Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 Ogień i Woda


                Życie nigdy nie układa się tak jakby się tego chciało — nawet proste życzenia, które dla innych ludzi są niczym proza codzienności dla niektórych są niczym miód na serce i marzą o tym, co wieczór jak kładą się spać. Czarnowłosa uchyliła jedno oko patrząc w świecącą w jej biedne organy żarówkę.

— Naprawdę uważasz iż ta dziewucha nadaje się dla tego chłopaka? — Ookeiko siedziała na skórzanym fotelu nie spuszczając wzroku z Mieko. Od dłuższego czasu kolejny raz zaczęły prowadzić sesję. Sama nie wiedziała jak to się stało, ale tamtego dnia jak Terashima opowiedział jej o miłości do Hachiko, a ona niczym masochista zaproponowała mu pomóc nie potrafiła się znaleźć w nowej rzeczywistości. Od zawsze wiedziała, że życie potrafi zaskakiwać i najczęściej niestety od tej złej strony, lecz co miała na to poradzić? Najlepiej pogodzić się z losem.

— Pytasz o to mnie..? To ty jesteś psychiatrą! Poradz mi coś!

Yamaza zacmokała niezadowolona. Dokładnie jest psychiatrą! Nie cudotwórcą! Doskonale znała tamtą brązowowłosą dziewczynę i w porównaniu do Miyagi były niczym niebo, a ziemia. Nana żyła głową w chmurach i los mimo, że rzucał jej kłody pod nogi to zawsze się podnosiła — chwała jej za to. Tylko jak jej słuchała nasuwało się jedne proste pytanie — o jakim szatanie ona pierdoliła? Brązowowłosa złapała za paczkę fajek wyciągając sobie jednego i zapalając wcale nie zważając na to, że ma pacjenta w pokoju to zawsze był jej styl.

— Cóż ja ci mogę poradzić — Zaciągnęła się dymem po czym kawałek dopalonego papierosa strząchnęła o popielniczkę nie spuszczając wzroku z leżącej na kozetce czarnowłosej — na pewno byś przestała robić z siebie masochistę? Co za zły duch podkusił cię by zaproponować mu pomoc? Jesteś pierdolnięta!

— Czy jako psychiatra nie powinnaś być oparciem dla swojego pacjenta?

— Ty nie jesteś pacjentem! Jak dobrze pamiętam dopiero niedawno co wydzierałaś się, że jesteś już zdrowa!

— A ty doskonale zadbałaś o to bym znowu poczuła jak choroba bierze nade mną górę — Na ustach Mieko pojawił się delikatny uśmiech przez co twarz Ookeiko spłonęła rumieńcem i szybko zajęła się dalszym paleniem. Niby jej winą jest to, że ona się tutaj pojawiła? To wcale kurwa nie jest tak! To ten instynkt lekarski jej to podpowiedział. Wszędzie widziała zapłakaną przestraszoną nastolatkę jaką widziała po śmierci matki. To normalne, że po pół roku widzenia takich wizji człowiek nie wytrzyma i będzie sprawdzał, co się dzieje z byłym pacjentem. — coś się stało Yamaza? Strasznie się czerwona zrobiłaś.

Kobieta prychnęła.

— To ja tu jestem od takich pytań Neko — Czarnowłosa aż się zapowietrzyła ze złości, za to Ookeiko uznała to za punkt na jej korzyść.

— Słyszałam, że miałaś sesję z Hachiko.

— Och.. no miałam. Energiczna kobieta w porównaniu do twojego prawie, że nieruchomego cielska — Zawsze możesz liczyć na pocieszenie ze strony swojego psychiatry. Zwłaszcza, jeśli jest tak specyficzny jak brązowowłosa — gdybym miała policzyć jej zakochania i podboje to jesteście niczym ogień i woda. Ona rozpalona, szalona i głodna nowych związków. A ty cicha, niepewna oraz zamknięta w sobie, ale jak się wkurwisz to porwiesz ze sobą wszystkie wioski i okolice.

— Mówisz jakby mój spokój był brany za coś złego.

— Wszystko czego jest za dużo jest tym złym — Wstała z fotela i ruszyła w jej stronę chcąc już zapalić drugiego papierosa by znowu się zaciągnąć szukając przy okazji po kieszeni drugiej już zapalniczki, bo ta co trzyma w dłoni jest beznadziejna — nie bez powodu w świecie panuje równowaga by jakaś anomalia miała ją zachwiać. Dopóki każda z was nie zapanuje nad swoim charakterem zaczynając go wyrównywać to jedną pochłonie piekło, a drugą tsunami.

Cóż za urocze porównania.

— Czy tym sposobem próbujesz mnie przekonać do tego bym przestała żyć ze świadomością, że za każdą chwilę szczęścia wreszcie będę musiała zapłacić?

— Shin i twoja matka nie żyją, bo tak bywa. Jedni umierają by drugim ustąpić miejsca jak nie na ziemi to w naszym sercu — Czy ty mi właśnie próbujesz wmówić, że Shina zasztyletowano bym wyprowadziła się ze swojego rodzinnego miasta, którego nienawidziłam przez całe życie by poznać Nobu i innych mu podobnych dziwnych ludzi? — chyba powoli rozumiesz, co do ciebie mówię. Twoja mimika twarzy dużo zdradza Mieko, więcej niż byś chciała naprawdę mi powiedzieć.

— Czemu w ogóle tak chcesz pomagać innym?

— Bo ktoś musi zaopiekować się innymi jak sami sobą nie potrafią.

— A co z twoją rodziną? Z tego, co pamiętam zawsze byłaś sama. Nie szukałaś nikogo?

— To twoja sesja czy moja? — Wzruszyła ramionami widząc jak kobieta patrzy na nią w skupieniu westchnęła niezadowolona. Powinna się spodziewać, że padnie to pytanie któregoś pięknego dnia. Szkoda, że dopiero teraz. Oczekiwała go wcześniej — ależ ja mam rodzinę. Wszyscy, którym pomagam są moją rodziną dla której chce być niczym matka i chronić jak swoje dzieci.

Wreszcie znalazła zapalniczkę zapalając upragnionego papierosa. Zaciągnęła się by zaraz unieść głowę i wypuścić dymek w górę uśmiechając się do siebie. Wcale nie kłamała odpowiadając tak czarnowłosej, bo to była czysta prawda — poświęciła się całkowicie pracy. Czasami mówili o niej, że jest szalona — ale kto by nie był jakby przebywał z takimi ludźmi na co dzień? Ale niczego nie żałuje. To był jej cel w życiu by pomóc jak największej liczbie ludzi i patrzeć jak odżywają pokonując swoje demony.

— Czy nie boisz się o swoje zdrowie tyle paląc? — Nawet jak ona pali to na pewno nie pobije w tym Yamazy, która potrafi wypalić i trzy paczki dziennie. Skąd to wie? Widzi śmietnik! Już chyba Yasu bardziej dba o swoje zdrowie paląc mniej.

— Zostało mi mało czasu Mieko. Chce się cieszyć tym czasem ile mogę — Co? Poderwała się momentalnie z kozetki prawie z niej spadając patrząc już na stojącą niedaleko niej brązowowłosą. Zdziwiona trzymała w dłoni papierosa nie zdając sobie sprawy, że czarnowłosa tak szybko zareaguje na jej odpowiedz.

— Jak to mało czasu?! Jesteś chora?! — Złapała kobietę za przód koszuli zaczynając nią szarpać. Nie.. to nie możliwe! Na pewno ta baba nie może być chora! Przecież to jest bardziej zakonserwowane przez papierosy i alkohol niż mumia!

— Nie potrząsaj mną tak, bo nie chcący podpale ci koszulkę — Przerażona swoją reakcją szybko ją puściła cofając się odrobinę do tyłu, a Ookeiko zachowywała się jakby sytuacja z przed chwili nie miała miejsca. Kolejny raz przyłożyła papieros do ust zaciągając się i spoglądając na swoją pacjentkę wyraźnie znudzona — to normalny rodzaj rzeczy Mieko. Na każdego w pewnej chwili przychodzi pora. Jak nie miałyśmy ze sobą kontaktu dowiedziałam się, że choruje na stwardnienie rozsiane, które przez moją stresująca pracę postępuje coraz szybciej. Nie chce zostać roślinką, więc zdecydowałam, że gdy mnie sparaliżuje wystąpię o eutanazję.

— Ale... przecież.. skoro to postępuje szybciej przez twoją pracę, dlaczego z niej nie zrezygnujesz?!

Nic nie zrozumiała z tego, co powiedziała wcześniej. Yamaza westchnęła podchodząc do odtwarzacza włączając na głos swoją ulubioną melodię ,,Marry, did you know" tą samą jaką Miyagi słyszała pierwszego dnia, gdy się spotkały.

— Mówiłam ci przecież. Pacjenci są dla mnie jak rodzina i chce im poświęcić ostatnie resztki życia jakie mi zostały — Dziewczyna zacisnęła zęby na dolnej wardze słysząc muzykę, która kiedyś nawet ją koiła. Ale nie teraz. Pierwszy raz miała wrażenie, że piosenka zżera ją od środka jak stary obrzydliwy demon. Znowu kogoś traci i może tylko na to patrzeć nie mając na to żadnego wpływu — nie rób takiej miny Mieko, bo czuje się jakbyśmy były w związku i ja miałabym dać ci kosza.

— Uważaj, co sobie wyobrażasz pierdolnięta babo.. — Ookeiko wybuchła głośnym śmiechem przez co mina i tak zawstydzonej oraz zszokowanej dziewczyny pogłębiła się w dorodnym kolorze jeszcze bardziej. Przecież ta kobieta działała na nią jak płachta na byka. Dlaczego czuje kłucie w sercu jak myśli, że może jej już więcej nie zobaczyć?

— Nie przejmuj się Mieko. Śmierć to tylko początek podróży, a potem... kto wie.

_______ ♥♠♣♥♠♣♥ _______

Szczęśliwy Nobu wrócił do domu w skowronkach. Nana odwzajemnia jego uczucia! Obiecał jej, że będzie czekać z nadzieją. Pierwszy raz od dłuższego czasu miał wrażenie, że ciężki kamień jaki miał na sercu opadł z ciężkim hukiem uwalniając w nim nową nadzieję. Kiedy tylko wróci Neko chan pochwali jej się zapraszając ją przy okazji na obiad! Hachiko na pewno nie będzie nic do tego miała skoro to jego współlokatorka. Zresztą zna ją i jej ufa tak samo jak Nanie czy Junci. Położył zakupy na stole siadając przy nim i pewnie, gdyby miał ogon zacząłby nim merdać w każdą stronę by okazać swoją ekscytację światu. Nucąc pod nosem otworzył sobie zimne piwo i włączył telewizor chcąc zobaczyć, co ciekawego dzisiaj pokazują. Oby jakiś koncert z mocnymi brzmieniami, bo chciałby śpiewać ze szczęścia w raz z nimi. Po jakimś czasie usłyszał ciche otwieranie drzwi z zamka i niewiele się nawet zastanawiając poderwał z ziemi podbiegając do wyjścia na korytarz.

— Neko-chan! Hachiko także mnie kocha! Całowałem ją i obiecała mi, że jak załatwi sprawy z Takumim to.. — Zamarł przy drzwiach i jego twarz momentalnie zmarkotniała widząc czarnowłosą, której twarz wyrażała więcej cierpienia niż by miała powiedzieć — ze mną będzie..?

Dwukolorowe oczy spojrzały w jego stronę starając się opanować kujące w nie łzy. Nie powinna płakać przy Terashimie, skoro dopiął swego. Powinna się cieszyć jego szczęściem. Przez całą drogę wypaliła chyba wszystkie możliwe papierosy jakie miała w torbie i nie pomyślała nawet by iść po drugie. Czuła się pusta w środku — Ookeiko chce umrzeć.. Dlaczego?! Do tego teraz jak usłyszała o Hachiko. Patrzyła w ciszy na blondyna, który nie ruszył się o milimetr ze swojego miejsca także spoglądając w jej oczy jakby szukał w nich odpowiedzi. Tak by chciała się cieszyć jego szczęściem — ale nie potrafiła. Kiedy u jednych życie rwą garściami, tak u innych rozpacz wyżera ostatnie resztki tego, co nazywają nadzieją. Brązowowłosa odbierze jej Nobu — tak samo jak choroba zabierze Yamazę. Jak matkę zabrał zawał, jak Shina ćpun na ulicy. Właśnie płaci za kolejne chwile szczęścia.

— Mieko, co się stało..? — Wystarczyło te parę słów by pękła ostatnia maska jaką na sobie miała i nie potrafiła już opanować łez. Nie ściągając nawet butów oraz nie zamykając drzwi ruszyła biegiem przez korytarz przyciskając się do zdziwionego Terashimy swoje dłonie zaciskając na tyle jego koszulki.

— Dlaczego..?! Dlaczego wszyscy na których mi zależy muszą umierać?! — Blondyn nie wiedząc, co robić odwzajemnił uścisk zaczynając głaskać po głowie kobietę. Dopiero, co był szczęśliwy chcąc jej powiedzieć dobrą nowinę, ale w tej chwili związek z brązowowłosą wydawał się niczym marne tło na rozpaczy jego współlokatorki, która pierwszy raz się przy nim rozkleiła. — Ookeiko jest chora! Ona umiera!

Oczy chłopaka otworzyły się szeroko nie mogąc uwierzyć w to co powiedziała. Znał te kobietę, bo nie raz obie dziewczyny o niej wspominały. Hachiko wypowiadała się o niej prawie, że z czcią jaka z niej pewna siebie osoba, za to Miyagi mówiła o niej prawie same oszczerstwa narzekając na nawet najmniejszy ruch jej ciała. Nigdy nie przyznał się przed Komatsu, że adres do psychiatry jaki podała jej czarnowłosa był tak naprawdę jej lekarzem, a nie losowym z Internetu. Nikt nie wiedział o chorobie kobiety i tak miało zostać.

— Będzie dobrze... nie płacz... — Słysząc jak zawodzi jeszcze bardziej zacisnął zęby przytulając ją do siebie mocniej. Nie spodziewał się, że taka zażyłość łączy ją z brązowowłosą. Podejrzewał, że jakąś sympatię musiała do niej żywić skoro nie posłała jej do diabła i posłusznie chodziła do niej na sesję. Serce zabiło mu mocniej jak zdał sobie sprawę, że przecież chodziła na sesję do psychiatry! Czy jej choroba wróciła. Popatrzył w dół na chlipiącą kobietę. Przecież teraz jej o to nie zapyta. Rozejrzał się na boki by wreszcie delikatnie ją od siebie odsunąć by położyć jej dłoń przy tali — chodź położysz się dzisiaj u mnie. Może wezmę jakieś piwo... i czy jesteś głodna? Zrobię ci kanapki.

— Nie... dziękuje Nobu.. — Zarumieniła się słysząc o spaniu w jego pokoju. Nie powinni tego robić, skoro on planuje swój związek z Nana. Jak to by wyglądało w jej oczach? — położę się u siebie. Nie chcę by Hachiko...

— Zrozumie — Blondyn puścił jej oczko — od tego są przecież przyjaciele, prawda?

Żebyś ty wiedział jakim uczuciem ja cię darzę nie byłbyś tego taki pewien...

_______ ♥♠♣♥♠♣♥ _______

Mieko przekręciła się na łóżku otwierając zmęczona oczy. Uniosła odrobinę głowę widząc zawalony gratami pokój swojego współlokatora. Rozejrzała się po pomieszczeniu, które tak naprawdę widziała pierwszy raz. Nigdy nie wchodziła do tego pokoju, bo spędzali wszyscy czas w salonie. Zmusiła swoją głowę do myślenia i do jej myśli wkradła się ta okropna myśl.

„Ookeiko jest chora.."

Zacisnęła palce mocniej na skroniach starając się nie rozpłakać. Całą noc spała przy Terashim'ie, który starał się ją uspokoić na każdy możliwy sposób. Udało mu się, ale wystarczyło jego towarzystwo by miało na nią kojący wpływ. Był taki sam jak Shin — miły, uczynny, romantyczny i pewnego rodzaju naiwny. Naiwny jak one dwie — Hachiko i ona. Ogień i Woda. Pokręciła głową niczym pies chcący pozbyć się wody i podniosła z łóżka. Na stoliku nocnym obok mebla zobaczyła karteczkę z dobrze jej znanym pismem blondyna i nachyliła się by je przeczytać.

„Jestem z Hachiko — pojaw się dzisiaj u nas na próbie, bo wiem iż masz wolne. Nie siedź sama w domu, bo przyjdziemy po ciebie i wyciągniemy siłą! Mimo, że nie widać Yasu ma krzepę. Nobu"

Obok tekstu była narysowana uśmiechnięta buźka przez, którą dziewczyna uśmiechnęła się lekko by jej twarz zaraz znowu przybrała smutny wyraz. Złapała za kartkę wychodząc już po cichu z pokoju. Na stoliku w salonie stało coś zakryte folią i jak się bliżej przyjrzała było to jedzenie, które już po wyglądzie widać było, że przygotowała Komatsu. Serce kobiety zabiło mocniej. Blondyn pewnie jej coś musiał powiedzieć i dziewczyna się przejęła. Mimo swojej natury była bardzo dobrą osobą — chociaż miała słabość do mężczyzn, ale każdy szuka swojego księcia z bajki.

Każdy..? Usiadła przy stole rozpakowując jedzenie i powoli męcząc się by je przegryźć. Było pyszne, ale dalej czuła ucisk w sercu. Przecież ona podkochuje się w człowieku, którego kocha także ona. Powinna jej dosypać arszeniku do jedzenia i utorować sobie drogę do zwycięstwa. Teraz już wie jak się musiała czuć Sachiko czy jak ona się tam zwała. Chociaż... ona już wygrała — Nobu jest w siódmym niebie. Nie byłby szczęśliwy tak samo z nią jak z Hachiko. Lepiej dla nich dwojga by został przy niej. Jęknęła zrezygnowana. Tak bardzo chciałaby z kimś porozmawiać, ale czy ktoś ją zrozumie?

Jak tylko zjadła wróciła do swojego pokoju biorąc rzeczy i kierując się do łazienki by wziąć długi prysznic. Kiedy już wszystko, co mogła zrobić w domu włącznie ze sprzątaniem — sama się sobą przeraziła, bo nigdy nie sprzątała bezpodstawnie. Musiała wreszcie skończyć znajdować wymówki by wyjść z domu. Chcąc już schować ostatnie rzeczy zobaczyła mały zeszyt A5 leżący na krześle w urocze szare, rude i czarne kotki. Wiele lat temu chciała mieć kota, jednak stan w jakim była nie pozwalał jej na to i nie chciała by zwierzę cierpiało przez jej egoizm. Ten zeszyt wręczyła jej właśnie Hachiko mówiąc by zrobiła z nim co tylko zechce, bo widząc zwierzątka na nim przypominała jej ją. Podniosła przedmiot i popatrzyła w prawo na biurko. A gdyby tak.... Pisać to co czuje w zeszycie? Może to pomogłoby jej chociaż po części zmyć z siebie brud tego świata?

Nie czekając już nawet na odpowiedz od siebie samej złapała za czarny długopis i usiadła przy biurku otwierając na pierwszej stronie. Powinna zacząć od przyziemnych rzeczy — tak zawsze tłumaczyła jej Ookeiko.

„Witaj moja nowa przyjaciółko jestem Mieko Miyagi, którą ostatnimi czasy zaczęto nazywać Neko. Nazwa pospolita, ale ma w sobie swój urok. Psycholog twierdzi, że jestem niczym pieprzona woda tylko nie wiem, gdzie jest mój lotos, który powinien pływać na środku. Chciałabym byś poznała moje życie od podszewki i zrozumiała czemu wybrałam właśnie ciebie za mojego powiernika tajemnic...."

_______ ♥♠♣♥♠♣♥ _______

Pogoda za oknem wcale nie zachwycała swoją ulewą i Miyagi stała przy garze z jedzeniem mieszając sos słuchając, co jakiś czas grzmotów zmieszanych z deszczem, który niemiłosiernie uderzał w okna. Na ziemi przy stole leżał znudzony niebieskowłosy patrząc na pogodę w telewizji, która wcale nie zachwycała za to Nobu ziewał przy stole wyraźnie niezadowolony z popsutych planów. Ostatnio Mieko miała okazję spędzić więcej czasu z drugą Naną, bo Nobu przyprowadził sobie na noc Hachiko. Mogła spać w domu, ale nie potrafiłaby znieść świadomości, że osoba na której jej zależy jest z kimś innym i robią to.... Nawet nie chciała sobie tego wyobrażać. I takim o to sposobem wylądowała w mieszkaniu Nany i Hachiko.

Czarnowłosa okazała się całkiem w porządku babkom i tak samo dobrym słuchaczem jak Nobu. Nie spodziewała się tego po niej, bo jednak dzieliła mieszkanie z brązowowłosą. Tyle czy ona nie patrzy na nią tak przychylnie, bo jest dziewczyną Terashimy i zżera ją zazdrość — czy po prostu nie umie zaakceptować niektórych ludzi?

— Nana.. ale widzisz jaka jest pogoda.. — Słysząc głos blondyna spojrzała do tyłu widząc jak chłopak patrzy przez okno trzymając w dłoni komórkę. Czyżby Osaki postanowiła zainterweniować? Poczuła jak kolejny raz igiełki zazdrości wżerały się w jej ciało. Była okropna... Cieszyła się, że spędzi z Nobu wieczór, bo zbyt lało by wyszedł na fajerwerki z Hachiko zamiast martwić się z nim jak prawdziwa przyjaciółka. Jest obrzydliwa — aż sama się siebie brzydziła — nie wyściubiam nosa w taką pogodę znasz mnie!

Skończyło się na tym, że jednak chłopak musiał iść i drogą wszystkiego także czarnowłosa została wyciągnięta z ciepłego mieszkanka na rzecz kaprysu Hachiko. Nie wiedziała czy to wina jej rozpaczy, ale była pewna, że blondyn niemo ją obserwuje by nie zostawała sama w domu. Kiedy nie była w pracy to zawsze u nich w mieszkaniu ktoś był. Raz prawie dostała zawału jak otworzyła drzwi z klucza, a tam w salonie siedział sobie Ren z Yasu i Naną grający w karty. Prawie, że kurwa po ciemku. Doceniała troskliwość Nobu, ale wystarczyło by jego towarzystwo by jej serce zalało się nową nadzieją, a niestety to nie było możliwe — nie dopóki kochał Nanę ponad wszystko.

Jak tylko doszli przed mieszkanie dziewcząt i całą grupą stanęli przed wodą zaczęło się odpalanie sztucznych ogni. Mieko stała kawałek dalej okrywając się bardziej apaszką, bo przez deszcz zrobiło się wiele chłodniej niż wcześniej i miała wrażenie, że ją przewieje. Podeszła do wody patrząc na podwyższony nurt, który gnał w tylko sobie znaną drogę. Chciałaby być naprawdę taką wodą. Płynęła by dobrze jej znanym nurtem nie martwiąc się o swoją przyszłość czy to czy cokolwiek z niej zostanie na swoim starym miejscu.

— Neko — Dziewczyna odwróciła głowę widząc pytające patrzącego w jej stronę Yasu i uśmiechnęła się lekko wymuszenie. Przy nim nie musiała udawać, bo on miał w sobie to samo, co Yamaza. Wiedział, co cię gryzie zanim sam to zrozumiałeś. Ale nie naciskał na ciebie. Cierpliwie czekał, aż sam to mu powiesz. — chcesz może.

Podał jej sztuczny ogień, który powoli znikał zjadany przez płomień i uśmiechnęła się lekko tym razem szczerze. Popatrzyła na Hachiko, która uwiesiła się na blondynie szczebiocąc w jego stronę. Widząc rumieńce na twarzy chłopaka jak i jego usta szeroko uśmiechnięte czuła jak jej policzki odrobinę płoną. Terashima miał przepiękny uśmiech i tylko bolało ją to, że nie był przeznaczony dla niej. Nagle brązowowłosa poderwała się z klęczek i ruszyła w stronę Nany unosząc patyczek z płomieniem wołając jej imię. Kobieta uśmiechnęła się szeroko rozkładając dłonie stojąc pod sztucznym ogniem, co wywołało zabawny śmiech wśród osób stojących w tym miejscu. Mieko spojrzała na swój płomień, który zjadł już prawie cały patyczek.

„Nie bez powodu w świecie panuje równowaga by jakaś anomalia miała ją zachwiać. Dopóki każda z was nie zapanuje nad swoim charakterem zaczynając go wyrównywać to jedną pochłonie piekło, a drugą tsunami."

Czy w takiej sytuacji Nanę Komatsu pożre właśnie ten ogień, a ją wciągnie rwąca rzeka stojąca za nią? Hachiko odwróciła głowę w jej stronę uśmiechając się szeroko jakby takim sposobem mogła rozwiać jej wszystkie wątpliwości. Spotkanie Nan, współlokator, którego darzy cichym uczuciem i choroba psychiatry. Czy to co się tutaj dzieje to przypadek czy przeznaczenie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro