spojrzałam na ciemniejący horyzont. Przynajmniej tu mogłam złapać oddech.
I wtedy go zobaczyłam.
Stał z boku, oparty o balustradę, z papierosem w dłoni. Dym unosił się leniwie w powietrzu, znikając w ciemności. Wyglądał jak ktoś wyjęty z zupełnie innej rzeczywistości. Brązowe włosy opadały mu na czoło w nieładzie, który wydawał się celowy. Miał na sobie skórzaną kurtkę, mimo upału, i spojrzenie, które wydawało się przenikać na wskroś.
Przez chwilę myślałam, że mnie zauważył, bo jego wzrok prześlizgnął się po mnie, zanim wrócił do czegoś poza mną. Czułam, jak serce bije mi szybciej, choć nie rozumiałam dlaczego. Było w nim coś, co mnie przyciągało, jakaś niedopowiedziana historia, która prosiła się o odkrycie.
Nie miałam odwagi podejść, choć czułam nieodpartą pokusę, by dowiedzieć się, kim jest. W jego postawie było coś intrygującego – jakby jednocześnie należał do tego miejsca i całkowicie się od niego odcinał. Zamiast podejść, stałam jak zaczarowana. Nie odwrócił wzroku od odległego punktu za oceanem. W jego sylwetce kryła się pewna melancholia, jakby coś go trapiło.
Wstrzymałam oddech, zastanawiając się, czy ten moment jest realny, czy tylko mi się wydaje. W końcu odwrócił się powoli, a nasze spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Nic nie powiedział, ale ten krótki kontakt wystarczył, by poczułam dreszcz przebiegający przez moje ciało. Nie uśmiechnął się, nie wykonał żadnego gestu. A jednak miałam wrażenie, jakby w tym spojrzeniu kryło się wszystko, co chciał mi przekazać.
Zanim zdążyłam zebrać myśli, odwrócił się i zniknął w drzwiach prowadzących do wnętrza domu. Stałam jeszcze przez chwilę, próbując zrozumieć, co właśnie się stało. Czułam się tak, jakby czas na chwilę zatrzymał się tylko dla nas, by potem znów ruszyć swoim zwykłym biegiem.
Nie wiedziałam wtedy, że właśnie ten chłopak zmieni wszystko.
Po chwili na tarasie pojawiła się Mira, z uśmiechem szerokim jak zawsze.
– Amara! Szukałam cię. Co ty tutaj robisz sama? – zapytała, podchodząc do mnie. Jej policzki były zaróżowione, a oczy błyszczały. Wyglądała, jakby świetnie się bawiła.
– Potrzebowałam trochę spokoju – odpowiedziałam, próbując ukryć emocje.
– Nie mogę uwierzyć, że stoisz tu sama, kiedy w środku jest tyle ludzi. Chodź, musisz kogoś poznać! – Mira złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę domu. Nie miałam siły protestować.
Kiedy weszłyśmy z powrotem do salonu, moje myśli wciąż krążyły wokół Rivena. Kim był? Dlaczego nie mogłam przestać o nim myśleć? Mira coś mówiła, ale jej słowa zdawały się docierać do mnie jak przez mgłę. Czułam, że tej nocy wydarzy się coś, co na zawsze zmieni moje życie, choć jeszcze nie wiedziałam, co to będzie.
Wewnątrz willi czas jakby się zatrzymał. Wystrój wnętrza zapierał dech w piersiach, emanując nowoczesnym luksusem, który wydawał się niemal nierealny. Przeszklone ściany z widokiem, marmurowe podłogi lśniły, odbijając światło kryształowych żyrandoli, które zwisały z wysokiego sufitu jak krople rosy zatrzymane w czasie. Wszystko wydawało się przemyślane, każdy detal miał swoje miejsce i znaczenie.
Stojąc w progu, czułam się jak intruz w świecie, który nie należał do mnie. Wolałabym zniknąć w cieniu, ale Mira, pełna energii i pewności siebie, nie dawała mi na to szansy.
– Amara, przestań gapić się jak dziecko w Disneylandzie – zaśmiała się, chwytając mnie za rękę. – Chodź, musisz kogoś poznać.
Pozwoliłam, by mnie prowadziła, chociaż każdy krok wydawał się cięższy od poprzedniego. Minęłyśmy grupę ludzi rozmawiających przy eleganckim barze, gdzie kryształowe kieliszki wypełnione szampanem połyskiwały jak klejnoty. Mira zatrzymała się przy grupie, która wyglądała, jakby wyszła prosto z okładki magazynu mody. Kobiety w dopasowanych sukienkach, mężczyźni w luźnych, ale drogich koszulach – wszyscy emanowali aurą pewności siebie, która mnie onieśmielała.
– To jest moja siostra, Amara – oznajmiła Mira, prezentując mnie z dumą, jakby mówiła o najnowszym trofeum. – Amara, to są Chloe, Max i Ethan.
– Miło cię poznać – powiedziała Chloe, uśmiechając się do mnie z uprzejmością, która wydawała się nieco wymuszona. Miała idealnie ułożone włosy i makijaż, który wyglądał jak dzieło sztuki. Max, wysoki chłopak z niedbale zaczesanymi włosami, uniósł szklankę w geście powitania, a Ethan tylko skinął głową, mierząc mnie wzrokiem, który był trudny do odczytania.
– Miło was poznać – odpowiedziałam cicho, starając się nie zdradzać, jak bardzo czułam się nie na miejscu.
Mira szybko przejęła kontrolę nad rozmową, śmiejąc się i żartując z nowymi znajomymi, jakby znała ich od lat. Ja stałam obok, starając się odnaleźć w tej sytuacji. Moje spojrzenie wędrowało po wnętrzu willi – po wysokich półkach wypełnionych książkami, które wyglądały bardziej na dekorację niż coś, co ktoś naprawdę czytał, po ogromnym kominku z marmuru, nad którym wisiał abstrakcyjny obraz w odcieniach czerwieni i złota.
Chloe przerwała moje myśli.
– To twój pierwszy raz na takiej imprezie? – zapytała, uśmiechając się z odrobiną ciekawości.
– Tak, nieczęsto bywam w takich miejscach – przyznałam, próbując nie brzmieć zbyt niepewnie.
– To świetne miejsce, prawda? – Chloe rozejrzała się po wnętrzu. – Właściciel to geniusz, jeśli chodzi o organizację takich wydarzeń. A Mira mówiła, że jesteście bliźniaczkami. To musi być ciekawe.
– Czasami – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, choć nie rozwijałam tematu.
– Słyszałyście? Na tej imprezie jest Riven Carter – rzuciła z ekscytacją, jakby zdradzała jakiś wielki sekret.
Mira uniosła brew, zaintrygowana.
– Kto to?
Chloe wybuchnęła krótkim śmiechem.
– Naprawdę nie wiecie? To chyba najbardziej niepokojący, a jednocześnie fascynujący chłopak w naszej okolicy. Zawsze pojawia się tam, gdzie coś się dzieje.
Słuchałam w milczeniu, czując dziwne napięcie na dźwięk tego imienia, choć nie mogłam zrozumieć dlaczego.
Mira zmrużyła oczy, uśmiechając się półgębkiem.
– Czyli jakiś typowy bad boy? Brzmi jak ktoś, kto lubi dramaty – rzuciła z wyczuwalną ironią.
Chloe pokręciła głową, unosząc kieliszek z drinkiem.
– Wcale nie. To bardziej... ktoś, kto trzyma wszystkich na dystans – powiedziała z zamyśleniem. – Nikt nie wie, co myśli ani co naprawdę robi. Ale za każdym razem, gdy się pojawia, coś się dzieje. Po prostu ma tę... aurę.
Spojrzałam na Chloe, która zerkała na mnie, jakby rzucała mi wyzwanie. Czy chciała sprawdzić, co o tym myślę? Zamiast odpowiedzieć, skupiłam się na swoim drinku, próbując ukryć ciekawość, która nieoczekiwanie zaczęła we mnie kiełkować. A także niepokój – nie lubiłam takich historii, bo zawsze wydawały się zbyt dobre, by były prawdziwe.
Mira oparła dłonie na biodrach i zaczęła rozglądać się po salonie, wyraźnie rozbawiona.
– Dobra, Chloe, gdzie jest ten twój tajemniczy Riven? – zapytała z typową dla siebie pewnością. – Chyba muszę sama ocenić, czy jest wart tego całego zamieszania.
Chloe zachichotała.
– Jeśli będziesz miała szczęście, zobaczysz go na tarasie – powiedziała, wskazując subtelnie w stronę przeszklonych drzwi. – Ale nie licz na to, że z tobą porozmawia.
Mira obróciła się do niej z lekkim uśmieszkiem, unosząc brwi.
– A ty z nim rozmawiałaś? – zapytała, jakby cała ta sytuacja była dla niej świetną zabawą.
– Raz – przyznała Chloe, a w jej głosie pojawiła się nutka wahania. Spuściła wzrok na swój drink, bawiąc się kieliszkiem. – Ale on... jest inny. Trudno to wyjaśnić, ale wydaje się, jakby patrzył przez ciebie. Jakby widział więcej, niż chciałabyś, żeby ktoś widział.
– Dobra, starczy tych opowieści – przerwała Mira z teatralnym westchnieniem. – Pokażcie mi drogę na taras.
Patrzyłam, jak Chloe rusza pierwsza, a Mira podąża za nią z wyraźną ekscytacją. Ja zostałam w miejscu, próbując zebrać myśli. W mojej głowie wciąż pobrzmiewały słowa Chloe: "Jakby widział więcej, niż chciałabyś, żeby ktoś widział."
Nie wiedziałam, dlaczego to tak bardzo mnie poruszyło.
Chloe i Mira zniknęły w tłumie, a ja przez chwilę stałam w miejscu, nie wiedząc, co robić. Mój drink zaczął topnieć w dłoni, a hałas dookoła wydawał się narastać, jakby chciał mnie pochłonąć. Mimo to nie mogłam się zmusić, by ruszyć za nimi.
Chloe odwróciła się machając do mnie abym podeszła.
Nie chcę tu być!
Mira, jak to miała w zwyczaju, przejęła inicjatywę. Zrobiła kilka kroków do przodu, podchodząc do Rivena, a ja zostałam w miejscu, czując się jak nieproszony widz tego przedstawienia.
– Hej, jestem Mira – powiedziała z pewnością siebie, która zawsze robiła na ludziach wrażenie. Wyciągnęła rękę w jego stronę, oczekując, że on odwzajemni gest.
Riven spojrzał na nią obojętnie. W jego oczach nie było ani grama zainteresowania. Jego ręce nadal tkwiły w kieszeniach kurtki, a spojrzenie, mimo że skierowane na moją siostrę, zdawało się jej nie zauważać.
Mira uniosła brew, jakby wyzwanie, które rzucił jej swoim milczeniem, tylko ją rozbawiło.
– To ten moment, w którym powinieneś się przedstawić – dodała, przekrzywiając lekko głowę.
Riven jednak milczał, a jego usta wygięły się w coś, co mogło być ledwie widocznym uśmiechem. Nie był niegrzeczny, ale jego obojętność była tak wyraźna, że nawet Mira zaczęła tracić cierpliwość.
Stałam z boku, obserwując całą scenę. Moja siostra, zawsze tak pewna siebie i przekonana, że wszyscy powinni na nią zwracać uwagę, zaczynała wyglądać na lekko zdezorientowaną. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś ją ignoruje, szczególnie ktoś, kto wydawał się być centrum zainteresowania w tym miejscu.
W tym momencie Riven odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi prowadzących na boczny taras. Dwóch chłopaków, których wcześniej nie zauważyłam, dołączyło do niego. Byli równie wyraziści jak on – ubrani na ciemno, z podobnym dystansem wypisanym na twarzach. Wydawało się, że rozumieli się bez słów.
Zanim zniknął za drzwiami, Riven spojrzał w moją stronę. To był zaledwie ułamek sekundy, ale ten moment wystarczył, by dostrzec coś w jego oczach. Był zaskoczony. Jego wzrok zatrzymał się na mnie dłużej, niż powinien, a jego twarz wyrażała coś, co przypominało dezorientację.
Wiedziałam, co myślał. Znowu to samo.
Bliźniaczki. Ludzie zawsze się mylili, szczególnie gdy widzieli nas po raz pierwszy. Nie zdziwiłabym się, gdyby pomyślał, że Mira jakimś cudem zmaterializowała się nagle w dwóch miejscach na raz.
Ale było w tym coś więcej. Nie mogłam tego nazwać, ale przez chwilę czułam, jakby ten jeden gest – to jedno spojrzenie – odcięło mnie od reszty świata.
Riven zniknął za drzwiami, a Mira wróciła do mnie, wzruszając ramionami.
– No cóż, wygląda na to, że nasz tajemniczy chłopak jest zbyt zajęty, by rozmawiać – rzuciła z pozorną obojętnością, ale widziałam w jej oczach coś innego.
– Wiesz, że cię zignorował, prawda? – zapytałam ostrożnie, próbując sprowadzić ją na ziemię.
– I właśnie dlatego jest taki intrygujący – odparła, wyciągając telefon i zaczynając coś przeglądać.
Zamilkłam. Znałam ten błysk w jej oku. Mira była zafascynowana. A kiedy coś przyciągało jej uwagę, zazwyczaj kończyło się to w sposób, który wolałabym uniknąć. Nie mogłam się jednak pozbyć wrażenia, że ta fascynacja przyniesie więcej problemów, niż ktokolwiek z nas mógłby przewidzieć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro